Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

wtorek, 25 września 2012

Slub

Ano, odbyl sie.

I na tym moglabym zakonczyc, ale dodam pare szczegolow, dla potomnosci. :)

A wiec uroczystosc zaslubin odbyla sie w przepieknym Sanktuarium Matki Bozej Fatimskiej w Zakopanem. Kosciol wybrany zostal przez nas z powodow sentymentalnych, ale o tym moze napisze kiedy indziej. Jedynym mankamentem zaslubin w takim miejscu okazala sie jego popularnosc. Kilka razy ksiadz przerywal msze, aby przypomniec turystom, ze w czasie Liturgii nie wolno jest robic zdjec. Mnie to zupelnie nie przeszkadzalo, bylam odwrocona tylem do calego kosciola (i cale szczescie bo trema zjadlaby mnie kompletnie, nie znosze byc w centrum uwagi), ale rozumiem, ze ksiedzu prawdopodobnie blyskali raz za razem lampami po oczach. :) Ogolnie to ksiadz udzielajacy nam slubu byl po prostu cudowny, widzial jak jestesmy spieci i robil co mogl, zeby rozluznic nieco atmosfere. Nawet podczas samej przysiegi kiedy pouczyl nas, ze mamy patrzec na siebie a nie na niego (co bylo trudne, bo skupialismy sie, zeby dokladnie powtarzac za nim slowa i sie nie pomylic. Przy okazji to ciekawe jak czlowiekowi w stresie placze sie jezyk i jak trudne okazuje sie wyrecytowanie tych kilku prostych zdan :) ) zazartowal do mnie, ze on ma na imie tak samo jak moj maz i jesli bede patrzyc na niego, to tak jakbym jemu slubowala, a nie mojemu M. :)
Balam sie, ze Bi bedzie ryczec za nami i wyrywac sie tesciom, ale na szczescie byla grzeczna i spokojnie wysiedziala cala msze.
A potem przyszedl czas na przyjecie. I tu mam juz kilka rzeczy, na ktore musze ponarzekac, a na ktore nie mialam wplywu, bo z wiadomych wzgledow restauracje zalatwiali tesciowie. Na poczatek jednak cos milego. Restauracja ma sliczny, goralski wystroj i klimat. Kelnerzy ubrani sa po goralsku i wszystkie potrawy serwowane sa regionalne. Wiec tworzy sie naprawde niepowtarzalny klimat, szczegolnie dla takich ceprow jak ja i moja rodzina. :) Ogolnie, to calej obsludze nie mam nic do zarzucenia, wszyscy byli naprawde bardzo mili. A teraz te mniej przyjemne wydarzenia. Moj tesc jest czlowiekiem starszym, juz po 70siatce i ma niestety swoje dziwactwa. Sam zrobil wodke weselna, zreszta bardzo dobra, wszyscy ja chwalili. Ja tylko siorbnelam od siostry i strasznie zalowalam, ze nie moge wiecej... Ale, poniewaz w tej restauracji odbywalo sie jeszcze jedno wesele, moj tesc ubzdural sobie, ze kelnerzy moga sie pomylic i wyniesc ja dla tych "drugich". Tak wiec zamiast dowiezc ta nieszczesna wodke dzien wczesniej, albo chociaz tego samego dnia (a slub byl o 17, wiec mial caly dzien), czekal niewiadomo na co i pojechal po nia juz po zaslubinach. W rezultacie, nie zalapal sie na uroczyste powitanie przed restauracja z szampanem, rzucaniem kieliszkow za siebie, itd. Najgorzej, ze rodzice mieli powitac nas chlebem i sola i okazalo sie, ze na placu boju zostala tylko tesciowa. Tesc wybral akurat ten moment, zeby pojechac po wodke (a przeciez sam uzgadnial co po kolei z wlascicielem restauracji) i choc mieszka doslownie 5 minut od tej knajpki przeliczal jeszcze raz te butelki i przemyslal ile by tu ich wziac (bo przeciez trzeba cos sobie zostawic!), wiec troche mu to zajelo. Mojego taty oczywiscie nie bylo (podobno szukal biletu na ostatnia chwile, ale ceny go odstraszyly. Coz, to bylo do przewidzenia...), za to moja mama bawila sie w dobrego samarytanina i pomagala wujkowi znalezc miejsce do zaparkowania jakby wujek byl dzieckiem, a ona po 1 dniu w Zakopanem znala to miasteczko jak wlasna kieszen. :) No nic, wazne, ze chociaz tesciowa zostala na miejscu, zeby nas powitac... Potem juz tylko obowiazkowy buziak (gorzko, gorzko!), M. przeniosl mnie przez prog i mozna bylo zaczac przyjecie. :) Na poczatku bylo niezle, choc dosc dretwo, ale to raczej normalne. Pojawil sie tesc, ale do dzis nie wiem czemu do cholery zwlekal z postawieniem wodki na stole, a zwlekal dobre poltorej godziny. Nie jestem jakas alkoholiczka, zreszta i tak nie moglam pic, ale wiadomo, co to za przyjecie weselne bez "procentow"? Ktore wkrotce okazaly sie wrecz niezbedne. Wlasciciel restauracji polecial sobie niezle w kulki! Poniewaz nasze przyjecie bylo skromniutkie (obiad dla 40 osob), wiec zgodzil sie, zeby w tym samym czasie przyjac drugie wesele. Poinformowal nas o tym i owszem. Tylko zapomnial dodac, ze choc stoliki dla drugiego wesela byly pietro wyzej, to ich parkiet byl na dole, oddzielony od nas tylko cieniutka scianka dzialowa! Mozecie sobie wyobrazic jakie mielismy miny kiedy nagle rabnela muzyka a ich wodzirej zaczal sie wydzierac do mikrofonu! Nasz swiadek poszedl pogadac z obsluga, ale wlasciciel sie oczywiscie zmyl, a kelnerzy i barmani nic nie mogli zrobic. W kazdym razie atmosfera zrobila sie kiepska a miny kwasne, bo teraz nie dalo sie juz nawet pogadac. A wodki weselnej nadal brak! ;) Niektorzy z gosci starali sie zrobic dobra mine do zlej gry i zaczeli tanczyc, szczegolnie dzieciaki. I jedyne pocieszenie, ze moja czortowata siostrzenica postanowila zwiedzic parkiet "sasiadow" i wpadla na nich idealnie podczas pierwszego tanca, hihi! Mam nadzieje, ze byli tak samo wsciekli jak my! W koncu nie wytrzymalam i pogonilam M. zeby wplynal na swojego durnego ojca i wreszcie wyciagnal ta nieszczesna wodke. Tak jak przewidzialam, pierwsze toasty szybko podzialaly, atmosfera zelzala, a goscie rozsiedli sie wygodniej i zaczeli gadac nie zwazajac na halas zza scianki dzialowej. I na cale szczescie "sasiedzi" okazali sie strasznie dretwa grupa i tance dosc predko tam ustaly, a wiec i halas zelzal. :) A my? Wiekszosc gosci siedziala do 12-1 nad ranem, a mala grupka z mojej rodziny siedziala do 4 (!) rano, a my z nimi. :) Stwierdzilismy, ze moglismy jednak urzadzic tance, bo i tak siedzielismy cala noc. :) Moja rodzinka okazala sie przy tym zdecydowana gora, szczegolnie, ze srednia wieku moich gosci byla okolo 20 lat ponizej sredniej wieku rodziny M. :) Juz kiedys pisalam, ze M. jest bardzo skryty i zgodnie z tym, nie utrzymuje raczej blizszych kontaktow z rodzina (oprocz rodzicow i braci). Tak wiec zostawil liste gosci kompletnie do dyspozycji rodzicow. W rezultacie z jego strony bylo pare starych, zdewocialych ciotek i podstarzalych kuzynow. Za to ja zaprosilam cale moje blizsze kuzynostwo i oprocz mamy, wujka i 2 ciotek, wszyscy byli grubo przed 40stka, a wlasciwie to polowa jeszcze przed 30stka. :) I z perspektywy czasu stwierdzam, ze szkoda, ze nie bylo "prawdziwego" wesela, bo te dretwiaki z rodziny M. i on sam, zobaczyliby jak rodzina moze sie bawic. :)
Podsumowanie? Wydaje sie, ze goscie bawili sie calkiem niezle. Napewno nikt nie wyszedl glodny, bo jedzenia bylo wiecej niz dalo sie przejesc. Goscie M. wyszli okolo polnocy. Wiekszosc moich okolo 1, ale z mala grupka siedzielismy do rana. :) Moj tesc spil sie w koncu tak, ze nastepnego dnia nie ruszyl sie z lozka. :) I z tego co wiem znalazlo sie jeszcze kilkoro takich delikwentow. Zreszta wiekszosc nastepnego dnia wstala pozno i wiekszosc dnia leczyla zmeczenie i kaca. :) Ogolnie nie bylo najgorzej, chociaz kilka mankamentow sie znalazlo. Napewno nie bylo to "wymarzone" wesele kazdej panny mlodej, ale trudno. Mialo byc to dla nas, po 5 latach malzenstwa koscielne "zalegalizowanie" zwiazku i bylo, wiec glowny cel zostal osiagniety. :)

 
A na tej fotce widac troche zarys mojego brzuszyska (ktore zreszta wtedy nie bylo jeszcze az tak pokazne) ;)
 
 

14 komentarzy:

  1. piękny ten kościół!
    I Wy piękni. I pewnie szczęsliwi ;-)
    wzruszam się na sama myśl, że i mnie to czeka. I nie mogę przez łzy napisać nic więcej, więc wybacz, ale po prostu sobie na Was popatrzę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. załapie się na jakieś zdjęcie sukienki w całej okazałości?:-) Może być nawet bez głowy :D

      Usuń
    2. Hmm... Nie jestem zbyt dobra w edytowaniu zdjec, ale sprobuje cos wymyslic. :) Tak czy owak sukienka jest bardzo skromna i niestety, poniewaz moj brzuch nie byl jeszcze zbyt pokazny, wiec calej jej nie wypelnil. W rezultacie wisi na mnie jak koszula nocna. :)

      Usuń
    3. takie skromne podobają mi się najbardziej :-)
      Będę czekać z niecierpliwością!

      Usuń
  2. Kościół rzeczywiście piękny;) I najlepsze życzenia dla Was;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacja kochana.
    Kościół piękny! W ogóle kościółki w okolicach zakopanego są przepiękne. Tez mi się marzy taki ślub w tamtych okolicach. Tyle, że u mnie to tylko kwestia marzeń- bo ja po rozwodzie :-(.
    Ale Was załatwili z tym drugim weselem! Chyba bym im gębę obiła ze złości jak mi by tak zrobili. Najgorsze jest to, ze u nas w Polsce tak się właśnie dzieje. Słyszałam mnóstwo opowieści :-( o łączonych weselach, chrzcinach, komuniach. Właściciele lokali ściskają nas- klientów jak śledzie i myślą, że my tego nie zauważymy. Kto lubi się bawić jak mu "obcy w talerz się gapi"? Żenada.
    A ten Twój teść to abstynent? Na każdej większej imprezie - złozonej z częściowo obcych sobie ludzi powinno się zaczynać od "kieliszeczka", wznoszenia toastów itp - wtedy jakoś impreza się rozkręca. Dziwny troszke. Może chciał przyoszczędzić ? :-)
    Mężuś przeniósł Cię przez próg? Mięśniak z niego czy Ty jeszcze taka filigranowa? :-)
    Bi Się spisała na medal! Całą mszę nie podbiegła do Was ani na chwilę? Brawo. Dzielna dziewczynka. A na imprezce do której wytrzymała?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez slyszalam o upychaniu ludzi w restauracjach, zreszta na chrzcinach mojej siostrzenicy tak bylo, ale tamci "drudzy" tez mieli chrzciny, wiec obie imprezy byly raczej ciche. Z weselami juz troche gorzej.
      A z tesciem utrafilas w sedno. To czlowiek oszczedny az do przesady, zeby nie powiedziec wprost: skapy! Najpierw zrobil wlasna wodke bo wychodzilo taniej, potem trzymal te butle w piwnicy, zeby mu bron Boze ktos nie podebral, nastepnie przeliczal i kalkulowal ile ludzie na przyjeciu beda w stanie przepic, a chodzilo o to, zeby mu cos koniecznie jeszcze zostalo. A do abstynentow to on nie nalezy, probowal potem dotrzymac kroku "mlodziezy" i w rezultacie nawalil sie tak, ze M. ledwo go do domu po schodach wniosl, a nastepnego dnia w ogole nie wstal z lozka. :)
      Haha, M. jeczal i stekal, ale jakos przeniosl mnie te 4 kroczki. :) A z Bi tez bylam w szoku. A spac poszla z tesciowa juz o 8, nie trzymalismy jej dluzej, zreszta w dzien tyle sie dzialo, ze spala tylko jakies pol godziny, wiec wieczorem nic juz jej nie moglo zabawic. :)

      Usuń
  4. Swego czasu zwiedzając ten kościółek też załapałam się na ślub ;-) Z tym drugim weselem powiem ci, że nie miałaś jeszcze tak źle. Ja byłam kiedyś na weselu znajomych, u których na jednej sali siedzieli goście z dwóch różnych imprez! I to nawet nie ze dwa wesela, bo ci drudzu, to jakaś rodzinna impreza była. Oddzieloni byliśmy tylko takimi ażurowymi parawanami, to dopiero był szok. Ale w sumie wyszło nawet fajnie, bo jak sobie wszyscy wypili, to się wywiązały przyjaźnie sąsiedzkie i w efekcie oni bawili się razem z nami ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas tez dzielila tylko zasuwana scianka, a zdrugiej strony byla otwarta przestrzen do baru, wiec prywatnosci zero. :) U nas takiej integracji to nie bylo, tylko jeden z "tamtych" gosci, ciagle przychodzil, siadal i pytal czy jest na wlasciwej imprezie (mial niezle w czubie). Na nasza odpowiedz, ze nie, to nie to wesele, grzecznie wstawal i przechodzil na druga strone. :)

      Usuń
  5. Zgadzam się, kościół piękny!
    Bi się spisała.
    Szkoda,że to nie była impreza o jakiej marzyłaś.
    Wszystkiego najlepszego i dużo szczęścia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie będę Wam życzyła niczego na nową drogę życia, bo małżeństwem jesteście już z długim stażem :), ale skoro tego potrzebowaliście, to fajnie, że się udało nie najgorzej.

    OdpowiedzUsuń