Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

czwartek, 6 lutego 2014

Snow day!

Tak tutaj nazywaja dni, kiedy szkoly (a czasem i praca) sa pozamykane z powodu sniezycy.

Taki to dzien mielismy wczoraj, kiedy przez noc dowalilo nam sniegu prawie po kolana, a w dzien jeszcze dopadalo. Moja firma zostala zamknieta, Bi nie poszla do opiekunki i byczylismy sie we czworke w domu. :) Jesli mozna to nazwac "byczeniem". W praktyce M. i ja latalismy na uslugach dwoch malych wrzaskunow i wymuszaczy, ktorzy jak nazlosc skrocili sobie drzemki o polowe. I pilnowalismy, zeby Bi nie zamordowala brata...

Nie zartuje. Wyciagnela jakims cudem kabel od odkurzacza i zamotala go wokol szyi Nika, po czym zaczela za niego (kabel, nie Nika) ciagnac... I to wszystko w przeciagu raptem kilku sekund, kiedy nieopatrznie oboje wyszlismy w pokoju... :/

Ale wracajac do naszego dnia "wolnego". :)

Cofnelismy sie z M. jakies dwadziescia pare lat do tylu i przypomnielismy jak lepi sie balwana. :) Robilismy go glownie dla Bi, na ktorej w koncu i tak nie zrobil wrazenia, znaczy sie zrobil, ale negatywne. :/ Namordowalismy sie strasznie, bo na suchy snieg, ktory spadl w nocy, napadala tylko cienka warstewka mokrego i lepkiego, a to zostalo z kolei pokryte lodem z marznacego deszczu. Ja gotowa bylam sie poddac, ale M. oswiadczyl, ze wyszedl na dwor, zeby ulepic balwana, wiec tego balwana ulepi chocby mial przeorac caly ogrod zbierajac tylko te pare cm mokrego sniegu. Niech zyje ambicja! :) Ja za to musialam zajac sie "zabawa" z Potworkami. Czyli Bi przewracajaca sie co chwila w glebokim sniegu i ryczaca, ze chce chodzic za raczke i Nikiem, ktory umyslal sobie, ze jego celem na popoludnie jest wybiec na ulice. Samochodow na drogach bylo wczoraj jak na lekarstwo, ale mimo wszystko roczniak na ulicy to raczej nie jest dobry pomysl. A Mlody nie odpuszczal, ruszal biegiem (po sniegu i lodzie i z gorki!) w strone ulicy raz, drugi, trzeci, a kiedy w koncu znudzona gonitwa zamknelam brame, urzadzil taka awanture, ze slyszeli go chyba 4 domy dalej... ;)

Kiedy balwan wreszcie stanal, szybko pstryknelismy kilka fotek na pamiatke, po czym zmachani i lekko (hmm... mocno?) wkurzeni ucieklismy z dzieciarnia do domu, przy akompaniamencie wrzaskow Nika, ktory stwierdzil, ze jednak chcialby jeszcze troche pouciekac na ulice... :/ A Bi spogladala na balwana nie bardzo wiedzac o co ta cala radocha rodzicow i chyba troche sie go bojac... :)

A oto i nasze (no dobra, glownie M.) dzielo. Ma wszystko co porzadny balwan miec powinien: oczy z brykietow do grilla, nos z marchewki, guziki z kamykow i czape z doniczki. M. nawet poswiecil wlasne rekawice na potrzebe zdjecia. :) Nik nie padl wycienczony wrzaskami, po prostu akurat mrugnal. A Bi miala dosc przewracania sie w sniegu, nie chciala za bardzo zblizyc sie do Pana Balwana i ani myslala sie usmiechnac. ;) Tylko matka cieszy sie wiec jak glupia do zdjecia. Czyli kolejna rodzinna zabawa skonczyla sie jak zwykle... ;)


12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Przyznaje niskromnie, ze calkiem przyzwoity wyszedl. :)

      Usuń
  2. Gratuluję bałwana! Faktycznie się postaraliście :-) a i na zdjęciu, pomimo humorków juniorów, wyglądacie fajnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdjecie bylo robione w takim pospiechu, ze nawet potem nie sprawdzalam jak powychodzilismy. Dobrze, ze chociaz ostre wyszlo. :)

      Usuń
  3. No, Bałwan pierwsza klasa! :D

    A powiedz mi, jak macie taki Snow Day, to potem musicie to jakoś odrabiać czy zabierają Wam z urlopu?

    Buziaki kochani :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zalezy. Zazwyczaj mowia, ze mamy byc ostrozni i przyjezdzamy do firmy na wlasna odpowiedzialnosc, ale jak zostaniemy w domu to zabieraja z dni wolnych. Generalnie nie odrabia sie u nas wolnego. Tym razem jednak byl "dzien dobroci dla zwierzat", wiec zamkneli firme calkowicie i nie musimy wykorzystywac urlopu, huhu! :)

      Usuń
  4. fajny "wolny" dzien!! :)
    a swoja droga "do twarzy Ci w tych klapkach na oczach :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sa bardzo modne w tym sezonie, czarne gogle. :)

      Usuń
  5. Moi chlopcy- syn i ojciec tez poszli lepic balwana- wzieli wiadereczko lopatke , grabki... jak ja sie smialam - tatus pocul sie urazony ze spedzil ponad 3 godziny i cos tam ulepil-nawet balwana przypominalo...
    Kilka dni pozniej maly mial testy i mial zanaczyc na obrazku co pasuje do zimy i balwana- zaznaczyl lopatke wiaderko i sloneczko bo jego balwanka tez sloneczko rozpuscilo...coz dziecko logicznie myslo, za to nauczycielka nie byla zachwycona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, padlam ze smiechu! No tak, czasem trudno zapamietac, ze dziecko uczy sie od nas absolutnie wszystkiego, takze drobnych dziwactw. I nie wiadomo kiedy potem z czyms takim wyskoczy i zdziwione powie "ale moj tatus/mamusia tak robi". ;)

      Usuń
  6. No kapitalny ten Wasz bałwan :) Widzisz jakiego masz ambitnego męża :) Jak znam życie, mój też by nie odpuścił... Lila jak Ją tylko z wózka wypuszczę też ma zabójcze pomysły, na to co można zrobić na nóżkach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W szoku bylam, ze M. sie chcialo toczyc kula za kula. Ale w sumie to wlasnie caly on. Jak sie za cos zabierze to nie odpusci. :)
      Nik zazwyczaj lazi w kolko po ogrodzie. Tym razem jednak mial do dyspozycji tylko podjazd, bo wszedzie indziej snieg byl dla niego za gleboki. Szybko mu sie znudzilo i ulica byla chyba najatrakcyjniejszym obiektem w zasiegu wzroku. :)

      Usuń