To teraz, jak juz nakreslilam Wam tlo, napisze, ze sroda jest wlasnie dniem wysylki jednego z obowiazkowych raportow. A ja, odpowiedzialna za ten projekt siedze sobie w domku i pisze post na bloga. :) Niko bowiem wybral sobie akurat TEN dzien na chorobe. Zaraz, wroc! Wlasciwie sygnaly ostrzegawcze wyslal juz wczoraj rano, kiedy obudzil sie podejrzanie cieply. W porannym rozgardiaszu nie mialam czasu zmierzyc mu temperatury, ale poniewaz biegal i psocil jak zawsze, stwierdzilam, ze moze ma lekki stan podgoraczkowy, a znajac sytuacje w pracy chcialam za wszelka cene uniknac dnia wolnego. Dzieciaki zostaly wiec oddelegowane do P. Marysi wraz z syropem przeciwgoraczkowym i instrukcja zeby podac go w razie potrzeby, a gdyby moj syn wygladal na naprawde chorego, zadzwonic do mnie. Coz... Nasza opiekunka ma ta wade, ze dzwoni chyba dopiero jak maluch jest doslownie umierajacy. Zazwyczaj traktuje ta ceche jako zalete, bo nie musze sie urywac z pracy dla byle kichniecia. Wczoraj jednak odebralam dziecko ze szklanymi oczami, z goraca glowa, pokladajace sie i marudzace. Cholera by to wziela. Telefon do kliniki i ufff... udalo sie nas wcisnac jeszcze tego samego dnia.
I wlasciwie to tyle konkretow. Bo lekarka nic nie znalazla... Owszem, gardlo lekko zaczerwienione. To wszystko. Posiew na obecnosc bakterii wyszedl negatywny. Diagnoza: najprawdopodobniej grypo-podobna infekcja wirusowa. Zbijac temperature i czekac az przejdzie, badz pojawia sie dodatkowe symptomy. Gdyby goraczka utrzymywala sie dluzej niz 5 dni, wrocic na kontrole. Temperatura u lekarza 39.4 C... Kolejna dawka syropu o 2 nad ranem, kiedy Kokus obudzil sie z rykiem, goracy jak zelazko. Rano glowa chlodna, ale w poludnie: 39.2 C...
I tak sobie siedze... Niestety, o ile przebywanie w domu z Bi to przyjemnosc, bo ona sporo juz zajmie sie soba, a i chetnie pomaga w domowych obowiazkach, o tyle Niko jest nadal w bardzo absorbujacym wieku. Nawet kiedy domaga sie (o zgrozo!) Teletubisiow na YouTube, upiera sie, ze mam siedziec obok. A ja, no coz, po 5 minutach tego chlamu mam odruch wymiotny. ;) Angazowanie niespelna dwulatka w moje obowiazki rowniez okazalo sie porazka. Niko ma wlasne pomysly na uzytkowanie zmiotki, brudnych naczyn ze zmywarki, a takze cukru, plynu do mycia szyb oraz butelki z oliwa z oliwek. Dosc szybko odpuscilam sobie wiec wszelkie "pozyteczne" zajecia, na rzecz rysowania, ugniatania ciastoliny i urzadzania wyscigow resorakom. :) Bo "byle" goraczka nie jest przeszkoda do szalenstw, przynajmniej nie dla Kokusia... Teraz moj kawaler spi, ale przed momentem obudzil sie (po niecalej godzinie!) i domagal spania na matce. A takiego! ;) Dobra, przyznaje, poczatkowo wzielam go na rece, ale jak tylko przysnal, udalo mi sie go polozyc na kanape. Musze tylko pilnowac, zeby sie stamtad nie zwalil, nasluchuje wiec odglosow wiercenia sie mala dupka po pokrowcu. ;)
A projekt, zapytacie? Jako przykladny (hlehlehle) pracownik, wczoraj ostrzeglam lojalnie wszelkie zaangazowane osoby, ze moge musiec zostac dzis w domu. Najwyrazniej nie potraktowali mnie powaznie... Dziewczyna, ktora jest glownym laborantem wykonujacym testy do tego zlecenia, a wiec odpowiedzialna za dostarczenie mi calej papierologii do sprawdzenia, zazwyczaj ma wszystko zrobione na tip-top i przed czasem. Zazwyczaj, ale oczywiscie nie wczoraj... Sprawdzilam wszystko co juz mialam, ale brakowalo 3 z 6 najwazniejszych sprawozdan i samych raportow... No to klops. Dzisiaj, mimo ze teoretycznie jestem na zwolnieniu, spedzilam pol godziny na telefonie, tlumaczac koledze co jeszcze zostalo do sprawdzenia i jak to ogarnac. Burza mozgow na lini trwalaby znacznie dluzej, ale na szczescie Niko wylonil sie za moimi plecami, z dobitnym stwierdzeniem, ze ma w pampersie kupe. ;)
A posta koncze dnia nastepnego (czwartek), bo syn moj ukochany zbudzil sie, uniemozliwiajac skutecznie pisanine... ;)
Chorob ciag dalszy... Niko dostal syrop przeciwgoraczkowy w poludnie i pod wieczor nie wykazal juz zadnych oznak nawracajacej temperatury. Mam nadzieje, ze kryzys zazegnany. Przynajmniej z jego strony... Bo tuz przed pora spania pokladac zaczela sie Bi. I narzekac, ze jej zimno. Termometr w ruch i chwile moment wynik: 38.6 C. Czyli przeszlo na nia... Mimo syropu przeciwgoraczkowego podanego na noc, obudzila sie przed 3 nad ranem rozgrzana jak piec... Suma sumarum, dzis z kolei siedze w domu z chora corka... Biedula, widac po niej wyraznie, ze im starsze dziecko, tym gorzej znosi goraczke. Ma temperature znacznie nizsza niz brat, bo oscylujaca w okolicach 38 stopni, ale caly czas poklada sie, narzeka, ze bola ja oczy (podejrzewam, ze pieka od goraczki) i ze ogolnie zle sie czuje. Chcialabym zeby juz jej przeszlo, serducho mnie boli kiedy patrze jak sie meczy. Mam nadzieje, ze wirus przejdzie jej, tak jak bratu, po okolo 36 godzinach...
Ostatnio nie po drodze mi ze zdjeciami, dawno zadnych tu nie wrzucalam. Ale dzis dolacze:
Pierwszy konkretny rysunek Bi. Konkretny, czyli przedstawiajacy cos innego niz kolorowe bazgroly. Poniewaz wiekszosc z Was (jak i ja) nie domyslilaby sie, co on przedstawia, dopisze, ze sa to drzewa. ;) Wiem, ze to nie dzielo na miare Picassa, ale ja tam jestem dumna.
A ponizej sama artystka pozujaca wsrod galerii wlasnych arcydziel. ;) Jak same widzicie, wiekszosc to bazgroly, ale Bi pieczolowicie i z duma przyczepia je na lodowke. Co ciekawe, ona do kazdego takiego "rysunku" ma wlasna historyjke i na pytanie co on przestawia, czestuje mnie zawila opowiescia o np. krowie idacej wykapac sie w jeziorku, po drodze zatrzymujacej sie na przekaske i zabierajacej ze soba recznik do wytarcia. ;)
A tu juz swiezutkie zdjecie, ze wczoraj. Nie wiem czy to dokladnie widac, wiec dopisze, ze moj syn wydobyl z czelusci szafy moj stary stanik, wymusil przymierzenie, po czym nosil go przez reszte dnia. Nawet kolorystycznie dobral go sobie do bluzki! ;) Cyckonosz co chwila mu sie odpinal i spadal, ale Mlodszy po prostu prostu dopominal sie, zeby mu go poprawic. I chodzil obejrzec sie w lustrze. No i czy to dziecko wyglada na chore? ;)
A ja marze o jesieni, ktora mielismy jeszcze 1.5 tygodnia temu. O takiej:
Kto by pomyslal, ze to zdjecie zrobione zostalo w polowie pazdziernika...
Oj to faktycznie nieciekawie się porobiło...
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim zdrówka dla Potworków. Dobrze, że szybko ich ta gorączka puszcza, bo ciekawe co by u Ciebie w pracy powiedzieli na Twoją dłuższą nieobecność...
Trzymajcie się tam dzielnie :)
Tak, na szczescie to jakis krotki wirus i na jeszcze wieksze szczescie zupelnie nieszkodliwy dla doroslych. :)
Usuńno ten teges to sie nie nudzisz jednym slowem...eh zdrowka dla Nika ;)
OdpowiedzUsuńOj nie, nie nudze sie. :) Dzieciaki na szczescie juz zdrowe, za to meza przeziebienie lapie. Ech, "kochana" jesien...
UsuńE tam, można zdzierżyć nawet teletubisie, nauczyłam się odpływać przy tych bajkach, bo mój syn też chętnie mnie zaciąga, żeby razem oglądać, tylko, że ja muszę patrzeć na przygody zółtego dziurawego sera i bawić się śmieciakami:)
OdpowiedzUsuńNiko niestety oczekuje aktywnego uczestnictwa, czyli komentarzy i tlumaczenia, albo przynajmniej potwierdzenia, ze "tak, to kroliczek", "a, masz racje, myja sie", itd. ;)
UsuńPrzede wszystkim zdrówka dla Nika!
OdpowiedzUsuńA stanik, cóż...pasuje mu! :D
Hehe, ja nie wiem co oni maja... Bi ostatnio marzy o posiadaniu cycek, a Niko przymierza moje staniki. Jakas mania... ;)
UsuńZdrówka dla dzieciaków, oj jak ja nie lubię gdy chorują tyle cierpienia... Dobrze, że wybrał stanik, a nie stringi i nosił je na uszach :/
OdpowiedzUsuńHaha, chyba jeszcze nie odkryl szuflady z gaciami!
UsuńJa tez nie lubie jak mi dzieci choruja. Nie dosc, ze one sie mecza, a my meczymy sie z nimi, to ja jeszcze zawsze panikuje, ze a noz widelec to nie jakis lagodny wirus, tylko cos gorszego sie wykluwa?
Jak nie urok to .... sama wiesz :)
OdpowiedzUsuńZdrowka dla Was!! A Nik widac zna sie na modzie :)))
Ja ogladajac rysunki Bi myslalam, ze to kwiaty :)
No to blisko bylas! I masz wyobraznie artystyczna, bo ja nie moglam zgadnac co to. ;)
UsuńDzieciaki juz zdrowe, za to malzonka cosik lamie. :/
Zdrówka dla Was!!
OdpowiedzUsuńZ Bi jest taka malusia księżniczka :) A Nikuś nic a nic nie wygląda na chorego.
Pozdrawiam :)
Niko jeszcze pierwszego dnia sie pokladal I marudzil, ale tylko troche. A nastepnego dnia, pomimo 39 stopni, bawil sie jak gdyby nigdy nic. ;)
UsuńA Bi sama twierdzi, ze jest "princess". I ma faze na kolor rozowy... I wyciaga z szafy wszystkie sukienki (glownie letnie) i domaga sie przymierzania... ;)