Kilka dialogow i sytuacji z ostatnich dni:
Bi: "Mama, dejki da Bibi!" (czyt: mama daj Bi zelki)
Mama: "Nie, zelki sa w nagrode za zrobienie siusiu albo kupy, a ty przeciez nic nie zrobilas."
Nastepuje szybka zmiana frontu:
Bi: "Tata, dejki da!"
Tata: "Bi, a moze ty bys cos normalnego zjadla, zamiast zebrac o slodycze?"
Bi (tupiac noga): "NIE! NIE AM TATA! NIEEE!!!"
Mozna sobie juz pogadac, a raczej przepraszam, poklocic sie. ;)
Bi domaga sie piosenek na youtube. Poniewaz wszystkie jej sie ponudzily, wiec wzdycham i zaczynam wyliczac.
"Chcesz Puszek Okruszek?"
"NIE!!!"
"A Dzik jest dziki?"
"NIEE!!!"
"A moze Zuzia, lalka nieduza?"
"NIEEE!"
Itd. przez dluzsza chwile...
"No to co ty chcesz, bo ja juz nie mam pomyslow?"
"U-u-u-u, a-a-a-a!!!"
"CO ty chcesz?!"
"U-u-u-u, a-a-a-a!"
"Jakie u-u-u, a-a-a?"
"To!" (pokazuje w strone ekranu)
"Ktore to? Ja tu nic nie widze."
Dziecko zdegustowane tepa matka, wdrapuje sie na krzeslo i pokazuje palcem na ekranie, malutkie okienko z... "Ciekawskim George'm"!
A to u-u-u, a-a-a, to po prostu odglos wydawany przez malpke. Teraz juz bede wiedziala. :)
Ktoregos wieczoru, siedzac mi na kolanach, Bi wiercila sie i wierzgala, az w koncu potraktowala mnie z lokcia i w rezultacie stracila z nosa okulary. Lekko poirytowana zaczelam zrzedzic:
"Wiesz co Bi? Ze Niko kreci sie i macha lapkami na wszystkie strony, to jeszcze moge zrozumiec, w koncu to dzidzius i malo rozumie. Ale ty??? Taka stara krowa, a w miejscu nie usiedzi!"
Bi (obrazona): "Ja nie muuu, mama!!!"
Ma racje dziewczyna. Brzydko ja nazwalam. :)
Bi mowi tez coraz wiecej po angielsku. To akurat malo mnie cieszy, bo chcialam, zeby nauczyla sie w miare porzadnie polskiego zanim pojdzie do szkoly. A tu chodzi do polskiej opiekunki i przynosi do domu slowa angielskie zamiast polskich! Ale co zrobic skoro mowiace dzieci u niani, gadaja glownie w jezyku angielskim, z racji posiadania jednego amerykanskiego rodzica i starsze rodzenstwo. Natomiast dzieci, ktorych oboje rodzice sa Polakami, jeszcze nie mowia...
W kazdym razie angielski mojej dwulatki wyglada tak:
Kilka dni temu chodzila sobie po domu i mamrotala pod nosem. Zaczelam sie przysluchiwac. Co mowi moje dziecko? Ono liczy! Do szesciu! Po angielsku! Brzmialo to mniej wiecej tak: uaaa-tuuu-tiii-fooo-faaa-siiis :) Niesprawiedliwe, po polsku umie tylko do czterech!
Opracowala tez sobie wlasna wersje, czy raczej mieszanke piosenek o alfabecie i "Happy birthday". Prosze sobie zaspiewac (na nute "happy birthday"): ej, bi, si, di tu juuu! Ej, bi, si, di, tu juuu!!!
I tak w kolko. ;)
Ostatnio tata guzdral sie troche podczas szykowania do pracy. Bi jest naszym malym strozem porzadku i lubi jak wszystko odbywa sie zgodnie z normalnym schematem. Przygladala sie przez chwile M. miotajacemu sie na wszystkie strony, zbierajacemu kubek z kawa, torbe z jedzeniem, wracajacemu sie do pokoju po czysta koszule i wstepujacemu jeszcze do lazienki. W koncu zniecierpliwiona przyniosla ojcu buty i oznajmila "Go, tata, go!".
Na koniec scenka sprzed paru dni.
Bi siedzac mi na kolanach i ni z tad, ni z owad, zdzielila mnie reka. Postawilam ja natychmiast na ziemi tlumaczac, ze skoro mame bije, to nie chce jej juz miec na kolanach. Oczywiscie zaczela z rykiem gramolic sie na mnie spowrotem. Oznajmiam, ze musi najpierw przeprosic.
Ja: "Powiedz ladnie przepraszam i przytul mame"
Bi usiluje zarzucic mi rece na szyje.
Ja (nie poddaje sie): "To milo, ze mnie przytulasz, ale sprobuj powiedziec przepraszam. No sprobuj. Prze-pra-szam!"
Bi patrzy na mnie zadziornie i zamiast powiedziec magiczne slowo, pochyla sie i... caluje mnie w reke! Padlam ze smiechu! Nie mam pojecia kto ja nauczyl tego gestu, ale przypomniala mi sie staroswiecka etykieta, wedlug ktorej dzieci powinny z szacunkiem calowac po rekach Pania Matke!
Ja zawsze całuję Antka w rączkę (taki objaw czułości mojej ;) i ostatnio jechaliśmy gdzieś razem i prowadząc samochód jedną ręką drogą złapałam Młodego i on mnie pocałował w rękę :) miłe to było. A Bi jest super, za rok jak się rozgada to nie uwierzysz w te perełki językowe. Buźka.
OdpowiedzUsuńJa tez caluje moje maluchy po raczkach, bo maja takie slodkie, tlusciutkie lapki. Moze stad sie to wzielo. :)
UsuńA wiesz, na co to wygląda?
OdpowiedzUsuńŻe to nie Bi jest krowa, tylko mama :P
Z tym całowaniem w reke u nas było podobnie ;)
Po co mówić przepraszam, skoro dzieci lubią się całowac? ;)
Ona duzo kombinuje z gadaniem, jak ruszy pełna parą to gęby jej nie zamkniesz nawet żelkami haha :)
Popieram, Mama Krowa! :D
UsuńA c całowaniem padłam hahahaha :D
Tymek chyba lubi opowieści o Bi, bo na skarpetki zaczął mówić BIBI :D
To, że ja - gizmowa :D
UsuńNo wredota ze mnie, ze dziecko od krow wyzywam, wiem. ;)
UsuńMam nadzieje, ze to wreszcie poczatki porzadnego rozgadywania sie Bi. Wystarczajco dlugo czekalismy. Niektore dzieci tyle gadaja jak maja 1.5 roku! :)
No i gada! Widzisz!
OdpowiedzUsuńA moja też tak miała z tym całowaniem po rękach, a nawet po nogach ;)
Gada, gada, w koncu! :)
UsuńNo z krówką to zaszalałaś mama :)
OdpowiedzUsuńAle fajna gadułka! Już się nie mogę doczekać tego u Lilci. Na razie gada po swojemu, że boki zrywać można.
Nik tez lazi po domu i nawija. Chociaz najczesciej to rechocze sam do siebie. :)
UsuńHahah boskie to jest! Ja własnie czekam aż Seba zacznie tak gadać, bo na pewno będzie kupa śmiechu....przynajmniej do czasu :)
OdpowiedzUsuńKupa smiechu tez jest, mimo, ze najczesciej slyszanym slowem jest moje "ukochane" NIE. ;)
UsuńUrocza musi być ta Twoja gadułka. Całuśna dziewczynka :-)
OdpowiedzUsuńNajczesciej jest, ale bywa tez nieznosna jak nie wiem co! :)
Usuń