A urodziny? Dzis minely rowno 2 lata odkad zalozylam bloga!
Zanim wiec przejde do podsumowania osiemnastego miesiaca zycia mego syna, pragne podziekowac tym, ktorzy sa ze mna od poczatku oraz tym ktorzy dolaczyli pozniej! Nie wiem jak znosicie moje ciagle zrzedzenie, ale szczerze ciesze sie, ze jestescie! I cierpliwie pomagacie rozladowywac codzienne frustracje! :)
DZIEKUJE!!!
A teraz Niko... Kokus moj malutki zmienia sie w takim tempie, ze nie nadazam... Niby nie rozwija sie juz tak szybko jak niemowle, ale mimo wszystko chwilami nie poznaje wlasnego syna. Przeciez dopiero co sie urodzil, dopiero co postawil pierwszy samodzielny krok... A tu mam juz przed soba prawie malego chlopczyka, ktory komunikuje sie z nami w pelni swiadomie i w dodatku werbalnie. I niewazne, ze w wiekszosci sa to pomruki i chrzakniecia. ;)
Teraz juz z kazdym dniem bedzie mu blizej do dwulatka niz roczniaka...
Nik zmienia sie fizycznie. Czasem patrze na niego i naprawde nie poznaje jego buzi. Troche wplyw ma na to fakt, ze Kokusia szybko lapie slonce. Buzie ma opalona, a wloski wyplowiale (mimo, ze zazwyczaj nosi kapelusik), a w dodatku zmienia mu sie budowa ciala. Nadal jest okraglutki, ale juz nie az tak, wyciaga sie, staje pomalu chlopcem...
Wyglada na to, ze tak jak siostrze zaczynaja mu sie krecic wlosy. Juz oczami wyobrazni widze mojego syna za jakies 20 lat, z burza blond lokow, opalonego i z tymi elektryzujacymi niebieskimi oczami. Moze byc z niego niezle "ciacho"! Strzezcie sie matki corek! ;)
Wyglada na to, ze tak jak siostrze zaczynaja mu sie krecic wlosy. Juz oczami wyobrazni widze mojego syna za jakies 20 lat, z burza blond lokow, opalonego i z tymi elektryzujacymi niebieskimi oczami. Moze byc z niego niezle "ciacho"! Strzezcie sie matki corek! ;)
Koordynacje ruchowa ma niesamowita, ostatnio udalo mu sie nawet podskoczyc z oderwaniem od podloza. Zrobil to kilka razy pod rzad, wiec wiem ze to nie przypadek. :) Biega, wspina sie, turla, przekreca, ogolnie nie miesci sie w skorze. Sam wchodzi i schodzi ze schodow. No i doprowadza mnie do zawalu. Powinnam chyba dac mu ksywke Niko Nieustraszony! Przelazi przez plotki, ucieka na koniec dzialki, nie czeka na podanie reki kiedy chce zejsc z tarasu... Nie smiejcie sie, dla mnie to nowosc, Bi miala juz skonczone 2 latka, a nadal lubila byc asekurowana. A ten??? Tylko basenu od srodka sie wystraszyl, ale to byl jego pierwszy raz, mozliwe ze za drugim juz bedzie nurkowal. ;)
Niko rozwija sie tez umyslowo. Doskonale nas rozumie, pokazuje czesci ciala, wykonuje polecenia. Rozwija sie tez jego mowa. Nowy repertuar to:
tata
mama (oh yeah!)
Ni to "Bebe", ni to "Byby" - Bibi (siostra)
Ma-a - Maya
Ziazia - dziadzia
baba
I najlepsze:
Pe-pe-pe (Peppa Pig)
:)))
W koncu przebily sie w pelni gorne czworki i mamy mala przerwe od katuszy zabkowania. Niestety miejsca na dolne trojki sa porzadnie napuchniete i oczekuje, ze wkrotce zacznie sie maraton marudzenia z ich powodu.
Ukochana obecnie zabawa jest rysowanie kreda po podjezdzie oraz podlapana podczas przyjecia dla Bi, piaskownica. Zabawa w piaskownicy polega nie na robieniu babek, ale na przenoszeniu (w piastkach) piachu w inne, dowolne miejsca. A w domu Nik ukochal auto. Ale jakie! ;) Od jednych z gosci (nie wiem co oni mysleli) Bi dostala na urodziny rozowego "Fiata" z rownie rozowa lalka Barbie (Asia, przypomnialo mi sie przy okazji komentarza na "Misce", hehe). O ile lalka zostala obejrzana i natychmiast rzucona na polke gdzie kwitnie do dzis, o tyle samochod zyskal aprobate. Tyle, ze nie Bi, a wlasnie Kokusia. Chyba ze wzgledu na jego wielkosc (to obecnie najwieksze auto jakie posiadamy). Bedac w domu, Nik nie rozstaje sie z ustrojstwem. I wszystko w porzadku, tylko ten bijacy po oczach kolor... ;)
Nadal przepowiadam mu role klasowego klauna. ;) Niko dla samej przyjemnosci wyglupiania sie, nieraz zaczyna tanczyc krecac sie w kolko i przytupujac przesmiesznie nogami. Cieszy sie przy tym niesamowicie, a jak jeszcze mu sie przyklasnie, czy jak Bi zawtoruje, to w ogole mamy radosc pelna geba i szalenstwa zagwarantowane do utraty tchu (albo przewrotki, gdzie najczesciej dziki smiech przechodzi natychmiast w glosny ryk).
Z jedzeniem kontynuujemy przeboje. Nawet to co lubi, Niko je tylko bedac w ruchu. Musi sie bawic, wyglupiac, a ja od czasu do czasu podchodze i podaje mu kesek. Kazdy posilek trwa wiec pol godziny albo i dluzej, bo Nik rowniez odmawia gryzienia. Wszystko bierze do buzi i czeka chyba az mu sie to rozpusci. Albo usiluje polykac i nieraz az mu oczka zalzawia i dziwie sie, ze sie nie udlawi. Posadzony w foteliku wezmie do buzi 2-3 kesy, po czym zaciska wargi, odwraca glowe i nie zje juz nic wiecej... I wszystko to nawet nie martwiloby mnie az tak bardzo, tyle ze Niko nie jada ani owocow ani warzyw. Gardzi musami owocowymi. Nie znosi sokow... Jesli uda mi sie przemycic cos w posilku to juz polowa sukcesu... Kiedys cieszylam sie, ze warzywa ma chociaz w ukochanych zupach, ale od jakiegos czasu przestal je jesc...
Aha, na koniec. Nadal na noc dostaje cyca. Nie przypuszczalabym, ze tak ciezko bedzie mi z tego zrezygnowac. :) Zbieram sie i zbieram, zeby go odstawic, ale kazdego wieczora przystawiam go do piersi, glaszcze jedwabiste blond loczki i widze nadal mojego dzidziusia. Szczegolnie, ze Niko co pewien czas odrywa sie od piersi, zeby do mnie "zagadac". Nooo, lubie te nasze wspolne chwile i juz! :)
A "rozmiary" beda w ktoryms z lipcowych postow, bo bians 1.5-roczniaka mamy dopiero na sam koniec miesiaca. Wiem tylko tyle, ze wg. naszej domowej miarki "na-drzwiowej", mierzy prawie 82 cm. Ale nie wiem jak to sie pokryje z wymiarami u lekarza, gdzie dzieci do 3 roku zycia mierza na lezaco. :/
Taaak, kaluze nadal sa u nas na topie (i ani mokre portki, ani woda w kaloszach nie przeszkadzaja w zabawie). A tych nam ostatnio nie brakuje. Szaro, buro, chlodno i jak nie pada to mzy. Napisalabym, ze tesknie za ciepelkiem i slonkiem, ze rzygac juz mi sie chce deszczem oraz ze slimaki zzeraja mi kwiatki, ale to mial byc post "rocznicowy", wiec nie napisze. ;)
W koncu przebily sie w pelni gorne czworki i mamy mala przerwe od katuszy zabkowania. Niestety miejsca na dolne trojki sa porzadnie napuchniete i oczekuje, ze wkrotce zacznie sie maraton marudzenia z ich powodu.
Ukochana obecnie zabawa jest rysowanie kreda po podjezdzie oraz podlapana podczas przyjecia dla Bi, piaskownica. Zabawa w piaskownicy polega nie na robieniu babek, ale na przenoszeniu (w piastkach) piachu w inne, dowolne miejsca. A w domu Nik ukochal auto. Ale jakie! ;) Od jednych z gosci (nie wiem co oni mysleli) Bi dostala na urodziny rozowego "Fiata" z rownie rozowa lalka Barbie (Asia, przypomnialo mi sie przy okazji komentarza na "Misce", hehe). O ile lalka zostala obejrzana i natychmiast rzucona na polke gdzie kwitnie do dzis, o tyle samochod zyskal aprobate. Tyle, ze nie Bi, a wlasnie Kokusia. Chyba ze wzgledu na jego wielkosc (to obecnie najwieksze auto jakie posiadamy). Bedac w domu, Nik nie rozstaje sie z ustrojstwem. I wszystko w porzadku, tylko ten bijacy po oczach kolor... ;)
Nadal przepowiadam mu role klasowego klauna. ;) Niko dla samej przyjemnosci wyglupiania sie, nieraz zaczyna tanczyc krecac sie w kolko i przytupujac przesmiesznie nogami. Cieszy sie przy tym niesamowicie, a jak jeszcze mu sie przyklasnie, czy jak Bi zawtoruje, to w ogole mamy radosc pelna geba i szalenstwa zagwarantowane do utraty tchu (albo przewrotki, gdzie najczesciej dziki smiech przechodzi natychmiast w glosny ryk).
Z jedzeniem kontynuujemy przeboje. Nawet to co lubi, Niko je tylko bedac w ruchu. Musi sie bawic, wyglupiac, a ja od czasu do czasu podchodze i podaje mu kesek. Kazdy posilek trwa wiec pol godziny albo i dluzej, bo Nik rowniez odmawia gryzienia. Wszystko bierze do buzi i czeka chyba az mu sie to rozpusci. Albo usiluje polykac i nieraz az mu oczka zalzawia i dziwie sie, ze sie nie udlawi. Posadzony w foteliku wezmie do buzi 2-3 kesy, po czym zaciska wargi, odwraca glowe i nie zje juz nic wiecej... I wszystko to nawet nie martwiloby mnie az tak bardzo, tyle ze Niko nie jada ani owocow ani warzyw. Gardzi musami owocowymi. Nie znosi sokow... Jesli uda mi sie przemycic cos w posilku to juz polowa sukcesu... Kiedys cieszylam sie, ze warzywa ma chociaz w ukochanych zupach, ale od jakiegos czasu przestal je jesc...
Aha, na koniec. Nadal na noc dostaje cyca. Nie przypuszczalabym, ze tak ciezko bedzie mi z tego zrezygnowac. :) Zbieram sie i zbieram, zeby go odstawic, ale kazdego wieczora przystawiam go do piersi, glaszcze jedwabiste blond loczki i widze nadal mojego dzidziusia. Szczegolnie, ze Niko co pewien czas odrywa sie od piersi, zeby do mnie "zagadac". Nooo, lubie te nasze wspolne chwile i juz! :)
A "rozmiary" beda w ktoryms z lipcowych postow, bo bians 1.5-roczniaka mamy dopiero na sam koniec miesiaca. Wiem tylko tyle, ze wg. naszej domowej miarki "na-drzwiowej", mierzy prawie 82 cm. Ale nie wiem jak to sie pokryje z wymiarami u lekarza, gdzie dzieci do 3 roku zycia mierza na lezaco. :/
(A nie pisalam, ze wlosy ma teraz niemal biale???)
Taaak, kaluze nadal sa u nas na topie (i ani mokre portki, ani woda w kaloszach nie przeszkadzaja w zabawie). A tych nam ostatnio nie brakuje. Szaro, buro, chlodno i jak nie pada to mzy. Napisalabym, ze tesknie za ciepelkiem i slonkiem, ze rzygac juz mi sie chce deszczem oraz ze slimaki zzeraja mi kwiatki, ale to mial byc post "rocznicowy", wiec nie napisze. ;)
Co byśmy poczęli bez Twojego "zrzędzenia"? Była by to uboga blogosfera...
OdpowiedzUsuńSto lat blogowi i Wam :* :D
Dziekuje! Pozrzedze wiec jeszcze przez jakis czas. Specjalnie dla Ciebie, ciociu Noelko! ;)
UsuńKolejnych wspaniałych lat blogowania!
OdpowiedzUsuńDziekuje!
UsuńGratuluję dwóch latek blogowania :)
OdpowiedzUsuńA Nikowi Sto Latek na "osiemnastkę" :D
Najbardziej mnie urzekło we wpisie to: mama (oh yeah!)
Mowie Ci, jaka ja dumna bylam jak wreszcie swiadomie zawolal do mnie "mama!". Szczegolnie, ze jak wiekszosc chyba dzieci, najpierw zaczal mowic "tata".
Usuńwszystkiego dobrego i blogerce, i jubilatowi;)
OdpowiedzUsuńDziekujemy oboje! ;)
UsuńSlodziak, rośnie jak na drożdżach :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego i oby tak dalej :)
Dziekuje!
UsuńJest slodki jak cukiereczek (oczywiscie kiedy nie zabkuje i jest zdrowy). Z jednej strony fascynuje mnie obserwowanie jak rosnie i uczy sie nowych rzeczy, z drugiej chcialabym czasem zatrzymac te chwile, kiedy jest taki malutki i kochany...
Gratulacje!!!!!
OdpowiedzUsuńDziekuje! ;)
UsuńGratuluje!! Zawsze chetnie do Was zagladam- bo jestes prawdziwa no i masz cudowne Potworki :)
OdpowiedzUsuńTaaa, te moje Potwory... Do szlu mnie czasem doprowadzaja, ale przynajmniej mam o czym pisac... ;)
UsuńJak go opisałaś to wyobraziłam sobie takiego przystojniaka, że wszystkie laski jego :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze az taki Casanova to z niego nie wyrosnie. Moze ojciec wpoi mu troche zelaznych, zyciowych zasad. ;)
UsuńNajlepsze życzenia dla Ciebie i Kokusia :) Fajny chłopaczek z niego rośnie i jak dla mnie już teraz jest ciachem :)
OdpowiedzUsuńA Twoje zrzędzenie uwielbiam! :)))
Nie ma sprawy, bede dalej zrzedzic! ;)
UsuńDla mnie moj Nikus zawsze bedzie malutkim, pulchniutkim, slodkim ciasteczkiem. Moim Kokusiem! Obawiam sie, ze bede typowa, zapatrzona w syna matka i okropna tesciowa. ;)
Wszystkiego najlepszego dla Nikusia i dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńDziekujemy Dorotko!
UsuńNo faktycznie będzie z niego ciacho!
OdpowiedzUsuńSzkoda że jesteście tak daleko bp zarezerwowalabym dla corci :)
Życzę aby zaczął lepiek jeść a resztą niech pozostanie nie zmieniona bo jest wręcz idealnie. Sto lat dla Nikusia
Idealnie to nie jest, bo chyba idzie nam bunt dwulatka. Nie mniej Kokus ma znacznie lzejszy charakterek niz jego siostra. ;)
UsuńSpokojnie dla milosci odleglosc nie ma znaczenia, jakos ich zeswatamy! ;)