Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Dzien Pierwszy: nie bylo najgorzej ;)

Przed szkola/ przedszkolem:

Udalo mi sie strzelic Potworkom pamiatkowa fote. ;)



Widzialam zdjecia dzieciakow z takimi tabliczkami na Fejsie, w zeszlym roku. Juz wtedy zapragnelam je miec! Tyle, ze bylo za pozno... ;) W tym roku jednak sie udalo! Co prawda kilka dni grozy przezylam, bowiem zamowienie zlozylam 2 sierpnia, tymczasem wybil dwudziesty drugi, a po tabliczkach ani sladu! Po interwencji u producenta, doszly. Ledwo-ledwo, ale na czas. ;)

Po odprowadzeniu:

Najpierw "pozbylam" sie Nika. Strasznie mi biedaka bylo szkoda, bowiem wygladal na zupelnie zdezorientowanego. Nie, nie plakal, ale zanim pogratulujecie, przypomne, ze on zupelnie nie wie, co sie swieci. ;) Zostawilam go przy oknie, z ktorego patrzyl na mnie z takim zdziwionym polusmiechem... A mi sie scisnelo serducho. :(

Pozniej przyszla pora na Bi. Przez caly weekend, Starsza na przemian chwalila sie, ze idzie juz do szkoly i marudzila, ze ona nie chce i sie boi. Wspomnienie o dzieciach, ktore zna z przedszkola, zupelnie nie pomagalo. :( Nie wiedzialam wiec kompletnie, czego sie spodziewac...
Na poczatku nie bylo zle. Wszystkie klasy zbieraly sie przed szkola, nauczycielki trzymaly tabliczki ze swoimi imionami oraz balonami (kazdy kolor przypisany odpowiedniej klasie). Bi czekala na kolezanke z przedszkola - Marceline (polska dziewczynka), ktora miala dojechac autobusem. Pozniej stala grzecznie w parze ze swoja psiapsiolka.


(Tutaj jeszcze bylo ok...)

Niestety, wszystko sie przeciagalo, rozladowywanie autobusow trwalo i trwalo (a do szkoly wpuszczali dopiero, po zebraniu wszystkich klas), a Bi dogonil stres. Usteczka ulozyly sie w podkowke, oczka zaszly lzami i chociaz w koncu nie rozplakala sie do konca, to wygladala dosc nieszczesliwie i nauczycielka mrugnela do mnie, zebym moze lepiej poszla...
No to poszlam... I przez to, nie widzialam jak Bi wchodzi do szkoly!  :( Wszystkie klasy poszly naokolo budynku, do glownego wejscia, a ja schowalam sie za krzakami, zeby jeszcze zerknac sobie na corcie. Czekalam na klasy zerowkowe, czekalam (autobusy szkolne zaslanialy mi widok), a kiedy w koncu podeszlam ostroznie blizej, okazalo sie, ze one weszly osobnym wejsciem, od drugiej strony! :/

Po odebraniu:

Po Nika popedzilam rowno w poludnie, spodziewajac sie raportu, ze plakal, szukal mamy, czy cos w tym stylu...
Nic podobnego!
Panie opowiadaly, ze nie zaplakal ani razu, gadal jak najety (tu akurat nie jestem zaskoczona :D), takze z dzieciakami, ktorych przeciez nie zna, chcial pomagac w obowiazkach klasowych i w ogole zachowywal sie super!
Oby tak dalej! Czuje ulge, choc karce sie wewnatrz, ze tak naprawde dopiero kolejne dni pokaza, czy Mlodszego nie zlapie jakis kryzys...

Bi odebralam o 3:15, kiedy planowo koncza sie tutaj lekcje. I tu chyba najwieksza ulga, bo pierwsze slowa Starszej brzmialy: "Fajnie bylo!". I oby ten entuzjazm juz jej zostal... ;)

Musze tez wspomniec, ze odbieranie dziecka to tutaj powazna sprawa. W szkole jest niemal 500 uczniow, ktorzy po lekcjach musza zostac rozlokowani pomiedzy zajeciami pozalekcyjnymi, swietlica, autobusami oraz rodzicami odbierajacymi dziecko osobiscie. Wszystko zajmuje wiec czas, duuuzo czasu... Dzieci wypuszczane sa przez drzwi czworkami. Starsze, kiedy widza rodzica, moga do niego isc. Jesli go nie ma, musza stanac pod sciana i poczekac az sie zjawi. Rodzice zerowkowiczow, poniewaz sa nowi, musza pokazac dokument tozsamosci. Dobrze, ze o tym ostatnim doczytalam w ktoryms liscie badz mailu, wiec bylam przygotowana. Niektorzy rodzice musieli sie pedem wracac do aut, badz domow (jesli mieszkaja w poblizu). :D Niewazne, ze dziecko potwierdza, ze to jego mama/tata. Nie wydadza go bez dokumentu i juz. ;)

No. To pierwszy dzien mamy za soba. Nie bylo zle. A raczej, pomijajac poranne rozklejenie Bi, bylo bardzo dobrze! Mimo wszystko jednak, boje sie wykazywac zbytniego optymizmu. ;)

18 komentarzy:

  1. Hurra!i oby tak było jutro i po jutrze i po po po jutrze i zawsze! :) Moj Podopieczny został sam od 8:30-13 i jak wchodził do sali to nawet papa nie usłyszałam! A jak wrócił to był niezadowolony, że musi iść.. takie to te dzieci teraz odważne są! Buźki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie moje niestety... :( Ten pierwszy dzień to był chyba po to, żeby matce zrobić niepotrzebną nadzieję na łatwą adaptacje. :(

      Usuń
  2. Trzymam kciuki za kolejne , spokojne dni . Oby Potworki polubiły szkołę / przedszkole . U nas wciąż ostatnie dni wakacji , wiec aż się wierzyć nie chce , że macie to juz za sobą . Początek edukacyjnej przygody bardzo udany i oby tak juz zostało ! Trzymaj się Mamo , trzymajcie się Potworki !
    Tabliczki genialne ! Super pamiątka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Bardzo mi się podobają! :)
      Polubić, to jestem pewna, że polubią. Potrzeba im jednak czasu...

      Usuń
  3. Nawet jeżeli w którymś momencie Potworki złapie kryzys, to życzę żeby trwał jak najkrócej, ale myślę, że dadzą radę :) Bi już debiut rozstania z mamą ma za sobą, a Nik jest bardzo rezolutny więc powinno się wszystko szybko ułożyć :) Nie stresuj się tak, bo osiwiejesz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że blondynką jestem. Nawet jak siwków przybędzie, nie będzie ich widać. ;)
      Kryzys pojawił się juz drugiego dnia i trwa w najlepsze. ;)

      Usuń
  4. Fajnie, cieszę się bardzo.my ruszamy od 1 września, Blanka da radę, Ale boję się o Tymka, jak on sobie w tym żłobku poradzi. ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, wcale sie nie dziwie. Tymek to jeszcze taki maluszek... Trzeba miec nadzieje, że okaże się równie przebojowy i towarzyski, co siostra. :*

      Usuń
  5. Fajnie, cieszę się bardzo.my ruszamy od 1 września, Blanka da radę, Ale boję się o Tymka, jak on sobie w tym żłobku poradzi. ..

    OdpowiedzUsuń
  6. Tylko tak trzymać!!! Brawo dla Potworków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że ta dobra passa, tak krótko trwała... ;)

      Usuń
  7. No mówiłam że będzie dobrze?! Potworzaki dzielne <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nooo super, że dzieciaki dały radę :) Oby tak dalej :) http://codziennik-kobiety.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie dziwię się, że ostrożnie podchodzisz do tematu, kryzys może przyjść w każdej chwili, ale... nie musi. I oby nie przyszedł. Start mieliście bardzo dobry, oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nadrabiam zaległości u Ciebie więc super początku nie będę gratulować bo już mi mignęlo, że był i kryzys ;-) napiszę tylko, że podoba mi się ta amerykańska ostrożność w wydawaniu dzieci.

    OdpowiedzUsuń