Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

czwartek, 17 kwietnia 2014

Dlugi post o wszystkim, o kupie tez :)

Jak swiateczne przygotowania drogie Panie? Bo u mnie leza i kwicza. :) W chalupie bajzel bo weekend i poniedzialek mielismy tak piekny, ze wolalam spedzic czas na dworze niz latac z odkurzaczem, mopem i sciera. We wtorek lalo, a malzonek laskawie wrocil do domu "juz" o 17, wiec skorzystalam z okazji i ogarnelam cotygodniowe podstawy, czyli zlewy i kibel. Reszta patrzy na mnie z wyrzutem. Okien w ogole nie chce mi sie myc. Mam ich 10, w tym jedno wielkie, podwojne. I tylko ich dolna polowa otwiera sie do wewnatrz (to wielkie nie otwiera sie wcale). Zeby umyc gorna polowe z zewnatrz trzeba wyjsc na dwor i latac z drabinka dookola domu, a na takie akrobacje nie mam ochoty, szczegolnie, ze znow mamy okolo 8 stopni w dzien. Trudno, okna poczekaja na inny termin. :)
A w ogole to jestem strasznie rozczarowana powrotem M. do pracy. Tzn. ciesze sie, ze pracuje, ale chyba za duzo sobie obiecywalam w zwiazku z jego praca na dzienna zmiane. Mialy byc cale popoludnia razem, czas z dziecmi, zakupy i ogarnianie domu, a w weekend juz tylko odpoczynek. Taaa... Dochodze do wniosku, ze moj maz to pracoholik. Codziennie bierze nadgodziny (a nie musi, szef zostawil mu wolna reke, moze pracowac 8 godzin, albo i 16). Rozumiem, ze chce jak najwiecej dorzucac do domowego budzetu, ale cierpi na tym nasze zycie rodzinne. A przede wszystkim znow nie moge nic spokojnie zrobic. Wracam do domu i mam uwieszone u nogi potomstwo wolajace tylko chorem a to piciu, a to am am, a to siusiu, a to srusiu... Maz pojawia sie w koncu o 18, ale chce sie rozebrac, zjesc cos, ogolnie ogarnac. Ok, tylko ze o 19 podajemy dzieciom kolacje i pomalu wyprawiamy je do lozek. Wiem, ze M. to kompletny luzak pod tym wzgledem i gdyby to od niego zalezalo to dzieciaki jadlyby o 20, a spac szly o 21:30, ale nie ze mna te numery. Moje dzieci maja miec mniej wiecej stale pory posilkow i snu. I nie pozwole, zeby snuly mi sie senne i marudne po domu pozniej niz o 20:30. Koniec, kropka. Tyle, ze przy powrotach M. o 6 wieczorem, znow wszystko robie w biegu i po lebkach. Nie tak mialo byc. :(

Poza tym moj malzonek stwierdzil, ze chyba mnie porabalo. W piatek ma wolne, wiec korzystam z okazji i tez biore wolny dzien, zeby posprzatac jako tako i pogotowac. Jak wymienilam M. liste rzeczy ktore chce upichcic, to byly wlasnie slowa ktore uslyszalam. W sumie to moze ma racje, bo tutaj Wielkanoc to tylko niedziela, a ja chce zrobic bigos, salatke, upiec babke, no i marza mi sie muffinki, ktorych nigdy jeszcze nie pieklam, ale na tylu blogach pojawiaja sie przepisy i zachety, ze to takie proste, ze czuje straszna pokuse i ciezko bedzie sie jej oprzec. Mam tez 3 przejrzale banany, wiec chyba pora na "banana bread". Taaak, niedziela zdecydowanie powinna uplynac nam "slodko". Poza tym trzeba tez przygotowac swieconke i pogotowac lunch'e na nastepny tydzien. A w niedziele chce juz tylko swietowac, czyli lezec do gory brzuchem (tak tak, przy dwojce Potworow moge sobie pomarzyc...). :)

Wczoraj urwalam sie wczesniej z pracy i pojechalam po prezenty dla dzieci "od zajaca", bo wstyd sie przyznac, ale nic jeszcze nie mielismy. Jakie u Was dawalo sie prezenty na Wielkanoc? U mnie glownie slodycze, albo mala zabawke, a "zajac" wkladal je do butow lub do "gniazdek" zrobionych z szalikow lub apaszek. Kupilam Bi fajny zestaw do ciastoliny z waleczkiem i ksztaltami do wyciskania, bo ostatnio na wlasna reke szuka takich przyrzadow i zwija nam dlugopisy, nakretki, a nawet zszywacz do papieru. Dobrze, ze ciastolina latwo sie wyskrobuje z zakamarkow. :) Z Nikiem mialam nie lada problem, bo wiem, ze najbardziej lubi klocki i puzzle, ale caly czas chodzila mi po glowie mysl, ze biedak jest zdominowany przez lalki, misie i kolor rozowy, wiec moze fajnie byloby mu kupic jakies autko. Konsultacja z malzonkiem tylko mnie wkurzyla bo stwierdzil, ze Niko jest taki maly, ze i tak mu wszystko jedno, wiec po co mu w ogole cos kupowac? No ale jak to tak? Bi dac prezent, a Kokusiowi nie??? W koncu kupilam mu mala ciezarowke w klockami pasujacymi do zestawu, ktory juz mamy, a wiec upieklam dwie pieczenie na jednym ogniu. :) Dokupilam tez krede do rysowania po asfalcie i betonie, ale to juz na Dzien Dziecka. Po prostu wpadla mi w oko i nie moglam sie oprzec. :)
Poza tym chce urzadzic dzieciakom tradycyjne, amerykanskie (chociaz w Anglii chyba tez jest popularne) "egg hunt" w ogrodzie. Nic spektakularnego, mam 10 plastikowych jajeczek z zeszlego roku, powkladam w nie po kostce czekolady lub malym ciasteczku i porozkladam je po ogrodzie. Bede musiala tylko pilnowac, zeby Bi pozwolila Nikowi zgarnac chociaz kilka jajeczek, bo znajac tego lasucha, bedzie chciala wszystkie dla siebie. :)

A po lecie w weekend, wczoraj nad ranem wrocila zima. Temperatura spadla z 15 stopni we wtorkowe popoludnie, do -2 w nocy. A ulewny deszcz przeszedl w gesty snieg i w rezultacie obudzilam sie, zeby zastac dwucentymetrowa warstewke puchu na tarasie i trawie. O, prosze, tak to wygladalo:


Kurcze, a ja juz zdazylam pochowac kozaki! Dobrze, ze kurtki zimowe jeszcze zostawilam, bo chcialam je wyprac przed schowaniem. Od jutra znow temperatura ma powoli rosnac i na Swieta dojsc ponownie do okolo 16 stopni i tego sie trzymam, chociaz tesknie za ciepelkiem z zeszlego weekendu... :(

Co poza tym? Mam pecha, ze zawsze jak musze cos zalatwiac, to psuje sie pogoda. Jak jechalam z Nikiem do lekarza, to nawiedzila nas sniezyca, pamietacie? We wtorek z kolei musialam jechac z Maya na szczepienie, wiec tradycyjnie lalo tak, ze widocznosc spadla prawie do zera i wszyscy jechali jakby chcieli a nie mogli. Poza tym moj pies to taki tchorz, ze musialam ja prawie ciagnac przez parking kliniki, potem przez cala poczekalnie, a nastepnie spierdzielala z wagi. Zrobila sie juz za ciezka zeby ja wszedzie nosic (w miesiac przybrala z 7 do 15 kg!), a poza tym miala cale ublocone lapy i nie bylo mowy, zebym ja brala na rece. Ale zostala zaszczepiona, dostala tabletke na robaki, nastepna wizyta na ostatnie w tym roku szczepienie za miesiac. Uff... Jak tylko wyjelam ja z auta pod domem, zrobila ogromna kupe na samiutkim srodku podjazdu, chyba ze stresu! :)

A wczoraj rano moja corka wstala kompletnie lewa noga. Zawsze myslalam, ze to tylko ja mam patent na poranne naburmuszenie, ale Bi bije mnie na glowe. Najpierw M. poprosil, zeby dala kubek, to zrobi jej kakao.
"Nie ciem kauko!!!".
Nie to nie, M. prosi zeby zdjela pizamke i pampersa i poszla siusiu, bo trzeba sie ubrac. Po drodze chyba wzial jej rzeczy, ktore przygotowalam do ubrania, bo uslyszalam (sluchalam tego wszystkiego z lazienki) wrzask:
"NIEEE! Ty nie tata, to mamuuusiaaa!!!",
i obrazony glos slubnego: "Dobra, dobra, ja wcale nie chcialem cie ubierac, tylko ubrania przelozylem!".
Z lazienki wolam do Bi, zeby przyszla sie zalatwic, a ja zaraz ja ubiore tylko skoncze malowac oczy. Po chwili pojawia sie w drzwiach i uderza w bek. Pytam co sie stalo, a ona szlocha, ze nie chce siusiu. Parsknelam smiechem i powiedzialam, ze jak nie chce, to przeciez nie musi robic i polecilam, zeby poszla usiasc na kanape, a ja zaraz przyjde. Na szczescie udalo mi sie ja ubrac bez przeszkod, jesli nie liczyc naglego (znowu!) placzu:
"Kauko ciem!"
Ale zaraz, 10 minut temu wrzeszczalas, ze nie chcesz!!! Moze i tak, ale teraz chce i to koniecznie. :)
Na szczescie kubek cieplego kakao spacyfikowal troche ta moja marude. :)

Po poludniu czekala na mnie watpliwie przyjemna niespodzianka "made in Maya". W kuchni zastalam dwie ogromne kaluze, dwie wielkie srakowate kupsztale oraz cala kuchenna podloga zawalona szczatkami gabki z jej poslania. Jak to wszystko zobaczylam, mialam ochote wyjsc, zamknac drzwi i wrocic za 2 godziny po powrocie M. z pracy...

Dzis rano za to Bi przebila sama siebie... Pisalam juz chyba kilka razy, ze poniewaz Bi przez sen popuszcza, wiec nadal spi w pampersie, mimo ze pieluchy na dzien pozegnalismy dawno, dawno temu... W kazdym razie co rano odbywa sie u nas nastepujaca scenka:
Prosze Bi, zeby zdjela pizamke i zrobila siusiu. A co robi ta mala szelma? Usmiecha sie "Nie, ja TU siusiu", pokazujac na pieluche i oczywiscie sikajac w nia. Co rano mamy wiec wyklad, ze jest juz duza dziewczynka, ze tylko male dzidziusie sikaja w pieluszki, takie tam bla bla bla... Bez efektu. Za to dzisiaj rano Bi zrobila w pieluche kupe! Myslalam, ze szlag mnie trafi na miejscu! Najgorzej, ze widze, ze to mala cwaniara. Wie doskonale, ze ma na tylku pieluche, ze nie przemoknie i korzysta, bo nie chce jej sie rozbierac...Bede musiala chyba siegnac po ciezka artylerie i kupic nieprzemakalny materac na lozko, dokupic zapas pizamek i przescieradel i zaczniemy trening trzymania moczu we snie...
Ale to juz po swietach i po urodzinach Bi, teraz nie mam do tego glowy. :)

A wczoraj odkrylam, ze Kokusiowi przebila sie lewa dolna czworka! Juhuuu, jeszcze tylko trzy oraz wszystkie trojki i bedziemy miec komplet na jakis czas. ;)

Od jutra do niedzieli mam wolne, raczej nie uda mi sie juz nic napisac przed Swietami, a wiec:

9 komentarzy:

  1. Niesamowite te zmiany pogody u Was! Z dnia na dzień takie różnice temperatury! I to nawet w kwietniu.
    W moim domu rodzinnym (kujawsko-pomorskie) na Wielkanoc wszyscy, łącznie z dorosłymi, dostawali słodycze albo drobne prezenty. Dorośli dostawali rzecz jasna dorosłe prezenty ;)) czyli np. butelkę wina czy coś w ten deseń. Podarunki były starannie poukrywane przez Zajączka w ogrodzie. Czyli widzę teraz, że to wręczanie prezentów i egg hunt 2w1 ;)
    Z Bi to prawdziwa kobieta - takie kaprysy od samego rana :)) a kupowych historii współczuję :-]

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem, przeczytałam, ale sensownie skomentuję dopiero jutro :)
    Skoro Ciebie porąbało, to mnie chyba pojebało :) z ilością ciast i w ogóle :)
    Wesołych Świąt Agatko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pracowite te dzionki u was, także życzę wesołych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  4. My nie obchodzimy świąt, więc ani sprzatania, ani gotowania, ani szykowania, ani malowania jajek nie ma (chyba że dzisiaj z babcią:P).
    Prezentów na zajączka nigdy też u nas nie było, ale wiem, ze chrzestny chce dać coś chłopakom.

    Jak ja zmieniłam sobie godizny pracy, to też miało być "lepiej", a okazało się po chwili, że jednak lepiej robić po 11h i mieć więcej dni wolnych...

    My problem pieluchy w nocy rozwiązaliśmy pieluchomajtkami z Huggiesa, z wzorami z Autek. One są przyległe i wciągają się jak majtki. Tymek dowiedział się, że ma nowe majteczki i tak je traktuje. W nocy siępopuści, ale przybiega i nie wiedząc, że to pampek, każe zdjąć, założyć czyste i uprać piżamkę, z takim przejęciem wielkim... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. My spędzamy święta u moich i męża rodziców, ale piekę 2 ciasta i 2 sałatki robię, ale to do podziału z rodzicami.
    U nas prezentów na Zajączka też się nie robi, tylko słodycze. Jednak, że Tusia ma problemy brzuszkowe to w tym roku będą małe upominki i tylko symbolicznie zajączek lizak czekoladowy i jajko niespodzianka.
    A poranne zachowanie Bi to jota w jotę jak Tusi. Czasami to aż mnie nosi.... a najczęściej zachowuje się tak kiedy się śpieszę.

    I dla Was Wesołego Alleluja. Bez pośpiechu, na luzie i na "słodko" :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A to z Bi szelma urocza :) No musisz się chyba wziąć ze ten temat, bo jeszcze się koleżance spodoba i wtedy będzie dopiero problem :) Mój mąż też uważa, że maluchom to nie ma sensu nic kupować- jak ja lubię to ich męskie podejście do wielu tematów... U nas już ostatnie dolne trójki się przebiły, i teraz będziemy oczekiwać dopiero piątek, ale to za jakiś czas... I dobrze, bo te żeby jednak momentami dawały nam się we znaki...
    Marzy nam się pies i coraz częściej zaczynamy poważnie myśleć, w końcu Lila coraz większa, ale... te niespodzianki właśnie :) Odwykłam już od tego. Ostatni raz miałam szczeniaka mając 18lat :)
    Kochana muffinki jak wiesz wielbię i szczerze polecam, a z powodzeniem możesz upiec też bananowe :) My dziś będziemy piekły z Elizą cytrynowe do koszyczka wielkanocnego.
    Życzę Wam rodzinnych, spokojnych i smacznych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  7. Upiecz muffinki z bananami, to będzie jedno danie mniej do zrobienia ;).
    Rozpieluchuj ją na noc, bo się wycwaniła ;). Fajne są takie podkłady na łóżko - od spodu guma, z wierzchu frota i można je prać ile razy chcesz i nawet wygotowywać, polecam, u nas się sprawdziło.
    My wszyscy chorzy, ale mam zamiar zrobić żurek, sałatkę, jakiś mięsny obiad, może trochę białej kiełbasy, sernik i muffinki z kaszą manną i makiem. Babka poczeka w kolejce, bo ja się staram zawsze mieć jakiś wypiek słodki do kawy, a jak zrobię trzy na raz to... w końcu będę musiała sama zjeść wybitną większość, a dupa rośnie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Moze wkladaj w pampersa pieluche- wtedy bedzie czula ze ma mokro i bedzie sama chciala zdjac... U nas w Niemczech tez zwarjowana tradycja szukania jajek w ogrodzie... Dla mnie to dziwne ale moje male potworki przyzwyczaily sie... a na swieta u nas nic nie robimy bo zdecydowalismy do Polski jechac,,, wiec okna musza poczekac...Mam nadzieje ze pogoda dopisze bo u nas juz od miesiaca bez kurtek- mamy po 20 stopni....

    OdpowiedzUsuń
  9. Wesołych świąt!!!
    Buziaki od zabiegania cioci Joasi

    OdpowiedzUsuń