Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

wtorek, 17 marca 2015

Poniekad wiosenny, poweekendowy post

Witam Drogie Panie/Panowie!

Wstapilam w ten tydzien z nowa energia i zapalem. Naprawde! No dobrze, rano zajelo mi 15 minut, zeby sie dobudzic na tyle, aby byc w stanie zwlec sie z lozka. A teraz glowa zaczyna mi ciazyc i nie tylko widze deszcz za oknem, ale go czuje. Cala soba. Ach, meteopata byc... ;) Ale wczorajszy dzien byl rewelacyjny! Mialam energie, pozytywny nastroj, zapal do pracy, cud, miod i malina! Jednak nic nie zastapi milego weekendu, nawet dobra kawa! :)

Sobota co prawda przywitala nas deszczem... Opisalabym go jako lagodny, wiosenny deszczyk, ale pomimo, ze temperatura byla na plusie, a deszcz naprawde leciutki, to kopy sniegu na ogrodzie zaprzeczaja jakimkolwiek wiosennym porownaniom. W zasadzie, deszcz w ogole do krajobrazu nie pasuje, kolejna sniezyca bylaby bardziej odpowiednia. Ale! Niektore miejsca z tylu domu zostaly pieczolowicie poodsniezane przez mojego tescia. Nie wiem czy wynikalo to z nudy, czy jakiejs obsesji, jak zwal tak zwal, ale dzieki temu odsniezaniu gdzieniegdzie mamy poodkrywana gola ziemie. Nie wiem czy mnie to akurat tak cieszy, bo przez to dzieciaki nanosza do domu wiecej blota. Ale przyznaje, ze tesciowa w wiekszosci to wyciera...

W kazdym razie jak zwykle mi sie wstep wydluzyl, a mialam Wam po prostu pokazac to:


Ta-dam! Pierwsze oznaki wiosny w moim ogrodzie! Dla niewtajemniczonych, to posrodku to kielkujace zonkile! :)

Tymczasem moje Dziecie Starsze zobaczywszy deszcz oszalalo ze szczescia. Jak to milo byc dzieckiem... Snieg? Swietnie! Deszcz? Cudownie! Zapewne tak samo byloby z burza i gradobiciem... Caly swiat jest placem zabaw, a Matka Natura zsyla najlepsze zabawki. Jak np. kaluze! Tak naprawde Bi nie widziala prawdziwego deszczu od mniej wiecej grudnia. Nic wiec dziwnego, ze od rana marudzila, ze chce isc skakac po kaluzach. Do jej blagania szybko dolaczyl Niko, ale ze jego kalosze jesienia nabawily sie trudnego do zokalizowania przebicia, a nowe jeszcze nie przyszly, zmuszona bylam zabrac go szybko od okna i znalezc mu inne zajecie. Corce zas przykazac, zeby przestala juz gadac o cholernym deszczu i kaluzach, to w nagrode podczas nikowej drzemki, wezme ja na dwor. ;) Szczerze mowiac, to wzdrygalam sie na mysl o wyjsciu w taka pogode i liczylam na to, ze albo zapomni, albo zasnie razem z Kokusiem i mnie oszczedzi. No coz... Ani nie zasnela, ani nie zapomniala. Co bylo robic... Wyciagnelam jej zielone kalosze, sama ubralam sie we w miare nieprzemakalna odziez i wyszlam.

Radosc mojej prawie 4-latki wynagrodzila mi nawet deszcz zacinajacy na okulary i kapiacy po nosie! Bi biegala radosnie po naszym nierownym podjezdzie, wskakiwala z rozpedu w najglebsze kaluze i krotko mowiac miala frajde. Az zal, ze zgubilam juz dawno umiejetnosc cieszenia sie z takich drobiazgow. Bi namawiala mnie, zebym rowniez wlazla w kaluze ("Fajnie jest mamusiu!"), ale moj sztywny, dorosly umysl, tylko prychnal. Zreszta, nie posiadam kaloszy. Na szczescie pamietam jeszcze, ze kiedys, dawno temu, lubilam podobne zabawy, wiec chociaz nie protestuje kiedy moje dziecko zachlapuje sie blockiem. :)


(W lewym gornym rogu, za wiata, widac czajaca sie biel - znak, ze naokolo nadal trwa w najlepsze zima...)

Radosc zreszta skonczyla sie dosc szybko, a to za sprawa Mai, ktora biegala za Bi i probowala ja podgryzac. Nie nalezy ona do szczegolnie delikatnych i ostroznych psow, nie minelo wiec wiecej niz pol godziny, a podciela Starszej nogi, ta wyladowala kolanami w kaluzy, rozryczala sie i trzeba bylo wracac do domu. Co zreszta zmoknieta matka przyjela z ulga. ;)

W niedziele dla odmiany, bylo slonecznie i cieplo. Tylko wiatr nie przyjmowal tego do wiadomosci i zsylal podmuchy wrecz arktyczne! Nawiedzona matka zas, postanowila skorzystac ze sniegu, ktory owszem, topi sie, ale robi to w slimaczym tempie. Maz protestowal, ale jak baba sie uprze to wiadomo, ze nie ma mocnych. Krotko mowiac, wyladowalismy znow na stoku! ;) Tym razem wybralismy miejsce mniejsze, ale za to doslownie 20 min drogi od naszego domu. A ze dla mojej skromnej osoby, a tym bardziej Bi, taka gorka w zupelnosci wystarczy, wiec czego chciec wiecej? Starsza tym razem uznala, ze jest samodzielna narciarka i odmowila pomocy przy wsiadaniu i wysiadaniu z wyciagu dywanowego.



Sama na niego wchodzila, sama zjezdzala, pomocnej dloni potrzebowala jedynie na samej gorze, gdzie po zjechaniu z wyciagu, wjezdzalo sie w dolek. Bi nie byla w stanie sama sie z niego wygramolic. Po jakims czasie, M. stal tylko na gorze, czekajac az wjedzie i podciagal ja na kijkach do gory. Ja poszlam na wieksza, sasiednia gorke. Po jakiejs godzinie niestety jakis pracownik przyczepil sie, ze M. (oraz kilkoro innych rodzicow) nie moze przebywac tam bez biletu. Na tlumaczenie, ze przeciez ani nie jezdzi na nartach, ani nie korzysta z wyciagu, tylko pomaga corce wyjechac na stok, tamten oznajmil ze bez biletu moze najwyzej stac na dole. Nie wiem kim byl ten dupek, bo obserwowalam cale zajscie z daleka. Szkoda, bo powiedzialabym mu, ze w ten sposob wrecz sie prosza sie o utrate klientow. M. od razu przysiagl, ze wiecej tam nie pojedzie. Ja sama nie omieszkam przekazac wiadomosc o nieprzyjaznych-rodzinom praktykach dalej... Nie dosc, ze gorka mala, wiec niezbyt popularna, to jeszcze zniechecaja ludzi do korzystania z niej! Zastanawiam sie czy nie napisac oficjalnego zazalenia do zarzadu owego stoku oraz nie opisac jeszcze calej sytuacji na swoim profilu na Fejsie, zeby zrobic im mini anty-reklame... W pracy juz puscilam w obieg zla fame na temat tego stoku. Moze to zlosliwe z mojej strony, bo rozumiem, ze zbliza sie koniec sezonu i chca z niego "wycisnac" ile sie da, ale wkurzylo mnie takie zachowanie! W koncu M. nikomu tam nie przeszkadzal, a dlaczego niby ma placic za bilet, z ktorego nie korzysta?!

W kazdym razie, sytuacja zmusila mnie do zrezygnowania z jazdy dla samej siebie. Zostalam z Bi na oslej laczce, ktos bowiem musial byc na gorze, zeby pomoc jej wyjsc z dolka, nie moglam tak po prostu zwalic tego na pracownika wyciagu... Swoja droga to zarzad stoku kasuje naprawde spore pieniadze za taka mala gorke, a mogilby zadbac o jej jakosc. Bi nie byla jedyna, ktora miala problem z podejsciem pod gorke przy wyciagu, wszystkie dzieciaki tam utykaly, zjezdzaly do tylu, wpadaly na siebie, itd. W koncu to wyciag dla poczatkujacych, powinni maksymalnie ulatwic wysiadanie...

Koniec narzekania. :) Pojezdzilam sobie sama godzinke, a potem pozjezdzalam z pagorka z corka. Dzien zaliczam wiec mimo wszystko do udanych! Bi za kazdym razem, kiedy kierowala narty w dol, wykrzykiwala, ze "Bede pielsza na dole!", a kiedy nieuchronnie ja wyprzedzalam (glownie, zeby zlapac ja przy wyciagu, bo przeciez panna nie umie sie jeszcze zatrzymywac), marszczyla brwi i opierniczala matke, ze "To nie jest wyscig, mamo!". :p Dwa razy moje dziecko zaliczylo glebe dlatego, ze zamiast skupic sie na jezdzie, rozgladalo sie na boki. Podobnie, raz musiano dla niej zatrzymac wyciag, bo wyczyniala jakies akrobacje, narty jej sie poplataly i wywalila sie na tasme. ;) Ogolnie jednak jestem z niej bardzo dumna. Poobserwowalam inne dzieciaki i wszystkie tracily rownowage, odchylaly sie do tylu i w rezultacie co chwilka lezaly. Bi, ktorej M. powiedzial tylko raz, ze ma sie pochylic do przodu, pieknie trzyma pozycje i upada tylko jak sie rozproszy. Niestety, do jazdy z podziwianiem widokow jeszcze jej troche brakuje. :) A wlasciwie to nie wiem czy ona kiedykolwiek nastapi. Kiedy jazda zaczyna przychodzic z latwoscia, nieuchronnie wzrasta predkosc. A wtedy to juz widoczki tylko migaja gdzies z boku. ;)

Po pierwszym upadku Bi, balam sie, ze sie zrazi i nie bedzie chciala dalej jezdzic, ale na szczescie tylko sie smiala. A jakby ktos mial watpliwosci, ze jazda na nartach to frajda dla dzieci, zalaczam zdjecie:


(Bi byla niesamowicie szczesliwa, kiedy pan wreczyl jej czerwone buty narciarskie. Dobrze, ze nie zazadala PINK! Podobnie pekala z dumy, kiedy do zamka przyczepilismy jej wlasny bilet. :p)

To mial byc z zalozenia nasz ostatni narciarski wypad. Popatrzylam jednak na prognoze pogody i na piatek zapowiadaja jakies opady sniegu (znowu!). W sobote ma byc cieplo, ale w niedziele maksymalnie 1 stopien na plusie. Jak nic sie nie zmieni, to moze by tak jeszcze raz? Hmm... ;)

Happy St. Patrick's Day!!!

28 komentarzy:

  1. Ehhhh Dzieckim byc ! Rzeczywiście do szczęścia wiele nie trzeba .
    Zazdroszczę tych nart -uwielbiam . Także korzystaj póki jeszcze są szanse .
    A uśmiechnięta buźka Bi - bezcenne !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przyszlym roku, kiedy w pelni odzyskasz sily, tez sobie poszusujesz! :)

      Usuń
  2. My już zaczynamy pracę na działce w naszym ogródku, szykujemy się do wiosny i czujemy ją coraz mocniej, a Wy na nartach i zima jeszcze w pełni ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez chetnie zaczelabym juz prace w ogrodzie, ale moj warzywnik jeszcze zasypany. ;)

      Usuń
  3. U was jeszcze tyle śniegu, a u nas słońce i wiosna i choroby, może u was wymrozi wszystkie te wirusy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, bo zima byla naprawde mrozna! :)

      Usuń
  4. Snieg?? No cos Ty- ja bym sie zbuntowala :)))
    Bi- zaprawiona narciarka- dla malej snieg moglby sie gdzies zachowac- na zapas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet moja mala, zapalona narciarka, ostatnio dopytuje kiedy bedzie cieplo i pojedziemy na plaze. ;)

      Usuń
  5. Ja jakaś nie-nartowa...
    Kurczę, u nas wiosna w pełni. Ogród mam zasypany kwiatami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak pieknie!

      Ja w nartach zakochalam sie odkad pierwszy raz zjechalam z gorki. :)

      Usuń
  6. Nie, nie, koniec śniegu - czas na wiosnę :). Chociaż mała narciarka jest rewelacyjna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bi miala naprawde ogromna frajde! Az zal, ze nie zabralam jej wczesniej...

      Usuń
  7. Eh no właśnie- czemu ta dziecięca radość, entuzjazm i zachwyt mijają?! J aniby nadal umiem cieszyć się z bardzo małych rzeczy, ale nikt mi nie wmówi, że to to samo, kiedy miało się kilka lat... Nawet ostatnio- byłam z Lilą w lesie i udało nam się zobaczyć wracające ptaki- chyba gęsi. Obie się bardzo ucieszyłyśmy, ale Lila... tak inaczej. Mocniej? Szczerzej? Ja zaraz zaczęłam myśleć o tym, jak to wszystko jest urządzone, jakie cykliczne... Ba! Ja nawet pomyślałam, że ciekawe ile ptaków już nigdy nie wraca do Polski... Także- taki urok dorosłości.

    Też bym się wkurzyła na tej górce! Miałam kiedyś podobną sytuację z Elizą na polu golfowym dla dzieci. Byliśmy z mojego brata synkiem, i z Elizą- bilety i kije kupiliśmy Im, ale Marcin chodził z Nimi od dołka do dołka bo mieli wtedy po 5-6lat, i nie bardzo ogarniali, gdzie kolejno mają przechodzić. No i też kazano kupić Marcinowi bilet, mimo, że nawet kija nie dotknął.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawde wkurzyc sie mozna. Rozumiem chec zarobku, ale nie rozumiem juz kompletnej niecheci do wyjscia naprzeciw rodzinom z mlodszymi dziecmi! W naszym przypadku chodzilo zapewne o wymuszeniu na rodzicu wykupienia lekcji jazdy na nartach. Nie mam nic przeciwko, wrecz uwazam, ze to swietny pomysl. Dzieci w szkolce, rodzice szaleja na stoku. Tylko co mam zrobic z dzieckiem jak Bi, ktore nie odejdzie ode mnie ani na krok z obca osoba, nawet jesli bede czekac za siatka?

      Tak, dzieci ze wszystkiego ciesza sie znacznie szczerzej. One tak malo jeszcze wiedza o zyciu i naturze, ze myslac o ptakach, ktore widzialyscie z Lila - wydaje im sie, ze kazdy ptak wraca, a odlatuja bo po prostu maja na to ochote... Kiedy zastanawiam sie nad rzeczami, ktore ciesza moje Potworki, zawsze az mi wstyd, ze z wiekiem czlowiek robi sie taki ponury i materialistyczny. Milo by bylo zachowac cos z tej dzieciecej radosci, ale obawiam sie, ze inni dorosli nazwaliby to naiwnoscia. ;)

      Usuń
  8. Oj, ma moge oddac troche deszczu. U Nas jest zaskoczenie u chlopcow , gdy pada snieg ;) niezla Narciarka z Bi :) swietnie sobie radzI ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bi radzi sobie znacznie lepiej niz sie spodziewalam! Szkoda, ze nie wzielam jej na stok w grudniu...

      Za deszcz dziekuje, wkrotce bede go miala u siebie w nadmiarze! ;)

      Usuń
  9. ej nie mogę patrzeć na ten śnieg, u nas wiosna pełną gębą, znaczy się ja już dzisiaj umyłam 3 pierwsze okna a Młody grzebał w piaskownicy na terasie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nasza piaskownica schowana pod gruba warstwa sniegu. ;)

      Usuń
  10. U nas od kilku dni zapowiadają 13 do 15 stopni na plusie, ale póki co, ani widu, ani słychu :P chociaż bliżej nam do wiosny niż do zimy chwała Bogu :D
    Uściski! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na jutro zapowiadali 16 stopni, ale juz sie zreflektowali i ma byc 11. Co tam, przyjme i to 11, szczegolnie, ze w nocy znow bylo -5! ;)

      Usuń
  11. Baaardzo mi się podoba Bi na nartach, super, może złapie bakcyla i będziesz miała towarzyszkę zimowych szaleństw :) Co do życzliwości obsługi się nie wypowiem, bo człowieka szlag trafia na taką złośliwość. No, kochana, z taką prognozą to może jeszcze w maju poszusujecie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, nie! Wypluj te slowa!!! ;) W maju to ja juz chce spokojnie sadzic warzywa!

      Mam nadzieje, ze oboje dzieci polubi narty i bedzie to wystarczajacy "kop" dla M. do ruszenia tylka z domu... ;)

      Usuń
  12. Ile to lat minęło odkąd cieszyło mnie skakanie po kałużach... :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Odpowiedzi
    1. Cos Ty, Asia, nie lubisz? Takie fajne, mokre, zimne, blotniste... ;)

      Usuń
  14. nie, no dobra, zwracam honor, jestes mistrzem długich postów ;)
    Uśmiałam sie, bo w pierwszym momencie zanim dojrzałam tego zonkila, to myślałam, ze te mokre liscie ti... grzyby, hahaha
    A deszcze, kałuze - Ooo, nie ma nic lepszego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zonkile jeszcze skromniutkie mamy, to prawda. Ale szybko urosna! ;)

      A posty kiedys pisalam znacznie krotsze. Nie wiem jak to sie dzieje, ze im dluzej pisze, tym bardziej mi sie rozwleka... :)

      Usuń