Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

środa, 23 sierpnia 2017

Zegnaj slonko, plazo, oceanie!

Troche dramatyzuje, bo gdybysmy sie uparli, to jednodniowa wycieczke na plaze, na pewno udalby sie gdzies wcisnac... Niestety, pragmatyzm bierze gore i wiem, ze nie da rady. Mamy jeden wolny weekend, a na nastepny znowu wyjezdzamy. Pozniej zas bedzie juz niemal polowa wrzesnia i letnia pogoda pojdzie sie bujac.
Nieee, najprawdopodobniej byl to nasz ostatni spacer w slonym wietrze w tym roku...Buuu...

Co tu duzo pisac: pieknie bylo i tyle! :)

Przegladam zdjecia i nie moge uwierzyc, ze jeszcze w poniedzialek tam bylismy! I ze 4 dni mogly tak szybko "smignac"...

To byl taki fantastyczny, rodzinny czas. Nie liczac wiecznego, Kokusiowego marudzenia: tego nie lubie, tamtego nie chce, nie lubie Bibi, nie lubie mamy, juz nie lubie rodzicow, zjadlbym cos, nie chce jajka, chce chipsy, nie chce isc na plaze, jednak chce isc na plaze, jestem zmeczony, nie chce drzemki itd. Po prostu kwintesencja Nika. ;)

Jesli zapomniec o tych drobnych niedogodnosciach osobowosci Potworka Mlodszego, bylo idealnie. ;) Bez zmartwien, bez sprzeczek (oprocz tych dzieciecych), na szczescie bez chorob, bo ta wizja wisi nade mna od pierwszego wyjazdu, kiedy Nik obudzil sie ostatniego dnia z goraczka...). Malym zgrzytem bylo dostanie przeze mnie okresu trzeciego dnia, ale jakos to przelknelam, szczegolnie, ze temperatura wody zupelnie nie zachecala (rodzicow, bo Potworki to morsy) do kapieli. Nigdzie nie jezdzilismy, nic nie zwiedzilismy, za to dobrze wypoczelismy i zresetowalismy sie. A nawet udalo sie wyspac, bo wymeczone calodziennym bieganiem na swiezym powietrzu, niekonczaca sie jazda na rowerze, plywaniem w rzece oraz oceanie, wspinaniem na drzewa, wariactwami na placu zabaw, a na koniec siedzeniem do pozna przy ognisku Potworki, spaly do 8:30! Normalnie zrywaja sie przed 7, wiec mozecie sobie wyobrazic nasza radosc. ;)

Tak wlasnie mijaly nam dni. Rano sniadanie, obowiazkowa kawa, rowerowy wypad na plac zabaw, polaczony z objazdem czesci pola kempingowego, powrot, przekaska, wypad na jedna z plaz, lunch, druga kawa dla rodzicow, wycieczka rowerowa, podwieczorny wypad na druga plaze, jakies wspinanko na drzewa (tu juz same Potworki, bez udzialu rodzicow :D), gra w pilke i w koncu ognisko i pieczone kielbaski.

Kazdy dzien wygladal w sumie tak samo i pewnie szybko by nam sie znudzilo, gdyby nie fakt, ze tych dni bylo tylko cztery. A wlasciwie trzy, bo w piatek dojechalismy dopiero o 16, a w dodatku tego dnia pogoda byla kiepska. Naprzemian padalo, kropilo, mzylo. Pol godziny przerwy i od nowa... :/ Nawet podczas wieczornego ogniska zaczelo nagle kropic, musielismy szybko wszystko zbierac ze stolu piknikowego, ale na szczescie szybko przeszlo. Bylo cieplo (a raczej parno i duszno), ale jednak cale popoludnie spedzilismy pod zadaszeniem przyczepki. To znaczy my - rodzice, bowiem Potworki zaopatrzone w przezornie zabrane przez matke kalosze oraz plaszcze przeciwdeszczowe, odkrywaly nasza "uliczke" na rowerach. ;)
Musze jednak przyznac, ze z pogoda i tak nam sie udala, prognozy zapowiadaly bowiem przelotne deszcze na piatek oraz sobote. Ta druga, mimo, ze pol dnia sie chmurzylo i na pole kempingowe wpelzala zimna mgla znad oceanu, okazala sie jednak sucha. A po poludniu wyszlo w koncu slonce i w jednej chwili zrobilo sie goraco. :) Reszta przedluzonego weekendu, to juz bylo slonce i upal, czyli idealnie na nadmorski wypad! Mimo goraca, caly czas bylo czuc orzezwiajaca (ale nie zimna) bryze znad oceanu. Jak dla mnie - warunki idealne!

Jakies ciekawsze spostrzezenia?

Potworki nauczyly sie jezdzic rowerami trzymajac kierownice jedna reka. Zaczal oczywiscie Nik, ktory robi to nonszalancko, zeby nie powiedziec luzacko. ;)


Jedzie, drapie sie po szyi lub trzyma jakiegos kija i elegancko steruje druga reka. Siostra gorsza byc nie mogla i szybko tez zalapala, chociaz (czego nie widac na zdjeciu) robi to tylko po kilka sekund i zaraz nerwowo lapie za kierownice. Coz, Bi zawsze byla ostrozniejsza. Ale fote kazala sobie strzelic. ;)



Z Nika w ogole jest milosnik mocnych wrazen. Ktoregos dnia zaobserwowalam rodzinke z dziecmi troche starszymi od naszych, jadacych rowerami sciezka prowadzaca do lasku. Pomyslalam, ze moze to byc fajna odmiana po prostych, rownych i nagrzanych asfaltowych drozkach pola kempingowego. Zarzadzilam wiec wycieczke rowerowa. Niestety, okazalo sie, ze sciezynka prowadzaca przez las jest waziutka, kreta, miejscami stroma i ogolnie niebezpieczna. Bi jechala mocno spanikowana, a i ja wyjechalam w koncu z tego lasu solidnie spocona i to bynajmniej nie z goraca. ;) I Starsza i ja, mialysmy dosc adrenaliny i zaglosowalysmy, zeby wracac na kemping, natomiast Nik wybuchl placzem, ze on chce przejechac przez las jeszcze raz! ;)

Za kilka lat spokojnie widze syna robiacego jakies wygibasy na BMXie czy deskorolce. Na kempingu, obok publicznych lazienek, zrobiony byly dosc szerokie, ale niskie murko - laweczki dla czekajacych w kolejce. Kiedy nie bylo chetnych na korzystanie z przybytku, kilkoro chlopcow urzadzilo tam sobie miniaturowy "skate park". Ja - matka, patrzylam na ich skoki z przerazeniem i widzialam polamane kosci oraz wstrzasnienia mozgu. Moj syn za to, regularnie zatrzymywal sie aby popatrzec i stwierdzal z podziwem: "Wow, this boy is so COOL!". Ekhem... Juz widze z jaka ekipa bedzie sie zadawal za kilka lat... ;)

Poza tym, Potworki wyraznie sa juz spragnione towarzystwa innego niz swoje. ;) Od pierwszego dnia rozgladali sie po sasiednich miejscowkach z pytaniem czy sa tu jakies dzieci. Jak na zlosc, dzieci bylo wyjatkowo malo, prym wiedli staruszkowie. ;) Wiem, ze w niektorych Stanach zaczal sie juz rok szkolny i mozliwe, ze to bylo przyczyna. A jesli juz dzieciaki byly, to starsze. Nik byl na tyle zdesperowany, ze podchodzil do niemal kazdego chlopca z pytaniem: "Would you like to be my friend?". Niestety, potencjalni koledzy zupelnie ignorowali Mlodszego. ;) Dopiero przedostatniego dnia Potworkom sie poszczescilo i Bi zakumplowala sie z jakas przypadkowa dziewczynka na plazy, a do ludzi z przyczepki obok przyjechal 4-letni bratanek, wiec i Nik dorwal kolege.
Przy okazji, moglam poobserwowac jak roznia sie miedzy soba zabawy dzieci roznych plci. Bi i jej kolezanka, na zmiane kapaly sie w rzece i tworzyly jakies budowle z piachu. Nik i jego kumpel? Czyste szalenstwo! Bieganie, rzucanie zabawkami, wyscigi, turlanie w piachu - oto zabawy chlopcow. ;)

Oprocz tego, odkrylismy sposob na odstresowanie naszego nerwowego psiura. Sposob banalnie prosty i az wstyd, ze wczesniej o tym nie pomyslelismy. Otoz... wystarczy Maye spuscic ze smyczy! W regulaminie wszystkich kempingow jest jak byk, ze pies ma byc zawsze uwiazany, wiec sie do tego stosowalismy. Dopoki nie zauwazylismy, ze wiekszosc ludzi naokolo zupelnie to ignoruje. Wlasciwie to nawet nie pamietam dokladnie dlaczego M. odpial Mai smycz, ale wraz z wolnoscia, wrocil nasz normalny pies! Nagle siersciuch zaczal jesc, pic i sie zalatwiac! A ja mialam ochote palnac sie w leb, ze wczesniej o tym nie pomyslalam! W koncu Maya w domu biega wiekszosc czasu swobodnie po ogrodzie. Spacer na smyczy to dla niej tylko rozrywka. Ona nienauczona jest, ze idac na smyczy mozna sie tez po drodze wysikac, czy tez zalatwic grubsza sprawe...
W kazdym razie, wiemy juz jak umilic kemping takze naszemu smierdziuchowi! Tym bardziej, ze Maya grzecznie przy nas siedziala i choc w domu ma zapedy Jasia Wedrowniczka, tam zupelnie sie od nas nie oddalala. Co prawda jakis babsztyl uznal za stosowne zatrzymac auto kolo nas i upomniec, ze pies powinien byc na smyczy, ale nie bedziemy sie przejmowac stara, wredna zolza. ;)

Na koniec zostawie Was jeszcze z kilkoma zdjeciami.

(Nasza miejscowka - trafilo nam sie nawet DRZEWO! :D)


(Wieczor przy ognisku - wybaczcie prosze moj typowo "polski" styl. Wiem, wiem, skarpetki plus sandaly... Nic nie poradze, ze strasznie marzna mi giry! ;P)




W sobote wieczor, idealnie nad naszym ogniskiem, mielismy widok na pokaz fajerwerkow. Az szkoda, ze Potworki poszly juz spac...





Potworki szalaly w oceanie. W wodzie, w ktorej stojac po kostki, ja oraz M. wytrzymywalismy maksymalnie kilkanascie minut. ;)




Oni mogli tak szalec godzine i nawet nie klekotaly im zeby. ;)




Ale najlepsza zabawa i tak byla w blocku po odplywie:




Ktory na tej plazy jest po prostu masywny. Zobaczcie same:





A jak nie nad oceanem, Potworki szalaly nad rzeka. Ktora temperatury miala rownie nieprzyjemne, co oczywiscie na Bi oraz Niku nie zrobilo zadnego wrazenia. ;)





Na ta nadrzeczna plaze mozna bylo przyprowadzac psy, z czego tez skorzystalismy jednego z wieczorow:

(Nie bez trudu, ale udalo sie wciagnac siersciucha do wody)


Tu z kolei, odplyw odkrywal malownicze skalki:


A dwa wieczory pod rzad, puszczalismy w niebo piekne latarenki, unoszace sie pod wplywem powietrza nagrzanego plomieniem:

(Zdjecie marne, ale za ciemno bylo)

Nie mialam pojecia, ze one sa takie wielkie! Nasze mialy prawie metr wysokosci! Slicznie to wygladalo, kiedy unosily sie w gore! Niestety, drugiego wieczora, kiedy udalo nam sie puscic zaledwie druga, podjechal policjant (nie wiem czy patrolowal okolice, czy ktos po niego zadzwonil...) i zartobliwie upomnial nas, ze ma nadzieje, ze to byla ostatnia, bowiem sa one nielegalne... :( Nie mialam o tym pojecia, a na pomysl puszczenia wlasnych wpadlam, bo poprzednim (oraz tym) razem, co wieczor ktos puszczal je od strony plazy! :( My wypuszczalismy je w strone mokradel, wydawalo sie w bezpiecznym miejscu, ale jak widac, juz ktos sie doczepil. Dobrze, ze mandatu nie dostalismy... :/

I tu Was juz zostawiam...
Dla nas, zaczyna sie szkolne szalenstwo. W piatek mamy spotkania zapoznawcze w szkole Potworkow. Musze tez w koncu wybrac sie na zakupy wyprawkowe, bo w koncu bedzie tak, ze polowy rzeczy nie dostane... :/ A od poniedzialku juz poczatek roku szkolnego. Boszzzz... Zupelnie nie jestem na to gotowa... Podchodze to niego chyba z wieksza niechecia niz kiedy sama bylam uczennica... :D

19 komentarzy:

  1. Super, bardzo się cieszę, że wyjazd się udał, zwłaszcza, że to był ostatni wakacyjny. Ale sąsiadów widać mieliście z gatunku tych czepialskich :) U nas na ulicy są tacy jedni. Kiedyś Luna uciekła Mężowi i jedna sąsiadka się przyczepiła, że powinien ją trzymać na smyczy, bo jej córka boi sie wyjść na podwórko (ogrodzone, na które Luna nigdy nie wlezie, bo nie ma takiej możliwości).
    Śmiesznie jest u was z tym rokiem szkolnym, w każdym stanie rozpoczyna się inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kfiatushku, w Stanie jak Stanie, ale tu rok szkolny zaczyna sie inaczej w kazdym miasteczku! ;)

      Ta baba, ktora zwrocila uwage na Maje, to nawet nie wiem gdzie "obozowala". :) Musialo to byc gdzies na drugim koncu uliczki, bo jej wczesniej (ani pozniej) nie widzialam. Sasiedzi bezposrednio naokolo, nie zglaszali pretensji, ale ona najwyrazniej zostala samozwanczym strozem porzadku! :D

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze raz, bo za dużo błędów porobiłam ;)
    Wyjazdy super, wiesz dużo lepiej jest "podzielić" sobie urlop i wyjechać klika razy, niż tak jak w moim przypadku dostać raz dłuższy. Fajnie macie z tą przyczepą :) No i super, że Maya wreszcie cieszy się z wyjazdów, a Tobie spadło zamartwianie się o jej kondycję psychiczną, czy kombinowwanie z kim ją zostawić :) Cała rodzina w komplecie :)
    Zebranie mam w poniedziałek, trochę szkoda, że nasze zebrania odbywają się w domu kultury i dzieci nie są zapraszane, gdyby było w przedszkolu mogłyby (te co będą pierwszy rok chodziły) trochę sie z placówką zapoznać, a tak są rzucane na głęboką wodę - niestety. Dodatkowo w ten nieszczęsny poniedziałek dokładnie o tej samej godzinie co zebranie zaczyna się przyjęcie urodzinowe koleżanki Martyny. Obie dziewczyny są zaproszone i na szczęście mama zgodziła sie żebym przywiozła dziewczyny wcześniej, a sama pojechała, ale powiem Ci że trochę sięstresuję, ponieważKasia czasem "zapomina" zawołać siku - zwłaszcza przy obcych ludziach (a co będzie w przedszkolu??).
    Ja w tym roku zaliczę dwa rozpoczęcie - 1.09 w przedszkolu, a 4.09 w szkole. Ehh te moje dzieci jakoś tak szybko rosną, dobrze że ja jeszcze się nie sypię :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troche do bani z tym zebraniem, rzeczywiscie. Tutaj, mimo, ze nie ma dni adaptacyjnych, ale jednak dzieci moga przed rozpoczeciem roku, przyjsc i placowke "obejrzec", poznac pania, itd. A mnie sie i tak wydaje, ze to malo...

      To prawda, ze fajniej sobie urlop "podzielic". Z takiego wlasnie zalozenia wychodzilismy kupujac przyczepe. ;) Takie wyjazdy maja jednak "wade" - lato potwornie szybko mija, kiedy ciagle odlicza sie do kolejnej wycieczki! ;)

      Mam nadzieje, ze Kasia dobrze sobie w przedszkolu radzi i nie ma "wpadek". Ale nawet jesli te sie zdarzaja, panie sa przyzwyczajone. Dla nich to zaden problem, ani nowosc. ;)

      Usuń
  4. Super!!! Bardzo mnie interesuja wyjazdy kamperem, bo mamy zamiar sprawic sobie takowy jak sie juz przeprowadzimy na polnoc stanu NY.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam! ;)

      A na polnocy stanu NY to jakas tradycja! Tam kamper stoi przy niemal kazdym domostwie! :)

      Usuń
  5. Cieszę sie ze wyjazd sie udał i dzieciaki daly pospać 😉 nie dziwie sie po tylu atrakcjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle, ze tutaj sprawdzilo sie raczej siedzenie do pozna. Potem trzeba bylo odespac. ;) Ale mowy nie ma, zeby na codzien siedzieli mi do 22-23! :D

      Usuń
  6. Wszyscy już żyją jesienią i szkołą, nawet na blogach to widać... A mnie tak żal lata... Po raz pierwszy w życiu nie cieszę się z jesieni. Na szczęście dzieci mam jeszcze przy sobie w domu i nie muszę martwić się przedszkolem czy szkołą, chociaż tyle dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi tez strasznie zal lata... Fajne bylo, ujezdzilismy sie za wszystkie czasy, ale ja bym chciala wiecej... ;)
      Ja z jesieni cieszylam sie tylko w dziecinstwie, kiedy czekalam na swoje urodziny. Od wielu lat wolalabym ja przeskoczyc, prosto w zime. :)

      Usuń
  7. Wow, jazda bez jednej reki to juz cos. Moi jeszcze nie sa na tym etapie. Powodzenia w poniedzialek. My zaczynamy w czwartek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nik to szaleniec. ;) Jak mu sie nie odmieni, to za pare lat spokojnie widze go z deskorolka, odstawiajacego jakies sztuczki. ;)

      Usuń
  8. No nieźle sobie dzieciaczki poczynają ;) jazda z jedną ręką? No no :))) świetnie, że udało się Wam zaliczyć troszkę plażingu. U nas już pogoda jesienna :( i wszędzie można już odczuć koniec wakacji, koniec lata :( buźki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas paskudna jesien nawiedzila w zeszlym tygodniu, ale w tym mamy namiastke lata. Noce zimne - 10-12 stopni, ale w dzien 28! I mogloby juz tak zostac... ;)
      Tak, Potworki kombinuja jak sie da. Co smieszne, to Nik zaczyna, a Bi papuguje, bo przeciez gorsza byc nie moze! :D

      Usuń
  9. żegnaj lato na rok....
    my też kiedyś puściliśmy taką latarenkę i cholerka poszła najpierw w górę a później zboczyła i wylądowała w koronie drzewa na sąsiedniej działce, stresu było dużo i czuwanie aż nie zgasła i to była nasz ostatni fruwający lampion

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My w naszej okolicy nie mamy gdzie ich puszczac - za duzo drzew. Tam wydawalo sie idealnie, z jednej strony plaza, z drugiej mokradla, ale coz, jak policjant ukrocil nam zabawe. :/

      Usuń
  10. Piękne wspomnienia z wakacji :)
    Potworki widzę takie same morsy jak Nasi :)
    Niby w zatoce Bałtyu ta woda strasznie zimna nie jest, to pierwsze z nią spotkanie przeszywa mi zawsze całe ciało ;) A Oni bez żadnych oporów chlust i tak cały dzień potem mogą :D
    Latarenka piękna... ech Policjant
    Tola uczyła się jeżdzić bez dwóch rąk z gorki... wiadomo jak to się skonczyło

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko i corko! Mam nadzieje, ze zbyt mocno sie nie "uszkodzila"? :O
    Oj tak, Potworkom zimna woda nie straszna! Nooo, prawie, bo pod koniec lata, w naszym przydomowym basenie juz wymiekali. ;)
    Ach ci stroze prawa... popsuja najlepsza zabawe! :D

    OdpowiedzUsuń