Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

piątek, 15 listopada 2013

Serce matki dziwne jest...

Za mna stresujacy ranek, caly w tzw. biegu. Bo maz do okulisty, bo z psem na szczepienie, bo Bi do opiekunki wyprawic... Bo malego na czas przewinac, ubrac, nakarmic... Wszedzie szybko, predko, bo czasu nie ma, bo na 11 do pracy pedzic trzeba...

Maly przechodzi faze pt. to-co-wezme-w rece-jest-moje-a-sprobuj-mi-odebrac-to-bedzie-RYK. Niestety dotyczy to rowniez takich rzeczy jak tubka kremu do pupy czy tatusiowy telefon. Wszystko trzeba chowac nie tylko z zasiegu malych raczek, ale nawet z zasiegu wzroku, bo Nik uderza w placz nawet kiedy dojrzy obiekt pozadania tylko z drugiego konca pokoju...

Bi tez doklada swoje trzy grosze.

Kiedy trzeba podetrzec jej tylek, nie bedzie stac w miejscu, tylko specjalnie pojdzie na koniec korytarza.

Zamiast jesc kanapke, zmietosi ja w rekach i wysmaruje maslem stolik.

Kiedy cos chce, przylezie i rozedrze sie "MAMAAAAA!!!", mimo, ze stoje moze z pol metra od niej...

Nerwowa jestem, no! Okres idzie. I gardlo boli od 3 dni. I w nosie kreci... Cos mnie lamie i ani nie przechodzi, ani nie rozklada do konca, tylko tak trzyma w zawieszeniu pomiedzy zdrowiem a choroba...

Ale w calym tym pospiechu i irytacji porannej, zostalam na chwilke w domu, kiedy M. pojechal odwiezc Bi. Zabral tez Nika. A ja poraz pierwszy od dlugieeego czasu zostalam w domu bez chociaz jednego dziecka.

I wiecie co? Dziwnie mi sie zrobilo. Dom, w ktorym ciagle slychac wrzaski albo smiech, odglosy upadajacych zabawek, plastikowych kolek jezdzacych po parkiecie i tupot malych stopek, nagle zrobil sie cichy i nienaturalnie spokojny. Tak cichy, ze ta cisze mozna by nozem krajac.

A ja stalam posrodku pustego salonu i zamiast ulgi dla uszu czulam dziwny niepokoj. Ze cos jest nie tak, czegos brakuje. Zaczelo mnie dusic w piersi i mialam ochote wlaczyc wszystkie grajace ustrojstwa, zeby ozywic troche te puste cztery sciany.

I chcialam, zeby juz wrocili. Wszyscy. I znow zaczeli mnie irytowac. Bo bez tej dziennej dawki apopleksji juz chyba nie potrafie zyc. :)

12 komentarzy:

  1. Matki to takie dziwne są:-D z jednej strony chcą spokoju, a jak na chwile go dostaną to tęsknią za jego brakiem.
    Dwie kreski widziane na teście zmieniają nie tylko życie ale też człowieka:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to jednak pogodne. Już Ci miałam pisać, że przydałaby Ci się taka dłuższa chwila samotności, żebyś legła z książką na kanapie i słyszała tylko ciszę lub ulubioną muzykę, ale Ty zaraz piszesz jak dziwnie samemu i że chcesz ich powrotu. Mam podobnie, choć ja nauczyłam się doceniać chwile spokoju i samotności i bardzo są mi one potrzebne, żeby się zrelaksować, cokolwiek to słowo znaczy, gdy ma się dzieci...
    Poczekaj, aż zamiast jednego "Maaamaaa!" wrzeszczanego do ucha a oznaczającego jakąś pilną potrzebę, Bi zacznie powtarzać komunikat o tym, czego chce po 10 razy i to w nawet w trakcie, gdy Ty już to realizujesz. U nas tak teraz jest. Np. "mama chcę kakało", no to się biorę za przyrządzanie, a w trakcie jeszcze sto razy słyszę o tym kakałku i to "mama, mama..." i długo zejdzie nim to to zrozumie, że matka jej nie ignoruje, tylko pewnych rzeczy nie da się przyśpieszyć. Cierpliwości trzeba się uczyć bardzo długo, a niektórym całe życie nie wystarczy na to.

    OdpowiedzUsuń
  3. No! z ludźmi których kochamy już tak jest. Czasem irytują, ale żyć się bez nich nie da :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo, iż podczas takiej ciszy czuję, ze czegoś brakuje, cieszę się nią ogromnie. Mimo, iż lecę na skrzydłach po dzieci, uwielbiam te chwile sam na sam... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A bo to z nami tak zawsze. Jak dzieci dają w kość, to chciałybyśmy się od nich uwolnić, a jak ich zabraknie choćby na chwilę, to już tęsknimy i czujemy się jak "bez ręki"...

    OdpowiedzUsuń
  6. No i widzisz trzeba uważać o czym się marzy i myśli . Zapragnęłaś ciszy a tu prosze wcale ona taka fajna nie jest . Ale , ale tak sobię myślę, że to może był po prostu szok dla Twoich uszu . Z czasem pewnie by się dały oswoić . Zaryzykuj ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak to już jest, trzeba uważać, o czym się marzy, bo jeszcze się spełni:) Trzeba się przyzwyczajać, jak widać, do samotności. Czasem bez niej się nie da, bo człowiek oszalej, a czasem z nią się nie da, bo człowiek zwariuje. I bądź tu mądry:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz rację. My kobiety matki jesteśmy takie i już :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten post tylko potwierdza moją teorię, że matki to kobiety nie do końca zdrowe umysłowo :) Albo tak jak napisałaś- irracjonalne uzależnienie od czegoś co nas pernamentnie irytuje... Tak czy siak-psychiatryki stoją przed nami otworem, ale wiesz co? Co jak co, ale tam ciszy nie zaznamy-może będzie nawet interesująco :)
    A tak na marginesie... Jak byłam w ciąży z Lilą, którą znosiłam dużo gorzej niż tę z Elizą, to moja mama czasami zabierała Elizę na parę dni, żebym poleżała w spokoju itd... Za każdym razem , kończyło się to tak samo- z nudów wlokłam się autobusem przez całe miasto do mamy, żeby odebrać Elizę, albo chociaż przejechać się z nimi do parku....

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie też tak jest. Jak chłopcy jęczą to mam ochotę wyjść na długi spacer i ochłonąć a jak czasem B ich zabierze gdzieś na trochę to ta cisza w domu jest przerażająca. Nie wiem co mam wtedy robić, czy sprzątać, czy czytać, czy coś ugotować ;) Ale im będziesz miała starsze dzieci to tej ciszy będzie więcej, przyzwyczaisz się i znów ją polubisz! Całuski.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja to sie ciesze z chwil samotności, kilka godzin to tyle co nic i zawsze można jakoś zagospodarowac ten czas :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahaha i oto mamy kwintesencję matki :) Ja w takich chwilach, nie dość, że włączam TV w pokoju, w którym nie siedzę, to jeszcze gadam sama do siebie :)

    OdpowiedzUsuń