Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

poniedziałek, 16 września 2013

Uff...

Weekend za mna...
Nerwowy byl. Jak cholera... ;)
Z mojej winy niestety, zdaje sobie z tego sprawe. Hormony szaleja... W sobote rano jeszcze nie bylo zle, a nawet wydawalo sie, ze bedzie super. Libido mi powraca, wiec same wiecie, hm hm... W kazdym razie maz byl zachwycony... ;)
Ale potem wszystko sie spitolilo... Dziecie mlodsze od rana marudzilo, jesc nie chcialo, plulo kaszka i odpychalo lyzeczke. W rezultacie pol kuchni i ja cala skonczylam usmarowana sniadaniem malego.
Dziecie wstalo o 7 rano, o 9 juz padlo na 2-godzinna drzemke. Po takiej regeneracji oczywiscie po poludniu spac juz nie chcialo, mimo, ze oczy same mu sie zamykaly... Tak wiec caly dzien bieganina raz z jednym, raz z drugim, raz z obojgiem, w miedzy czasie jakies zakupy, pranie, gotowanie. Dziecie starsze nadal ma faze na "NIE" do jedzenia, ona moze po prostu przezyc o chlebie i wodzie. Ale najczesciej prosi oczywiscie o "dejki" (zelki) i "ciacio" (ciastko). Niedoczekanie... W rezultacie, w sobote od jajecznicy na sniadanie, nie jadla NIC az do godziny 18, kiedy laskawie zgodzila sie na kanapeczke...
Wczoraj caly dzien napierniczal mnie brzuch, chyba idzie "wyteskniony" okres... :(
Przy sniadaniu Nik znow dal popis w pluciu jogurtem z przepysznym startym jabluszkiem... A potem urzadzil ryk w aucie cala droge do kosciola. On nie plakal, on sie DARL! Przez bite 15 minut... I nic go nie uspokoilo. Ale tylko wyjelam go z auta - szeroki usmiech na buzi...
Po poludniu litosciwie oba Potwory usnely w mniej wiecej tym samym czasie. Tylko co z tego, skoro jedno spalo niecala godzine, a drugie niecale dwie?
Znow odkurzalam, mega wkurzona, o prawie 19 wieczorem, kiedy powinnam juz wsadzac dzieciaki do kapieli i odliczac do czasu-dla-siebie.
Zostalam trzy razy pogryziona podczas karmienia...
Po poludniu udalo nam sie zabrac dzieci na plac zabaw i nakarmic kaczuchy i to byl jedyny mily akcent weekendu. Za to w drodze powrotnej Nik znow sie darl, tym razem dla zabawy. Za to siostra ubzdurala sobie w tej blond glowce, ze kaczki poszly spac, wiec trzeba byc cicho. Mielismy wiec wspanialy koncert po drodze do domu:

Nik: "IIIIIIIIIIIYYYYYYYYYYYYIIIIIIIIIIYYYYYYYY!!!!! AAAAAAAAIIIIIIIIIII!!! KHHHHIIIIIIIIYYYYYYYYY!!!!"
Bi: "KOKO CICHO, KAKA A-A-A!!!"
Nik (niczym niezrazony): "IIIIIIIIIIIYYYYYYYYYYYYIIIIIIIIIIYYYYYYYY!!!!! AAAAAAAAIIIIIIIIIII!!! KHHHHIIIIIIIIYYYYYYYYY!!!!"
Bi (wkurzona): "CICHO KOKO!!!!"
Nik: "IIIIIIIIIIIYYYYYYYYYYYYIIIIIIIIIIYYYYYYYY!!!!! KHHHHIIIIIIIIYYYYYYYYY!!!!"
Bi (juz teraz w histerii): "KOKO CI-CHO!!! KAKA A-A-A, CICHOOOOO!!!"

I tak cala droge.
Muzyka na moje uszy i zszargane nerwy...

19 komentarzy:

  1. Też bym pomarudziła, ale Tobie to wdzięczniej wychodzi, więc się po prostu podłączam do wyczuwalnej pointy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy wdzieczniej, ale napewno latwiej. :) Od Ciebie zazwyczaj tryska pozytywna energia...

      Usuń
    2. To dobrze, że przynajmniej takie stwarzam pozory ;)

      Usuń
  2. No to "fajnie" spędziliście weekend :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maz nawet byl w miare produktywny i zachowal humor. To ja chodzilam jak gradowa chmura. Chyba ta jesien tak na mnie dziala, bo i u nas zrobilo sie zimno i nieprzyjemnie...

      Usuń
  3. No to przemiły weekend, akurat na zregenerowanie sił przed nadchodzącym tygodniem pracy :) Wiesz co? W tej sytuacji, to ja rozumiem, że idziesz do pracy się zrelaksować. Chyba od jutra zacznę rozsyłać cv...
    No u nas też był uroczy weekend ale za sprawą małżonka... Dopiero zaczyna mi przechodzić. Dobrze, że Go nie ukatrupiłam w tą sobotę, bo nadawałabym już do Was z celi :)
    U mnie całkowity bunt każdego stałego jedzenia-zaczęło się od zupy, ale owoc i kaszę chętnie jadła, a teraz nie chce nic. Nie mam pojęcia co mam robić, na razie zabawiamy Ją żeby zjadła, ale czuję, że to nie jest dobre rozwiązanie... Tylko, że Ona naprawdę nic nie chce zjeść. Cycem też nie nadrabia, bo je tyle co zawsze... Kurczę, co mi radzisz bo już zaczynam znowu świra dostawać pomału :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, Martus, moze to cos w pogodzie? Albo nadal to cholerne zabkowanie (chociaz u Nika nowych zebow ani widu ani slychu...)? Bo z Nikiem tez mialam caly weekend przeboje z jedzeniem. Kaszki nie, owocow nie, a na cycku wytrzymywal najwyzej 5 minut (normalnie je 10 minut z kazdej). I zloscil sie, gryzl, a przy kaszce nawet spiewy i zabawianie nie pomagalo. Po prostu nie bylo mowy, zeby mu cokolwiek wcisnac...

      Usuń
    2. Ja nigdy jedzenia nie wciskałam, Zuzka przy ząbkowaniu potrafiła NIC nie jesc oprócz popijania z cycka (nie jedzenia tylko picia własnie bo krótko), a potem z butli np. 100 ml mleka na cały dzień :P
      Dzieci sie nie zagłodzą, spokojnie :)

      Usuń
    3. No to chyba rzeczywiście Jej odpuszczę, bo nie znoszę tak Ją karmić, co z tego, że zje, jak musi być zabawiana... Bez sensu,a boję się, że się w ogóle "wypnie" na jedzenie... Chociaż te 100ml mleka na cały dzień mnie trochę przeraża, a długo to u Was trwało?

      Usuń
    4. Agata, 10minut z każdej to On dobry jest :) Moja po tyle ssała gdzieś do 4-5miesiąca, a potem to góra 5-6minut i papa cycu. Nie wiem co Ona przez te 5minut wysysa... Eh, byle do 18-tki :)

      Usuń
    5. Nik do niedawna spedzal 20 minut na kazdej stronie! :) Ale pamietam, ze Bi mniej wiecej w jego wieku tez skrocila sobie cycanie do 5 minut. Mozliwe, ze to naturalne. Tyle, ze mlody ogolnie od kilku dni bojkotuje jedzenie...

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. No nie, ja zrzedze, a Ty sie smiejesz! ;)

      Usuń
    2. Ja się do Ciebie przecież uśmiecham. Przecież ja mam podobny sajgon z moimi chłopakami :)

      Usuń
    3. Wiem wiem, zartuje tylko! ;)

      Usuń
  5. O losie! Szacun za wytrzymałość!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szacun dla M., bo to on jakos wytrzymal z dwojka marudnych/ rozbrykanych dzieci i zrzedzaca zona. ;)

      Usuń
  6. Ehh.. Wyśmienity weekend:)
    Relaks w pracy... ehh... praca w cenie :) Dobrze, że jest gdzie uciec :)
    A cała kuchnia umazana to chyba opis pola bitwy nie jednej mamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawde, sa takie weekend, kiedy mowie, ze szkoda, ze to nie poniedzialek, bo wolalabym byc w pracy... ;)

      Usuń