Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

wtorek, 27 maja 2014

Ach, co to byl za weekend! ;) + dopisek

TRA-GICZ-NY!!!!

Lacze sie w bolu z Totowa Mama, bo nieskonczona ilosc razy mialam ochote walic glowa w sciane, albo siasc i plakac, albo wyjsc na taras i drzec sie gdzies w przestrzen, albo spakowac sie i uciec jak najdalej...

Niko zabkuje. Nadal. Wyjatkowo paskudnie. Juz poraz ktorys z rzedu pokazuje, ze o ile dolne zeby wychodza mu w miare znosnie, to gorne ida nie tylko dluuugo, ale najwyrazniej bardzo bolesnie. Mlody ryczy ciagle i o wszystko. Wyje. Marudzi. Kazda najmniejsza rzecz konczy sie histeria i zanoszeniem.

Nie je. NIC. Przez 3 dni jego dzienne menu skladalo sie z kubka kakao, 2 jogurtow i miseczki kaszki many. Jesli wczesniej martwilam sie, ze jego dieta jest mocno ograniczona, to teraz trudno to w ogole nazwac dieta. Nawet ukochane wczesniej zupy wypluwane sa z obrzydzeniem...

W dodatku mecza go nadal resztki zeszlotygodniowego przeziebienia (juz sama nie wiem czy to nie alergia, bo ile mozna?). Z nosa nadal cieknie. Od czasu do czasu, glownie w nocy, lapie go atak odrywajacego sie kaszlu, czasem tak mocnego, ze wywolujacego wymioty... :(

Jako tako przezyc ten weekend pozwolil nam tylko srodek przeciwbolowy. Ale ile mozna tym faszerowac male dziecko??? Juz w zeszlym tygodniu sporo go dostawal bo goraczkowal... Ale po leku Niko staje sie innym dzieckiem! Nagle humor mu wraca i bawi sie oraz dokazuje jak zwykle. Tylko srodek przestaje dzialac, a wraca mala mekola i placzek...

Humor Nika mial oczywiscie zgubny wplyw na reszte rodziny. Bi z zadrosci urzadzala popisy wscieklosci domagajac sie choc chwili uwagi. M. i ja probowalismy przekrzyczec dwoje dzieci i dzwonienie w uszach wywolane maloletnim wrzaskiem, co w sobote oczywiscie zakonczylo sie sprzeczka...

Wreszcie wczoraj Nik funkcjonowal bez srodka przeciwbolowego i nawet jako tako sie trzymal (po-drzemkowego, godzinnego wycia nie licze), wiec mam nadzieje, ze pomalu wychodzimy na prosta, pomimo, ze kaszel i katar ciagle sa obecne. Tyle, ze nadal nic nie je...

A poza tym to weekend jakos minal, chociaz przez humory najmlodszego czlonka rodziny, nawet sie nie osmielilismy robic jakichkolwiek wiekszych planow. Pogoda dopisala. W sobote wial jeszcze troche chlodny wiatr, ale niedzielne zapowiadane przelotne deszcze gdzies sie zapodzialy i bylo pieknie, tak wsam raz, 25 stopni i sucho. Wczoraj za to przyszlo prawdziwe lato. Rano cos niespodziewanie pokropilo, ale potem wyszlo slonce, temperatura skoczyla do 28 stopni, a wraz z temp. niestety wilgotnosc - 70%! Parowa jak przed burza, wszyscy chodzilismy mokrzy od potu, bleeee...

A tak poza tym, to w wielkim skrocie:

Z boku dzialki stanela kolejna "sciana" plotu. Taka ze mnie gula, ze zapomnialam pstryknac zdjecia, ale to sie nadrobi. Jeszcze "tylko" M. musi powbijac kolki i oplesc siatka caly tyl i bedziemy pieknie odgrodzeni od natury i jej inwentarza.

Maya nieskonczona ilosc razy uciekala w las i chyba tylko cudem wracala. Niech juz ten plot stanie...

Znowu znalazlam na psie kleszcza, ktory urzadzil sobie z siersciucha autobus i "przyjechal" do domu. Brrr...

Jakas zaba - samobojca uparcie wracala na nasz podjazd, mimo, ze kilka razy o malo nie zostala zjedzona przez psa. Przy okazji odkrylam, ze z Bi zrobila sie straszna mimoza i paniusia. Bala sie wziac plaza do reki, mimo, ze obiecalam jej, ze zaby nie gryza, a maz podspiewywal pod nosem "Pocaluj zabke w lapke...". Zdecydowanie NIE moja krew, ja tam wszystkie stworzenia lapalam w rece... Niko za to chetny byl, zeby poznac blizej nowe stworzonko, ale nie chcialam ryzykowac zycia biednej zaby. :)

Oficjalnie otworzylismy sezon piaskownicowy! Balam sie jak to bedzie z moja dwojka, ktora ostatnio walczy o kazda jedna zabawke. Juz widzialam oczami wyobrazni sypanie w siebie nawzajem piaskiem i tluczenie sie po glowach lopatkami. Okazalo sie jednak, ze Bi jak wsiadla w piach, to moglaby z niego nie wychodzic, za to Niko ma piaskownice w nosie. Bardziej ucieszyl sie z lopatki, ktora zaczal okladac siostre, psa i mamine kwiatki. Chlopak! ;) Za to jakims cudem, kiedy wzielam go do domu na przewiniecie, odkrylam cala pieluche piachu! Nie mam pojecia jak i kiedy to zrobil.

W niedziele wybralam sie na niezbedne letnio - ciuchowe zakupy dla dzieci. Wrocilam obladowana i biedniejsza o okragla sumke, ale niech jeszcze tylko przyjda zamowione dla Nika sandalki i letnie ubrania mam z glowy (mam nadzieje). Bi, niczym typowa kobieta, oszalala ze szczescia na widok stosiku ciuszkow i koniecznie domagala sie przymierzenia kazdej rzeczy.

Corcia wzmocnila wreszcie miesnie nog na tyle, zeby jezdzic na rowerku w kolko po podjezdzie bez zatrzymywania (wczesniej co chwila "utykala" pod gorke i trzeba bylo ja popchnac). A Niko popyla za nia na swoim samochodziku, ale teraz juz nie ma szans jej dogonic. :)

Ciasto bananowe, ktore upieklam w sobote zniknelo w ciagu kilku godzin. Chyba jakies krasnoludki mialy w tym udzial. ;)

A na koniec wiadomosc roku (dla mnie przynajmniej): moi tesciowie sie do nas wybieraja!!! Aaaaa!!!!!! Jak tak to ciagle powtarzali, ze juz sa starzy, schorowani, tu ich boli, tam ich strzyka, nie nadaja sie na taka podroz... W dodatku tesciowej wygasl paszport... Ja tam na to jak na lato, im dalej od tesciow tym lepiej... Az tu ni z gruchy, ni z pietruchy w niedziele oznajmiaja, ze tesciowa odbiera nowy paszport w polowie czerwca i rozgladaja sie za biletami! Dobijcie mnie od razu, bo kolejnych 3 miesiecy z nimi nie przezyje!!!

I jeszcze Potwory w wydaniu letnim:


Babcia i dziadzio dzwonia na Skype, zeby oznajmic "radosna" nowine... :/
 








Wiem, wiem, na zdjeciach wygladaja na wesole, slodkie, pelne energii niewiniatka... No, z ta energia to by sie zgadzalo. Poza tym, to po prostu dobrze sie maskuja... ;)

Dopisek:

Zupelnie zapomnialam (jak moglam, no jak???) napisac, ze w poniedzialek Bi pierwszy raz w zyciu zerwala kwiatka (malego, zoltego jaskra, pelno ich u nas rosnie) i przyniosla go dla mnie ze slowami "to dla ciebie", tak po prostu... Serducho mi sie roztopilo, szczegolnie, ze Mloda zrobila to idealnie w Dzien Matki, o ktorym oczywiscie nie miala pojecia. Slodkie to bylo. :) Szkoda, ze nie pstryknelam kwiatkowi zdjecia...

24 komentarze:

  1. A probowalas może czopki na ząbkowanie? Wapno na ten katar jeśli to alergiczny to powinien trochę się uspokoić?... Mnie czekają jeszcze zakupy letnie choć ciągle coś kupuje i nadal mam wrażenie, że mało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie probowalam, bo niestety mieszkam w takim kraju, gdzie dla dzieci ponizej 2 lat kompletnie nie ma lekarstw. Tylko srodki przeciwbolowe (ale nie czopki)... :/
      Ja mam wlasnie taka wade, ze nie lubie lazic po sklepach, wiec rzadko kupuje pojedyncze ciuchy dzieciom. Najczesciej na poczatku nowego sezonu z przerazeniem przegladam ich szafe i stwierdzam, ze nie maja w czym chodzic. Wtedy lece na zakupy i wracam z cala torba. Albo dwiema. :)

      Usuń
  2. Ja upolowałam parę rzeczy na lato w zeszłym roku, tyle, że nie wiedzieć dlaczego- wydawało mi się, że rozmiar86 będzie ok... No cóż... Lila grubaskiem nie jest, ale większość bluzeczek jest na nią albo za krótka, albo są opięte :)

    Hm... trzy miesiące z teściami powiadasz?! Ulalala... Osobiście chyba bym tego nie przeżyła.
    Musiałabyś zobaczyć Lilę, kiedy dałam Jej ślimaka winniczka do ręki :) To dopiero paniusia! Wzdrygała się chyba jeszcze pół godziny po tym fakcie.
    A Nikusiowi niech zębiska jak najszybciej wychodzą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, co z tymi dziewczynami - ja uwielbialam zaby i slimaki!

      A, to Lila jak Niko, wszystkie bluzeczki opiate na brzuszku. Tyle, ze on akurat JEST grubaskiem. :)

      Tesciowie jeszcze nie zadeklarowali sie na ile przyjezdzaja, oprocz tego ze na przynajmniej miesiac. Ale poprzednie dwa razy przylecieli wlasnie na 3 miesiace (i nie, nie pytali nas o zdanie), wiec zakladam, ze historia sie powtorzy...

      Usuń
  3. Widzę, że się dzieje! Twoje potwory cudne! A teście... ech no trzeba przeżyć, wiem wiem łatwo się mówi.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No trzeba... Wiesz, moi nie sa tacy straszni. Tylko, ze domek mamy maly, a oni zawsze przylatuja na strasznie dluuugo, wiec nie da sie, zeby choc raz ktos komus na odcisk nie nadepnal... :/

      Usuń
  4. :O 3 miesiace??? ja po dwoch tygodniach mialam dosyc....kurcze nie zazdroszcze!!
    A Laleczka w z sowa - przesliczna :))
    Biedny Kokus...a kuleczki takie homeopatyczne by nie pomogly???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, tutaj to taki glupi kraj, ze naprawde nie ma nic dla dzieci ponizej 2 lat oprocz tradycyjnych srodkow przeciwbolowych! A w polskich sklepach zaopatrzenie mocno ograniczone...
      Tesciowie jeszcze sie nie zadeklarowali na ile dokladnie chca przyleciec, ale dotychczas zawsze byly to wlasnie 3 miesiace, wiec zakladam, ze tym razem tez tak bedzie. :/

      Usuń
  5. Trzy miesiace? To ty sie lepiej wyprowadz od razu zanim zwariujejsz? Ja bym zwariowala po dwoch tygodniach.
    Albo namow kogos w Polsce zeby im zwedzil paszporty i bilety tuz przed wylotem … no niech sie zapodzieja tak na tydzien, a potem znajda :)) Drugich biletow moze tak od razu nie kupia :) A przy odrobinie szczescia moze poczutaja to za zly znak i w ogole zrezygnuja.
    Albo inaczej, namow jakiegos lekarza, coby im zabronil latania samolotem ze wzgledow zdrowotnych. Wplaw nie beda plynac… :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, tyle opcji, zeby ich zniechecic! :)

      Serio to narazie nie powiedzieli na ile chca przyleciec (oprocz tego ze na dluzej niz miesiac) ale poprzednie dwa razy byli wlasnie 3 miesiace, wiec juz sie psychicznie doluje. :)

      Usuń
  6. A może Niko ma katar przez zęby? Ja zauważyłam, że jak szły Oliwii 4 i 5 górne, to zawsze miała katar...
    A dobrze zrozumiałam, że teście chcą być aż trzy miesiące??? Przesyłam już pokłady cierpliwości i wytrzymałości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Calkiem mozliwe, slyszalam, ze wiele dzieci tak ma, chociaz u Bi nie zauwazylam takiej zaleznosci.
      Tescie jeszcze nie powiedzieli nic napewno, ale poprzednio jak byli to wlasnie na 3 miesiace, wiec zakladam, ze historia znow sie powtorzy...

      Usuń
  7. U nas katar też się zbiega z ząbkowaniem, bo wtedy spada odporność i trudniej organizm wykurować. My mamy takie czopki homeopatyczne Viburcol (na receptę niestety), żeby nie dawać leków przeciwbólowych za często. One trochę wyciszają, gdy ząbkowanie i przeziębienie nie pozwalają się już ukoić inaczej. Od górnych zębów, szczególnie trójek, to podobno może boleć dziecko i głowa, i oczy, i zatoki, tak więc mało przyjemnie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi się opis zmienił sam i nie wiadomo kto zacz ;), a to ja

      Usuń
    2. Hihi, juz kiedys chyba komentowalas jako Dorota M., wiec wiem, ze to Ty.
      To pewnie dlatego Niko tak cierpi, bo ma dziasla napuchniete w miejscu kazdej trojki... Tutaj strasznie sie boja podac czegokolwiek dziecku ponizej 2 roku zycia. :( Nie ma nic oprocz zelu na dziasla (ktorego Nik nie da sobie nalozyc) oraz zwyklych srodkow przeciwbolowych... Od kilku dni na szczescie jest troche lepiej (odpukac!).

      Usuń
  8. 3 miesiące z teściami?????? W życiu bym nie wytrzymała. Góra miesiąc, a i to byłoby wielkie poświęcenie. A M. się nie martwi długością wizyty? :) Bo przyznam, że dla mnie obojętnie czy teście czy rodzice, ciężko byłoby nie zwariować razem pod jednym dachem przez taki czas. Co do żabki, to weź Matka, co Ty za pomysły masz! Ja w życiu bym nie wzięła żaby do ręki, bleh! W ogóle się BI nie dziwię :D A Kokusiowi niech już te zębiska wyjdą, bidulek malutki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, naprawde, nawet malutkiej, malusienkiej zabuni???

      M. ma pamiec dobra, ale krotka. ;) Bo po ostatnich wizytach powtarzal, ze nigdy wiecej nie chce rodzicow na tak dlugo, a teraz juz robi plany w czym ojciec mu podczas wizyty pomoze... A kiedy napomykam, ze ja tam ich wcale nie chce, to slysze, ze jestem wredna zona i sprawiam mu przykrosc takim gadaniem, bo to sa w koncu jego rodzice... :/

      Usuń
  9. Ale że jak to? Nawet Was o zdanie nie zapytali tylko tak od razu się wpraszać i to aż na 3 miesiące?!!! Jezu, współczuję Ci dziewczyno. Może Ty na ten czas teleportuj się z dziećmi do Polski? :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zeby tak mozna bylo! ;)

      O nie, moi tesciowie nigdy nie uprzedzaja. Teraz i tak nam sie "udalo" bo tesciowa czeka na nowy paszport. Normalnie nawet nam nie mowili, ze na powaznie szukaja biletow, tylko oznajmiali, ze kupili i ze za tydzien przylatuja... :/

      Usuń
  10. Hahahaha jak ja Cię rozumiem:))) doskonale.
    U nas idzie górna lewa jedynka. Konam każdego dnia na nowo. Dzisiaj widać już delikatną bladą kreseczkę. Została druga jedynka. A Wam które zęby tak boleśnie idą?

    Toto przy wzmorzonym bólu dostaje paracetamol calpol (chociaz w pl mi powiedzieli w aptece, że to nie pomaga!), stosujemy żel ale to wszystko wiesz gdzie można sobie wsadzić...
    Wczoraj wyczytałam o Ashton i Parsons teething powder. Czytałam też opinie, niby rewelacja. Na bazie rumianku. Jutro kupię i wypróbuję.

    Jak przeczytałam, że spodziewasz się teściów na trochę dłużej to zaczęłam dziękować bogu, że moi pracują i mogą jedynie na 5 dni haha:) także kochana wspołczuję z całego serca;p

    pozdrawiamy i życzymy szybkiego wyjścia ząbków:)

    p.s. z której części uk jesteś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, droga Mamo Toto, ja mieszkam w USA. ;)

      U nas tragicznie wychodza wszystkie gorne zeby. Tzn. dwojki poszly w miare szybko, ale jedynki wyrzynaly sie miesiac. Teraz ida gorne czworki i po 3 tygodniach nadal wyszly tylko czesciowo. Poza tym Niko ma biale, podpuchniete dziasla w miejscu wszystkich czterech trojek. Tak wiec nie jest za wesolo...
      Tutaj z jakiegos powodu nie ma dla dzieci paracetamolu. Durny kraj! Musze dawac Bi i Nikowi srodki przeciwbolowe/ goraczkowe na bazie ibuprofenu, acetaminophen w ogole na nich nie dziala... U Nika juz malo zostalo, bo 10 zeboli wyszlo, jakos sie przemeczymy. Ale Tobie wspolczuje, nie dziwie sie, ze szukasz czegokolwiek co by ulzylo Toto. Niestety nie moge za bardzo pomoc, bo tutaj kompletnie nic nie ma...
      Moi tesciowie niestety juz na emeryturze, takze moga sobie fundowac kilkumiesieczne wakacje... :/

      Usuń
  11. Fajnie się czyta. Notki takie szczere w końcu nie ma nigdzie dopiski buty hm a bluzka zara Hehe:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dokladnie, mnie tez denerwuja blogi, ktorych jedynym celem jest pokazanie najnowszej stylizacji dziecka i pochwalenie sie z jakiej firmy jest kazdy ciuszek! :)

      Usuń
    2. Przepraszam, że ja w sprawie niejedzenia przez Młodego.
      Według mnie jest zamulony nabiałem. Kakao z mlekiem, jogurt nabiał kasza też pewnie na mleku. Jestem pewien, że podawanie dziecku owoców zupełnie je odmuli. Zasada 80-10-10 w odżywianiu powinna również dotyczyć dzieci.
      Dużo zdrowia życzę :)

      Usuń