A jakies pol godziny pozniej, zastanawiajac sie co tak smierdzi w pokoju Bi, odkrylam, ze narobila w pieluche piekna, nocna kupke. ;)) Fajny poranek, prawda? :)
I
stwierdzilam, ze czas opisac to co jeszcze pamietam z okresu ciazy z Bi, zanim
babcia skleroza sobie wszystko zabierze. :) A wiec, prosze bardzo:
Ciaza z Bi
to bylo dla mnie 9 miesiecy stresu. Nie zewnetrznego, wrecz przeciwnie, w domu
lezalam do gory brzuchem, maz we wszystkim mnie wyreczal i jeszcze dogadzal.
Pierwsze 3 miesiace niemal cale przespalam, oprocz godzin spedzanych w pracy
oczywiscie. A przez ostatnie 4 puchly mi nogi, pod koniec juz koszmarnie, wiec
tez spedzilam je na siedzeniu na kanapie z nogami na stole. W pracy tez mialam
stolek pod biurkiem i chodzilam w kapciach bo w buty wciskalam giry tylko na
sile. :) Jedynie na spacery dawalam sie namowic, najpierw zeby miec w ogole
sily na porod, bo balam sie, ze jak tak zastygne w tym nicnierobieniu to potem
skonczy sie na cesarce. A pod koniec ciazy to na spacery juz sama ciagnelam M.
jak maniaczka, bo chcialam sobie wywolac porod. A gdzie tam, przenosilam Bi o
tydzien, skonczylo sie na wywolaniu, ale w szpitalu. :)
W pracy tez
wiesc o mojej ciazy przyjeto ze spokojem, szef byl wrecz przejety i caly czas
powtarzal, ze mam sie oszczedzac, nie wchodzic do laboratorium jesli nie musze,
a jesli bym sie zle czula to mam isc do domu wczesniej i o nic sie nie martwic.
:) Dlaczego sie tak przejal? Pracuje w malutkiej firmie, wtedy mielismy zaledwie
15 pracownikow. I chociaz wszyscy jestesmy w podobnym wieku, czyli okolo
30-stki i wiekszosc z nas to byly dziewczyny, to oprocz mnie w tym czasie byly u nas
tylko 2 osoby posiadajace rodziny, a byli to mezczyzni. Wiec, od zalozenia
firmy 12 lat temu, bylam pierwsza pracownica w ciazy. :) Troche bylo to
niewygodne, bo nie mielismy zadnych przepisow regulujacych urlop macierzynski.
Musialam zdac sie na przepisy stanowe, a te dawaly tylko 6 tygodni. Na
szczescie, na 3 miesiace przed moim planowanym rozwiazaniem kupila nas wielka
korporacja i w ten sposob dostalam 3 miesiace macierzynskiego. Wiem, w
porownaniu z Polska to niewiele, ale ja i tak sie cieszylam. :)
Wiec skad
stres? Klania sie moja panikarska natura. Czekalam na ta ciaze ponad 3 lata,
wiec caly czas wydawalo mi sie, ze to tylko sen, ze zaraz poronie i marzenie o
rodzinie prysnie jak banka mydlana. Wbrew moim obawom, Bi rosla sobie spokojnie
i wszystkie badania wychodzily perfekcyjnie. Moj lekarz tylko dwa razy mnie
wystraszyl. Raz, gdzies w 7 miesiacu, pomiar brzucha wyszedl mu maly (wiem,
zachodni kraj a oni tu czasem metody maja jak za Krola Cwieka) i wyslal mnie na
usg, ze by sprawdzic czy dziecko rosnie jak trzeba. Tu, nawet panie w gabinecie
zdziwily sie, bo “taka szczupla osoba nigdy nie bedzie miala niewiadomo jak
wielkiego brzuchola”, ale usg zrobily i wszystko bylo w porzadku. Drugi raz
sama sobie napedzilam stracha bo cisnienie skoczylo mi do 146 na costam.
Oczywiscie lekarz zaczal podejrzewac zatrucie ciazowe i skonczylo sie na 24-godzinnym
siusianiu do wielgachnej butli, ktora ku uciesze meza musialam trzymac w naszej
domowej lodowce. :) Oczywiscie okazalo sie, ze zatrucia ciazowego nie mialam, a
cisnienie juz nigdy tak nie skoczylo. W ogole, ciaze mialam idealna. Siostra mi
zazdroscila, bo nawet specjalnie nie mialam nudnosci. Owszem, mdlilo mnie
czesto i o roznych porach dnia, szczegolnie podczas jazdy autem, ale nigdy na
tyle, zebym leciala do toalety. W polowie ciazy zaczela mnie meczyc paskudna
zgaga i zostala ze mna do konca, ale ratowalam sie migdalami. Srodek
zasugerowany przez tesciowa i kazdemu go polecam, dziala o wiele lepiej niz
mleko! I mimo doskonalego samopoczucia (no dobra, pod koniec nie bylo juz tak
rozowo), ja ciagle gdzies w glebi oczekiwalam jakiegos wypadku, skurczy,
krwawienia itp. Potem, kiedy osiagnelam juz etap, ze mala mogla sie bezpiecznie
urodzic, naczytalam sie o plodach obumierajacych w brzuchach i panicznie balam
sie, ze mnie to spotka. Troche sie opanowalam, kiedy na moje pytanie o to, lekarz
spojrzal sie na mnie dosc dziwnie. Chyba jednak mam zadatki na paranoiczke. O
ciazy powiedzialam rodzicom i siostrze chyba dopiero w 6 tygodniu i zrobilam
awanture M., ktory swoim rodzicom wypaplal juz nazajutrz po pozytywnym tescie
(a to byl moze 3 tydzien!). Reszcie
rodziny i znajomym, a takze w pracy powiedzialam chyba dopiero pod koniec 5
miesiaca. :) Potem nie chcialam nic kupowac dla dziecka az do prawie 7
miesiaca. Wtedy juz nie mialam wyjscia bo kolezanki zorganizowaly mi “baby
shower”, a siostra przyslala wielka paczke ciuszkow po swojej corce. A i tak
strasznie sie denerwowalam, ze tak wczesnie. Pokoik urzadzilismy dopiero pod
koniec 8 miesiaca i to tylko dlatego, ze M. na to nalegal, chcial (zreszta
slusznie), zeby farba wywietrzala i zeby nie musial potem na szybkiego skrecac
mebli jak bede w szpitalu. Pozniej jakis idiota (juz teraz nie pamietam kto)
powiedzial, ze nie powinno sie kupowac wozka dla dziecka przed porodem, zeby
nie zapeszyc. Oczywiscie poinformowal mnie o tym na wiesc, ze wlasnie go
kupilismy! Tak sie wystraszylam, ze choc M. pukal sie w czolo, to ulegl
kaprysowi ciezarnej i wozek zostal w bagazniku auta az do przyjazdu Bi ze
szpitala. :)
A
wspomnienia z porodowki zostawie sobie na inny post, bo to tez dluzsza
historia.
Przy pierwszej ciąży taka panika to normalka. Tez miałam podobnie.Przesądów bałam się jak ognia a było tego na kopy.Jeszcze teraz wiele matek zakłada niemowlętom na rączkę czerwoną kokardkę czy sznureczek.Tak na wszelki wypadek. Serdeczności Agato.
OdpowiedzUsuńTo prawda, ze druga ciaze przechodze znacznie spokojniej. Teraz czuje wiekszy strach na mysl o poradzeniu sobie z dwojka maluchow niz sama ciaza...
UsuńPrzy czwartej tez się bałam -a że jestem za stara, a że na początku za duży stres, a naczytałam się w internecie o chorobach....ech, kobietom w ciąży powinna się zabierać internet;)Na szczęście w przesądy nie wierzę, chociaż ten lęk mnie ominął(pierwsze ciuszki zaczęłam zbierać jak się tylko dowiedziałam o Grzesiu:))
OdpowiedzUsuńPiesiu zdrów?
Piesiu? Jasne! Od czasu do czasu ma takie napady i zawsze szybko dochodzi do siebie. :)
UsuńA co do internetu i ciazarnych to jestem podobnego zdania. Serfujac po necie mozna sie niezle wystraszyc. Nagle okazuje sie, ze kazda, najmniejsza dolegliwosc to poczatek powaznych komplikacji. :)
Cudnie Ci się zaczął ten piątek trzynastego- chyba wymiociny pieska gorsze od kupki Bi :-)))
OdpowiedzUsuńMy wszystkie się chyba w ciąży boimy o wszystko. Moje dwie ciąże przebiegały bez kłopotów ale myśli o tym czy dziecko będzie zdrowe towarzyszyły mi przez cały czas. Bardzo nie lubiłam tych momentów, w których ginekolog gapił się w ekran usg, robił mądre miny i przez jakiś czas nic nie mówił tylko bacznie obserwował- umierałam wtedy ze strachu :-).
Koszmarnie macie tam z tym macierzyńskim. Po drugiej ciąży też będziesz miała tylko trzy miesiące?
Tak, po drugiej ciazy to samo, tylko 3 miesiace. :(
UsuńTa ciaze przechodze znacznie spokojniej. Teraz bardziej niz przesady martwia mnie rzeczy czysto logistyczne, jak kto zajmie sie Bi jak zaczne rodzic? I jak do cholery poradzic sobie z niespelna dwulatkiem i niemowlakiem? :)
No ja też w ciąży z Elizą miałam okropne lęki i paranoje, nie wiem jak udało mi się przeżyć te 9miesięcy i nie zwariować... Z Lilą trochę wyluzowałam, ale nie do końca :)
OdpowiedzUsuń