Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

środa, 14 lutego 2018

Walentynki w Popielec

Reka do gory, kto obchodzi Wale-w-tynki????

Od razu uprzedze - ja wlasciwie nie obchodze. Nie dlatego, ze to nie "polskie" swieto. Ani dlatego, ze jest obrzydliwie skomercjalizowane. Ani tez dlatego, ze mam po dziurki w nosie mojego chlopa. ;) Nie mam. Zapewne "jeszcze", bo ostatnio irytuje mnie bardziej niz zazwyczaj. Takie czasy, co robic... ;) Po prostu, zadne z nas (znaczy ja i M.) jakos go nie czuje. Starzy jestesmy i nie chce nam sie, ot i tyle. ;) Raz na kilka lat ktores z nas ma zryw i obdaruje drugie jakims walentynkowym chlamem. :D Zazwyczaj jednak ledwie o 14 lutym pamietamy.

A przynajmniej ledwie pamieta M. Ja, za sprawa Potworkow, nie zapomne, chocbym bardzo chciala. Nie wiem co takiego urzekajacego jest w Walentynkach dla uczniow podstawowki? Jeszcze dla nastolatkow, ktorzy mysla juz hormonami, moge zrozumiec. Sama pamietam, ze w moim liceum mozna bylo wrzucic kartke z wyznaniem milosci do specjalnej skrzynki, a wybrani uczniowie chodzili po poludniu po klasach, rozdajac je adresatom. I ta nadzieja, ze moze w tym roku znajdzie sie jakis niesmialy Romeo, ktory wysle taka walentynke wlasnie MNIE? ;)

Figa z makiem, nigdy zadnej nie dostalam. :D

Zreszta, u nas w klasie tylko dwie dziewczyny dostawaly te, wywolujace zazdrosc wsrod niesmialych kolezanek, upragnione karteczki. Jedna z nich zaszla w ciaze w III klasie LO i bardzo religijni (i zapewne niezbyt szczesliwi) rodzice wyslali ja do babci na drugi koniec Polski. Druga nie zostala dopuszczona do matury, za to kilka miesiecy po egzaminach wpadlam na nia na miescie - miala juz calkiem pokazny brzuch.
Wnioskuje wiec, ze mlodziencza popularnosc wsrod meskiego rodu, nie wyszla na dobre ani jednej ani drugiej. ;)

Ale wracajac do Potworkow.

Mimo, ze wymiane walentynkowa mieli dla calych klas, niewazne czy sie danego osobnika lubi, czy nie (Starsza narzekala, ze musi wypisac kartki dla kilku lobuzow), Bi oraz Nik wygladali Walentynek niczym kanie deszczu i odliczali dni w kalendarzu. Juz w zeszlym tygodniu koniecznie chcieli wypisywac karteczki dla kolegow, ale zdolalam ich przystopowac do weekendu. W Hameryce mozna kupic dla dzieci male paczuszki albo karteczki z upominkami. Te, ktore kupilam Potworkom, mialy np. dolaczone male broszki. Pakowane byly w takiej ilosci, ze kilka zostalo. Oczywiscie, zaowocowalo to przebieraniem i wybieraniem, bo Bi chciala te najladniejsze dac ulubionym kolezankom, Nik zas, te najfajniejsze usilowal zostawic... sobie! :D I nie pomagaly tlumaczenia, ze on przeciez dostanie upominki od kolegow z klasy.
Na koniec zas, Bi wybuchla placzem, bowiem okazalo sie, ze zostalo jej o 1 (jedna!) broszke mniej niz Nikowi, bowiem ma w klasie o jedno dziecko wiecej! :D

Skoro wiec dla Potworkow Walentynki okazuja sie one az tak waznym swietem, wspielam sie na wyzyny kreatywnosci. No dobra, raczej niskie wyzyny, ale zawsze.
Drugie sniadanie do szkoly, przygotowalam im bardzo tematyczne: kanapeczki w ksztalcie serduszek:

Foremki do ciasteczek to wspanialy wynalazek :)

Muffinki w ksztalcie serduszek:

W formie prezentowaly sie niczego sobie, ale wyjmowanie okazalo sie porazka :/

Te silikonowa forme dorwalam kiedys w sklepie i zachwycona kupilam. Wczoraj wyprobowalam ja pierwszy raz i... porazka! :/ Wiem, ze niektore z Was (Martus, mysle o Tobie) uzywaja silikonowych foremek skutecznie od dlugiego czasu, moze wiec dacie mi jakies wskazowki? Posmarowalam forme odrobina oleju przed uzyciem, a i tak muffinki mi poprzywieraly. Nie moglam ich potem wyciagnac bez rozrywania serduszek, buuu :/ Na dodatek, resztki muffinkowego ciasta, ktore poprzywieraly do formy sprawily, ze nie nadawala sie do kolejnego uzytku bez wczesniejszego umycia. Pieklam wieczorem, czas mnie gonil, wiec musialam dokonczyc reszte w zwyklej formie i papierowych papilotkach...

Ale wracajac do Dnia Zakochanych. Oprocz serduszkowych kanapeczek oraz muffinek, choc generalnie unikam slodyczy w sniadaniowkach, zapakowalam Potworkom serduszkowe zelki oraz po marshmellow w ksztalcie serduszka. A co tam, raz do roku mozna. Na szczescie nie porzygali sie od tych wszystkich slodkosci. :D

A tak prezentowali sie rano, przed wyjsciem do szkoly:

Kochajace sie rodzenstwo... Umieja stwarzac pozory, co? ;)

A my z M.? My ostatnio jestesmy w kiepskich nastrojach. Mamy kilka spraw na glowie do zalatwienia i obgadania, a wraz z nimi, sporo stresu. Ja wracam teraz z pracy pozniej i zanim sie troche ogarne, pomoge Potworkom w lekcjach, poczytam z Bi oraz uprzatne jako tako kuchnie, jest juz pora kladzenia dzieciarni spac. M. zas, po przejsciu na ranna zmiane, wstaje o 3:30, wiec wieczorem jest bezuzyteczny. Spedza go glownie drzemiac na kanapie i kladzie sie spac razem z Potworkami. A nawet i wczesniej, bo ja im jeszcze czytam, a on juz spi.

Okolicznosci przyrody nie sprzyjaja wiec romantycznym zrywom, ale...

Jakis czas temu kupilam Potworkom kredki do malowania po wannie i zapomnialam o nich. Odkrylam je w weekend podczas porzadkow w szafce i dalam dzieciom do kapieli. Bi oraz Kokus oddali sie z zapalem radosnej tworczosci:

Kwiatki
I wiecej kwiatkow, a myslalam, ze beda raczej auta ;)


Po ich kapieli kredki zostaly na brzegu wanny. A we wtorek wieczorem, Bi ktora poszla za potrzeba, zawolala mnie goraczkowo do lazienki i wskazala na obudowe nad wanna. Znalazlo sie tam takie cos:


No i prosze. Nie pisalam, ze raz na kilka lat ktores z nas ma natchnienie? Tym razem padlo na M. Dzien wczesniej, ale co tam. :D

Poza tym, mamy oficjalnie Wielki Post. Co roku probuje sobie na niego wybrac jakies wyrzeczenie. Bywaja lata, gdzie nie jestem na to w nastroju, albo nic sensownego nie przychodzi mi do glowy... Rok temu zrezygnowalam ze slodyczy, ale przyszlo mi to tak zaskakujaco latwo, ze w tym roku szukalam innego pomyslu.
I wpadlam na to, zeby nie slodzic kawy! ;) Herbaty nie slodze juz od wielu lat, ale kawa zawsze byla dla mnie na to za gorzka.

Coz, slowo sie rzeklo (nawet jesli tylko w swojej glowie...). Po jednym dniu stwierdzam, ze z duza iloscia smietanki, da sie to-to przelknac, ale juz widze, ze to bedzie dluuugi post. :D

A na koniec. Bi jest porzadnie przeziebiona, smarcze i kaszle, ale chyba pomalu wychodzi na prosta. Za to Nik, ktory w zeszly czwartek skonczyl antybiotyk... obudzil sie z katarem. Zastrzelcie mnie! :(

26 komentarzy:

  1. Mogłaby już przyjść wiosna, bo z tymi chorobami już zwariowac można. My walentynek też nie obchodzimy wc ramach buntu. Raz że komercja, a dwa, dlaczego mamy swietowac akurat wtedy, jest mnóstwo innych okazji ��
    Coś w tym jest, że podstawowka działa na dzieci mega walentynkowo, pamiętam sama po sobie ��
    Ale ci Potworki urosly ostatnio. A Bi na taka trochę hamerykancka urode ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cos Ty, przeciez to slowianka z dziada pradziada! :D Ale rzeczywiscie ostatnio cos wystrzelila w gore! ;)

      Usuń
  2. Ja dostałam jedna walentynkę od córki! Masz racje ze to dzieci najbardziej cieszy to święto. ;) u mnie w liceum tez npanowal taki zwyczaj, ale nigdy walentynki nie otrzymałam :(
    Tak naprawdę nie przepadam za tym świętem. Taki przymus do świętowania:/
    Piękne wypieki Ci wyszły. Ja niestety tez nie mam sposobu na wyciągnięcie wypieków z silikonowych foremek. Może to wina foremek?
    A z męża romantyk! Urocze!!
    Słodkie dzieciaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie z mojego meza taki romantyk jak z koziej d*py trabka! Tylko raz na kilka lat cos go natchnie! ;)

      Chyba masz racje i to musi byc wina foremek. Poczytalam i jedni smaruja je olejem, inni nie i w obu grupach jedni wychwalaja, a inni krytykuja, ze wszystko przywiera...

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Meza? ;) Nie wiem co go naszlo, bo raczej nie nagly przyplyw milosci... ;)

      Usuń
  4. Mysle, ze kazdy ma jakies swoje jakies walentynkowe tradycje - chocby takie, ze niektorzy tradycyjnie ignoruja Walentynki. I niech tak bedzie.
    My z mezem zazwyczaj dajemy sobie nawzajem laurki. Przez pierwsze 10 lat byly to wlasnoreczne dziela, specjalnie wymyslane, staranne i tematyczne do naszych wydarzen. Potem byly kupowane kartki, mniej lub bardziej ozdobne. Ostatnio zas jestesmy na etapie e-maili walentynkowych, czyli postawilismy na XXI-wiecznosc. Tanio i na pewno dojdzie do adresata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, ze my NIGDY nie wysylamy sobie maili? Mimo, ze oboje sprawdzamy w pracy regularnie poczte... Ciekawe kiedy dogonimy XXI wiek? ;)

      Usuń
  5. Fajne te serduszkowe muffinki, ale ja nie mam doświadczenia z silikonowymi foremkami i pewnie wyłożyłabym je po prostu papilotkami. W szkole Walentynki były obchodzone razem z Ostatkami, więc na jedym "balu" się skończyło, a co o karteczek to Martyna zrobiła dwie dla swoich przyjaciółek (chociaż w planch miała 12, ale jakoś jej się odechciało ;). W przedszkolu Walentynek chyba wcale nie było, chociaż od Kasi dowiedzieć się czegokolwiek to graniczy z cudem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, to tez jest mysl z tymi papilotkami! Chociaz nie wiem, czy dobrze dopasowalyby sie do ksztaltu serduszek... ;)

      Usuń
  6. U nas Walentynki w sumie się obchodzi :D jest to taki dodatkowy dzień gdzie wspólnie wychodzimy, jest okazja żeby mezu kwiatki przyniosl 😁 ja upiekłam jego ulubioną ukochaną wymarzoną wuzetkę 😀 PS Ja też zasmarkana..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aa, te foremki to o d**roztrzaskać . Mam takie piękne w kształcie róży i połowa muffinek zostaje w formie :/

      Usuń
    2. Ja też mam silikonowe różyczki i inne kształty i po upieczeniu po prostu wywracam foremki "na lewą stronę" :)

      Usuń
    3. Moniko, musisz miec jakies lepsze jakosciowo te foremki. Ja tez probowalam wywracac moje na druga strone, ale muffinka rozrywala sie i wychodzila tylko czesciowo. Jej reszta zostawala przyklejona do formy. :(

      Usuń
  7. Moje Maluchy jeszcze ominęło walentynkowe szaleństwo;)))
    Ps. A w kościele kupiłam zdrapkę wielkopostną i codziennie jest inne zadane;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajna sprawa! U nas czegos takiego nie widzialam. :)

      Usuń
  8. Wszystkiego wesołego po-walentynkowego :) U nas był tradycyjnie kwiatek dla mnie, buziak dla męża i dużo rodzinnego przytulania :) Nie wiem, jak u Was, ale u nas dzieci, gdy widzą, że się przytulamy z mężem, to natychmiast przybiegają i robi się takie stadne przytulanie :)
    Strasznie współczuję Wam sytuacji z Nikiem i tym nawracającym zapaleniem ucha. Zdaje się, że minie dopiero wiosną :/
    A poza tym dowiedziałam się u Ciebie czegoś nowego... Niedawno kupiłam dzieciom takie właśnie kredki z podpisem "kredki do kąpieli", co dla mnie brzmiało dość enigmatycznie. Instrukcji nie było. Wrzuciłam je dzieciom do wanny, zainteresowania nie było, bo i nie wiedzieli, co z nimi właściwie w wodze robić. Mamuśka też nie wiedziała, początkowo przypuszczałam, że zafarbują wodę może ;p I kredki poszły do śmietnika jako nieużyteczne. A tu zonk - służą do malowania po wannie xD
    (Przy okazji - gest męża z namalowanym serduszkiem jest uroczy :D )
    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tak, Potworki tez nie daja nam sie z M. spokojnie poprzytulac. ;) Zgapilismy z "Henia Tulistworka" i takie rodzinne przytulanie nazywamy "tulisciskiem". :D

      Haha, na szczescie na naszych kredkach byla instrukcja i jeszcze zdjecie jakiegos malucha smarujacego po kafelkach. Sprawa wiec byla jasna. ;)

      Usuń
  9. Dwaj kumple:
    -Co jest 14 lutego?
    -Masz żonę czy dziewczynę?
    -Żonę.
    -To Środa Popielcowa.

    ;)

    Tak, że u mnie był Popielec ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kanapki i babeczki w kształcie serduszka urocze! A Twój mąż to prawdziwy romantyk.. takie wyznanie..na wannie ;-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zywo mi takich wyznan mocno skapi... Dobrze, ze chociaz na wannie sie nie krepuje... ;)

      Usuń
  11. My na walentynki dajemy sobie jakiś drobiazg. Dzieciaki dostały lizaki i jajka niespodzianki, Krzysiek ode mnie piwo, a ja od niego też lizaka :) Na kolacje itp, jakoś nie mieliśmy natchnienia. Ale po Twoim wpisie mi się przypomniało, że u nas też w szkole były takie kartki :)

    Ja miałam silikonową do muffinek i szybko ją wymieniłam na blaszaną. Po pierwsze zawsze zapomniałam położyć ją na blaszce, przez co ciężko było mi ją przełożyć do piekarnika, bo się wyginała. Po drugie jakoś tak mi nie pasowała. Wywaliłam tamtą i mam sztywną blachę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja normalne, okragle blaszki do muffinek tez mam blaszane. Ta mnie skusila tymi slicznymi serduszkami i sie nacielam. :/

      O, to Wy naprawde obchodzicie Walentynki! :) U nas tak naprawde obchodza tylko Potworki, chociaz troche to naciagane, bo niektorych z klasy nie lubia, a wymienic sie upominkami musza. ;) Oboje przyniesli jednak cale torebki duperelkow od kolegow, wiec byli zadowoleni, a to w sumie najwazniejsze... ;)

      Usuń
  12. Te silikonowe formy sa okropne. Wiele zlego o nich slyszalam, wiec babeczki czy muffinki robie tylko w papierowych serwetkach.
    och, jaki twoj M. romantyczny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, no kto by pomyslal, prawda?

      U mnie to byla pierwsza i ostatnia silikonowa forma. Okropne badziewie... :/

      Usuń