Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

piątek, 5 czerwca 2015

Kto wylaczyl ogrzewanie?! + dopisek poranny

Wbrew pozorom watek pogodowy bedzie stanowil niewielka czesc posta. ;) Wiecej bedzie zrzedzenia sfrustrowanej matki...

Ziiiimno miii... Kuzwa, jak mi zimno! Rozpiescily mnie te 30 stopni w drugiej polowie maja... Wraz z 1 czerwca, jak na haslo, przyszly deszcze, a temperatura poleciala w dol na leb na szyje... Od srody (w koncu!) w dzien, leniwie i niechetnie, ale dochodzi do 18-20 stopni. Poranki sa jednak brutalne - 8-10 stopni... W nocy w domu wlacza sie ogrzewanie! Taka sama temperature mielismy W DZIEN w pon-wt. Brrrrr... W zeszlym roku mielismy dluga, chlodna i upierdliwa wiosne, ale kiedy kalendarz przeskoczyl na czerwiec, jak na zawolanie przyszlo lato i nie odeszlo przez 4 miesiace. I jak w drugiej polowie maja tego roku mialam powazne obawy co do tego jak goraco moze byc w lipcu-sierpniu, skoro upaly przyszly tak wczesnie, o tyle czerwiec pokazal, ze moje "zmartwienia" sa bezpodstawne. Lato jeszcze moze pokazac nam srodkowy palec i byc takie jak 6 lat temu, kiedy deszcz i burze nawiedzaly nas srednio 4-5 dni w tygodniu, a slonce swiecilo z rzadka, ale niemal nigdy w weekend, kiedy czlowiek chcialby powygrzewac sie na plazy...

Matka sie pozalila, ale Potwory absolutnie nie narzekaly. Wrecz przeciwnie, kiedy po niemal 2-miesiecznej suszy, na podjezdzie pojawily sie wytesknione kaluze, Bi i Nik ze szczescia malo w gacie nie popuscili. Od dwoch dni juz nie pada, ale Kokus nadal codziennie dopytuje czy moze ubrac kalosze. ;)

Najpierw bylo ochocze chlapanie w kaluzach. Co tam katar, co tam kaszel! Trzeba sie maksymalnie zamoczyc!

 

A kiedy to sie znudzilo, Potwory postanowily sprawdzic wodoszczelnosc swoich zabawek:

 
(Poczatkowo Bi probowala zamoczyc swojego ukochanego pluszowego (!) konika, ale na szczescie udalo mi sie wyperswadowac jej ten pomysl)

A w ogole to zglaszam reklamacje! Jakim prawem byczycie sie w Polsce (i Niemcowie - czytam u Lux) na dlugim weekendzie, kiedy ja tu haruje??? :) A serio, mieszkajac przez blisko 12 lat w kraju multikulturowym i multireligijnym, zupelnie zapomnialam o pierdylionie katolickich swiat obchodzonych przez chyba wiekszosc Europy. Dlatego czytajac na blogach o dlugim weekendzie, parsknelam "a co oni tam znow swietuja?". A to Boze Cialo. ;) No nic, jak sie nie ma co sie lubi... My w koncu mielismy dlugi weekend 2 tyg. temu, co prawda nie 4-dniowy, ale jednak. :) Nastepny na poczatku lipca, ale zejdzie sie w czasie z naszym powrotem z wakacji (jedziemy juz za 3 tyg., nie do wiary!), wiec go nie poczujemy niestety...

Wraz z pogorszeniem pogody, Potworki "postanowily" sie przeziebic. :/ Chociaz tu winie raczej wirusa, bo Nikowi zaczelo sie kichac pierwszego dnia ochlodzenia, a to niemozliwe zeby chorobsko wylegalo sie raptem kilka godzin... Bi przeszlo po 3 dniach ciagania nosem, Nika trzyma i odpuscilo tylko minimalnie. Doszedl tez lekki kaszel, ale mam nadzieje, ze to splywajaca wydzielina. Podejrzewam, ze Mlodszego trzyma tak dlugo, poniewaz do wirusa dolaczyla pchajaca sie dolna, lewa 5-tka. Jest tuz-tuz pod powierzchnia dziasla, widze wyraznie wszystkie jej uwypulkenia, ale kiedy wyjdzie? Nik mial juz kilka zebow wyrzynajacych sie okolo miesiaca, wiec nie licze na szybki proces. :/ A ze Najmlodszy przechodzi kazda niedogodnosc jak na mezczyzne przystalo, to daje nam sie tak we znaki, ze prosze siadac! Juz kilka tygodni temu pisalam, ze jest nie do zniesienia (juz wtedy dostrzeglam "cos" na jego dziasle). Potem chwilowo odpuscil, teraz zaczelo sie od nowa.

Najpierw w niedzielna noc Niko przypomnial nam bezlitosnie jak to jest miec w domu noworodka. Budzil sie co godzine! W sumie to az tak sie chlopakowi nie dziwie, bo nos zawalony, oddychac sie nie da, wyciagnac glutow z kolei sobie nie pozwoli. Ale pobudki co godzine?! Do 2 nad ranem?! I nie to, ze chlipanie, to bylo wycie takie, ze zrywalismy sie na rowne nogi! Dziecko wsciekle, nie daje sobie naprawde pomoc, za to upiera sie, ze ulge w zapchanym nosie przyniesie mu jesli ktores z rodzicow przesiedzi cala noc w fotelu obok jego lozeczka... Taaa, zadzieram kiece i lece... Siedzielismy tam na zmiane az Nik w koncu usnal. Pozniej na paluszkach do swojej sypialni. Godzinka snu i z pokoju dzieciecego znow dobiegal ryk. Wreszcie okolo 2 Kokusia zmorzylo na tyle, ze zasnal glebiej. Ale pipczenie budzika niecale 4 godziny pozniej to byl najgorszy dzwiek jaki ostatnio slyszalam... Nawet kawa pita jedna za druga nie pomagala. :/

A reszte tygodnia to po prostu mamy ryk. Ciagle i o wszystko. Nik na moment sie zabawi, zeby za chwile wybuchnac placzem. O to, ze nie chce tej bluzki (to juz nasz domowy klasyk). Ze nie bedzie jadl placuszkow. Albo jednak bedzie. Nie chce machac tacie. Ale on jednak chcial, a tata pojechal! Chce kakao w niebieskim kubku! Albo zoltym! Chce wypic kakao Bi! Chce napuszczac wode do zlewu raz za razem! Chce zabrac autobus z poczekalni u okulisty! Kiedy minelismy woz policyjny, zaczal wyc, ze on chcial zobaczyc straz pozarna! Doszlo w koncu do tego, ze zamiast o cos poprosic, od razu uderza w placz. Jak dzis rano, kiedy wzial z polki koparke i zawyl: "Cieeeem wziaaaac do baaabciii, UUUUUU!!!!". Nawet nie spytal czy moze, tylko od razu sie rozryczal tak, ze z trudem zrozumialam o co mu chodzi... Niech juz ten zab sie wyrznie, bo jak slysze caly dzien ciagle wycie, to nie wiem juz czy go tulic i calowac (srednio pomaga, raczej Mlodszy kwiczy i sie odpycha), czy raczej zakneblowac i przywiazac do slupa w piwnicy. Bo ignorowac sie nie da... :/

Jakby malo bylo zmagan z Potworami (bo Bi zazdrosna, zaczyna wtorowac Nikowi z wyciem oraz fanaberiami), to przez kilka dni mialam okropne klucie w podbrzuszu. Normalnie jakby mi ktos wbijal igly! Tak po prawej, czasem po srodku, tuz nad blizna po cesarce. Bol dosc mocny, prawie wstrzymywalam oddech, a chwytalo mnie kilka razy dziennie. Ni to bol miesniowy, ni to gdzies bardziej z "glebi". Co ja sobie nie nawkrecalam! Martusiu W., moge sobie spokojnie podac reke z Marcinem (pamietam jeszcze jego "gangrene" :D), bo zdiagnozowalam u siebie cala serie schorzen, od wyrostka robaczkowego, poprzez rozchodzace sie szwy (tak, 2 i pol roku pozniej!), celiakie oraz przepukline, az po ciaze pozamaciczna. Mozecie sie smiac, ja w sumie teraz tez sie smieje, ale w taki wtorek do smiechu bylo mi dosc daleko. :) Na szczescie w pore przypomnialam sobie, ze w zeszly piatek pogonilo mnie kilka razy do toalety. Pozniejsze bolesci to najwyrazniej pozostalosci po zatruciu badz jakims lagodniejszym wirusie, bo po kilku dniach po prostu przeszly. A ja juz na powaznie rozwazalam wizyte w klinice. ;)

Poza tym, wiecie lepiej ode mnie z racji, ze w Polsce sie go obchodzi, a tutaj nie, ze w poniedzialek byl Dzien Dziecka. Poniewaz upieram sie na podtrzymywanie naszych polskich tradycji (mimo, ze maz tylko przewraca oczami), kupilam Potworkom pistoleciki robiace banki mydlane. Drobiazg, ale ile radosci! Tyle, ze dostali je w... srode. Nie chcialam bowiem, zeby puszczali banki w domu. Nie jestem pedantka, ale egoistka juz tak i jak wyszorowalam podlogi w domu, to nie mialam ochoty zeby zaraz nastepnego dnia pokryly sie plamami z mydla. ;) A ze dopiero w srode wyszla odrobina slonca i dalo sie wyjsc na dwor na dluzej, to stanelo na srodzie. :) Na szczescie Potworniccy na kalendarzu sie nie znaja, a o Dniu Dziecka nie wiedza kompletnie. A w srode prezent okazal sie jak znalazl, poniewaz musialam dzieciaki zabrac ze soba do okulisty (odbieralam nowe patrzalki), a tam najpierw Nik urzadzil histerie, ze nie chce isc do domu (w poczekalni jest kacik zabaw), potem ze chce wziac ze soba zabawkowy autobus, nastepnie utknelismy w korku gdzie darl sie, ze slonce swieci mu w oczy (nie swiecilo), naprzemian z wrzaskami o te cholerne autobusisko. Przestal na chwile kiedy zobaczyl migajace swiatelka policji, zeby po chwili wyc, ze gdzie jest woz strazacki! Kiedy po 40 minutach dojechalam do domu (a droga powinna zajac mi jakies 10 min) bylam na wpol ogluszona i tak wkurzona, ze na dzien dobry powiedzialam M., zeby zabral Mlodszego sprzed moich oczu bo go udusze! Na szczescie pistoleciki na banki zadzialaly jak marzenie i Nik nagle zapomnial o autobusach, strazach pozarnych i innych bolaczkach dwulatka... ;) Pechowo, akurat tego dnia bylo niemal calkowicie bezwietrznie, wiec banki zamiast odlatywac, smetnie opadaly na ziemie. Potworki znalazly na to sposob. Mozna biegac:

 

Mozna ukladac banki w "wiezie", jak to okreslil Kokus:

 

Najlepsza jednak zabawa okazalo sie strzelanie bankami prosto w pysk piesy.

 

Ktora zreszta nic sobie z tego nie robila, a raczej wesolo klapala zebiskami lapiac banki w pysk. Zreszta, nawet jakby ja mydlo zaszczypalo, to zasluzyla sobie, bowiem na podjezdzie M. znalazl dwa martwe pisklaki (najprawdopodobnie wypadly z gniazda, chociaz dziwne, ze dwa naraz) i zanim zdazyl zareagowac, Maya ochoczo sie w nich wytarzala! Ptaszki nie zdazyly jeszcze sie "zasmierdziec", ale za to byly dosc hmm... krwawe wiec i nasz siersciuch po takim tarzaniu pokryty byl smugami krwi. Bleee...

Czas na "update" ogrodowy. Tak prezentowal sie warzywnik w srode:



Niestety, cos mi zzera liscie buraczkow. Sadzac po sladach, najprawdopodobniej slimaki, chociaz zadnego nie przylapalam na goracym uczynku... A rzodkiew za nic ma ochlodzenie i wyglada na to, ze zamiast wyhodowac korzenie, woli zakwitnac. :/ Na pocieszenie, zaczynamy pierwsze, ogrodowe konsumpcje. Znaczy sie, Bi zaczyna, bo M i ja nie chcemy "wyzerac" dzieciom, a Nik na pokazane owoce, oswiadczyl: "Niedoble tluskawki, bleee!". ;)



Tymczasem zycze Wam i sobie spokojnego weekendu, bowiem mam takiego PMS'a, ze lepiej przy mnie chodzic na paluszkach. Po ciazach moje cialo w kulki sobie leci. Nie dosc, ze oponka juz chyba do smierci ze mna zostanie. Nie dosc, ze ogolnie nie moge zrzucic ani kilograma. Najpierw pierwsze okresy po narodzinach Nika sprawialy, ze zastanawialam sie czy to jeszcze miesiaczka czy juz krwotok. W koncu sie to ustabilizowalo, za to mam PMSy zaczynajace sie tydzien z hakiem przed okresem. Kiedys brzuch mnie bolal przy okresie, teraz napindala przy PMSie, dodatkowo psujac humor i odechciewajac czegokolwiek... :( Planowalismy na ten weekend zwinac dywany, przyniesc nocnik i zaczac zmudny proces odpieluchowania Nika, ale przy jego i moich humorach moze to byc zrodlem dodatkowego stresu dla wszystkich, a ja bym chciala znalezc raczej zrodlo ZEN... :/


PS. Posprzatalam nieco w liscie blogow. Kilka dodalam, kilka tez usunelam. Staram sie trzymac ta liste w miare ogarnieta i jak na kilku blogach cisza byla ponad rok, stwierdzilam, ze ich autorki raczej porzucily blogowanie na dobre. Mam tylko nadzieje, ze nie bylo to spowodowane osobistymi lub zdrowotntymi problemami... W kazdym razie, jesli czyta mnie ktos, kogo blog mialam na liscie, a teraz zostal usuniety, osoba ta zas planuje jeszcze do blogowania wrocic, dajcie znac. Dodam z powrotem. :)

DOPISEK

Znacie to powiedzenie: "nigdy nie jest tak zle, zeby nie moglo byc gorzej"?

Ponarzekalam sobie wczoraj na pogode, na katarek Potworkow. Oj jaka bylam biedna, marudna, ojojoj! I raptem 2 godziny pozniej dostalam po nosie!

Zle mi bylo z przedluzajacym sie katarem Kokusia? No to odebralam Bi, ubrana w obce ciuchy i z informacja, ze zwymiotowala. Piekny poczatek weekendu (Martus W., podejrzewam, ze jelitowki jakos przechodza po laczach :D). W domu dziecko natychmiast polozylo sie na kanape i zasnelo. Znak, ze cos jest na powaznie nie tak. Godzine pozniej, kolejny chlust i to taki rodem z Egzorcysty!

Zawartosc pieluch Mlodszego (i czestotliwosc ich zmian) tez pozostawia sporo do zyczenia, ale u niego moze to byc efekt zabkowania. Podobnie jak brak apetytu. Teraz jest 11 rano, a on nie zjadl NIC. Ani keska. Poniewaz jednak podejrzewam ten sam wirus, nie przymuszam i nie namawiam... Odpieluchowanie oczywiscie przesuniete na inny, blizej nieokreslony termin... :(

Najlepsza "zabawe" i tak mielismy jednak w nocy i wczesnym rankiem. Jeszcze przed polnoca Nikowi trzeba bylo zmienic pieluche dwa razy pod rzad. Bi za to, taka duza dziewczynka, jak nadal posikuje sie przez sen, tak poprzedniej nocy sie zafajdala. Po pachy, doslownie. Po wymiotach przyszlo rozwolnienie, a nocna pielucha nie wytrzymala. A ona spala sobie jak gdyby nigdy nic. Dopiero rankiem okazalo sie, ze do prania jest pizama, przescieradlo, pokrowiec na materac (o kant dupy mozna go rozbic) oraz sam materac! Do tego poszwa i koldra Bi. Oraz zarzygana dnia poprzedniego narzuta z kanapy. Od rana biegam i na przemian wstawiam pranie, przekladam do suszarki i wstawiam nastepne... Nie pamietam kiedy ostatnio pralka chodzila tyle godzin bez przerwy...

Od rana Bi "pogonilo" ponownie dwa razy i w dodatku wydaje sie podejrzanie ciepla, ale nie daje sobie zmierzyc temperatury... Ale w sumie nawet jakby miala goraczke, to nie mam jej czego podac. Tutaj nie ma czopkow, a zreszta ona ma rozwolnienie. Nic doustnego tez nie podam, bo boje sie, ze znow chlusnie... Caly czas przysypia, budzi sie na chwilke i zaraz znow morzy ja sen. Na szczescie sporo pije.

Obecnie mlodsza polowa rodziny spi (Nik padl o 10:30 rano, wiec cos musi byc na rzeczy), M. pojechal na zakupy, a ja pilnuje lekkiego rosolku na wzmocnienie chorych brzuszkow.

I mam wrazenie, ze w calym domu smierdzi mi sr*ka... Ech... :/

28 komentarzy:

  1. Gdzie jedziecie na wakacje? :> chwal się!
    Ładne banieczki wypuszcza ten pistolet!
    Chyba sprawię coś takiego Milusi na drugie urodziny :)
    Mojej mamie ostatnio ślimaki zjadły wszystkie ogórki :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Slimagi to tez u mnie plaga, ale w tym roku atakuja raczej kwiatki. Warzywami zajely sie gasiennice. :(

      Pistoleciki naprawde polecam! Swietna rzecz dla maluchow nie potrafiacych jeszcze samodzielnie dmuchac baniek! :)

      Usuń
  2. Poskakałabym z nimi po tych kałużach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boziczku :OOOO ale Was dopadlo :( Duzo zdrowka Wam zycze :*
    Mam nadzieje, ze teraz juz lepiej??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej, lepiej, szczegolnie jak sie na komentarze odpowiada tydzien pozniej! :D

      Usuń
  4. Przede wszystkim zdrówka!
    U nas też pierwsze czerwone truskawki wyszły (wczoraj - sztuk jedna! :) )
    A - i gratulacje dla psa - cierpliwa bestia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza suczka jest niesamowita! Powinnam brac z niej przyklad, bo za cierpliwosc medal jej sie nalezy! :)

      My zrywalismy po 5-6 truskawek dziennie, ale ze mamy niewielka grzadke, wyglada na to, ze juz sie koncza. :(

      Usuń
  5. Coś ja wiem o chorobach dzieci: ( ja zaś nie w dzień to na trylion procent coś z tego wyjdzie. A tej jelitowki szczerze współczuję: ( ogrodeczek super, ja też pierwszy raz w tym roku posialam warzywka. I też do sałaty odebrały się ślimaki a do kapusty jakieś robale korzenie mi podgryzaly: / Ale zawsze coś zostanie: ) te bunty dwulatka potem dość płynnie przechodzą w bunt trzylatka , czterolatka i tak chyba do 18!
    A mam jeszcze pytanie o rasę waszego psiaka bo jest piękna: ) pozdrawiam Aszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz pies to pitbull. :)

      U mnie niemal wszystko rosnie ladnie, tylko salata i rzodkiewki postanowily zakwitnac, wiec nic juz z nich nie bedzie. :( A buraczki nie wiem czy przetrwaja, bo narazie nawet bulw nie produkuja, a liscie ciagle im cos zzera. :/

      Usuń
  6. Mam nadzieję, że już lepiej Potworkom?
    Wszystko wszystkim, ale chore maluszki są takie biedne. Zawsze mi się kraje jak moja zachoruje.... ale nie trwa to wiecznie, o co to nie... bo jak tylko dochodzi do siebie, to energia ją roznosi i szału można dostać.
    Czekam na wieści o Potworkach.
    Trzymajcie się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melduje, ze juz wszystkim lepiej! Mi jest zawsze zal Bi, bo ona przy chorobie po prostu spi. Natomiast chory Nik jest oslabiony, ale zamiast spac marudzi na potege i domaga sie noszenia, a to juz mnie wnerwia... :)

      Usuń
  7. 1. Zdrówka :*
    2. Nik się robi mega przystojniak, te włoski, ah <3
    3. Ciesz się, że w oczekiwaniu na deszcz, nie wyrośli z kaloszy :D
    4. Długi weekend nas rozpieścił faktycznie, dzisiaj ciężki dzień :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowko w koncu powrocilo, dziekujemy! :)
      Zaluje, ze Nikowi obcielismy kudelki az tak krotko, bo kiedy sa dluzsze skrecaja siw w loczki. Teraz nie ma szans. :(
      Haha, z tymi kaloszami to tradilas, bo Nikowe sa tak na "styk". Jak znow przyjdzie dluzsza susza, moze byc, ze rzeczywiscie zrobia sie za male! :D

      Usuń
  8. Wow...opisałaś to tak sugestywnie, jakbym tam normalnie była..
    cholernie współczuje...takie wirusy robią niesamowite spustoszenie w organizmie..nam lekarz karze brac na zmianę albo smecte, albo probiotyki aby uzypełnić florę bakteryjną...
    ale to nie po..truskawkach? :PP... taki żarcik - czarny humor...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez przyszlo mi do glowy, ze moze zle umylam te truskawki. Ale ani Nik ani ja ich nie jedlismy, wiec to jednak wirusisko... :/
      Ja w koncu tez zaczelam dawac dzieciom smecte. Wydawalo mi sie, ze na Bi ona podzialala, ale okazalo sie, ze Starsza po prostu zaczela zdrowiec. ;) Na Nika smecta nie miala zadnego efektu. :( Ja chcialam kupic zwyczajny wegiel, ale dostac go tutaj graniczy z cudem...

      Usuń
  9. Łączę się w bolu, u nas tez sraczkowo-rzygankowo plus gorączka :( Tak miewa na ząbki ale nie wykluczam wirusa.Na szczęście pije z piersi bo innych napojów to nie uznaje
    Tez probowalismy pierwszych plonów, rzodkiewki i rukoli :)
    Z pms to mam podobnie, na tydzień wcześniej tyle ze mnie męczy psychicznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, zalozmy klub! :D

      Mam nadzieje, ze Riczi juz lepiej?
      Mi jak zwykle udalo sie zebrac 5 rzodkiewek, a reszta zakwitla. :/ Tak samo z salata. Z wlasnej zjadlam dwie salatki, po czym wypuscila kwiaty. Ech... :/

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. No ale przeszlo, wiec w sumie nie mam po co... :D

      Usuń
  11. O, no proszę a u nas z pierwszym czerwca przyszły dopiero upały, ale na szczęście od dwóch dni zelżały i mnie to nawet cieszy.
    Pistoleciki rewelacyjne!! Nam by się takie przydały, bo nasza pierdoła mała, jak się nachyla po cos to razem z pojemniczkiem i w mig traci cały płyn do baniek i jest zapewne podobnie brzmiący ryk jak u Was :)
    Witam w klubie PMSów :/
    I kurczę, zdrowia życzę całą masę!



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekujemy za zyczenia zdrowka, przydaly sie! ;)

      Dokladnie, Nik nie tylko nie umie dmuchac baniek, ale jeszcze skupiajac sie na slomce, wylewa plyn. Wrzask wscieklosci jest nie do opisania. :D Pistolecik okazal sie wybawieniem i Mlodszy jest zachwycony. Zreszta Bi tez, chociaz ona sobie juz z bankami radzila. ;)

      Usuń
  12. Trzeci raz już pisze to samo i zaraz sie w..rwie!

    Z tym brzuchem to moze to kolka zoladkowa? Nie myslalas o tym? Ja czasami tez tak mam :)

    A z chorobami nie zazdroszcze. Chlopacy maja brzydki kaszel,a lecimy juz jutro i robilam co moglam zeby ich uchronic przed wirusem,a i tak cos zlapali... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My jedziemy za tydzien i tez chucham i dmucham na moich jak moge. Pilnuje, zeby gdzies bron Boze nie zmarzli, ani sie nie spocili, nie daje zadnych lodow, itd. Mam nadzieje, ze uda mi sie ich utrzymac w zdrowiu na wyjazd...
      Hmm... Musze poczytac o tej kolce zoladkowej, ale mnie bolalo duzo, duzo nizej, prawie w pachwinie. Wygladalo mi to bardziej albo na wyrostek, albo jakies kobiece sprawy...

      Usuń
  13. Zdrowia Wam przede wszystkim życzę :* Co z tymi chłopami jest, że tak ciężko wszystko przechodzą i tacy słabi są :)

    Z bańkami Cię dobrze rozumiem. Ja pozwalam puszczać na dworze, na balkonie, albo zimą ewentualnie w wannie podczas kąpieli. Nie lubię jak mi się później wszystko klei

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie, ze nie tylko ja tak mam, bo moi rodzice oswiadczyli, ze wymyslam i powinnam potem po prostu grzecznie po dzieciach sprzatac... :/

      Chlopcy to naprawde cieniasy! Mam swietne porownanie, kiedy Bi i Nik zlapia to samo. Bi sie prawie nie skarzy, najwyzej duzo spi i nie ma apetytu. A Niko sie tak zawsze wymarudzi, ze caly dom musi skakac kolo krolewicza, bo ten ma np. katarek! :D

      Usuń
  14. Zdrówka :* dopiero teraz doczytałam :( kurujcie sie biedactwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekujemy ciociu Noelko, juz jestesmy wykurowani! :*

      Usuń