Pomalutku moje dzieci wkraczaja w etap, o ktorym marzylam odkad urodzil sie Nik.
Tak tak, Bi i Niko zaczynaja bawic sie razem! Juz mam przed oczami te cudowna wizje, kiedy siade sobie na tarasie, z kawka w reku i w cieniu parasola bede spokojnie obserwowac moje pacholeta zgodnie bawiace sie w ogrodzie... Ach, coz to za marzenie!!! ;)
Oczywiscie moje dzieci to zywiol. A przepraszam, wlasciwie Bi to zywiol. Niko, chociaz mlodszy, potrafi zajac sie chwile spokojna zabawa autkami, przesuwajac je po kanapie, stole i parkiecie, wydajac przy tym "brrrr...". Bi usiedzi spokojnie tylko podczas zajec plastycznych. Poza tymi (na szczescie dosc czestymi) chwilami, Starsza musi byc w ciaglym ruchu. Nie bawi sie lalkami. Puzzle uklada tylko okazjonalnie. Ukochana zabawa, w ktora wciaga Nika, jest bieg przez przeszkody, polegajacy na wdrapaniu sie na stol, nastepnie kanape, zjechanie z kanapy, pokonanie slalomem zabawek walajacych sie po podlodze, a na koniec dziki bieg w dol korytarza i z powrotem. Mowie Wam: szal! Piski, smiechy, wrzaski oraz tupot stop po parkiecie! A na koniec najczesciej placz, bo takie szalenstwa w niewielkim domku musza sie zle skonczyc. I cale szczescie, ze narazie skonczylo sie tylko na kilku guzach i siniakach...
Na podworku to jednak zupelnie inna sprawa. Ogrod to niemal niewyczerpalna skarbnica rozrywek. Oprocz podziwiania z matka kwiatkow (Niko nadal niestety namietnie je depcze), mrowek i pszczolek, jezdzenia na rowerkach i grzebaniu w piaskownicy, moje dzieci coraz czesciej wymyslaja sobie wlasne zabawy. I bawia sie - razem! Tu jestem pelna podziwu dla mojej trzylatki, ktora potrafi zainicjowac gre i wciagnac w nia brata, bez zadnej sugestii z mojej strony! Zreszta, na niektore z tych zabaw sama w zyciu bym nie wpadla, albo bym ich nie zasugerowala, bo wydawalyby mi sie zbyt ryzykowne/ mokre/ brudne. Taaak, mimo ze staram sie z tym walczyc, nadal czasem odzywa sie we mnie matka, ktora wzdryga sie na mysl o przebieraniu dzieci z ubran utytlanych blotkiem, albo przeraza na mysl o katarze zlapanym przez dokumentne zmoczenie . Nie mowiac juz o wizjach skreconych kostek i rozbitych glow...
A jak to wyglada w praktyce?
Stokrotka pytala ostatnio czy inne mamy pozwalaja swoim dzieciom chlapac sie w kaluzach. Ja pozwalam! A jak Matka Natura nie chce wspolpracowac, bo albo nie zsyla deszczu, albo zsyla tylko tyle, ze do popoludnia wszystkie kaluze wyparowuja, Bi i Niko tez sobie radza:
Patio jest jak znalazl do robienie sztucznych kaluz. :) No a jak Pogoda sie zlituje i zesle wystarczajaco deszczu na kaluze, chociazby najmniejsze, to juz jest pelnia szczescia.
Przy okazji, na powyzszych dwoch zdjeciach widac jaka mielismy pogode w sobote rano. Czytam o upalach w Polsce i az mnie skreca z zazdrosci, bo u nas, jak widac, nie tylko ze kropilo, ale bylo na tyle zimno, ze bez kurtek przeciwdeszczowych nie dalo rady! :(
Zjezdzanie z najzwyklejszej, plastikowej zjezdzalni tez jest fajne! Ponizej widac, jak brat usiluje dodac siostrze przyspieszenia. Noga...
Grzeczne zjezdzanie jest juz jednak, jak to mowia "so last season...", wiec Starsza wpada na taki pomysl:
A Mlodszy predko idzie w jej slady:
Mozna tez przyprawic matke o zawal wdrapujac sie na stoliko - zabawke i pokazujac jakim sie jest juz duzym:
Nie dajcie sie zwiesc temu "statycznemu" zdjeciu. Tak naprawde oni kucali, usilowali skakac i Bog wie co jeszcze. Zabawka ta przetrwala oprocz moich, jeszcze dwoje innych dzieci (chociaz mam przeczucie, ze Bi i Nika moze juz nie przezyc), wiec nogi jej sie wykrzywiaja, jest chybotliwa i niestabilna. Tutaj mialam naprawde spory wewnetrzny konflikt - pstryknac zdjecie, czy asekurowac Nika??? Jak widac fotograf - amator wygral. ;)
"Stolik" moze tez zostac przewrocony do gory nogami i sluzyc do skakania z zawrotnej wysokosci 15 cm. :)
Wbieganie na wyscigi do gory i na dol po schodkach prowadzacych na taras tez jest na czasie. Tutaj udalo mi sie ich uchwycic na zdjeciu kiedy w koncu zmeczeni przysiedli na dwie minutki. :)
Jakbyscie nie wiedzieli, swiat najlepiej odkrywa sie z wywalonym jezykiem, Niko poswiadczy! ;)
Kiedy brat padl na zasluzona drzemke, niezmordowana Bi zaliczyla jeszcze gonitwe za bankami mydlanymi:
Oraz wreszcie cos spokojniejszego - pierwsze malowanie farbami!
Pierwsze i nie wiem czy nie ostatnie bowiem wystarczylo, ze spuscilam dziecko z oczu na kilka minut a zastalam caly stol zalany. I nie, Bi nie potracila niechcacy kubeczka. Ona celowo wylala z niego wode w ramach eksperymentu. Nie umiala mi dokladnie wytlumaczyc o co jej chodzilo, ale najwyrazniej badala konsystencje mokrego papieru i tego jak sie zachowaja rozmoczone farbki...
Wszystkie zdjecia pochodza z raptem kilku poprzednich dni. Az jestem zmeczona kiedy na nie patrze, a nie opisalam jeszcze nawet niedzieli. Niedziela bowiem zasluguje na osobny post. ;)
Hahahah super fotki, Mlody ma fajny wzor do nasladowania ;)
OdpowiedzUsuńa zdjecie z kopniakiem :))) hahahha slodkie lobuzy!!
Szokujace jest to, ze bardzo czesto to Bi "cofa" sie w rozwoju i nasladuje mlodszego brata! ;)
Usuńspokojnie, doczekasz, będziesz sobie siedzieć na tarasie a córcia przyniesie Ci kawkę albo soczek, synuś ciasteczko a potem jedno pójdzie sprzątać łazienke a drugie gotować kolację
OdpowiedzUsuńAz na tyyyle szczecia to nie licze. ;) Narazie wystarczy mi, ze mozna bedzie od nich odejsc na wiecej niz 3 metry bez grozby, ze sie pozabijaja! :)
UsuńŚwietne zdjęcia, to są właśnie największe zalety posiadania rodzeństwa - nie trzeba wyglądać kumpli zza płotu, bo najlepszego towarzysza zabaw masz 24h/dobę pod ręką :)
OdpowiedzUsuńMoje ulubione zdjęcie - Niko popychający siostrę nogą! Niezły jest :D
A co do pogody, ja dla odmiany zazdroszczę Ci tego chłodnego, deszczowego dnia...
A mnie brakuje prawdziwego lata, z temperaturami blizej 30 stopni... ;)
UsuńDzieciaki takie zachowania lapia w lot! Nikt ich nie uczy popychania, bicia, kopania, gryzienia i szczypania. Wystarczy, ze gdzies to podejrza i juz stosuja w praktyce. :)
Mam nadzieje, ze tak im zostanie i zawsze beda sie dogadywac. Ja mialam kuzyna niecaly rok mlodszego i jako dzieci razem szalelismy, ale jak tylko zaczelismy dorastac, to nasze drogi kompletnie sie rozeszly...
Haha no kochana, aniołki!
OdpowiedzUsuńZawsze tak na tych zdjęciach wyglądają :D
Chyba jednak musze im porobic te fotki kiedy wrzeszcza i rzucaja sie na ziemie... ;)
UsuńJej włosy <3 Matko, ale Bi ma cudne włosy <3 coraz piękniejsze, trwam w zachwycie <3 :D
OdpowiedzUsuńZachwycaj sie ciociu Noelko poki jeszcze tak wygladaja. ;) Moje byly identyczne, ale szybko sciemnialy i sie wyprostowaly.
UsuńAle poki co, przyznaje, ze Bi piekne ma te kudelki. Plowieja na sloncu i teraz sa niemal biale, no i skrecaja sie w kedziory... Sama jej zazdroszcze! ;)
Ładnie się bawią :)
OdpowiedzUsuńAz strach zapeszyc, ale naprawde ostatnio coraz czesciej sie dogaduja... :)
UsuńŚwietne zdjęcia i ja też się męczę jak na nie patrzę :)
OdpowiedzUsuńDzieciaki sa nie do zdarcia! ;)
UsuńJakie piekne blondaski :)
OdpowiedzUsuńStraszne z nich blondasy, do Szwecji by pasowali! :)
UsuńHeh u nas podobnie jest z kałużami :)
OdpowiedzUsuńMiło patrzeć na Twoje dzieciaki, jak razem się bawią :)
Jeszcze niedawno bylo nie do pomyslenia, ale teraz coraz czesciej Bi wciaga do zabaw brata! :)
UsuńA kaluze to zrodlo nieustajacej szczesliwosci! :)
u nas jak pada to taka radosc;P dziecko juz kaloszy szuka, tez uwielbia sie paplac :)) fajne masz majac dzieci z niewielka roznica razem sie bawia i beda bawic wkrotce itp. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeszcze do niedawna wcale nie wydawalo mi sie to "fajne". ;) Ogarnac dwoje maluszkow w tym samym czasie to nie byla latwa sprawa. Ale ostatnio pojawil sie promyk nadziei, ze jednak te droche wysilku sie oplaci i przez pare lat dzieciaki beda dla siebie fajnymi towarzyszami zabaw. :)
Usuń