Wczoraj jak
przyszlam po nia to byla cala zaplakana, biedulka. Pani wytlumaczyla, ze jest w
jej grupie chlopczyk, ktory wszystko wyrywa innym dzieciom i Bi zaczyna plakac
jak tylko on sie do niej zbliza. Fakt, ze chwilke pozniej bylam swiadkiem jak
ten chlopiec wyrwal innemu z buzi smoczek. Ale Bi miala reszte wieczoru cale
zapuchniete oczka i dla mnie i M. jest jasne, ze duzo tego dnia plakala. Pani
powiedziala, ze poplakiwala po trochu w dzien na zmiane z zabawa. Ja mysle, ze
plakala wiekszosc dnia. Takie zapuchniete oczka miala od urodzenia tylko kilka
razy, po wyjatkowo trudnych nocach z zabkowaniem lub goraczka. Zreszta na moj
widok tez uderzyla w placz, nie wiem czy ze szczescia, czy zeby mi pokazac, ze
mam ja natychmist stamtad zabrac. A potem przylgnela do mnie z calej sily i juz
nie puscila. Moje kochanie nieszczesliwe… Pogadalam chwilke z pania i po tych
kilku minutach Bi ochlonela na tyle, ze usmiechnela sie i pomachala wszystkim
na pozegnanie. Wiec moze nie bylo jej tam az tak zle. Podobno sama usnela, co
wydaje mi sie nieprawdopodobne, ale podejrzewam, ze plakala az zasnela ze
zmeczenia. Dowiedzialam sie tez, ze pieknie zjadla. Tu rowniez jestem zaskoczona,
M. stwierdzil, ze nie wierzy, ale ja nie widze powodu czemu pani mialaby
klamac. :) Co by jej szkodzilo powiedziec, ze Bi nie chciala jesc? Co prawda w domu moja coreczka jest nie tylko wybrednym, ale i zatwardzialym
niejadkiem, ale w domu tatus co chwila daje dziecku a to ciasteczko, a to
chrupeczka, wiec potem zwyczajnie moze nie byc glodne. W zlobku nie ma
podjadania miedzy posilkami, wiec moze i apetyt lepszy.
Dzis rano Bi
pokazywala z usmiechem na dzieci i zabawki, najwyrazniej je rozpoznajac, ale
caly czas chciala siedziec mi na kolanach. Tak jak sie spodziewalam, wiedziala,
ze mama moze nagle “zniknac”. W koncu, po dluzszej chwili zabawila sie misiami i
udalo mi sie wymknac. Ciekawe kiedy uda mi sie ja zostawic jak inni rodzice
swoje dzieci: przyprowadzaja je do sali, daja buziaka, robia papa i wychodza. A
dzieci nic. Ale i tak poczulam ulge bo balam sie, ze moze zaczac plakac juz na
widok budynku albo sali… Ale znow siedze jak na szpilkach i odliczam godziny i
minuty do wyjscia z pracy. Dzis i jutro nie ma szefa, wiec moze wyjde sobie
troche wczesniej. Ciagle mysle o tym zlobku jak o miejscu tortur dla Bi i
najbardziej na swiecie chce ja juz zabrac do domu. :) Wiem, ze krzywda jej sie
tam nie dzieje i musze zmienic swoje nastawienie, ale jakos narazie nie moge.
A na koniec
cos bardziej optymistycznego. Napisze jak moja “kochana” mamusia zareagowala na
wiesc, ze oczekuje chlopca. I zeby byla to spontaniczna reakcja to jeszcze bym
mogla zrozumiec, mama nie jest fanka malych chlopcow. Ale wyslalam jej smsa w
piatek, a rozmawialysmy przez skypa w niedziele. Wiec miala 2 dni, zeby
“przegryzc” nowine. A i tak reakcja byla typowa dla niej. Wyjatkowo, egoizm
mojej rodzicielki tym razem wywolal moj smiech zamiast zlosci. Najpierw
uslyszalam “ale ja nie chce miec wnuka!”, a potem z pretensja w glosie “no i
jak ty to sobie wyobrazasz???”. Musze przyznac, ze na to pytanie opadlo mi
wszystko: rece, nogi, cycki… Bo w koncu za wielkiego wplywu na plec swojego
dziecka to nie mam. Zaczelam sie smiac i mowic, ze ja tam sie bardzo ciesze, ze to
chlopak i o niczym innym nie marzylam. ;) Moja mamuska oczywiscie oburzyla sie,
ze co ja wygaduje, przeciez kazda matka chce corki, poza tym chlopak dorosnie i
pojdzie “w rodzine zony” a od rodzicow sie odwroci, a w ogole chlopaki to
okropne lobuzy, itd. Wysluchalam tej tyrady i pomyslalam, ze fakt, ze bede miala
chlopca to swietny (choc niezamierzony) sposob, zeby zrobic mamie na zlosc. :)
Dla mnie synek czy corka to po prostu moje dziecko i bede je kochac tak samo. A
ze ona nie potrafi pomyslec tak samo o wnukach to jej problem. Moj chlopczyk
bedzie mial dwoch kochajacych dziadkow i jedna babcie, ktora bedzie go kochac
bez wzgledu na to czy ma siusiaka czy nie. :) A druga babcia niech sie
pocaluje.
A u mojej teściowej chłopaki "w cenie" Nigdy nie mogłam tego zrozumieć jak można kochać jedno dziecko bardziej tylko ze względu na płeć!No, ale dobrze, że dla Ciebie nie ma różnicy - ja po swoich (2:2 )widzę,że każde dziecko daje szczęście;)Buziaki dla Bi;)
OdpowiedzUsuńO, to jak u mojego tescia! :) Owszem, kocha wnuczki, ale jak sie dowiedzial, ze bedziemy miec chlopca to malo nie pekl z dumy. I chwali sie wszem i wobec, ze kazdy z jego synow tez ma po jednym chlopaku. :)
UsuńNie słuchaj mamy, nie warto słuchać takich bzdur. Ale musisz być kochana uodporniona, bo jak to czytałam i mi się gardło ścisnęło z żalu, że tak ci powiedziała bliska osoba, matka matce w ciąży... Dzieci to szczęście, jak napisała Miśka, bez względu na płeć, a to Ty go wychowasz tak, żeby Cię nie zawiódł.
OdpowiedzUsuńA co do żłobka, to czytam z zaciekawieniem, bo za niespełna dwa miesiące... Też mnie intrygują te leżaczki, bo Baśka wprawdzie zasypia zawsze sama, ale szczeble ją ograniczają ;)
A nie lepiej, jakbyś ją przyzwyczajała do pożegnań? Bo mi by było znaczenie smutniej, gdybym się zorientowała, że mama wyparowała, a gdyby mnie pożegnała, to popłakałabym, ale bez żalu i złości... ;)
Dzielna dziewczynka i Ty też dzielna!
Pewnie masz racje z tymi pozegnaniami. Sama myslalam, zeby od nastepnego tygodnia sprobowac dac Bi buziaka i wychodzic. Ale narazie sie boje, ze jak ona zacznie plakac to i ja sie zalamie i zaczne tam szlochac, po czym zabiore ja do domu i bedzie koniec zlobka. :)
Usuń1.Wy kochane Żłobkowe Bidulki.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem kogo bardziej żałować! Chyba Ciebie droga Agatko :-) - dzieci szybko zapominają, a mamusie nie.... Przetrzymajcie pierwszy tydzień, a potem to już będzie z górki. Cudownie, ze Bi nie płacze na samą myśl o złobku, lub na widok budynku- to znaczy, że mimo obecności tego łobuza jest jej tam na pewno dobrze. Mój synek na takich co mu chcieli cokolwiek zabrać znalazł sposób- gryzł natychmiast intruza- i to mocno- przeważnie zostawiał ślady zębów. Ale tego rozwiązania nie polecam bo przez ciągłe przepraszanie rodziców i dzieci ugryzionych klóciliśmy się z mężem - kto będzie zabierał synka ze żłobka :-) Przeszło mu to dzięki Bogu.
Z tym jedzeniem to moze być prawda po pierwsze - tak jak mówisz- nie ma podjadania między posiłkami , a po drugie- dzieci w grupie inaczej jedzą, one po prostu uwielbiają naśladować innych.
Mój również był usypiany na rękach jak zaczynał chodzić do złobka a panie go szybko nauczyły żeby kładł się na leżaczku, głaskały go i zasypiał. Tez nie chciałam wierzyć na początku.
Ja w ogóle kocham żłobek!
2. Kocham również Twoją mamę :-)))))
Babeczka jest 'cudowna'! Nie dziwię się, że Ci wszystkie członki opadły! Moja mamuśka daje czadu ale Twoja jest "the-beściarą" :-). Twoja zdecydowanie strąciła z podium matkę mojej koleżanki o której najbardziej uwielbiałam słuchać!
A tak poważnie to powiem Ci szczerze że dzieciom takich rodziców, w takich sytuacjach rzeczywiście pozostaje tylko pusty śmiech i walka o to zeby masze dzieci tak o nas nigdy nie myslały. Ja tak robie.
Ściskam
Wiesz, ktos by pomyslal, ze po ponad 30stu latach z moja mama bede przyzwyczajona do jej tekstow, ale ona mimo wszystko regularnie podnosi mi cisnienie. :)
UsuńBardzo bym chciala, zeby Bi byla odwazniejsza i potrafila sie "odgryzc" innym dzieciom. :) I kto wie, moze sie z czasem wyrobi. A o przepraszanie innych rodzicow nie musze sie martwic, bo tutaj maja bzika na punkcie ochrony prywatnosci. Powiedzieli mi, ze jesli inne dziecko popchnie albo uderzy Bi, to oni powiedza mi dokladnie "to", ze KOLEGA uderzyl moje dziecko, ale nie wolno im wskazac ktory konkretnie kolega. No chyba ze Bi bedzie na tyle duza, ze sama mi powie. :) Ale wydaje mi sie, ze o zachowanie mojej malej nie musze sie martwic, ona juz raczej pozostanie typem niesmialka-wrazliwca. :)