W zeszla sobote pojechalismy na kolejna Komunie. Tym razem mielismy farta, bowiem zarowno ceremonia, jak i przyjecie odbyly sie w naszym miasteczku, 10 minut od domu! :)
Zaprosili nas baaardzo dalecy znajomi. W zasadzie nawet trudno ich nazwac znajomymi. ;) Bylismy w lekkim szoku i kompletnie nie spodziewalismy sie tego zaproszenia, choc oczywiscie bylo nam bardzo milo, a ze rzadko mamy okazje do towarzyskich spotkan, chetnie je przyjelismy. No dobra, ja bylam bardziej chetna, bo M. to wilk samotnik, przez wielkie W. Mimo, ze akurat CI znajomi sa bardziej jego niz moi, do ostatniego momentu rozwazal wykrecenie sie od imprezy. ;) Moj maz pracuje z tata komunijnego chlopca, a dodatkowo tak sie w tym roku zdarzylo, ze jego mlodsza siostra jest w jednej klasie z Kokusiem. Solenizant (mozna go tak nazwac?) jest w II Klasie, tak jak Bi, ale rownoleglej. Starsza zna go z dlugiej przerwy (tutaj dzieci wypuszczane sa na boisko rocznikami) i mowi, ze to straszny lobuziak. ;)
Ja trafilam chyba najgorzej, bo widzialam te rodzine... trzeci raz w zyciu. :D
Poniewaz oba przyjecia komunijne byly wsrod zupelnie innego towarzystwa, wiec nie wysilalam sie na nowe kreacje i Potworki ubrane byly tak samo, jak tydzien wczesniej :D
Przyjecie komunijne juz po raz kolejny okazalo sie (jak ktos to okreslil pod poprzednim postem) malym weselem. ;) Nie wiem czy to ogolny trend, czy tylko w Stanach, ale zdecydowanie impreza byla z pompa. Odbyla sie w pieknym miejscu przystosowanym wlasnie do tego rodzaju wielkich przyjec. Znam je dobrze i z zainteresowaniem ogladalam jak prezentuje sie na wiosne, zwykle bowiem widywalam je zima. Moja poprzednia praca organizowala tam przez kilka lat pod rzad Christmas Party. :D
Kolejnym szczesciem byla pogoda. To az niesamowite. Wiosne mamy bardzo mokra. Pada i pada i nie moze przestac. Nawet jesli dzien jest w miare suchy, "musi" polac w nocy. Poprzednia Komunia byla zimna i deszczowa i tak wygladala wiekszosc tamtego tygodnia. Nie padalo tylko w srode (pamietam tylko dlatego, ze akurat w szkole Potworkow byl Art Show) i wlasnie w sobote.
Nie tylko bylo slonecznie, ale tez w poludnie zrobilo sie bardzo cieplo. Rano do kosciola wychodzilam w sweterku oraz plaszczu narzuconymi na sukienke, po poludniu mozna bylo wreszcie paradowac w samej kiecce. Oczywiscie dzieciarnia chetnie korzystala i biegala jak wsciekla po pieknie utrzymanych trawnikach i altankach, korzystajac z wielkiego terenu gdzie nie jezdzily auta. Oprocz tego, w sali bankietowej byl kacik z kolorowankami.
Pozniej zas pojawila sie pani malujaca buzie. Dziewczyna miala niesamowity talent, jej malowidla to byly male dziela sztuki, niestety kazde zajmowalo jej tez potworna ilosc czasu.
Bi miala szczescie bo pierwsza ja wyczaila i ustawila sie do malowania, ale Nik czekal godzine (!) na swoja kolej (a przed nim bylo moze z szescioro dzieci). Mowilam, zeby sie bawil a ja zawolam go jak kolejka sie zmniejszy, ale uparl sie czekac. Coz, jego wola. ;)
Ogolnie Potworki wybawily sie za wszystkie czasy. Bylo sporo dzieci, ale czesc byla duzo mlodsza i nie nadawala sie do wspolnej zabawy. A ze starszych, moje dzieciaki oraz mlodzi gospodarze znali sie najlepiej z racji, ze chodza do jednej szkoly. Nik i siostra solenizanta wlasciwie natychmiast ruszyli do wspolnej zabawy (czyli ganiania po sali ;P). Pozniej nieco niesmialo dolaczyla do nich Bi. W koncu Nik porzucil dziewczyny na rzecz mlodego gospodarza i zaczela sie gra w podchody: chlopcy na dziewczynki. Reszta starszych dzieci szybko dolaczyla i rozpoczeli gonitwe miedzy krzakami oraz drzewami, popisy akrobacji (gwiazdy, mostki, te sprawy). Zazdroszcze dzieciakom latwosci w nawiazywaniu znajomosci. Wystarczy 20 minut i zaraz ma sie kumpli do zabawy... Doroslemu potrzeba by bylo kilku dni. ;)
Byla tez pani wodzirej, ktora dwoila sie i troila, ale spora czesc towarzystwa byla starsza i niezbyt chetna do szalenstw na parkiecie. Nie pomagalo tez to, ze przyjecie bylo w samym srodku dnia, wiec nie bylo nawet nastroju do tancow. Po obiedzie wiekszosc gosci wolala z drinkiem w reku przeniesc sie na taras, szczegolnie, ze taka piekna pogoda to ostatnio rzadkosc...
Za to dzieci chetnie narzucily girlandy, przywdzialy okulary i tanczyly kaczuszki oraz... Macarene. Nik to bardziej probowal, bo brak mu wyczucia rytmu, ale wazne, ze sie nie wstydzil, bo z nim to nie takie oczywiste ;)
Miejsce bankietowe miescilo sie zaraz obok lubu Polo, wiec zanim odjechalismy, Potworki koniecznie chcialy podejsc papatrzec na koniki. Te oddzielone byly od ludzi podwojnym plotem (zapewne celowo), ale wydawaly sie bardzo ciekawskie i przyjazne. Wszystkie po kolei podchodzily do swoich plotkow spojrzec na nas i poparskac. :)
Tak jak ostatnio, stwierdzilismy z M., ze jakos optymistycznie podchodzimy do czasu przyjec. Komunia zaczynala sie o 10, wiec liczac, ze msza zajmie jakas godzine, uznalismy, ze gdzies o 14 powinnismy byc w domu. Tiaaa... Wrocilismy prawie o 16. :D Dodatkowo, akurat tego dnia uplywal termin oddania kilku ksiazek w bibliotece, a te zamykali o 17. Wpadlam wiec tylko do domu i nawet nie przebierajac sie z eleganckich ciuchow, chwycilam lektury, Potworki (ktore chcialy koniecznie jechac ze mna) i popedzilam do gmachu biblioteki. Na szczescie to tylko jakies 5 minut autem, ale na dobre wrocilam do domu dopiero o 17 i wtedy wreeeszcie zrzucilam sukienke i buty na obcasie. Co za ulga!!! :D
W niedziele pogoda byla juz taka jak zwykle ostatnio, czyli naprzemian padalo, lalo i mzylo. ;) Tego dnia wypadal jednak tutejszy Dzien Matki. W Hameryce, jak chyba w wiekszosc swiata, wypada on w druga niedziele maja. Ponury i deszczowy dzien rozjasnily mi wiec laurki oraz tuzin mokrych calusos od Potworkow. ;)
Od Bi :) Te "ludki" to oczywiscie ja i ona. Bardzo ciekawe jest, ze mimo, iz jestem zdecydowanie blondynka, Bi zawsze rysuje mi brazowe wlosy, tlumaczac, ze jej sa przeciez jasniejsze, wiec na obrazku tez musza sie odrozniac :D
W srodku. Nie wiem czy skads to przepisala, bo zyczenia sa napisane zadziwiajaco poprawnie. Bledy Bi zrobila tylko w "you're" oraz "world" ;)
Od Nika. Klasy I robily laurki w szkole i to widac ;)
Matki nadaja sie do przytulania ;) Na obrazku oczywiscie ja przytulajaca Kokusia przed spaniem :D
Jestem najlepsza. :D Nik ma awersje do rysowania, wiec tym bardziej doceniam wysilek wlozony w te laurke. A tak w ogole, to "mamusia" w Hameryce pisze sie "mommy" :D
Dodatkowo, mielismy tego dnia niechcieja jesli chodzi o gotowanie, wiec postanowilismy zamowic pizze. Skorzystalam z okazji i poza serowa (jedyny rodzaj tykany przez Potworki) zazyczylam sobie z okazji mojego swieta moja ulubiona - hawajska, czyli z szynka i ananasem. :)
I takie to bylo moje swietowanie. ;_) Kiedy czasem marudze M., ze moglby sie bardziej postarac poki Potworki sa male i same nic nie zaplanuja, on parska, ze przeciez nie jestem jego matka. No fakt. Nie jestem. Mimo wszystko moglby sprawic mi mala przyjemnosc i wykazac sie inicjatywa. Rozwazam zemste w postaci "zapomnienia" o przypomnieniu mu o Dniu Matki w Polsce. Bo o swiecie swojej matki tez nie pamieta. ;P
Z drobniejszych wydarzen minionego tygodnia, to pojawily sie kleszcze. W porazajacych ilosciach. Najgorsze, ze nie znajduje ich na psie, nie znajduje w ogrodzie, tylko napotykam je lazace sobie po domu. :O We wtorek np. podnioslam z podlogi w kuchni zabawke, a Nik skomentowal, ze jest na niej pajaczek. Patrze, a to zaden "pajaczek", tylko raczej "pajeczak", a konkretnie paskudny, plaski, obrzydliwy kleszcz. Ugh... Najohydniejsze stworzenia swiata. Juz wole komary, serio. :/
To byl wtorek, za to w czwartek naprawde napadla na nas jakas plaga. Spedzilismy popoludnie w ogrodzie, to fakt. W koncu bowiem przyszla sloneczna, ciepla wiosna i zal bylo nie skorzystac, szczegolnie, ze kolejnego dnia mialo znow padac. Ech... :/
W kazdym razie wieczorem wzielam Bi do kapieli. Po zabiegach pielegnacyjnych czesze jej wlosy, a katem oka widze ciemny punkt maszerujacy po podlodze. Przygladam sie blizej i... kleszcz!!! Prawdopodobnie byl na jej ubraniu i cale szczescie, ze prosto z podworka poszla do kapieli...
Tego samego wieczora, po wzieciu prysznica smaruje sie balsamem. Stawiam noge na klapie od kibla, patrze... i co maszeruje mi razno po lydce?! No kleszcz we wlasnej osobie! Cale szczescie, ze byl duzy i latwo zauwazalny, ale na swiezo ogolonej nodze nawet go nie czulam! Najgorsze, ze ja nie rozbieralam sie w lazience, wiec na mnie nie "przyjechal"! Prawdopodobnie przyniosl go M., ktory kapal sie wczesniej i przyznal, ze zdjal ubrania w lazience. No ale rozlazi nam sie to ohydztwo po calej chalupie i niewiadomo jak sie przed tym chronic, brrr... :/
Skoro juz o zyjatkach pisze, to dodam tez, ze od kilku dni mamy w domu mala awanturke... A wlasciwie to dzieci naprzemian placza, tupia nogami oraz prosza z oczami kota ze Shreka. ;)
Nie wiem czy pamietacie, ale ostatnio pisalam, ze klasa Kokusia ma "maskotki" w postaci rakow pustelnikow. Zastanawiam sie jaki byl sens zakladania tej hodowli, skoro raczki maja dopiero od kwietnia. Teraz zbliza sie czerwiec, koniec roku i nauczycielka szuka dla nich domu. Nie na wakacje (co byloby jeszcze zrozumiale), ale permanentnie! Coz, jak dla mnie, skoro sama je umiescila w klasie, teraz moze je sobie sama hodowac w domu. ;) Niestety, Nik oczywiscie strasznie chcialby miec raczka i zarazil swoim entuzjazmem siostre. Teraz obydwoje chodza i blagaja zebysmy sie z M. zgodzili.
Coz... Mimo, ze odpowiedz stanowczo brzmi "nie", to przyznaje, ze moglo byc gorzej. W zeszlym roku, klasa Bi miala... krocionogi. Ohyda. Co prawda dla nich nikt na koniec domu nie szukal. :D
Tymczasem w ogrodzie, Potworki lapia inne zyjatka. Glownie dzdzownice, ale czesto znajdzie sie i taka "perelka":
Salamandra :)
Juz ostatnim "wydarzeniem" jest to, ze Nik wrocil do lekcji plywania. Chce zeby przypomnial sobie jak poruszac sie w wodzie zanim zacznie polkolonie, na ktorych codziennie bedzie mial lekcje plywania. Poki co jest pelen entuzjazmu, ale widze, ze niestety sporo przez te przerwe zapomnial. Przed nia zaczynal juz lapac pomalu kraul, teraz powrocil do stylu "pieskiem". :D Na szczescie jego instruktor ma jeszcze 4 tygodnie zeby go "wyprowadzic". ;)
Wiem, zdjecie fatalne, wiec musicie uwierzyc mi na slowo, ze to zamazane to Nik wskakujacy do wody ;)
Hej! Chociaz raz obylo sie bez tasiemca! No to przy okazji, skoro dzis tak "krotko", wrzucam kilka teksciorow:
Nik wypelnia szkic obrazka farbkami w tubkach. Czarna farba okazala sie dosc rzadka i wystrzelila z tubki, robiac kleksa.
Nik (z podziwem): "Whoa! Black shooted out like a missile and filled it up for me!"
Gramatyka nadal lezy i kwiczy, ale i tak podziwiam skad on zna slowa takie jak "missile". ;)
***
"O Matko Boska!" wykrzykuje (nawet nie pamietam w jakiej sytuacji)
Kilka dni pozniej cos spada z impetem na ziemie, a zaskoczona Bi wola: "O matko wojska!!!"
Takze ten... Mamy w domu Jesus Price i matke wojska. :D
***
Potworki cierpia na brak samokontroli. Wiedza, ze w tygodniu tablety wolno im ogladac tylko godzinke wieczorem. Jesli jednak ktorys nieopatrznie zostanie na kanapie, nie ma mocnych, biora i ogladaja, a na reprymende odpowiadaja z niewinnym "Zapomnialam/em...". Wieczorem tablety sa wiec chowane na lodowke. Co ciekawe, Potworki moglyby z powodzeniem podstawic krzeslo i po nie siegnac, ale na zasadzie "co z oczu, to z serca", kiedy tabletow nie ma na widoku, to tak, jakby ich nie bylo. ;)
Czasem jednak schowam wieczorem jeden, ale drugi akurat sie laduje, zostawiam wiec az do pojscia spac i... zapominam.
Rano jest oczywiscie mala awanturka, bo Potwor pierwszy znajduje swoj tablet na kanapie i radosnie oddaje sie ogladaniu, zas Potwor drugi strzela focha. ;) Tlumacze wiec, ze po prostu zapomnialam schowac, a to wcale nie oznacza, ze mozna ogladac bajki. Tym razem padlo na Bi, ktora rzuca obrazona:
"A o moim czemu przypamietalas?"
przypamietalas - pamietalas ;)
***
Mimo moich protestow, zamiast ogladania tabletow, M. pozwala czasem dzieciom wieczorem pograc w gierki na swoim telefonie. Ja zadnych gier nie mam i nie zamierzam miec, ale M. chyba chce kandydowac na ojca roku. Dla mnie uzaleznienie od ekranu i gier zawsze gdzies tam sie czai i uwazam, ze im pozniej je w pelni odkryja, tym lepiej, ale na hmm... niekumatosc meza (:D) nic nie poradze... ;) W kazdym razie Potworki graja w wyscigi samochodowe, co oczywiscie uwielbiaja, szczegolnie Nik.
Pewnego razu przybiega do mnie podniecony i pokazuje mi gre, z ekscytacja instruujac i to niespodziewanie po polsku!
Nik: "I tam jest droga i taka... gapa i trzeba dodac duzo gazu zeby przejechac przez te gape!"
gapa = od angielskiego gap, czyli przerwa, dziura :D
To na dzisiaj juz koncze. Milego weekendosa! :*
Podobaja mi sie te pierwsze komunie dzieciece. Wielka okazja do wielkiego swietowania. A skoro rodzice maja fundusze - dlaczego nie robic tego w wielkim stylu? - Dobra zabawa i pamiatka na cale zycie dla bohaterow, rodziny i ich gosci.
OdpowiedzUsuńTo prawda, chociaz u nas bedzie skromniutko. Nie ma rodziny (moze poza tesciami), ktora chetna bylaby przyleciec swietowac z nami. ;)
UsuńWidać, że dzieci miały sporo atrakcji! Te komunie u Was to niezłe imprezy :D
OdpowiedzUsuńKleszczy współczuję... Nie cierpię pająków i innych takich, co to mają za dużo odnóży... Na samą myśl ciarki mi przechodzą. U nas zazwyczaj wołam T. do ich zgładzania ;) Ale odkąd mieszkamy w domu, to niestety jego pojedyncze interwencje nie wystarczają.
A i piękne laurki, tego akurat zazdroszczę :D
Jeszcze pare latek i Michalinka bedzie rysowac dla Ciebie obrazki. ;)
UsuńNiestety, w domu co i rusz sie na "cos" natyka. :D U nas jest teraz inwazja mrowek. Najpierw byly male, a jak tamte wytepilismy, to teraz pojawily sie takie wielkie. :O
Widzę że u Was komunie wyglądają podobnie, jak w Polsce.
OdpowiedzUsuńSwojego czasu udzielałam się przy organizacji czasu maluchom
Przyjaciółka malowała im twarze, bo ze mnie to prawdziwe antytalancie w tej strefie, za to ja organizowałam karaoke, tańce, teatr i gry w terenie
Dzieciaki uwielbiają się przebierać i ja też...
Kleszcz....
Są bardzo niebezpieczne
Akurat w tej kwestii popieram szczepienie
Szczepienie w tej kwestii nic nie daje. Nie wynaleziono jeszcze zadnego szczepienia,ktore zapobiegnie boleriozie,wiec to pic na wode.
UsuńNiestety, na borelioze szczepione sa wylacznie psy. Nie wiem dlaczego dla ludzi jeszcze nic nie wypuscili na rynek. Chociaz jestem przeciwniczka szczepienia na wszystko co popadnie i np. na grype sie nie szczepie, to borelioza jest tu prawie epidemia, a kleszcze kochaja ten klimat i sklonna bylabym rozwazyc zaszczepienie siebie i rodziny...
UsuńSuper,ze mieliscie znowu okazje do swietowania i te malunki na ich twarzach sa nieziemskie,ale wiem co czulas czekajac az w koncu bedzie kolej Nika. Tego najbardziej nie lubie !
OdpowiedzUsuńNo nie znosze. On biedny czekal, a niektore dzieciaki probowaly wepchac sie w kolejke na chama. Nik patrzy na mnie, a ja dumam czy ochrzanic gowniarzy, czy zignorowac i zastanawiam sie gdzie do cholery sa ich rodzice, bo wiekszosc stala z dziecmi... Z drugiej strony nie chcialam zeby smarkacze polecieli poskarzyc, ze jakas stara baba wyrzucila ich z kolejki i wywolac awanture na imprezie. ;)
UsuńTe malunki na buźkach - no MEGA! aż nie dziwię się że tak długo Nik musiał czekać. Wszystkiego dobrego z okazji dnia mamy :D ja swój pierwszy będę obchodzić niebawem :D jakoś dziwnie mi z tym ;) u mojego bratanka na komunii było normalnie :D elegancko wytwornie wręcz ale bez atrakcji. Zresztą z dzieci to był on, jego siostra...już (prawie) nie dziecko - 15lat, córka 8 letnia mojego kuzyna, Klara i jeszcze mojej kuzynki 2letni synek a w zasadzie wielki nieobecny bo się rozwrzeszczał jak zobaczył 25os ;) i wrócili do domu. Także u nas to tak na spokojnie było. Wiem, że u nas kleszczy od grona, natomiast nas jeszcze nic nie dopadło i oby tak zostało.
OdpowiedzUsuńNo tak, jak nie ma dzieci, to nie ma po co doplacac jeszcze za jakies atrakcje. ;) Na tych 2 Komuniach gdzie bylismy, akurat dzieci byla cala gromada, wiec fajnie, ze byly dodatkowe atrakcje. Chociaz, pokusze sie o stwierdzenie, ze i bez atrakcji dzieciaki, przy takiej gromadzie, nie nudzilyby sie. :)
UsuńFajnie, że trafiło wam się kolejne przyjęcie. Dzieci świetnie się bawiły a to najważniejsze. U nas komunie wyglądają podobnie, choć my sklaniamy dla ku bardziej kameralnej wersji.
OdpowiedzUsuńBleee kleszczy tez nie cierpię za to one zdecydowanie lubią mnie. Cóż .. Bez wzajemności ��
My rowniez nie planujemy wyprawiac Potworkom az tak hucznych przyjec. ;) Wlasciwie to na dzien dzisiejszy w ogole nie planujemy dla nich imprezy. Wolimy zabrac ich na jakies fajne wakacje z tej okazji. :)
UsuńPatrząc na te arcydzieła na ich buziach, wcale się nie dziwię, że to tyle trwało. Najważniejsze, że się udało i pogoda dopisała. :)
OdpowiedzUsuńLaurki śliczne :)Ja wiem, że dostanę książki, bo Krzysiek mi mówił upewniając się czy dobrze pamięta tytuły, ale na chociaż jedną laurkę też mam nadzieję :)
To fakt, ze dziewczyna miala ogromny talent. Mam jednak nadzieje, ze w miare jak zdobedzie doswiadczenie (bo byla bardzo mlodziutka) nauczy sie, zeby dzieciom malowac raczej bardziej "schematyczne", mniej dokladne obrazki, a za to szybciej. ;)
UsuńKomunia do 16-stej to nic ;) My byliśmy prawie 2 tygodnie temu i w kościele było na 11,30, więc w restauracji byliśmy ok.13,0, a w domu o 20,0 ;)
OdpowiedzUsuńLaurki piękne :))
Nom, poprzednia trwala do 21, ale my sie zmylismy o 18:30. :D
UsuńNo własnie, co tak krótko? ;)
OdpowiedzUsuńOMG komunia... już mam ciarki, nas czeka ona w przyszłym roku i gdyby nie nacisk ogółu i jakaś taka dziwna presja to odpuściałabym zupełnie, sam Tymon coraz częściej podpytuje, czy aby nie mogłabym Go wypisac z religii.. no cóż, trzeba będzie zęby zacisnąć. Jak widzę, u Was też z tego show robią, rany, jakoś przeraża mnie to.
Ale małe dzieła sztuki na słodkich buźkach Potworków piekne :)
Rany, kleszcze, masakra, nie znoszę wszystkiego takiego pająkowatego, a jeszcze ten strach przed zarażeniem, brrrrr współczuję. Podobno jakieś rośliny odstraszają niby kleszcze, ale czy to działa? nie wiem.
Laurki cudowne, życzenia pisane przez dzieci zwłaszcza z błędami są najsłodsze na świecie :) Wszystkie zbieram i kolekcjonuje ;)
U nas jeszcze chwila do dnia matki, szykuje się przedstawienie w przedszkolu z tej okazji, chusteczki na bank będą potrzebne :)
Przy takiej gwiezdzie jak Tola, zapas chusteczek, to mus! :)
UsuńWlasnie, samo ugryzienie kleszcza az tak mnie nie przeraza. Wiadomo, ze gorsze niz komar, bo wczepi sie i siedzi... :O Ale najgorsze to ryzyko zachorowania... :(
Moje Potworki nawet na religie nie chodza, bo musimy ich zapisac we wlasnym zakresie. :D Ale to od przyszlego roku dla Bi, zeby jednak do tej Komunii sie przygotowala. Czy puscimy ja za rok, czy z Nikiem za dwa, czas pokaze.
Na tym blogu każdy na pewno spędzi bardzo dużo swojego prywatnego czasu.Jestem tego pewny nawet na 100 procent.
OdpowiedzUsuńJa nawet na 200! :D
UsuńJeju na prawdę piękne te malunki, warto poczekać! Kleszcze fuuuuj, może są jakieś elektryczne odstraszacze, takie do kontaktu?
OdpowiedzUsuńMatka wojska 🤣 poplulam się i prawie obudziłam młodego
Przekrecenia "rules"! :D
UsuńNiestety, na kleszcze takich odstraszaczy do kontaktu nie ma. Zreszta, one generalnie nie pchaja sie do domu, ale zdarza im sie "przyjechac" na czlowieku lub psie. ;)