No to jedziemy!
***
Nik (o oceanie zobaczonym w tv): "Ooooo! Ziobac mama, wieeelka woooda!"
To rozmieszylo mnie glownie, dlatego, ze przeciez indianie tak wlasnie mowili na ocean: wielka woda. :)
Zawsze zadziwia mnie, ze prymitywne plemiona, kierujace sie na codzien instynktem i natura, sa poniekad niewinne niczym male dzieci. Szkoda, ze nasza cywilizacja praktycznie zatracila te prostote i zwykle, ludzkie wartosci. Co gorsza, uczymy nasze dzieci, ze musza sie ich wyzbyc jesli maja cos w zyciu osiagnac.
Ale to sa smutne rozwazania, zupelnie nie pasujace do zalozenia tego posta. Moze kiedys do nich powroce...
***
Nik turla sie w lozeczku i gledzi zamiast grzecznie klasc sie na drzemke. Nagle ni z gruchy, ni z pietruchy oznajmia:
"A jutlo psijedzie Mikolaj pociagiem!"
Nie mam pojecia skad wzial mu sie ten pociag, a tym bardziej Mikolaj. W kwietniu? :)
***
Jestem w lazience i katem oka dostrzegam Nika dzierzacego o wiele dla siebie za duza butle, wypelniona plynem. Wolam delikwenta i pytam surowo, skad ja ma. Na to Nik szybko tlumaczy:
"Nie chowalem helbatki tatusia! Kokus jest gzecny!"
Taaa... A "helbatce" same nogi wyrosly i nawiala z kuchni... ;)
***
Bi uwielbia wszystkie piosenki, do ktorych istnieje dziecieca choreografia. Namietnie wiec tancujemy do "my jestesmy krasnoludki", czy "glowa, ramiona, kolana, piety", itp. Nik przyglada nam sie z zainteresowaniem i widze, ze az go skreca, zeby dolaczyc, ale z jakiegos powodu sie wstydzi. Na moje namowy jednak naburmusza sie i odpowiada z fochem:
"Nie dziekuje. Nie mam telas ciasiu tloche..."
:D
***
Nik nawiedza mnie w kuchni i oznajmia tonem nie znoszacym sprzeciwu:
"Mama psieblac ciem. Mam kupe i siuly. Duzio siuluf."
Na takie slowa natychmiast szukam wzrokiem tatusia, zeby go oddelegowac do tego zatykajacego-nos zadania... ;)
***
Przy przewijaniu. Nik mruczy: "Jestem dumny!"
Matka, ktora pograzona byla we wlasnych myslach zastanawia sie dumny czy durny? W koncu mogl gdzies podlapac to jakze urocze slowko...
Matka (niepewnie): "Dumny jestes?"
Nik (niecierpliwie): Dumny! Jestem dumny!"
Matka (leci patosem): A co takiego napawa cie duma, synu?"
Nik: "Kamienie!"
No to wszystko jasne. ;)
***
Przez okno dostrzegam pierwsze w tym roku krokusy. Pokazuje je Bi. Spodziewam sie, ze sie zachwyci, tymczasem moje dziecko najwyrazniej jest w klotliwym nastroju.
Bi: "To sa kwiatki!"
Matka: "Wiem, ze to kwiatki, ale te kwiatki nazywaja sie krokusy."
Bi: "To nie klokusy, to kwiatki!"
Matka (juz przewracajac oczami, ale nadal tlumaczy): "Jest wiele rodzajow kwiatkow. Tamte w ogrodzie to krokusy, bedziemy miec jeszcze tulipany, narcyzy i hiacynty. A ten (pokazuje na storczyka) to orchidea."
"Ahaaaa..." Bi patrzy z cwanym usmieszkiem, zapewne szukajac argumentu, zeby nadal zaprzeczac... "Ale ten kwiatek (wskazujac mojego storczyka) tu nie moze byc!"
Matka (lekko zbita z tropu ta zmiana frontu): "Dlaczego nie?"
Bi: "Bo musi byc na dworze, nie w domu!"
Tu nastapilo tlumaczenie, ze niektore kwiaty lubia chlodek i moga byc na dworze, natomiast inne musza miec ciepelko...
Czy to dziecko zawsze musi sie o wszystko wyklocac? Bo to nie pierwsza taka dyskusja. Bylo juz kilka o to, ze auto (rozowe), wcale rozowe nie jest, klocki nie sa kwadratowe, a jak sie kubek przewroci do gory nogami to wcale sie z niego nic nie wyleje. No ile mozna?! ;)
***
Nik sie przeziebil. Chodzi, ciaga nosem, gile splywaja az po brode. Zal mi dziecka i od kilku dni powtarzam, ze taaak go ten katar meczy, niech juz sobie pojdzie precz.
Bi, ktora sie temu oczywiscie uwaznie przysluchuje, zadaje pytanie z podwyzszonym poziomem trudnosci:
"A jak ten katal wszedl do Kokusia?"
Ha! No jak to wytlumaczyc niespelna 4-latce?! Lubie trzymac sie jak najbardziej prawdy i nie wymyslac bajeczek, wyglosilam wiec przemowe o wirusach latajacych w powietrzu, itd., starajac sie uzywac prostego slownictwa i jak najmniejszej ilosci szczegolow. Ciekawa tylko jestem ile Bi z tego zrozumiala skoro wiecej pytan nie padlo?
***
Kilka wielkanocnych tekscikow.
Po przejsciu ksiedza kropiacego wiernych, Bi wola radosnie:
"On mi pomoczyl rajstopki!"
Szkoda, ze nie skropil tej upartej glowki... ;)
Nik (o dlugim ogonku ludzi idacych do komuni): "Ludzie ida ciaaaly dzieeen..."
Nik (przy swiatecznym sniadaniu, klepiac sie po brzuszku): "Pysne! Delicious!"
***
Dzieciaki bawia sie w ulubiona gre, czyli dzikie biegi po domu. Bi wola za Nikiem:
"Uwazaj bo sie zabijesz i zlamiesz noge!"
Czy ma sens tlumaczenie, ze jesli sie zabije, to ta zlamana noga bedzie miala naprawde niewielkie znaczenie? ;)
***
Nik znajduje na klocku rysunek insekta:
"Pac mama, osa! I telas lata i telas... (wyraznie szuka slowa) gzechoce!"
Bzyczy synu, bzyczy. :D
***
Nik przychodzi do mnie z wielce zafrasowana mina i oznajmia: "Wciolaj rozwalilem kocik."
"Rozwaliles kocyk? Wczoraj?" - nie za bardzo kumam o co mu chodzi. Poniewaz jednak wiem, ze pojecie czasu dla dzieci nie istnieje, a syn moj nadal ma dosc niepewna mine, ide za nim do pokoju, a tam... Pokazuje mi wgniecenie na swiezo poscielonej, puchowej koldrze! :D
PS2 Czujecie to?! Czujecie ten piekny zapach?! Tak pachnie tylko... WEEKEND!!! :D
Uwielbiam taką dziecięcą gadaninę :)
OdpowiedzUsuńJa tez! :)
UsuńHahaha :))) Kocham Was :)
OdpowiedzUsuńZ wzajemnoscia! ;)
UsuńUwielbiam te Wasze rozmówki, szczególnie że mój syn ma swój własny język ;) Może też coś nie coś skrobnę.
OdpowiedzUsuńCo do pierwszego akapitu małym druczkiem pisanego to polecam "W głębi Kontinuum" ;)
O, dzieki, zajrze!
UsuńMadre te Twoje Potworki :) uwielbiam takie dysputy i ta prostote myslenia dzieci :)
OdpowiedzUsuńMnie zawsze zastanawia w ktorym momencie, z tych niewinnych, bystrych malolatow, wyrastaja wredni i wyrachowani dorosli... :/
Usuńa o tych bakteriach co wchodza do nosa to jest taki fajny odcinek Ciekawskiego Georga - taka malpka i pan w zoltym kapeluszu zachorowal i fajnie pokazane jest wlasnie o tych bakteriach jaka droga sie przenosza itp. tylko tytulu nie pamietm.... a takie teksty czy dialogi z moim synem tez bym musiala gdzies spisywac:))
OdpowiedzUsuńO widzisz, moze sprobuje znalezc i puscic go moim dzieciom. Tyle, ze one Ciekawskiego Georga toleruja tylko jak im przyjdzie ochota... ;)
Usuńhahahaha! :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Was! :D :D
Ja Was tez! :)
UsuńHehe, jak zwykle się uśmiałam :)) mój nr 1 - zmoczone rajstopki! No coś ten ksiądz u Was rozrabia :D
OdpowiedzUsuńCos ostatnio najwiecej tekstow wylapuje w kosciele. :)
UsuńMi też mówi "Pyszne, delisis" (to z Peppy) albo "deliciozo" (z Dory).
OdpowiedzUsuńNie tylko Bi się wykłóca, Mi robi to w dokładnie ten sam sposób "To nie są buty, to są kaloszki!", "Nie, to nie jest żółty tylko zielony." Robi to takim tonem, jakby musiała mi tłumaczyć oczywiste oczywistości, tylko wywracania oczami brakuje ;) Zawsze myślałam że po prostu wdała się w mamusię, ale może to taki etap... :)
Chyba jednak etap, bo Nik tez zaczyna, chociaz narazie w umiarkowanym stopniu. Mam nadzieje, ze zanim sie rozkreci, to Bi przejdzie, bo jak mam sie na kazdym kroku uzerac z dwojka, to dziekuje. :)
UsuńSlodkie , bardzo slodkie ! Kochane Gaduly!
OdpowiedzUsuńKochane, kochane, chociaz ostatnio Mlodszy przechodzi samego siebie i to w negatywnym znaczeniu... :(
UsuńMałe Gaduły :) Dziecięce teksty są cudowne! :)
OdpowiedzUsuńTo prawda! :)
UsuńDziecięca gadania jest przesłodka :-) Moja Chrześnica (2 i pół roku) ostatnio była przez mnie uczona nowego słowa - "zarąbista". Po pół godziny pytam się jej "Ewciu, a jakiego nowego słowa się dzisiaj nauczyłaś? Jaka jesteś?" najpierw cisza, więc podpowiadam: No jaka jesteś Ewciu, za....." A ona na to: za mądra ;-)) Słowa zarąbista też się szybko nauczyła ;-))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Hahaha, dzieciaki nawet jak brakuje im slowka, to sobie poradza!
UsuńPozdrawiam rowniez!
Super :DDDD
OdpowiedzUsuń:)))
Usuńfajowy gaduła;)))
OdpowiedzUsuńGadula niemozliwa. Starsza choc tez gadatliwa, jednak sie nie umywa. :)
UsuńWierz lub nie, ale ja się zaśmiewam z tych tekstów. Na przyszłość muszę pamiętać, żeby nie pić przy tym herbaty.
OdpowiedzUsuńTak z tą wielką wodą mi się przypomniało, że ostatnio Oliwka też widziała "wielką wodę" - czyt. kałużę w lesie, którą można było przeskoczyć, więc Nik był chyba bliżej prawdy :)
A z mikołajem dobrze wydedukował, nie ma śniegu to musi przyjechać pociągiem :)
Poniekad racja. Juz od kilku lat nie mamy sniegu na Boze Narodzenie, Mikolaj musi chyba zmienic srodek lokomocji. ;)
UsuńHehe, ja tak bardzo czesto opluwam ekran kawa, czytajac o poranku blogi!
oj tak, takie perełki są wspaniałe :) szkoda, że zapisując je nie da się "zapisać" głosu czy miny dziecka jak to mówi :)
OdpowiedzUsuńpośmiała się troszkę, ale jaką one mają fantastyczną filozofię :)
pozdrawiam
Szkoda, to prawda. Probuje ich nagrywac, ale jak widza aparat, to przestaja gadac i zaczynaja pozowac do zdjecia. Modele sie znalezli! ;)
UsuńJa przy teściach udaję, że nic nie słyszę, a że nie często ich widzę, to zawsze sobie mówię, że te kilka dni przeżyję:) Pogawędki i teksty śmieszne:))))
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam i życzę cierpliwości:))))