Dla zmartwionych cioc: Niko ma sie juz dobrze (odpukac!). :) Tzn. on wlasciwie mial sie calkiem niezle od poczatku. Jadac do lekarza spodziewalam sie raczej czegos z gardlem lub dolnymi drogami oddechowymi. Synek mial katar ponad tydzien, ale wydzielina przezroczysta i bez goraczki, wiec luz. Smarowalam mu plecki mascia z olejkami eterycznymi, wycieralam nosek i czekalam az przejdzie. Pare dni temu dolaczyl mokry kaszel, ale goraczki nadal nie bylo, wiec stwierdzilam, ze pewnie wydzielina splywa mu gardlem i musi odkaszlnac. Ani nie bylo wiecej placzu, ktory wskazywalby, ze cos go boli, ani nie szarpal sie za uszy. Ale w piatek po poludniu M. zadzwonil, ze maly ma 38.9 C. Kurcze. Zadzwonilam do lekarza, udalo nas sie "wcisnac" jeszcze tego samego dnia. Zwolnilam sie z pracy i do przychodni! Po drodze modlilam sie (przez ten jego kaszel), zeby to nie bylo zapalenie oskrzeli lub pluc... Moje modlitwy zostaly wysluchane, bo jak napisalam w poprzednim poscie, Kokus ma "tylko" zapalenie ucha. Obustronne... :(
No trudno, maly grzecznie pije antybiotyk, co jest niesamowite, bo kazde inne lekarstwo, a nawet witaminy to walka i uciekanie. Wyraznie cos Nikusiowi w nim posmakowalo. Ja oblizalam raz wylana krople i dla mnie jest obrzydliwy, ale najwazniejsze, ze Maly sie nie buntuje. I ze nie dostal po nim sraczki, czego sie obawialam po doswiadczeniach z Bi. :)
Ale wracajmy do tytulu posta. Niko konczy dzis 14 miesiecy!
Codziennie obserwuje jak rozwija sie i wiecej rozumie. Niestety mowa stoi w miejscu. Nawet na prosbe "powiedz mama/tata!", jest figlarny usmieszek i ciszaaa... Jedyne slowo Nika, ktore jest zreszta slowem uniwersalnym, pasujacym w kazdej sytuacji, jest "BAM!". Cos spadnie? BAM (tu to akurat pasuje)! Niko chce na raczki? BAAAM (glosem marudno/rozpaczliwym)! Kokus zobaczy cos co jest super, fascynujace, a czego absolutnie dostac nie powinien? BAAAAAMMMM (glosem sfrustrowanym i zlym)! I tak sobie "bamujemy" i czekamy az syn zechce powiedziec cos konkretniejszego. Pewnie przy kontroli 15-miesieczniaka, tak jak z Bi, uslysze propozycje zbadania jego rozwoju, bo dziecko w tym wieku "powinno" juz miec kilka swiadomych slow. Ze Starsza powaznie sie zmartwilam, teraz machne reka. Patrzac na Bi, nadajaca jak katarynka, nie martwie sie o mowe Nika, raczej delektuje cisza. Chociaz wlasciwie to nie jest cisza, bo oprocz wspomnianego "bam", Nik ma szereg blizej nieokreslonych okrzykow i odglosow. Nawija wiec caly czas, co z tego, ze nikt go nie rozumie? ;)
Aha, jeszcze na pytanie, jak robi autko, Nik odpowiada "brrrr...". To chyba tez sie liczy, co? Typowy chlopak. :)
Dobrze, a wiec Nik nie mowi. A co umie?
Przybija piatke.
Buziaki nadal rozdaje z otwarta buzia i wysunietym lekko jezykiem. :)
Wreszcie mialam okazje przekonac sie, ze rzeczywiscie umie bic brawo, chociaz czasem w podnieceniu nie trafia raczka w raczke.
Wystawia nosek do przodu kiedy ktos prosi o "noski-eskimoski".
Kilka razy na pytanie "Jaki duzy jest Kokus", podniosl raczke do gory, ale tylko jedna. :)
Kiedy go ubieram/rozbieram, na moja prosbe przeklada trzymany przedmiot z jednaj raczki do drugiej.
Rozumie tez zwrot "oddaj/daj mi", chociaz nie zawsze slucha.
Pieknie bawi sie pilka, rzucajac ja do wybranej osoby.
Zaczal laczyc klocki, zamiast ciagle rozwalac budowle Bi.
Sam rozpracowal znikopos Bi. Bazgra po nim, po czym sobie zmazuje i zaczyna od poczatku. Dalabym mu kredki, ale ostatni raz skonczylo sie ich konsumpcja, wiec jeszcze troche odczekam. :)
Ostatnio chodzil po zabawkowym pianinku Bi jak po rownowazni. Zlapalam go za reke, bardziej zeby go z niego sciagnac niz zeby mu pomoc, ale Nik to podlapal i potem sam juz chwytal moja reke i z lobuzerskim usmiechem wlazil na pianinko... ;)
Nauczyl sie wsiadac na jezdzik Bi i nawet sie juz odpycha lekko stopami do przodu. Podobnie, Bi ma takiego niskiego slonia na biegunach. Nik wlazi na niego i sam sie buja. Dla mnie to niesamowite, bo Starsza dostala obie zabawki na Roczek i przez wiele miesiecy bala sie ich jak ognia. A brat? Prosze, nic mu niestraszne. :)
Najwiekszym jednak osiagnieciem poprzedniego miesiaca i jednoczesnie moja najwieksza zmora jest wdrapywanie sie... Niko wspina sie doslownie wszedzie. Jesli cos jest na tyle niskie, ze uda sie mu zadrzec na to kolano, to on sie tam wespnie. I znow jestem w szoku, bo Bi byla sprytna ale ostrozna i wspinanie zaczelo sie u niej dobrych pare miesiecy pozniej. A ten maly Gagatek, wszedzie wlazi i dobrze chociaz, ze ma jakis tam instynkt samozachowawczy i jak nikt go nie asekuruje to nie probuje sam zlazic, tylko sie drze. Ucze go schodzic bezpiecznie, ale jak narazie Nik ma to w nosie i moje wysilki kwituje wyciem... :/
Dobrze, a co lubi 14-miesieczny Nikus?
Nadal uwielbia wszelkiego rodzaju kolka.
Sortery, to jest teraz hit! Mamy tego w domu cala mase, rozne rodzaje. Ksztalty geometryczne wychodza mu narazie slabo, ale mamy taki sorter ze zwierzatkami i tu Nik prawie zawsze trafia poprawnie. Nie kapuje tylko, ze czasem zwierzatko trzeba przekrecic, zeby weszlo w odpowiednie miejsce.
Ksiazki. Nik naprawde lubi ksiazki! Nie tylko jak mu je ktos czyta, ale czesto sam idzie do naszego kacika "mlodego czytelnika", zwala z polki wszystkie ksiazeczki i oglada je mruczac cos do siebie. :)
Z pasja robi przeglad szafek kuchennych i lazienkowych. Tu mamy kolejny szok, bo z Bi tego problemu nie bylo. Przezylismy z nia tyle czasu bez koniecznosci zakladania zabezpieczen na szafki. Teraz zaczal nam sie za to rodzicielski koszmar. Na szafkach kuchennych mamy takie malutkie galki, ze typowe zabezpieczenia na nie nie pasuja. Kombinujemy wiec z gumkami, a potem Nik przychodzi i wkurzony szarpie za drzwiczki, gumki pekaja i trzeba wymyslac od nowa... W lazience szafka ma porzadna blokade, ale szuflady juz nie, wiec ciagle znajduje moja szczotke do wlosow w wannie, a pedzel do pudru w koszu na brudne pranie. Podobnie - musze kupic zabezpieczenie na klape od toalety. Bi do niedawna nawet nie przychodzilo do glowy, zeby otwierac kibel. Nik robi to caly czas i juz pare rzeczy w nim wyladowalo... :/
Chodzic po podworku. Czy to snieg, trawa czy bloto, nie ma znaczenia. Wywrotki na nierownej powierzchni tez sie nie licza. Wazne jest, zeby lazic, lazic, lazic. A jak sie jeszcze uda pobiec w kierunku ulicy to w ogole pelnia szczescia...
Czego Kokus nie lubi?
Probowac nowych smakow. Mamy z nim jeszcze wiekszy problem z karmieniem niz z Bi. Niko ma swoje stale, dzienne "menu" i nie ma najmniejszego zamiaru rozszerzac go o nowe dania. Cokolwiek mu dajemy konczy sie odruchem wymiotnym, a czasem i autentycznym pawiem... Martwie sie, bo Bi w wieku Nika potrafila juz skonsumowac samodzielnie banana lub jablko, a Nikowi trzeba je nadal miksowac i mieszac z poranna kasza, inaczej nie zje.
Kapieli na siedzaco. Sama kapiel niby Nik lubi, kiedy widzi wode wlewajaca sie do wanny az piszczy ze szczescia. Ale potem chce tylko brodzic na stojaco, za cholere nie przysiadzie mala dupka w wodzie, mimo ze ma obok dobry przyklad w postaci siostry, ktora moczy sie az milo.
Niko nienawidzi byc opatulonym w kurtke zimowa. A juz bycia zapietym w tej kurtce w fotelik samochodowy nie znosi z pasja! :)
Bunt o ktorym pisalam w ostatnim miesiacu nadal trwa. Niko wrzeszczy ciagle i o wszystko. Kiedy cos dojrzy (a wzrok ma jak jastrzab!) nie da juz sobie odwrocic uwagi, bedzie sie darl do upadlego, az to dostanie, albo wreszcie po jakims czasie mu sie znudzi. Predzej niestety kapitulujemy my. Jesli dorwie cos w male lapki, nie da juz sobie odebrac. Jesli mu sie to "cos" jednak zabierze, rozpacz jest tak wielka, ze Mlody az sie zanosi. W zeszly czwartek znow nam zaniosl sie tak, ze zemdlal. O co? Dorwal kluczyki do samochodu i zaczal sobie pstrykac guziczkami od pilota. Poniewaz jest on zepsuty i jak niechcacy wlaczy sie alarm, to nie da sie go wylaczyc, M. niewiele myslac zabral synowi zdobycz. A syn sie zaniosl. Po kilku sekundach, ojciec w panice oddal nieszczesne kluczyki Mlodemu, ale bylo juz za pozno. Zemdlal. Oczywiscie po omdleniu natychmiast sie "odblokowal" i zaczal normalnie oddychac, a raczej wyc, ale my znow najedlismy sie strachu, ktory zaowocowal klotnia... Niech on juz w koncu z tego wyrosnie... :/
A poza tym to ma 8 zebow. Wyszla w koncu ostatnia dwojka i mam nadzieje, ze nastepne zebiska dadza nam chwile odetchnac. :)
Dopisek:
Nikus postanowil uczcic 14 miesiecy nowymi umiejetnosciami.
Po pierwsze: pomachal dziadkowi na pozegnanie (a dotychczas malo nie zwichnelam sobie nadgarstka probujac go nauczyc jak sie robi pa-pa).
Po drugie: przybiegl do mnie, lapiac sie za pieluche i nawijajac cos z wielkim przejeciem. Pampers wygladal na solidnie napompowanego, wiec postanowilam go przewinac. Okazalo sie, ze Mlodszy zrobil kupe. Najwyrazniej probowal matke ostrzec, zeby zlecila przewiniecie ojcu. ;)
Dużo zdrowia Kokusiu! :*
OdpowiedzUsuńDziekuje
Usuńhehhe, ale masz wesoło z Kokusiem! niech rośnie zdrowo :)
OdpowiedzUsuńWesolo jak wesolo, ale ostatnio bardzo glosno. :)
UsuńTo już całkiem duży chłopak!
OdpowiedzUsuńCzy pisząc, że Nikuś się zaniósł masz na myśli to, ze tak mocno płacze, ze w pewnym momencie nie może złapać oddechu? Córka mojej koleżanki tak miała: jak tylko cokolwiek ja wkurzyło to natychmiast płakała, zanosiła się, nie mogła złapać powietrza i robiła się zaraz cała sina, strasznie to wyglądało. Nie wiem czy słusznie robili rodzice ale wtedy albo dmuchali jej delikatnie w usta, albo moczyli dłoń w wodzie i chlapali ja po buzi- przechodziło natychmiast, tylko nie mam pojęcia czy tak naprawdę to tak się powinno. Przeszło jej dopiero ok 5 roku.
Dokladnie to mam na mysli. Maly bierze gleboki oddech (pewnie, zeby glosno wrzasnac) i sie "zacina". Nie wypuszcza powietrza, tylko tak trwa, robi sie siny oczy mu sie wywracaja i mdleje. To najgorsze momenty jakie przezylam. My tez probujemy dmuchac mu w usta (o chlapaniu woda nie slyszalam), ale nie pomaga. Pediatra pociesza nas, ze niektore dzieci maja juz taka tendencje i zazwyczaj wyrastaja z tego okolo 3 roku zycia...
UsuńJak wpadniesz na pomysł jak przekonać 14miesięczniaka do próbowania nowego jedzenia to daj znać, bo ile można żyć na zupkach (cały czas takich samych!!!) i mleku?
OdpowiedzUsuńNaprawde! Niko rano je kaszke z owocami, w poludnie zupke, na podwieczorek jogurcik i potem wieczorem znow kaszka (ale bez owocow). Po drodze czasem jakas chrupka czy biszkopcik. Czasem uda mu sie wcisnac jajecznice, albo chlebek z szynka. I to wszystko co je. Czasami mysle, ze bedzie sie tak zywil do 2 roku zycia albo dluzej... :(
UsuńI tak nieźle...
UsuńEmiś ma jeden typ zupki jaki je, żadnej innej nawet nie tknie. Parodia :P
Cieszę się, że z Nikusiem już lepiej :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o jedzenie to nie przejmujcie się dziewczyny- mam tak samo :) Ale my już jemy normalne, dorosłe jedzenie, bo takim dla dzieci to już pluje!
A słownictwo? U nas 17 msc jest tata, daj, tu i to (wypowiadane tak samo :) ), na razie się nie martwię, choć chciałabym słyszeć mama :)
Pozdrawiam!
ps. u nas bunt jest taki, że (ponieważ płacz nie działał) jest krzykliwy pisk... podnosi mi ciśnienie lepiej niż kawa- muszę być twarda!
Ja bardzo bym chciala, zeby Nik zaczal jesc jakies "normalne" jedzenie. Ale gdzie tam! Albo nie da sobie "wcisnac", albo wypluje, albo zwymiotuje (juz dwa razy "zwrocil" cos co mu nie podeszlo)... :/
UsuńDobrze, że Nikuś w porządku. Zastanawiałam się czy będzie chciał brać antybiotyk... U nas Lila zje jabłko i banana, ale jak ja Jej daję, przecież nie będzie trzymać tego czegoś w rączce :) U nas chętnie próbuje nowe smaki, raz zje więcej raz mniej, ale tego co było z Elizą odpukać nie ma :)
OdpowiedzUsuńA co do mowy, mam identyczne podejście jak Twoje :) LUZ!
Nik w ogole nie wykazuje zainteresowania nowymi smakami. Czasem podejdzie zajrzec co mamy na talerzach, ale jak probuje go poczestowac, to szybko odwraca glowe i zwiewa. Owoce probowalam dawac mu sama, probowalam kroic w kosteczke, zeby mogl jesc je samodzielnie, nic nie dziala... :/
UsuńDobrze, że u Was lepiej. A chłopak dorasta, że szok!!!
OdpowiedzUsuńOj dorasta... Az czasem mi szkoda, ze tak szybko. :) Chociaz jak sobie przypomne Bi w jego wieku, to pamietam, ze byla dla mnie juz dziewczynka. A Nikus to ciagle moj bobasek. Mam nadzieje, ze go zbytnio przez to nie rozpieszcze... :)
UsuńFajnie się chłopak rozwija!
OdpowiedzUsuńPamiętam jak Baśka brodziła w wannie i za nic nie chciała usiąść, moi rodzice wstawili jej stołeczek do wanny w czasie pobytu u nich i się przełamała i potem w domu już nie wile potrzebowała, żeby się nauczyć siadać na dnie pupą, ale ona miała około dwóch lat wtedy ;)
Baśka za to, jak była mała to jadła chętnie różne rzeczy, a im większa, tym repertuar uboższy. No nic, tak to jest z tymi dziećmi, kiedyś będą jadły normalnie...
a nawet "niewiele" ;)
UsuńTez mam taka nadzieje... ;)
UsuńCieszy mnie, ze Nikus wykazuje zaczatki inteligencji, chociaz ostatnio wrocilam do postu(a?) gdzie opisalam 14-miesieczna Bi i przezylam szok. Ona duzo wiecej juz potrafila! Nie wiem czy po prostu rozwijaja sie szybciej, czy jako, ze byla (jeszcze) jedynaczka poswiecalismy jej wiecej czasu? Ale poczulam taki rodzicielski wstyd... :)
Brawo!!!
OdpowiedzUsuńNikus dziekuje! ;)
Usuń