Mialam pisac
o zupelnie czyms innym. Mialam na prosbe Joasi wrzucic tu zdjecie sukienki
slubnej. Ale od wczorajszej wiadomosci o narodzinach malenkiej Lilianki, nie
moge sie skupic na niczym innym…
To
niesamowite jak czlowiek przywiazuje sie do wirtualnych znajomych… Do ludzi,
ktorych nigdy nie widzialo (i najprawdopodobnie nigdy nie zobaczy) sie na oczy.
Joasia jest mi szczegolnie bliska. Mateuszek i Julcia sa tylko o miesiac mlodsi
od mojej coreczki. W tym samym czasie spadla na nas obie jak grom z jasnego
nieba wiadomosc o kolejnej ciazy. Mialysmy rodzic w ciagu 2 tygodni od siebie i
to JA mialam byc pierwsza…
Ale Lila
miala widac inne plany i nie usmiechalo jej sie byc na drugim miejscu! :)
Wiedzac dodatkowo jak bardzo mama i tata na nia czekaja, postanowila zawitac na
ten swiat wczesniej!
Tylko troszke
za wczesnie. 12 tygodni to duzo czasu i malenka Lila musi korzystac z
respiratora bo jej plucka sa jeszcze zbyt niedojrzale. Modle sie o zdrowie tego
malenstwa caly czas, wlasciwie nie potrafie myslec o niczym innym. Duchem
jestem z Joasia i Kuba, jej rodzicami.
Kochani,
trzymam kciuki za Wasz kilogram szczescia! Wszystko bedzie dobrze, Lila to
silna dziewczynka! I tyle osob przesyla jej pozytywne wibracje, ze nie moze byc
inaczej!
Dajcie
prosze znac gdybyscie czegokolwiek potrzebowali. Joasia ma mojego maila.
Trafiłaś w sedno - nie znamy się osobiście, a jednak przez to pisanie, czytanie, komentowanie budują się fajne, trwałe więzi międzyludzkie!
OdpowiedzUsuńOd wczoraj tez o nich myślę, proszę Boga o zdrowie i siły, i dla Małej Li(coraz częściej na blogach króluje taki skrót)i dla Asi i Kuby!
Pozdrawiam
Tak wlasnie jest. I potem dziwic sie dzisiejszym dzieciom, ze nie maja czasu na zawieranie normalnych, podworkowych znajomosci bo skupiaja sie na tych wirtualnych. :)
UsuńWidze wlasnie, ze wszyscy zaczynaja nazywac mala Lile "Li", ale ja potrzebuje czasu na kazda nowa ksywke i skrot. :)
No właśnie, człowiek się nawet nie widział a ryczy jak bóbr bo blogowi "znajomi" mają kłopoty. Joanna jest mi również szczególnie bliska. Pierwsza moja blogowa kumpela... Jestem momentami wściekła, ze to się jej przytrafiło. Myślę, ze komu jak komu ale jej to już tych złych atrakcji w życiu wystarczy!
OdpowiedzUsuńJedno mnie dzisiaj pocieszyło- w komentarzach u Joasi napisałaś o tym, ze jesteś wcześniakiem. Mam nadzieję, ze ze wszystkich wcześniaków wyrastają takie super babki jak Ty :-).
Tez tak mysle o Joasi. Jej zycie to jak scenariusz jakiegos dramatycznego serialu. Przez ile jeszcze musi przejsc ta dziewczyna? Co juz-juz jest dobrze, czuje sie szczesliwa, to bach! znow zycie rzuca jej klode pod nogi! To niesprawiedliwe...
UsuńA tak, ja tez urodzilam sie w 7 miesiacu (nie wiem dokladnie w ktorym tygodniu, wiem tylko, ze wazylam 1600g). Dlatego wierze, ze skoro ja wyszlam ze wczesniactwa spokojnie i bez zadnych komplikacji, to co dopiero Lila, przy dzisiejszej medycynie!
Dołączam moje myśli do walki o zdrowie kruszynki. Musi być dobrze :)
OdpowiedzUsuńNiestety, tylko tyle mozemy zrobic, przesylac dobre wibracje...
UsuńI ja się dołączam życząc Liliance szczęśliwego powrotu do domu.Trzymam kciuki za Maleństwo i Jej rodziców.
OdpowiedzUsuńOd wczoraj jest poprawa stanu Lili, wiec wszystko, miejmy nadzieje, idzie w dobrym kierunku. :)
Usuńmają tak wielkie wsparcie Lilka da sobie radę. Udowodni, kto jest góra. I cos czuje, że da nam popalić. I to zdrowo.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystko:*
Nie ma za co Joasiu, naprawde. Zaluje, ze bedac tylko blogowa "ciocia" i to z tak daleka, jedyne co moge zrobic to sie pomodlic... Chcialabym moc wesprzec Cie bardziej "namacalnie".
UsuńKiedyś usłyszałam piękne słowa, że życia powinniśmy się uczyć od najmdłodszych, bo nikt nie ma tak ogromnej woli życia jak one.
OdpowiedzUsuńByć może ta maleńka istotka nie potrafi jeszcze samodzielnie oddychać, ale jedno potrafi na pewno - walczyć! I głęboko wierzę, że odniesie w tej walce sukces.