Co to moje
dziecie ostatnimi czasy wyrabia, przechodzi wszelkie pojecie! Wczoraj darla sie
(i pisze jak bylo, DARLA, to nie byl placz, ona krzyczala ile sil w plucach)
przez niemal godzine! Powod? Tatus, szykujacy sie do pracy, odmowil wziecia na
raczki. Taka tragedia!
W niedziele
urzadzila polgodzinny popis z wrzaskiem, rzucaniem zabawka, tarzaniem sie po
podlodze i kopaniem sciany w zlosci. Przyczyna? Niewiadoma, tym razem nie udalo
nam sie uchwycic zrodla wscieklosci…
Mam dosc.
Wczoraj, tata w koncu sie zlamal i wzial dziecie na kolana. Pomoglo? A gdzie
tam! Mala wstawala, wiercila sie, schodzila z kanapy, wlazila na tate z
powrotem, wszystko oczywiscie przy akompaniamencie ciaglego wycia. Czyli co? Czyli
sama wlasciwie nie wiedziala czego chce… W koncu M. wyszedl i zostalam sama na
polu bitwy. Przyznaje, ze wiele, WIELE silnej woli kosztowalo mnie, zeby nie
dac jej w koncu klapsa. Jestem wykonczona, opuchnieta i obolala, a Bi wybiera
sobie wlasnie wtedy moment na takie akcje…
Czy Wasze
dzieci tez tak maja/ mialy? Bo mnie juz chwilami chce sie siasc i wyc razem z
nia. Bynajmniej nie ze wspolczucia, tylko z bezradnosci i nieumiejetnosci
sprawienia, zeby wreszcie sie, za przeproszeniem, przymknela…
I naszla
mnie reflksja. Wiele ostatnio czyta sie i slyszy o wyrodnych matkach,
maltretujacych i mordujacych swoje dzieci… I wiecie co? Mam momenty kiedy
przestaje im sie dziwic… To musza byc po prostu zmeczone, smutne kobiety, w
ktorych pewnego dnia cos peka… Nie wierze, ze jakakolwiek matka moze zabic
swoje dziecko ot tak, dla wygody, ale kazda jest tylko czlowiekiem, a czlowiek
ma swoje granice wytrzymalosci.
Nie martwcie
sie, daleka jestem od tego, zeby zamordowac Bi. W najgorszym przypadku mam ochote
spakowac walizki i uciec jak najdalej stad. Najlepiej w tropiki. Zaczac nowe
zycie od wygrzewania tylka na plazy pod palmami. Taaa… brzuch jak beben
przypomina mi, ze za kilka tygodni jazda bez trzymanki zaczyna sie od nowa…
Poza tym, jak juz tak sie wglebie w to marzenie, wyobraze sobie, ze zostawiam
Bi z M. i wyruszam w nieznane… To niestety zaczyna kluc mnie w sercu i wiem, ze
nie wytrzymalabym z tesknoty za tym wrzaskunem… Bledne kolo macierzynstwa…
Poza tym, w
naszym malzenstwie, ktore zawsze wydawalo sie calkiem udane, od urodzenia Bi
sie psuje. Bo ja wsciekla, sluchajac wrzasku malej, mrucze, ze zaraz jej chyba
przyleje, a M. wscieka sie, ze ja sie wsciekam… Coz zrobie, ze z niego taki
Ojciec Polak (meski odpowiednik Matki Polki). Ojcostwo przyszlo mu tak lekko
jak gdyby cwiczyl je cale zycie. Opieka nad noworodkiem, niemowlakiem to dla
niego pikus. Teraz jest troche gorzej, bo i jego wykancza charakterek Bi, ale
nadal ma znacznie wiecej cierpliwosci niz ja. Wczoraj powiedzialam Bi podczas
jej wrzaskow, zeby odeszla ode mnie bo mam jej dosc, M. na to wyszedl z domu
trzaskajac drzwiami (bo jak smialam powiedziec tak do JEGO corki) i znow sie
nie odzywamy… Rodzinna sielanka po prostu, a wszystko przez jednego,
rozwrzeszczanego malolata… :(
Nie wiem jak Ty to robisz ale co bym nie czytała u Ciebie w poście to się "podśmiechuję" :-)). Masz jakieś takie fajne poczucie humoru, które do mnie łatwo dociera. Mam do powiedzenia dużo więcej na temat Twojego postu ale resztę napiszę już jutro w pracy bo mój malutki urządza koncert pod tytułem : nie chcę iść spać i woła mnie co chwila do pokoju...
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zainteresowało to co napisałaś o tych wyrodnych matkach. Ja mam podobne zdanie do Ciebie. Nie to, ze tłumaczę ich zachowanie, ja je szczerze nienawidzę, bo nie jestem w stanie znieść krzywdy dziecka nawet w filmach. Ja poprostu byłam bardzo wiele razy w sytuacjach takich jak Ty z Bi. Mój mały też potrafił nam tak dawać (szczególnie wieczorami), że się zyć odechciewało. Wychodziliśmy z domu na zmianę na spacery chociaż na 5- 10 min, zeby sie uspokoić. Nie wspomnę o ilości wypalonych papierosów (tak , tak wróciłam do palenia po ciązy). To był koszmar i on trwał z rok, półtorej - nie pamiętam. Po takim wieczorze z wrazeniami - jak juz udawało się małego uśpić- siadaliśmy sobie przynajmniej na chwilę z lampką wina lub szklanką piwa w ręku i rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy czasami własnie o tym, co by było jak my bylibyśmy np alkoholikami, narkomanami, ludźmi ze zwichniętą psychiką- np przez popaprane dzieciństwo. Generalnie co byśmy zrobili naszemu dziecku jakbyśmy nie mieli wrodzonych/ wyuczonych blokad przed krzywdzeniem dzieci. Jakby tak puścić te nerwy co się w takich sytuacjach gromadzą to mogłoby być strasznie... Dlatego współczuje tym wszystkim co nie zostali nauczeni szacunku do dzieci, do siebie. Nienawidzę ale serdecznie współczuję bo to ludzie bardzo słabi albo bardzo zniszczeni psychicznie przez los lub rodzinę.
UsuńA teraz już weselej. Cieszę się bardzo, ze ogłosiłaś bunt na pokładzie, tylko co dalej ? :-)) Nie takie to proste- wiem z doświadczenia. Ale zrobiłaś już pierwszy krok- wyznaczyłaś granicę- nie zgadzasz się i już! Brawo. Będę Ci kibicować i podziwiać za postępy.
Teraz dobrze by było, zeby Twój mężuś się też w to włączył. Generalnie to bardzo dobrze, ze on taka Mataka-Polka- bo za duzo na tym swiecie wyrodnych lub"zbyt zapracowanych" ojców- tylko trzeba się jakoś z nim dogadać... Polecam długie rozmowy i wypracowywanie kompromisów. A wiem dobrze co to zycie z kompromisami i ich brakiem bo ja rozwódka juz w drugim związku od 8 lat :-).
Życzę siły, spokoju i wytrałosci...:-)
Z moim mezem bedzie problem. Niby przyznaje, ze Bi przyda sie troche dyscypliny i stanowczosci, ale jak przychodzi co do czego, to uznaje, ze jednak jest za malutka i musi podrosnac i zmadrzec. Tak samo bylo jak od 4 miesiaca zycia urzadzala nam pobudki co godzine (a wtedy juz jej w nocy nie karmilam). Ja chcialam ja zostawic, zeby sie podarla az sama zasnie, ale on sie zaparl, ze to jest jego malutka coreczka i nie mozna jej tak zostawic bo spaczy jej sie psychika! I ze sama zacznie przesypiac noce jak podrosnie. Taaa... Dopiero jak Bi skonczyla 11 (!) miesiecy uznal, ze czas, zeby przesypiala noce sama, a nie na raczkach i przestalismy do niej wstawac (oczywiscie zaczela przesypiac noce w ciagu tygodnia). I tak jest ze wszystkim. Jak na codzien dogadujemy sie bez wiekszych problemow, to jesli chodzi o wychowanie malej ciagle sa konflikty, bo on nigdy nie jest gotowy do zacisniecia zebow i dzialania. A mnie szlag trafia kiedy probuje wprowadzic troche porzadku, a on mi to kompletnie rozwala...
UsuńTo tak być nie może. On musi Cię wspierać, bo dyscyplinę i zasady buduje się od samego początku, a teraz jest bardzo ważny moment, by wyznaczać Bi granice, ale musicie być jednomyślni. To jest trudne, u nas też zgrzyta, ale mam o tyle lepiej, że spędzam z Basią nieporównywalnie więcej czasu i mam większy wpływ na jej zachowanie.
UsuńAgatko, chyba ciąża jeszcze pogłębia Twoje rozdrażnienie. Z Bi będzie dobrze :) Bądź cierpliwa i kochająca, a minie jej szybko.
Ja nie mam takich wspomnień z dziećmi i chyba się z tego cieszę. Oraz Twój mąż musi zrozumieć, że Ty jesteś drażliwa podówjnie. Bo wrzaskun mały daje do wiwatu, oraz ciąża swoje robi;-) Ale minie, mam nadzieję, że już niedługo potrwa taka sytuacja.
OdpowiedzUsuńOraz uważam, że powinnaś chociaż kilka godzin w tygodniu odpocząć w spokoju. Niech się mąż zajmie kochanym wrzaskunem, a Ty wypuść się na spacer, na wycieczkę, gdziekowliek. Zrób coś wyłącznie dla siebie, a obojgu Wam to dobrze zrobi. I Młodej również!
Pozdrawiam cieplutko;-)
Hmm... Czyli nie wszystkie dzieci przechodza ta faze... Albo rodzice szybko zapominaja. :)
UsuńRada dobra Akularku, tylko czasu brak. W dzien pracuje, wieczorem jestem z Bi sama, M. ostatnio pracuje w soboty wiec znow jestem sama z Bi, a jak mam wolna chwile to siedze nad praca magisterska... Wlasciwie to najlepiej "wypoczywam" w pracy...
Nie no, nie usprawiedliwiaj matek maltretujących czy mordujących dzieci. Bi ma prawo do złości. Pomyśl, że jesteś małym człowiekiem, który ma do ogarnięcia cały świat, a nie masz żadnych narzędzi, żeby się komunikować z otoczeniem, nie umiesz mówić, nie wiesz, jak wyrażać emocje, nic. To jest trudny czas. Ale Ty musisz być silna, cierpliwa i mądrze reagować, by jej to nie zostało. Bo nikt nie wie, gdzie kończy się tak zwany bunt dwulatka a zaczyna problem... Im więcej odporności Twojej i mądrości w tym czasie, tym szybciej i bez-boleśniej to minie. U nas też tak bywa, taki wiek. Ostatnio mi też trudniej nad sobą panować, ale trzymam się, pamiętając o tym, że ten mały człowiek nie jest zły ani złośliwy, tylko nie umie powiedzieć o co mu chodzi.
OdpowiedzUsuńNie wiem, moze to ja jestem malo odporna psychicznie. Ale ostatnio hamuje sie resztka sil, zeby nie przylac Bi kiedy urzadza swoje wrzaski. I tak jak Joasia pisze wyzej, jesli dorosly zatraci ta resztke swiadomosci, ta wyuczona delikatnosc w stosunku do dziecka, to w takich chwilach moze naprawde je skrzywdzic, bo ono jest przeciez za slabe, zeby obronic sie przed razami. I w tym przypadku cos Matka Natura zaszwankowala, bo zabrala dzieciom instynkt samozachowawczy. Bo kiedy maluch wyje jak potepieniec bez wyraznego powodu, to nawet najbardziej kochajacy rodzice moga stracic cierpliwosc...
UsuńTo normalne, że tak masz, bo taki histeryczny płacz drażni nerwy, działa strasznie na układ nerwowy, ale zawsze trzeba pamiętać, że jest jakiś powód takiego zachowania, że dziecko nie umie wyrazić o co mu chodzi. Ty jesteś od niej mądrzejsza i bardziej doświadczona w radzeniu sobie z trudnymi emocjami. Jak Cię aż tak wnerwia, to po prostu się od niej odseparuj na ten czas. Niech się uspokaja w samotności np. w łóżeczku lub kojcu i wyje sobie do woli. Niektórym dzieciom pomaga ignorowanie ich zachowań, innym mocne przytulenie, innym chwila samotności, a ta ostatnia robi też dobrze rodzicom. Bo jak nerwy puszczą, to się przegrywa... A jej to minie, jeśli teraz będziecie cierpliwi i rozsądni.
UsuńCiężki czas -na szczęście mija, więc i Bi wyrośnie;))
OdpowiedzUsuńCierpliwości życzę;)
Wlasnie. Czego jak czego, ale cierpliwosci to mi trzeba... I odrobiny zrozumienia ze strony meza...
Usuń