Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

piątek, 9 maja 2014

Dzieciece dramaty male i duze :)

Tytul powazny, ale chodzi oczywiscie o osobiste problemy egzystencjalne moich Potworow. :)

Scena 1:
Nik zaczyna sie bawic jedna ze swoich zabawek, gdzie wklada sie kuleczke w otwor, naciska guzik, zeby kulki wytoczyly sie z pojemnika, po czym wali w cos na ksztalt katapulty, zeby kulki spowrotem wskoczyly do pojemnika. Zabawke ta Bi ma najczesciej w powazaniu, ale skoro brat sie nia bawi, to trzeba mu ja zabrac, jakze by inaczej! W szamotanine i wrzaski wkraczam ja i pokazuje dzieciom, ze moga ladnie bawic sie razem: Nik wklada kulki, Bi naciska guzik, Nik wali w katapulte. Niestety, podzial rol szybko nudzi Mlodego, ktory zaczyna naciskac siostrowy guzik. Bi podnosi taki rejwach (tak to sie pisze?), ze lece do pokoju malo nie zabijajac sie o bramke. Bi wrzeszczy na brata: "TY NIE CISKAJ GUUUZIIIK!!! JA GUZIIIIK!!!", Nik zaczyna ryczec, chyba ze strachu. Na moje (proby) tlumaczenia, ze Niko jest malutki i nie rozumie, ze nie mial naciskac guziczka, Bi ryczy jeszcze glosniej. Na sugestie, ze w takim razie moze Niko teraz ponaciska guzik, a Bi powklada kulki i walnie w katapulte, Starsza wrzeszczy "NIEEEE!!!!", kopie zabawke i wybiega wyjac z pokoju...
Urocze popoludnia z moimi dziecmi. :)

Scena 2:
Bi budzi sie w nocy z placzem. Wolamy do niej, zeby przyszla do nas, ale nie, szlochajac doprasza sie, zeby to tata po nia przyszedl. Matka zwleka sie pierwsza, ale w progu pokoju dzieciecego wita ja "NIE MAMUSIA, TY NIEEE!!! TATAAAA!!!". Nie, to nie, wracam do lozka, odprowadzana kolejna fala wrzasku. W koncu malzonek sie zwleka i idzie po corke... Po wyladowaniu w naszym malzenskim lozu dopytujemy Bi co sie dzieje. Mamrocze przez lzy, ze Kokus cos tam. Nie wiem, co we snie zmalowal jej o polowe mlodszy braciszek, ale musialo to byc cos powaznego, bo Bi jeszcze kilka razy tej nocy budzi mnie kwileniem przez sen.
Urocze nocki z malymi Potworami. :)

Scena 3:
Jestesmy w ogrodzie. Bi marudzi, ze chce zdjac kurtke. Tlumacze, ze wieje zimny wiatr, wiec kurtka ma zostac na miejscu. Odwracam sie na moment, a to wystarcza Bi, zeby z szelmowskim usmieszkiem zdjac kurtke i polozyc ja na tarasie. Mowie, ze w takim razie musi isc bawic sie do domu, bo jest chlodno i moze sie przeziebic. Jak mozna bylo przewidziec, zaczyna wyc, ze ona nie chce do domu. Przykazuje wiec, ze ma ubrac kurtke. Nie, mama ma to zrobic. Poniewaz akurat asekuruje Nika, ktoremu zachcialo sie pojezdzic na starym rowerku Bi, tlumacze corce, ze przeciez potrafi juz ubrac kurtke, wiec niech to zrobi sama. Dziecko zaczyna ryczec na cala chyba ulice. Tlumacze, ze nie moge jej w tej chwili pomoc, ale Bi juz nie slucha, bo szlocha histerycznie i to tak glosno, ze ogladam sie na ogrod sasiada, czy nikt nie sprawdza czy nie znecam sie nad corka... W koncu zrezygnowana, prosze Bi, zeby chociaz podala mi kurtke to ja ubiore (Niko odmawia zejscia z rowerka). Nie, kurtka lezy moze z metr od Bi, ale to mama ma sie wdrapac na taras, wziac ja i ubrac latorosl. Musze przyznac, ze w tym momencie obudzilo sie we mnie "zle" i mialam dosc humorow smarkuli, ktora corac czesciej probuje traktowac mnie i M. jak sluzacych. Stanowczo oswiadczylam, ze sama ma wziac kurtke i mi przyniesc. W skrocie, Bi darla sie na cala cholerna okolice dobre 20 minut, a ja poszlam z Nikiem na slizgawki modlac sie, zeby sasiedzi nie zadzwonili po opieke spoleczna. W koncu jednak Mloda, zasmarkana i z buzia pokryta czerwonymi centkami, przyszla potulnie z kurtka w reku i dala sie ubrac. Ufff... Jedna proba sil za mna...
Urocze dni z kochanymi malenstwami. :)

Scena 4 (zeby nie bylo, ze histerie to wylacznie domena Bi):
Tata zrobil dzieciom po porannym kubku kakao. Po chwili wchodze do kuchni i na blacie znajduje zawleczke od jednego z niekapkow. Poniewaz grozi to slodkimi, kakaowymi plamami na kanapie, podlodze i stole, M. pedzi do dzieci i sprawdza ktore ma kubek bez zawleczki. Pechowo okazuje sie, ze to Nik. Mlody udaje, ze nie slyszy prosby o "pozyczenie" na chwilke kubka. W koncu M. zabiera mu go z reki, szybko odkreca wieczko, wklada zawleczke, zakreca i oddaje synowi. Niko oczywiscie podnosi ryk. I nie pomaga oddanie kubka, chodzi za nami, drze sie, szarpie mnie za nogawke, drze sie, lapie za bramke i szarpie nia ze zloscia, drze sie, kladzie sie na podlodze w kuchni. Oczywiscie caly czas sie drac. Nie pomagaja tlumaczenia, ze juz przeciez ma kubek spowrotem w raczce. Najwyrazniej musial wykrzyczec wszystkie poranne frustracje, bo po jakichs 10 min. przyssal sie do kubka jak gdyby nigdy nic i to zakonczylo cala histerie.
Urocze poranki z moimi pociechami. :)

Niech oni juz wreszcie wyrosna z okresu buntow bo osiwieje...

8 komentarzy:

  1. Ale rozpuszczone bachory :D

    Agata! Podziwiam Cię! Wiesz, że narażasz się na publiczny lincz :)
    O tak, dzieci potrafią umilić każdą porę dnia i nocy. U nas zazwyczaj jazdy są z rana- Eliza nie che wstać do szkoły, i po szkole- jak odrabia lekcje. Zamiast się skupić na zadaniach, cały czas gada, że chce na dwór itd. Lila w tym czasie, zawsze odnajduje Jej plecak i wyciąga z niego czasami prawdziwe cuda- na przykład banana, którego trzeba dobrze obejrzeć, żeby stwierdzić, że to rzeczywiście banan... Wtedy Eliza się wścieka, że Lila Ją wydała, bo tak pewnie banan/ciastko/jogurt/ babeczka kwitły by szczęśliwie w plecaku jeszcze z tydzień...

    Dziś po całym dniu bycia z nimi bez Marcina i mając w perspektywie taki sam dzień jutro, stwierdzam, że bliżej mi do picia drinków przy basenie w wieku 40lat, a nie do trzeciego dziecka :)
    Amen!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha, Twoja puenta rozbawiła mnie do łez! :D

      Usuń
    2. Dokładnie. Podsumowanie jest the best!

      Usuń
  2. Powiem Ci, że te historie fajnie się czyta i człowiek się trochę podśmiewuje z wyczynów małych cwaniaczków, ale wyobrażam sobie jak musi Ci być w takich chwilach ciężko. Życzę Ci wobec tego, by faktycznie bunty się skończyły i nastał błogi spokój. A tak na pocieszenie pozwolę sobie Ci przypomnieć, że dla "równowagi" wystarczy jeden dzień, w którym dzieci będą grzeczne i już zapomnisz o tych gorszych potworkowych chwilach ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany! Zastanawia mnie tylko Agata, czy ty też byłaś taka charakterna w ich wieku? :DD
    Nie masz łatwo z tymi Twoimi bąkami, ale skoro jeszcze nie uciekłaś na Rodos czy inne Hawaje to... dasz radę! :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty Jej takich rozwiązań nie podpowiadaj :)

      Usuń
    2. No właśnie, bo gotowa spakować się dać dyla :P
      I kto nam będzie wtedy takie prawdziwe historyjki zapodawał :D

      Usuń