Zamiast przejde jednak do aktualnych wiekszych i mniejszych wydarzen, male zaleglosci z okresu okoloswiatecznego, ktore mi jakos umknely. ;)
Ostatniego dnia przed feriami swiatecznymi, Bi dostala w szkole dyplom. Juz raz trafil sie jej on w zeszlym roku, teraz otrzymala go powtornie. Dyplom jest rozdawany raz w miesiacu dwojce dzieci z kazdej klasy, ktore konsekwentnie zachowuja sie odpowiedzialnie, z szacunkiem dla innych oraz bezpiecznie. :) Dzieki temu, ze nagrody rozdawane byly na apelu, podczas ktorego wystep mieli zerowkowicze, a na ktory to z owego powodu przybyla moja kolezanka - sasiadka, mam nawet pamiatkowe zdjecie. :) Swoja droga to dziwie sie, ze nauczyciele, ktorzy normalnie staraja sie raczej informowac oraz angazowac rodzicow w sprawy szkolne, o fakcie otrzymywania przez dziecko jakichs dyplomow, uparcie milcza. Przeciez gdybym wiedziala, ze Bi go otrzyma, z wielka checia urwalabym sie z pracy i podjechala, zeby zobaczyc jak go odbiera! :/
Ostatni dzien szkoly przed Swietami, a wiec i outfit Swiateczny! :)
I jak jestem bardzo dumna z corki, tak nie moge sie nadziwic, ze to dziecko, ktore w domu przybiera postac tornada oraz despoty usilujacego rzadzic zarowno mlodszym bratem jak i swoimi Starymi, w szkole potrafi byc spokojne i ulozone, a nawet (wstrzymujemy oddech!)... lekko niesmiale! ;)
Oprocz tego, w czasie ferii swiatecznych, Bi uraczyla nas kilka razy "koncertem".
Taka gra, ze az... zeby bola! :D
Czyli, zeby ja sprytnie podejsc i zachecic do cwiczen gry na skrzypcach, proponowalam "A moze zagrasz tu na dole, dla nas?". Bi niechetnie cwiczy gre, ale za to jest pierwsza do wystepow oraz popisywania sie, wiec z entuzjazmem biegla po instrument, a nam... pozostalo wsadzic zatyczki do uszu. :D
No bez jaj. Skrzypce pieknie brzmia podczas symfonii, w grupie i z daleka. Takie pojedyncze skrzypeczki, kiedy muzykant zahaczy w dodatku czasem o zla nute, rzepola straszliwie! ;)
Teraz juz bardziej biezace sprawy.
Pamietacie, pisalam ostatnio, ze szukam dla Bi kursu jazdy na lyzwach? Okazuje sie, ze to wcale nie taka prosta sprawa. Nie wszystkie dni oraz godziny nam pasuja, a te rozsadniejsze oczywiscie znikaja niczym cieple buleczki. Trzy dni siedzialam z nosem w necie, ale w koncu znalazlam zajecia w sobote popoludniu, na ktorych (az dziw!) nadal byly wolne miejsca. Dziecko ucieszone, dopytywalo ile jeszcze dni, pozniej caly dzien zawracalo gitare, ze kiedy i kieeedy, po czym wzdychalo ciezko, ze jeszcze tak dluuugo (wiecie, 3 godziny to jak wiecznosc ;P), a jak w koncu oznajmilam, ze czas sie zbierac, ona... stwierdzila, ze w zasadzie to jej sie nie chce! Ze ma zwykla szkole, polska, do tego plywanie, ze odpowiada jej styl wlasnej jazdy (czy raczej jego brak) i nie chce jej sie juz nic wiecej uczyc! :O Myslalam, ze ja udusze i cieszylam sie, ze nie zaplacilam za lekcje z gory (bo mialam taka mozliwosc)... :/ Coz, lyzwiarki z niej nie bedzie. :D
Powrot po przerwie do polskiej szkoly okazal sie brutalny... Dzieciaki mialy dwie soboty wolne ze wzgledu na przerwe swiateczna, a dodatkowo ominely je ostatnie zajecia przed przerwa, bowiem Bi miala zawody plywackie. Dodatkowo, w miniona sobote lalo jak z cebra, wiec kiedy rano podnioslam sie z lozka, samej przeszlo mi przez mysl, czy moze im odpuscic. ;) Poniewaz jednak w nadchodzaca sobote Bi znow ma zawody i nie bedzie jej na lekcjach, zmusilam sie do wstania... Nik zostal bez wiekszych problemow, za to Bi... Ta juz od kilku dni marudzila, ze nie chce isc do polskiej szkoly, a kiedy odprowadzilam ja do klasy, po prostu sie rozplakala i uczepila mnie, nie dajac mi wyjsc. Najpierw ja pocieszalam, potem ja ofuknelam, zeby nie urzadzala cyrkow (i przez reszte poranka gryzlo mnie sumienie...), ale w koncu udalo mi sie "uciec". A po odebraniu oczywiscie okazalo sie, ze Bi calkiem niezle sie bawila... :/ Niestety, obawiam sie, ze przez te ciagle przerwy, Bi nie moze sie na dobre wdrozyc w te polska szkole, bo przeciez juz w pazdzierniku i listopadzie bylo ok. A teraz znow jakies problemy z zostawaniem. A jak na zlosc, zawody plywackie ustalaja zazwyczaj wlasnie na soboty! W niedziele zdarzyly sie tylko dwa razy... :(
Jak pisalam wyzej, z lyzwami wiec nie wyszlo, chociaz mam nadzieje wybrac sie z dzieciakami jeszcze kilka razy tej zimy. Zobaczymy co z tego wyjdzie...
Za to, poniewaz mnie ciagle "nosi" i weekend bez planow uwazam za stracony, postanowilam wyciagnac rodzinke na narty! :D A scislej mowiac, "wyciagnac" musialam M., bo Potworkom nie trzeba bylo dwa razy powtarzac! ;)
Tym razem, moj entuzjazm okazal sie niestety nieco na wyrost. Snieg nie padal u nas od listopada. Stoki sa sztucznie nasniezane, ale sztuczny snieg to wlasciwie krysztalki lodu. Dodatkowo dzien wczesniej padal ulewny deszcz i w rezultacie warunki byly straszne. Bylo slisko, a polowa stoku dla poczatkujacych byla oblodzona. W zeszlym roku, przez kaprysna pogode oraz przeprowadzke, nie bylismy na nartach ani razu i po 2 latach, przy tak fatalnych warunkach, nawet mi bylo ciezko i pierwsze 3 zjazdy z (naprawde malej) gorki, wiem, ze jechalam jak ostatnia lamaga. :D Za to Potworki... Przezylam szok. Dwa lata temu to byly maluchy, ale po naszych 3-4 wizytach na stoku, jezdzili naprawde rewelacyjnie i zalowalismy, ze sezon sie skonczyl, a nie zabralismy ich na normalne, zielone stoki, tylko pozostalismy na "oslej laczce". Jadac wiec w niedziele, optymistycznie zalozylam, ze zjada 2-3 razy z gorki dla poczatkujacych, a potem przeniesiemy sie na reszte stokow, tym bardziej, ze nasze lokalne sa naprawde niewielkie. Tiaaa... Niestety, dwa lata przerwy oraz lod sprawily, ze Potworki wlasciwie ucza sie jezdzic od nowa. :/ Nik wiecej lezal i sie podnosil niz jezdzil... Bi troche lepiej, ale jak to ona, wsciekala sie, ze jej nie wychodzi... No katastrofa! Po troche ponad dwugodzinnej jezdzie, dzieciarnia byla umeczona, Bi oswiadczyla, ze chce juz do domu i sama nie wiem jaka bedzie reakcja, kiedy wspomne kolejnym razem, czy moze chcieliby na narty? ;)
Pomimo ciezkich warunkow, starczylo sil na usmiechy :)
Co jeszcze ciekawego...
Odkad wprowadzilismy sie do obecnego domu, zastanawiamy sie, co zrobic z kuchnia. Nie jest ona w zlym stanie, na pewno w ciagu 40 lat od budowy byla remontowana i chyba to jest najwiekszym "problemem". Jest na tyle stara, ze nie do konca nam sie podoba, ale na tyle nowa, ze troche szkoda nam jej kompletnie zdemolowac i urzadzic od nowa. Poki co, postanowilismy, ze unowoczesnimy ja nieco zmieniajac raczki w drzwiczkach.
Przed
Po
Efekt? Hmmm... No niby jest lepiej, ale to nadal nie to. ;) Marzy nam sie nieco ciemniejszy lakier, choc troche boje sie, ze to optycznie zmniejszy kuchnie... Patrzymy wiec jakby tu szafki w miare latwo i szybko przemalowac. Niestety, nie za bardzo usmiecha mi sie niekonczaca sie praca z papierem sciernym, a to raczej nieuniknione. ;) Najgorsze, ze zdjac, przeszlifowac i przemalowac drzwiczki to pikus. Gorzej z bokami, bo nad tymi nalezaloby pracowac w kuchni. Wyobrazacie sobie ten syf...? A najgorsza czesc, to ozdobna listwa idaca nad szafkami. Cala w rowkach, ktore tez trzeba byloby oszlifowac do malowania. Jakos nie porywa mnie ta perspektywa...
Poza tym, kuchnia ma jedna, ogromna wade - jest baaardzo zimna. Oczywiscie, czesciowo wine za to ponosi jej umiejscowienie - zaraz nad garazem i na rogu domu, a w dodatku z wielkimi drzwiami tarasowymi. Z drugiej jednak strony, cos jest tam nie tak. Pomiedzy szafkami sa gdzieniegdzie od spodu szpary i z tych szpar wyraznie dmucha zimne powietrze! Nie wiemy czy miedzy szafami a zewnetrzna sciana jest w ogole jakas izolacja. Ale nawet jesli nie ma, to nie jest chyba normalne, ze zimne powietrze sobie pizdzi, ot tak. Tegoroczna zima jest bardzo lagodna, ale po nocnych przymrozkach, temperatura w kuchni spada do 17 stopni (przy samej ziemi do 15!), podczas gdy termostat ustawiony jest na 25! :O
Wymiana jednak wszystkich szafek, wiaze sie ze zrownaniem kuchni z ziemia. Niemozliwe bedzie bowiem dostanie szaf o idealnie takich samych wymiarach ze wszystkich stron. Na bank gdzies cos nie pasowaloby do blatu, gdzies do kafelek, gdzies do podlogi... Jak juz remontowac, to tak, zeby wszystko mialo rece i nogi... Dlatego myslimy i debatujemy i nie mozemy jakos podjac decyzji... Ja w ogole jestem przeciwniczka remontow zima, ale wiem, ze gdybym tylko wspomniala M., ze "robimy", dla niego bylaby to jak woda na mlyn. ;)
Poza tym, zycie uplywa nam w rytmie treningow oraz zawodow Bi. W poniedzialki spedzam polowe wieczoru na basenie, w srode siedze tam w ogole cale popoludnie, najpierw z Nikiem, potem z Bi. I chociaz zostawiam M. instrukcje z kim ma kiedy odrobic lekcje, to okazuje sie, ze wracam w porze kolacji, a zadania nie zostaly odrobione, bo Nik uparl sie, ze on chce z mama i koniec. :/
W sobote, jak wspomnialam, Bi ma kolejne zawody plywackie i jestem wsciekla na maksa, bowiem przeniesli godzine z 9:20 na 11:45! A tak sie cieszylam, ze rano odbebnimy zawody, a reszte popoludnia bedziemy mieli wolne! To nie. Musieli przeniesc na samiutki srodek dnia. Ni w gruche, ni w pietruche! :/
Trzymajcie sie dziewczyny i podeslijcie troche sniegu! Slysze, ze w Polsce sypie w tym roku az milo, a u nas ani platka! Dzieciaki dopytuja kiedy sypnie (szczegolnie Bi, bo chcialaby miec wolne od szkoly :D) i nie przyjmuja do wiadomosci, ze nie mam wplywu na Matke Nature! ;)
PS. Hej! Udalo mi sie NIE splodzic tasiemca! To chyba oznacza, ze zupelnie nic sie u nas nie dzieje! Nudy, panie, nuuudy! ;)
W Polsce sypie i owszem, południe zasypane. Za to u nas spadł 1 cm a teraz pada deszcz :( tyle śniegu. Czy dzieciaki muszą chodzić do polskiej szkoły? Nie dają rady inaczej - bo rozumiem, ze w domu mówicie po polsku? Nie powiem że mają łatwo, polska szkoła, Bi basen. normalna szkoła.. A co do kuchni.. No jest to poważny remont. Nam też się marzy, 10 lat..spooooro się zmieniło przez ten czas. Ale priorytety są inne :/ może kiedyś.. Buźki!!
OdpowiedzUsuńWlasnie, u nas to samo. Inne priorytety, a ze kuchnia nadal jest ok, to spadla na koniec listy. ;)
UsuńChodzic do polskiej szkoly Potworki nie musza, ale poki co chcemy, zeby chodzily. Mowimy w domu po polski i Bi tez ladnie i chetnie mowi w jezyku "ojcow". Natomiast Nik tylko angielski i angielski i trzeba go szantazowac i straszyc, zeby cos po polsku powtorzyl. :/ Dlatego chcemy zeby mial dodatkowa ekspozycje na jezyk polski. Poza tym, znajomosc jezyka to nie tylko mowa, ale czytanie i pisanie tez. A zeby samej ich tego nauczyc, brak mi samozaparcia i zwyczajnie czasu.
U nas to samo ze sniegiem. Spadlo go ostatnio na tyle duzo, ze nawet przy jednym dniu deszczu sie w wiekszosci utrzymal. Ale powazniejszych opadow na horyzoncie brak, a mimo ze w tym tygodniu Arktyka, to juz na nastepny zapowiadaja solidne ocieplenie. Taka zima do... pupy. ;)
U nas śnieg był, ale się zmyl. Dosłownie, bo od rana leje... Bleee
OdpowiedzUsuńU nas byl, troche go zmylo, teraz troche dopadalo i moze sie kilka dni utrzyma bo maja przyjsc arktyczne mrozy. :)
UsuńFaktycznie krótko dzisiaj;)))
OdpowiedzUsuńU nas też są podobne dyplomy tylko rozdawane do ręki a nie na apelu.
A szafki bym pomalowała farbą. Są takie, które nie trzeba kłaść na oszlifowaną powierzchnię tylko "tak jak jest". Chyba Ann Sloan są takie.
No wlasnie ja nie za bardzo chce farbe. Marzy mi sie ciemniejszy odcien lakieru, tak zeby pod spodem nadal widac bylo teksture drewna. Uwieeelbiaaam drewno... :D
UsuńU nas też dzieciaki mają nadzieję na śnieg, ale u nas 1cm wystarczy by zamknąć szkoły - no, ale śnieg nie pojawia się tu często.
OdpowiedzUsuńAkapit odnośnie charakterku Bi sprawił, iż na twarzy uśmiech mi się pojawił, bo to jakby o sobie czytała. Grzeczna w szkole,a w domu pyskata. Pamiętam jak mama mi groziła, że powie Pani jaki to ze mnie aniołek. To były czasy gdy dzieci czuły respekt przed nauczycielami.
To i tak jestem zaskoczona, bo myslalam, ze u Was snieg to anomalia. :)
UsuńJa tez w domu pokazywalam rozki, chociaz w szkole tez zdarzaly mi sie "wyskoki". ;)
No widzisz jaką masz grzeczną i dobrze ułożoną córkę. :)
OdpowiedzUsuńU nas śniegu zero. Właśnie zaczęliśmy ferie, ale coś mi się wydaje, że większość przesiedzimy w domu. Padający deszcz i lodowaty wiatr raczej nie zachęcają do wyjścia z domu ;/.
U nas nawet ferii nie ma. ;) A wolne to wolne, nawet jak pogoda do pupy. :D
UsuńU nas cieplawo bo prawie 10 'C. Chlodny front ma przyjsc od czwartku. I rzeczywiscie krotko - jak nie Ty !!
OdpowiedzUsuńO, to rzeczywiscie cieplo! U nas tez ktoregos snia temperatura dobila do +8, ale zazwyczaj w dzien zatrzymuje sie na 3-4 stopniach. W sumie wiec tez zimy wielkiej nie bylo (oprocz 1 dnia). Ale od jutra - arktyka! :O
UsuńMarzyłam o grze na skrzypcach kiedy byłam małą dziewczynka...
OdpowiedzUsuńJa marzylam o pianinie, ale slon mi na ucho nadepnal. :D
UsuńAch jakie piekne i DUZE sa juz Potworki :) Mamuska mozesz byc dumna, w domu mozna sobie na duzo- wiecej pozwolic ale jesli w szkooe dziecko dostaje dyplomy, to znaczy, ze praca wychowawcza nie idzie na marne!
OdpowiedzUsuńU nas zima strasza, jeden dzien cos tam polecialo a potem...deszcz. Ja nie tesknie, czekam na wiosne i .....marcowa Madere- to moja wyspa, rozumie zachwyt twej siostry, my bylismy we wrzesniu i...w marcu lecimy znowu :)
Mma rowniez duze uchwyty- gryfy w kuchni i mysle, ze to juz zmiana na +
Tradycyjnie pozdrowka za ocean!!
Duze, az ZA duze, tesknie za czasem, kiedy byli malymi slodziakami, chociaz oczywiscie juz wtedy to byly male POTWORY, tylko troche inaczej. :D
UsuńU nas na czwartek zapowiadaja -9 stopni (w dzien), a na wtorek juz +11. Szalona ta pogoda! :)
Dla mnie zawsze najlepszym miesiącem w roku był lipiec.Wtedy wyjeżdżam na dwu tygodniowe wakacje z całą rodziną.
OdpowiedzUsuńJa lubie lato za kempingi i zime za narty. Nie przepadam za wiosna i nie znosze jesieni. :)
UsuńJa tam lubię Twoje tasiemce 😁
OdpowiedzUsuńTak jak pisze Anula śnieg w pl jest, ale akurat nie u nas (jak zwykle zresztą, za to latem też unas najmniej pada)
Wielki szacunek za organizację, ja już jestem przerażona perspektywa ważenia młodzieży na różne zajęcia 'dodatkowe'
Milo mi. :)
UsuńW Stanach tez pada sniegu duzo, ale w tym roku omija nas on od polnocy i o zgrozo, nawet od poludnia! :D
Spoko, mnie przeraza perspektywa wozenia dwojki dzieciakow na rozne zajecia, bo poki co Nik ma tylko plywanie raz w tygodniu. :)
Taka niby mała zmiana, a jak dużo daje - super, nowe rączki trafnie dobrane :)
OdpowiedzUsuńja też lubię te Twoje tasiemce, sama z nimi walcze, ale też jakoś mi często wychodza, choć teraz bardziej obrazkowo je zapełniam, bo szybciej i łatwiej ;)
U nas śnieg kolejny raz stopniał, kolejny raz była katastrofa na drogach i istny paraliż wszedzie, a teraz przyszły mrozy kolejny raz rzecz jasna, ale sniegu brak :/
Gratulacje dla Bi. U nas też Tymon co chwilę przynosi jakiś dyplom, czy ze szkoły, czy z e świetlicy, a jeszcze nigdy nie były one oficjalnie przy rodzicach wręczane.
Koncerty widze wyśmienite w domu macie, brawo dla Bi :)
Koncerty mozna bedzie zniesc bez zatyczek w uszach za jakies 2-3lata. ;)
UsuńU nas snieg praktycznie nie pada. Spadl w zeszla niedziele, a we wtorek sporo zmyl deszcz. Potem temperatury na szczescie byly minusowe, wiec ta marna resztka lezy. Dzis znow lekko sypnelo, ale juz w przyszlym tygodniu ma byc +11, wiec bedzie po sniegu. ;)