Pare scenek z jednego, intensywnego wieczoru. :)
Bi skacze po kanapie jak po trampolinie. Kilka razy chwytam ja w ostatniej chwili, zanim plasnie na podloge. Moment pozniej kanapa jej sie nudzi. Wlazi na stol, by po chwili zapomniec chyba gdzie siedzi, przechylic sie do tylu i zleciec prosto na glowe! Ryk niesamowity! Przytulam i caluje, jednoczesnie tlumaczac (poraz tysieczny juz chyba), ze stol to nie krzeslo i nikt na nim nie siada. Bi miedzy jednym szlochem a drugim, upewnia sie: "Mama nie? (chlip) Tata nie? (smark) Dziadzia nie?", itd. :)
Karmie Nika. Co Bi uwielbia robic kiedy ja karmie malego? Zalatwiac potrzeby fizjologiczne oczywiscie! Tym razem (na szczescie?) tylko siuski. Samo zrobienie jednak nie wystarcza. Bi zaczyna chlapac (znowu!) raczkami w zawartosci nocnika. Kiedy spanikowana zrywam sie z kanapy, wciera sobie jeszcze siuski w BUZIE, a potem przejezdza raczka po szczebelkach kolyski Nika, zanim decyduje sie dac noge do kuchni!
Kolejna zabawa, ktora mnie niesamowicie wkurza: zaslanianie poduszka klimatyzacji! Prosze, zeby sie odsunala. Po pierwsze jest goraco i chce, zeby pokoj sie chlodzil, po drugie lodowate powietrze wieje Bi prosto w buzie. Powtarzam raz, drugi, dziesiaty. Jak grochem o sciane. W koncu zirytowana wylaczam klime. Taaa... Taki numer moze by przeszedl, ale pol roku temu. Teraz Bi, z usmiechem siega... i wlacza sobie klimatyzacje spowrotem! I jeszcze pstryka guziczkami, zmieniajac kompletnie ustawienia!
Bi robi sie tez (na nasze nieszczescie) coraz cwansza. Juz kilka razy zdarzylo sie, ze zrobila do nocnika w tym samym czasie siku i kupe. Chcac ograniczyc troche slodycze, daje wiec dwa zelki. Myslicie, ze da sie nabrac? A gdzie tam! Zaraz wola z pretensja: "Siusiu! Am!", co w wolnym przekladzie znaczy, ze siusiu tez zrobila i za to TEZ nalezy jej sie zelka! I nie da jej sie splawic! :)
Mala szelma! ;)
Ale ten maly czort potrafi mnie tez niezle rozczulic i rozbawic.
Mamy lato, mamy tez ogrod, w ktorym spedzamy jak najwiecej czasu (zeby nie zwariowac w czterech scianach). Staram sie pokazywac malej jak najwiecej zwierzatek, owadow, nie chce zeby byla jednym z tych dzieci, ktore brzydza sie zwyklego slimaka. Mowie wiec co chwila: "zobacz Bi, mrowka! A tutaj motyl! O, pajak! Zuczek!". A Bi do kazdego insekta odzywa sie radosnie, machajac raczka: "hi (ang. czesc), hi!!!" I tylko moj maz krzywi sie z obrzydzeniem. ;))
Bi nadal czuje sie bardzo dumna z umiejetnosci zalatwiania sie na nocnik. Po ktoryms zrobieniu siusiu, pies zajrzal z ciekawosci do pokoju, a Bi zauwazywszy go, zaraz zawolala radosnie: "Bella! Siusiu! Ja! Ja! Siusiu!". W koncu siersciuch tez musi zostac poinformowany o kolejnym sukcesie malej pani! A nuz tez da zelke w nagrode? ;)
Ciekawe kiedy przejdzie jej to chlapanie w siuśkach... :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w kupie nie grzebie? ble...
Haha, nie, na szczescie w kupie nie!
UsuńDobra jest! No wiesz, co Cię tak dziwi, że psa informuje :) Niech kundel nie myśli, że Bi nie potrafi! A z tymi sikami wcieranym w buzię-nie łam się, ja już słyszałam tyle rzeczy na temat pozytywnych skutków urynoterapii, że Bi tylko zdrowsza będzie. Aż sama jestem ciekawa jakie atrakcje w tym temacie zafunduje mi Lila...
OdpowiedzUsuńPs. Mama nie oszukuj z żelkami-nu nu!
Wlasnie, brzydka mama, oszustka jedna! :) Tak mi wlasnie czesto corka powtarza: "nu-nu, mama, ti!". ;)
UsuńAch, czyli ja nawet nie wiedzialam, a Bi zwyczajnie dba o cere! Ze ja glupia sie nie domyslilam! :)
To ja ci napiszę co dziś rano odwalił mój Julo. Przebierałam go rano z pieluszki o on mi uciekał, zdjęłam więc pieluchę tak na stojąco a ten mały giguś zaczął robić kupę! Ledwo złapałam gówienko w locie :) To tak na miły początek dnia. Pozdrawiam i całuję Bi - jest moją ulubienicą :)
OdpowiedzUsuńTa mala kaczerbicha - ulubienica??? ;)
UsuńHihi, no tak, nie tylko moje dzieci maja patent na przygody "kupno - siuskowe"!
Szalona Bi :-D Ale i urocza. Ma to wyczucie czasu ;-)
OdpowiedzUsuńTrzeba jej przyznac, ze potrafi byc urocza. Ale czesciej jest uparta jak osiol i pyskata. :) I ostatnio zaczela bic brata...
UsuńPies i dziecko- oczywiście przyjazny pies- to świetny duet :)
OdpowiedzUsuńNasza suczka jeszcze do konca nie zaakceptowala faktu, ze w domu pojawilo sie dwoje nowych ludzi i wydaje sie lekko zdezorientowana. :)
UsuńBi nie pozwala Ci się nudzić :D
OdpowiedzUsuńI dobrze! :D
O nie, od ponad 2 lat, slowo "nuda" nie istnieje w moim slowniczku! ;)
Usuńo rany, te zabawy siuskowe- Emma robi, Patrick siedzi z nia w kiblu, a gdy Mloda wstanie, tez sie bawi w jej kupce i siuskach, bleeee. Wczoraj gadam z mezem przez telefon, a patrze, a ten ma cale rece zawalone w gownie Emmy... Katastrofa...
OdpowiedzUsuńJa tam sie brzydze owadow, ale tez sie staram zeby Emka patrzyla co jest co. Much sie boi, bo robia glosne bzzzz.
A nasza tez ostatnio z kanapy zleciala, ale tak, ze juz po niej nie skacze
Po kazdym upadku ze stolu (bo to juz nie pierwszy) licze, ze Bi wystraszy sie na tyle, ze juz na niego nie wlezie. Ale jak narazie jest nieustraszona...
UsuńZ Patrickiem bawiacym sie kupsztalem Emmy - fuuuuj!!! Masz kobieto jeszcze "lepsze" przeboje niz ja!
Ja w sumie brzydze sie tylko kilku rodzajow "robali", wiekszosc mnie nie rusza. Chociaz czasem lepiej jak dziecko troche sie boi. Bi np. czesto probuje dotknac ose lub trzmiela!
Ale mnie mała Bi rozczuliła :)Fajnie że ją oswajasz z żyjątkami,bo mnie wlaśnie mama zraziła i przedstawiała małe owady jako straszne potwory :/ Już nie wspomne o tym,że burza kojarzyła mi się z końcem świata bo mama tak panikowała gdy grzmiało...lamentowała,odpalała gromnice i modliła się.Nawet teraz nie jest mi do śmiechu.
OdpowiedzUsuńNiektore owady nawet dla mnie to straszne potwory. Mamy tu np. pajaki dorastajace do wielkosci ludzkiej piesci! Na ich widok spierdzielam, az sie za mna kurzy! :)
UsuńA burzy tez strasznie sie boje, ale wlasnie ze wzgledu na dzieci staram sie udawac, ze to nic takiego. Nie zawsze sie jednak udaje, jak wali nam i blyska nad samym domem...
Gratuluję Nikowi nowego osiągnięcia! :-) Moje dzieci nie raczkowały (może starsza córka troszkę), od razu "poszły", nawet byłam z nich dumna, ze tak szybko chodzą, aż poszłam z małym do logopedy. Tam się dowiedziałam, ze w związku z tym, że wcale nie raczkował nie koordynuje ruchów rączek: jak wykonuje jakąś czynność prawą ręką to lewa mu najzwyczajniej zwisa ;-), nie leży na stole nie rusza się w żaden sposób tylko wisi. Tak jakby nie była mu wcale potrzebna. Będzie trzeba też zwrócic uwagę na pisanie niektórych liter w lustrzanym odbiciu i jeszcze kilka drobiazgów. A wszystko przez to, ze był zbyt szybki, zeby sobie troszkę poraczkować ;-)
OdpowiedzUsuńŚciskam
No prosze, w zyciu bym nie przypuszczala, ze raczkowanie ma jakis wplyw na rozwoj. We wszystkich poradnikach pisza, ze niewazne czy dziecko raczkuje, licza sie proby przemieszczania. Ja w zasadzie oczekiwalam, ze moje dzieci moga NIE raczkowac, bo moja siostra posuwala sie tak smiesznie na pupie po parkiecie. A moi szanowni rodzice nie moga sobie przypomniec czy JA raczkowalam...
UsuńZ owadami mamy podobnie, też witamy się z kazdą mrówką a ślimakom mówimy wierszyki;)
OdpowiedzUsuńHaha, wlasnie. Dziecko w tym wieku jeszcze nie zna strachu czy obrzydzenia i warto w nim to pielegnowac.
UsuńOj tam, ważne, że robi do nocnika, a że nie wolno się w tym wieku nudzić ani minuty i musi potem coś jeszcze z siuśkami zdziałać?
OdpowiedzUsuńZazwyczaj "dziala" przez samodzielne wylanie zawartosci do kibla I pomachnie siuskom na pozegnanie. Ale od czasu do czasu najdzie ja na zabawe... :)
UsuńI dał? Tę żelkę? :-)))
OdpowiedzUsuńW zyciu! Nasz pies to nie z tych, co dziela sie jedzeniem! ;)
UsuńOooo, to dokładnie tak jak nasz :-)
Usuń