Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

środa, 15 kwietnia 2015

Uwaga! Zrzeda w akcji!

No to sobie pomarudze...

Wyjatkowo nie na tesciow. Chociaz nie. Na tesciow tez. A raczej na tescia. Juz chyba pisalam, ze jest on z bardzo przeze mnie nie lubianego typu pana-madrali-wszystkowiedzacego? Osobiscie wole w zyciu wyznawac zasade Sokratesa: wiem, ze nic nie wiem. Wrodzone przemadrzalstwo wiec irytuje mnie i odstrecza.

Wczoraj rano Nik znow urzadzil histerie i nie chcial wypuscic mnie z domu... Juz spozniona, wsciekla, syn ryczy uczepiony mojej nogi, a moj tesc wyskakuje z pretensja, ze "Nie trzeba bylo mu sie pokazywac!". Ku*wa, po pierwsze od kilku tygodni dzieci grzecznie dawaly mi rano buzi i wracaly do swoich spraw. Skad mialam wiedziec, ze nagle ktores sie zbiesi? Po drugie, jakie pokazywanie sie?! Nik nie spal juz kiedy wychodzilam, wiec kiedy poszlam sie ubierac, po prostu przylecial za mna i zaczal cyrki... Rano nie mialam czasu, zeby konkretnie odparowac, ale po powrocie z pracy spytalam tesciowa (nie tescia!), czy po moim wyjsciu Nik dalej swirowal. Tesciowa odpowiada, ze nie, potem byl juz grzeczny, a tesc ponownie wtraca "Bo nie trzeba mu sie bylo pokazywac!". Czy ja go, przepraszam, pytam o zdanie?! Poza tym juz to slyszalam! Tu juz wysyczalam, ze Nik sam do mnie przybiegl i nie mialam mysiej dziury, zeby sie przed nim schowac! Co moj tesc na to? "Ano tak, tak, tak...", tym znienawidzonym przeze mnie tonem: mow-co-chcesz-ja-i-tak-wiem-swoje! Uch, udusze kiedys dziada! :/

Ogolnie, to widze, ze wszyscy pomalu maja dosc i odliczaja do ich wyjazdu. JA mam dosc praktycznie od poczatku, ale widze ze i M. sie coraz czesciej irtuje. A ma powody! Nie pisze tu o wszystkim bo to dosc prywatne sprawy, ale dziwie sie, ze malzonek jeszcze nie wybuchl... Gdyby mial tyle cierpliwosci do dzieci, ile ma do swojego ojca, bylby zaiste tata idealnym! :) Nawet tesciowie coraz czesciej w rozmowie napomykaja o tym co beda robic po powrocie do domu. Wierze, ze sa znudzeni i zmeczeni opieka nad Potworkami. Nawet troche mi ich szkoda, ale tylko troche. ;) W koncu to byla ich decyzja, zeby przyleciec na tak dlugo. I zostac do samego konca... Podobnie, uparcie odmawiaja na nasze propozycje jakiejs wycieczki, zeby wyrwac sie z domu. Zostaje tylko wzruszenie ramion i stwierdzenie: cierp cialo jak zes chcialo... ;)

Ok, wyrzucilam to z siebie. Teraz juz narzekam konkretnie. Na glownego winowajce wczorajszego "starcia" z tesciem. Na Nika. Mojego syna, ktory od jakiegos czasu przechodzi samego siebie.

Juz od 2-3 tygodni zachowanie Mlodszego pozostawia wiele do zyczenia. W Wielkanoc myslalam, ze nadeszlo apogeum. Mylilam sie. Apogeum nastapilo w poprzedni weekend, ktory zreszta zapowiadal sie calkiem przyjemnie, bowiem pogoda w koncu zrobila sie wiosenna, a co lepsze, maz zabieral tesciow w sobote do Nowego Jorku, zeby zalatwic pewna sprawe. Cieszylam sie na niemal caly dzien spedzony po prostu z dziecmi. Moja radosc byla jednak mocno przedwczesna. Juz w poludnie zalowalam, ze nie ma ze mna kogokolwiek (chocby tescia!), zebym mogla wyjsc na chwile z domu i odetchnac od ciaglego ryku. Obejsc ogrod, popatrzec na kielkujace kwiatki (to mnie zawsze bardzo uspokaja), zaciagnac sie glebiej swiezym powietrzem... Niestety, zdana bylam sama na siebie. A Niko odstawial takie akcje, ze zabraklo mi juz cierpliwosci na spokojne tlumaczenie i odwracanie uwagi. Kilka razy w koncu na niego krzyknelam, ale jak sie domyslacie, przynioslo to skutek wrecz odwrotny. Caly bozy dzionek slyszalam cos na ksztalt "HYYYYYYY, YYYYYYY, YYYYYHHHHYYYYY!!!!!!!!". Takie bardziej wycie niz placz. Przerywane klotniami i buntem.

Ciem jogulcik! HYYYYYY!!!!
(Wyjmuje z lodowki)
Nie ciem jogulcika! YYYYYY!!!
(Chowam)
Cieeeem jogulcik!!! HYYYYY!!!
(Mowie, ze wloze go do cieplej wody, zeby sie lekko zagrzal)
NIEEEE! Ciem cymac!!!! YYYYYY!!!
(Podaje i odchodze)
Ciem do looooly [wody]! HYYYYY!!!!
(Wracam i podstawiam miske. Mlody odwraca sie z fochem. Zgrzytajac zebami, odchodze, scigana przez wrzask)
Cieeeeem ziuciiiiic!!!! YYYYYYYY!!!!
(Wracam i ponownie podstawiam mu miske. Wrzuca jogurt z takim impetem, ze woda chlapie na wszystkie strony. Upominam, ze tak sie nie robi, po czym odwaracam sie, zeby odniesc miske do kuchni)
Cieeem ladnie ziuciiiiic!!!! HYYYYYYY!!!!
(Szlag mnie trafia na miejscu, ale wracam, podaje mu ten cholerny jogurt i pozwalam wlozyc go ponownie do wody)

Po tym nastepuje chwila spokoju, po czym potwor znow wylazi z Nika i zaczyna sie klotnia, ze on chce jesc na kanapie, a nie przy stoliku, ze chce jesc sam, albo nie, mama ma go karmic, nie chce czerwonej lyzeczki, chce niebieska, jednak chce czerwona, itd. Wszystko to oczywiscie z HYYYYYYYYYY w tle...

Dla postronnego czytelnika moze sie to wszystko wydawac zabawne, ale zapewniam Was, ze ja smieje sie przez pierwsze 2-3 godziny. Potem mam dosyc sluchania tego ciaglego wycia. Bez lez, po prostu wycia dla samego... no, wycia. I klotni o wszystko. Co nie powiem, co nie zrobie, Nik bedzie upieral sie na przekor. Nawet jak cos chce, to i tak powie nie. Zeby za chwilke drzec sie, ze jednak chce, oczywiscie. W niedziele urzadzil przed drzemka polgodzinna histerie z wrzaskiem i kopaniem szczebelek w lozeczku, tylko dlatego, ze uparl sie, ze chce ubrac moje okulary. Tu jednak pozostalam nieugieta. Moje okulary to jedna z niewielu rzeczy, ktorych moim dzieciom absolutnie nie wolno dotykac. Tak bylo od poczatku i dotychczas nawet nie probowaly sobie roscic wobec nich jakichkolwiek pretensji. Az do niedzieli...
Takie wycie i klotnie mamy srednio raz na godzine. O jedzenie, ubieranie, przewijanie, zabawe, wyjscie z domu, powrot do domu, o wszystko! Ze spaniem tez jest problem. Na szczescie (odpukac!) nie w nocy. Ale drzemki Nik sobie brutalnie skrocil z 2.5 - 3 godzin, do raptem godzinki. Co oznacza, ze budzi sie niedospany i dodatkowo wsciekly. Nie poznaje swojego dziecka, zwyczajnie nie poznaje...

Chcialabym napisac, ze gorzej juz byc nie moze, ale obawiam sie, ze sie myle. Owszem, moze byc gorzej i mam jak w banku, ze bedzie. Nik zapewne nie powiedzial jeszcze ostatniego slowa...


Tak, to urocze pysio przyprawia matke ostatnio o siwe wlosy. Kto by pomyslal...
Bi jest dla Nika niczym osobisty guru. Cokolwiek robi siostra, Nik ja nasladuje. Tyczy sie to rowniez fryzury. Jesli siostra ma kucyka, kucyk musi znalezc sie rowniez na nikowej glowie, koniecznie z gumka w kolorze BLUE. :D

Ja, jako pesymistka majaca od razu czarne wizje, zaczelam zastanawiac sie skad taka zmiana w moim zazwyczaj pogodnym synku. Przyznam, ze podczas weekendu nieraz przyszlo mi do glowy, ze moze cos z nim nie tak. Wiecie, Nik sie zanosi do omdlenia, zaczelam wiec miec schizy, ze moze nasza pediatra sie myli i moze Nik ma jakies powazne zaburzenia neurologiczne? Staralam sie odsuwac od siebie taka mysl, ale ona uparcie wracala... Nawet pomimo tego, ze pomiedzy atakami buntu, Nik byl moim kochanym, przytulasnym, rozgadanym dwulatkiem. To znaczy, podczas swirowania tez gada, a jakze, tylko wtedy trudno jest go zrozumiec, bo slowa przerywane sa wyciem... ;)
Wczoraj jednak odkrylam z ulga, ze przyczyna nikowych wariactw moze byc zupelnie inna. Zwyczajna. Lub nadzwyczajna, bo dla kazdej matki, wszystko "nowe" u jej dziecka jest wyjatkowe. :)

Zab. Podczas szczotkowania (o dziwo syn dal sobie zajrzec w paszcze), dojrzalam "cos" w miejscu prawej, dolnej piatki. Jeszcze nie jestem pewna, jeszcze bede musiala sie dokladniej przyjrzec, ale wydaje mi sie, ze wychodza mu kolejne trzonowce. A przynajmniej jeden wychodzi. To by wyjasnialo ostatni ciezki okres. W koncu Nik zawsze masakrycznie przechodzil zabkowanie...

Nie ukrywam, ze takie wyjasnienie przyniosloby mi wielka ulge. Tyle, ze... Nikowi zeby wychodza dluuugo i bolesnie... Rekordem byla jedna z gornych jedynek, ktora wyrzynala sie ponad miesiac, doprowadzajac Nika do stanu permanentnej placzliwosci i nieodkladalnosci (Kasia, uwielbiam to okreslenie!), a reszte domownikow do siwych wlosow. Jesli historia sie powtorzy, to nic, tylko w leb sobie strzelic... :/

Dlaczego chlopcy nie moga przechodzic zabkowania rownie lekko jak dziewczynki? Dlaczego?! Bi zeby wychodzily jak grzyby po deszczu i jedynym objawem byly liszaje wokol warg i na brodzie, od nadmiernego slinienia!

Chlopcy to cieniasy... ;)

Poza tym, odliczam juz czas do wyjazdu tesciow. Jeszcze tylko 3 tygodnie! Jakkolwiek sie ciesze, ze odzyskam spokoj we wlasnym domu, zaczynam tez sie denerwowac. Nie o chaotyczne poranki, wczesniejsze wstawanie, czy powrot do gotowania... To przeraza mojego meza, ktory przez niemal 3 miesiace praktycznie nie mial wkladu w obowiazki domowe. Ja czuje ucisk w zoladku na mysl o ponownym przyzwyczajaniu dzieci do opiekunki. Z Bi nie przewiduje wiekszych problemow. Jest na tyle duza, ze pamieta Pania i mysle, ze kiedy zaakceptuje, ze dziadkowie wyjechali i nie ma wyjscia, przyjmie powrot do Pani Marysi ze spokojem. Taka mam przynajmniej nadzieje... Gorzej z Nikiem. Z tego co udalo mi sie wyczytac z jego mimiki przy pytaniach o opiekunke oraz kolegow, Mlodszy zupelnie ich zapomnial... A przy jego ostatnich histeriach, bedzie sie dzialo!

Tak przy okazji to dzwonilam do Pani Marysi z zyczeniami swiatecznymi i wypytalam co i jak. Ma dwoje nowych dzieci, ale nie codziennie. Z moimi bedzie ich 6, czyli jej maksimum, przyjmie ich wiec z powrotem bez problemu. Jedno ufff... Tylko konto bankowe znow zaburczy niczym pusty brzuch... :/

Co jeszcze? Od jutra przez miesiac mam 5 spraw (glownie wizyty lekarskie) do zalatwienia. Wychodzi wiec, ze przynajmniej jedna na tydzien. Jak dla mnie to zbyt duza czestotliwosc... Wizyta u lekarza, weterynarza, dentysta z Bi, bilans 4-latka rowniez corki. No i sprawa w sadzie ze "slynnym" mandatem, pamietacie? ;) Ech... Wszystko zwiazane z urywaniem sie, zwalnianiem lub przychodzeniem pozniej do pracy. A ja tak nie lubie takich "porozrywanych" dni! Do tego dochodza dwa audyty w pracy i na sama mysl czuje sie zmeczona. Wole spokojne, wrecz nudne zycie. Ale tak to juz jest, ze jak nie ma nic, to nic sie nie dzieje. Jak wyskoczy jedna sprawa, to zaraz wszystko zwala sie na glowe... :/

W miedzy czasie wypadaloby gdzies po drodze zorganizowac urodziny Bi. Z tym w ogole jestem w lesie... Przyjecie dla dzieciakow przesunelam na polowe maja, bo chce je wyprawic (znaczy sie bede musiala wszystko zaklepac i cichcem wyslac zaproszenia juz wkrotce) juz po wyjezdzie tesciow i w ogole im o tym nie wspominac. Nie mam ochoty na wysluchiwanie tekstow podobnych do tych, ktore uslyszalam od tescia w Wielkanoc. Moze to troche chowanie glowy w piasek i w sumie pie*rze jego zdanie, ale po co mam sobie psuc nerwy?
Tradycyjnie oczywiscie mam zagwozdke, bo malzonek moj znow twierdzi, ze 4-latce przyjecie urodzinowe nie jest do niczego potrzebne... Wystarczy jej tort w otoczeniu rodziny. Tyle, ze "rodzina", to oprocz Nika same stare pryki... A moim skromnym zdaniem jednak dzieciom potrzeba kontaktu z rowiesnikami i wyrwania sie z codziennosci. Potworki spedzily 3 miesiace praktycznie nie wychodzac z domu. Jeszcze Bi zabieralam na lyzwy i narty, ale Nik oprocz cotygodniowej mszy w kosciele i okazjonalnych zakupow, nie mial zadnego kontaktu z zewnetrznym swiatem. Ale wedlug M. to wszystko w porzadku... :/

A, jeszcze jeden z uroczych - inaczej porankow podwojnej matki...

Nik zbudzil sie o 5 rano... Zebral wszystkie zabawki, z ktorymi spi (a troche tego jest) do kupy i zdecydowal, ze pora wstawac. Bylo ciemno choc oko wykol, wiec najpierw M., nastepnie ja, tlumaczeniem oraz uciszajacymi syknieciami probowalismy spacyfikowac rannego ptaszka. Bezskutecznie. W koncu zrezygnowani wrocilismy do lozka, zdajac sie na sluchanie przeciaglego: HYYYYYYY... O dziwo, w miare szybko mu sie znudzilo. Drugie dziwo to, ze nie obudzilo Bi. Dobra nasza! Taaa... Tylko, ze nie zdolalam juz zasnac... Przewracalam sie z boku na bok, odkrywalam, przykrywalam, zwyczajnie nie moglam sie wygodnie ulozyc... Kiedy w koncu zaczelam przysypiac, zadzwonil budzik M. rozbudzajac mnie na nowo... Desperacko probowalam zacisnac powieki, zeby przysnac chociaz na te ostatnie 10 min. do mojego budzika, ale wtedy Nikowi ponownie wlaczyla sie syrena...

Dalszy ciag nie dla wrazliwych.
Wstalam wiec juz mocno podirytowana i patrzaca z niechecia na nadchodzacy dzien... A tu Bi przychodzi do lazienki i oznajmia, ze zrobila kupe! W pieluche, ktorej na dobra sprawe nie powinna juz od dawna nosic!!! Kurna, to dziecko za 2 tygodnie konczy CZTERY lata i nie dosc, ze potrafi sie posikac podczas krotkiej drzemki, to teraz jeszcze sobie wali kupsko w nocna pieluche! Przez chwilke mialam jeszcze nadzieje, ze moze popuscila podczas pierdniecia, ale gdzie tam. Wycisnela normalnego, wielkiego kloca! Wyrazilam dobitnie i podniesionym glosem, co o tym mysle, Bi zaczela ryczec i moj juz-spaczony humor, polecial w dol na leb na szyje... A przede mna jeszcze caly dzien...

No. To tyle. Dzisiaj mija 6 lat odkad kupilismy nasz dom. A raczej odkad podpisalismy cyrograf z bankiem. :/

Wiosna pomalu przychodzi i do nas. Pogoda rozpieszcza. Dzis ma byc 20 stopni. W kilku miejscach w ogrodzie wykwitaja nam takie cieszace - oko cudenka:



Pozdrawiam marudnie.

38 komentarzy:

  1. Też bym dziada udusiła ;)
    Oj tak, takimi "odiwedzinami" można się mocno zmęczyć, nawet najlepsi teściowie/rodzice na dłuższą metę w domu to zaczyna być trudność.
    A dni z takim HYYYYY, o mamo, znam to, czasami mam tez wtedy ochotę wyjść i stanąć obok :) Ale potem jakoś słodka kokieteria moich dzieci mnie studzi na szczęście :)
    hahaha z tym kopiowaniem kucyków u nas podobnie.
    Zęby dwulatkowi mogą życie zatruć, a wtedy on zatruwa je mamie. Przeszliśmy już to niebawem na szczęście. I tak jak spokojnie zabkował moj synek i starsza córka, tak Tolę sponiewerały.
    Uf, dotarłam chyba już do ponad połowy posta ;)
    Uśmiałam się z kloca :) Moja siostra ma ten problem, jej mała ma prawie 3 latka i też opornie jej to idzie i się często zapomina. Kiedyś w końcu się nauczy. Urodzinki 4 latki nie musza być mega przyjęciem, ale faktycznie, jakies dzieci by na pewno radość zrobiły.

    Pogody ducha i samych słonecznych dni życzę i więcej spokoju :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki!

      Z Nikiem jest ten problem, ze jak ma dzien "mialczenia" to koniec. Nic nie pomoze i wyje srednio co godzine po 20 minut... Kiedys takie dni zdarzaly mu sie sporadycznie, jak chyba wiekszosci dzieci, ale ostatnio to jest kilka razy w tygodniu. Przyznaje, ze czuje sie po takich dniach psychicznie przemielona przez macierzynska maszynke... :/

      A, czyli dziewczynki tez moga kiepsko przechodzic zabkowanie? Pewnie wszystko zwyczajnie zalezy od dziecka, a nie plci. :)

      Usuń
  2. Przepraszam, śmieję się w głos. Tak w ramach solidarności matek-wkurwimatek, bo moja Mila przechodzi samą siebie w tym tygodniu. jeszcze się nie złamałam i nie włączyłam tv, ale niewiele mi brakuje. Cierpi portfel bo nadrabiam książeczkami z naklejkami, niestety u nas nie ma zęba, żeby na niego zrzucić. Po prostu mam w domu szatana.

    ps. jeszcze trzy tygodnie, jeżu malusieńki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzy tygodnie, w porownaniu z 3 miesiacami, to pryszcz! ;)

      Jak Nik ma takie dni, to niestety nawet najulubiensze zabawy pomagaja tylko na krotka chwilke... Po prostu musi swoje wyplakac...

      Usuń
  3. No to ciężkie dni za Tobą...u nas zęby jakoś przechodziły, jedynie Niko przezywa to z wysoką gorączką...ale chłopy sa słabsze na ból :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bi zeby wychodzily tak spokojnie, ze wiekszosc zauwazalismy dopiero przy myciu zebow. :) U Nika ciezko NIE zauwazyc, ze cos jest na rzeczy. ;)

      Usuń
  4. Trzy tygodnie...toc to cala wiecznosc jeszcze ;/ I tak bardzo Ciebie podziwiam, bardzo!

    A imprezka na urodziny B. musi byc I koniec. No jak to tak! trzeba swietowac, hucznie swietowac :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imprezka juz wstepnie zaklepana. :)

      E, w porownaniu z 3 miesiacami, te 3 tygodnie to nic! ;)

      Usuń
  5. Jezusie Chrystusie trzy tygodnie????
    Ja bym już dawno dostała pierdolca :P Serio!
    My zębowych akcji nie mieliśmy jakiś tragicznych, za to nadrabiamy chorobami :/
    Buziaki i uściski dla Was i ogrom cierpliwości! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, teraz to juz z gorki! ;)

      Moze cos z tymi zebami jest. Bo Bi lekko zabkowala, ale za to jak poszla do opiekunki to pierwszy rok tez swoje odchorowala. Lapala praktycznie wszystko, co ktores z dzieci przynioslo. :/ Za to Nik zabkuje fatalnie, ale jakos (odpukac!) nie choruje, najwyzej sie przeziebia...

      Usuń
  6. Pobyt teściów zdecydowanie trwa za długo. Ale wiesz co? Może Oni też pójdą po rozum do głowy i to Ich ostatnia tak długa wizyta?

    Jeny, Agata- to co piszesz o Niku, to jakbym czytała o Lilce. Jak ja mam momentami Jej dość. I tęsknię za tym, żeby wróciła moja mała, słodka dziewczynka, bo mam ochotę czasami Jej przywalić! Albo po prostu wyjść i zostawić Ją taką jęcząco nie wiadomo jaką :( U nas może nawet częściej są fazy z Lilki humorami- wystarczy, że coś Jej się nie uda, i tak się rozkręca, że karny jeżyk to chyba musiałby trwać 24h :)

    No popatrz- sama też dziś o tym pisałam, jak ja lubię spokój!
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawde, krolestwo za spokoj! :D

      Rozumiem Cie w pelni. Ja tez mam czasem ochote strzelic Nikowi klapsa, mimo, ze wiem, ze to nic nie da... Ale przynajmniej mialby realny powod do wycia, zamiast swojego widzimisie. ;)

      Ja najczesciej wiem, jaki to bedzie dzien zaraz jak Nik wstanie. Jak ten marudzaco - wyjacy to najczesciej juz w lozeczku jeczy, ze to mama ma go wyjac, albo nie, tata! Ze on nie chce kakauka, a za chwile ryczy, ze chce w niebieskim kubku, itd. Wtedy juz wiem, ze to TEN dzien i albo ciesze sie, ze jade do pracy, albo przeklinam, ze to weekend... :)

      Usuń
  7. Teść bezczelny.. szkoda słów. A zachowanie Nika.. cóż to pewnie zęby +skok rozwojowy, chłopak rośnie, zmienia się, uczy nowych rzeczy. A może to typowy "słynny" bunt dwulatka? Przejdzie, minie mu, cierpliwości. Wiem, ze to łatwo powiedzieć, ale nie ma innego wyjścia. Trzymaj się powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam sie, innego wyjscia nie mam. No i blogoslawie moja prace! ;)

      Nie wiem czy u Nika to rzeczywiscie nie jakis skok - tak rozwojowy, jak prozaicznie - wzrostowy. Zupelnie nagle wszystkie spodnie ma nad kostke i siega Bi do ucha, gdzie jeszcze niedawno przerastala go o glowe! :)

      Usuń
  8. O Boze, wlasnie do mnie dotarlo, ze moi synowie byli aniolkami.
    Nawet moj tesc byl super sympatyczny, twojemu do piet "nie dorastal"...
    No to tylko moge kciuki trzymac, zeby choc czas do wyjazdu tesciow szybko minal. Potem wszystko wroci do normy. Bedzie dobrze. Musi byc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczescie te ostatnie dni mijaja niemal ekspresowo! :)

      Usuń
  9. a myslalam ze tylko moje dziecie ma himery... ale my matki damy rade! ;)
    matczyny instynkt podpowiada Ci ze moze cos jest nie tak, a kobiety tak maja ze jak uroja sobie cos w glowie to szukaja na sile wlasnie chorób czy czegos bo dziecku wydaje sie cos byc, czasem warto spytac lekarza dla wlasnego spokoju!
    za pobyt z tesciami medal zloty sie nalezy ! a przynajmniej jakies spa czy dobry masaz od meza jak juz sobie pojada:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa... Maz najchetniej zatrzymalby ich tu jeszcze z pol roku. :/ Co chwila powtarza co my zrobimy jak wyjada, na co odpowiadam, ze w koncu bedziemy NORMALNIE zyc! :)

      Usuń
  10. Przyjęcie urodzinowe to ważne wydarzenie i inne dzieci to podstawa. Mój 6 latek pamięta wszystkie imprezy odkąd skończył 3 latka, więc 4 urodziny to już nie przelewki. Warto:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez tak mysle, dlatego sala zabaw wstepnie zaklepana. :)

      Usuń
  11. Kochana, nie jest to śmieszne czytając o Niku, wiesz co Ci napiszę? Witaj w moim świecie :D tylko u nas to od urodzenia tak wygląda :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, moze mi tak trudno przyzwyczaic sie do "akcji" Nika, bo on do niedawna byl takim fajnym, slodkim dzieciaczkiem? W niemowlectwie owszem, czesto ryczal, jak to dzidzius, ale po ukonczeniu roku byl zazwyczaj pogodnym, energicznym urwisem. A teraz? Maly terrorysta rosnie!

      Usuń
  12. Doskonale Cię rozumiem,sama mam dzień marudzenia a ogólnie popadam w jakąś deprechę.Nie wiem czym Cię pocieszyć..moze taki okres,przejściowy bunt?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taka nadzieje... Juz jedna mala zlosnice w domu mam. Nik mial byc "tym" wesolym i pogodnym. :)

      Usuń
  13. Przybij piatke, ja dzis tez smuce...a gdybym jeszcze pomarudzila..a powody mam ( np. przyjazd tesciow) to moglybysmy usiasc w kacie i plakac....
    Tylko wrodzony optymizm ratuje mnie przed jakas glupota badz slowem "za duzo"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co czlowiek zrobilby bez tej odrobiny poczucia humoru! Bo o optymizm u mnie ciezko... ;) Wiem, ze za jakis czas bede sie z tego posta smiala. Ale jeszcze nie dzis...

      Usuń
  14. Współczuję bardzo codzienności z "dziadem"! :) Moja teściowa jest z tych, co mają zawsze rację, wiem jak to jest... :-/
    A z tym ząbkowaniem to bywa różnie. Mój Synek ząbkował tak bezboleśnie, że niektóre zęby zauważałam z kilkutygodniowym opóźnieniem... Za to Córcia nieco gorzej... Więc nie ma reguły :)
    A przyjęcie dla czterolatki jak najbardziej! Na pewno Bi będzie mieć wielką frajdę i długo będzie wspominać SWOJĄ imprezę :) Nie mówiąc o tym, że mniej więcej po tygodniu zacznie odliczać dni do następnych urodzin :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, to tak jak z Mikolajem i Zajaczkiem! Moi ciagle sie dopytuja kiedy znow ich odwiedza! ;) Moja kolezanka mowila mi dokladnie to samo - ze jej chlopaki miesiacami wspominali swoje urodziny. Dlatego sala zabaw juz zostala zaklepana... ;)

      Usuń
  15. Jeju rozpisuj się krócej, bo nie pamiętam o czym na początku pisałaś :P
    A poważnie to wiem, co znaczy nie móc zasnąć, wkurzające to jest.
    Co do Nika i ząbków- to mój syn przechodził do tej pory wszystkie ząbki niezauważalnie (albo mam w sobie takie pokłady cierpliwości- w co wątpię; że nie zauważyłam).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wlasnie mialam z Bi - zupelnie nie wiedzialam kiedy jej zeby wychodza. Z Nikiem juz tak fajnie nie jest. ;)
      Niestety, streszczanie sie nie jest moja mocna strona. :D

      Usuń
  16. Rany, jak ja Ci współczuję! I tego dziada i upierdlistwa Nika :D Nieodkładalność to jakaś zmora, Boże, tfu tfu żeby to już do nas nie wróciło!!! Mnie Laura dzisiaj tak przeczołgała, że ledwo żyję, także łączę się z Tobą w bólu! ;-) Teraz H. ją uśpił, a ja delektuję się każdą sekundą bez "YYYYY", bo słuchałam je dzisiaj calutki dzień! Niestety u nas zębów nie widać, więc nie wiem na co zwalić całą winę...

    Już Ci kiedyś pisałam, że za cierpliwość do teściów pójdziesz prosto do nieba. Kurde, jesteś naprawdę święta, że w chwilach największej irytacji pozwalasz sobie tylko "posyczeć" :D Liczyć tylko, że teściom też się dała we znaki tak długa wizyta i więcej już tak Was nie nawiedzą ;-)

    Odliczam dni do ich wyjazdu razem z Tobą ;-)

    PS. I nie pisz wcale krócej! Ja lubię te Twoje długaski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje, milo mi, ze komus chce sie czytac moje wypociny. :)

      Tesciowie juz sa wyraznie zmeczeni. Tesciowa ma cos z biodrem i narzeka na bol, a tesciowi niebezpiecznie spada cisnienie. Nie lubie byc zlosliwa, ale tym razem musze przyznac, ze maja za swoje! :)

      Nikowe HYYYY niestety wraca ostatnio codziennie. Do tego wczoraj mial jakis pechowy dzien, nabil sobie wielkiego guza, obdrapal policzek i 3 razy wstrzymywalam oddech, bo bylam pewna, ze sie zaniesie. :( Ale nie zaniosl. :)

      Usuń
  17. Masakra z tym teściem... wyrazy współczucia...
    U mnie teściowa bywa trudna, naprawdę trudna...
    Fajnie mieszkać daleko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo fajnie! Jeszcze tydzien a znow bedzie mnie od nich dzielic ocean! :)

      Usuń
  18. kolejny raz odrywam oczy od monitora i mówię na głos "nojasnygwint jak można siedzieć u kogoś trzy miesiące!"
    przyznaję Ci odznakę wzorowej synowej ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziekuje, dziekuje, chetnie przypne na piers! :)

      Oni sami przyznaja, ze 3 miesiace to bardzo dlugo. Ale i tak uparcie tyle wysiedzieli...

      Usuń
  19. Uwierz mi, wcale mi nie było do śmiechu czytając o zachowaniu Nika, znam to z autopsji i wiem jak bywa ciężko. Mam nadzieję, że to ząb i bunt dwulatka (?) i szybko minie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rowniez mam taka nadzieje, chociaz narazie nie zapowiada sie, zeby mialo sie wkrotce skonczyc... :/

      Usuń