Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

piątek, 23 czerwca 2017

Dzieje sie duzo, czyli drugi kemping, koniec roku szkolnego oraz pierwsza wizyta Zebowej Wrozki

Zanim zaczne wspominki, apel do Iwosi:

Kochana, pewnie nie czytasz odpowiedzi pod komentarzami, wiec wrzucam tutaj: stracilam dostep do Twojego zamknietego bloga! Czy moglabys wyslac zaproszenie jeszcze raz? Slicznie prosze! :)

***
To teraz juz tresc wlasciwa, choc absolutnie nie chronologiczna. :)

Dzisiaj, czyli we wtorek (zaznaczam, bo nie wiem kiedy skoncze) wybil ostatni dzien roku szkolnego 2016/2017! Myslalam, ze zaczne plasy w stylu piosenki "Happy" Farrell'a ze szczescia. Ten rok szkolny zmeczyl mnie potwornie i strach pomyslec jak czuja sie uczniowie oraz nauczyciele. ;) Od kilku tygodni juz go wyczekiwalam, nawet pomimo tego, ze wraz z nadejsciem czerwca, wychowawczyni Bi zaprzestala przysylania pracy domowej. Hip hip hurra! ;)

Tymczasem dzisiaj, w dzien zakonczenia roku, czuje sie dziwnie... Z jednej strony ciesze sie, pewnie. Chociaz laby sobie nie obiecuje, bo wiem ze przez wakacje nie moge odpuscic ani czytania Bi, ani cwiczenia literek, "sight words" oraz pisania Nikowi. Inaczej przez dwa miesiace zapomna wszystkiego, czego sie nauczyli...
Oprocz radosci czuje jednak melancholie czy inna rzewnosc. Sama nie wiem jak to ujac... Znow konczy sie jakis etap. Od wrzesnia (a raczej konca sierpnia) nie bede miala w domu juz zadnego przedszkolaczka. Male dzieci gdzies zniknely z domostwa panstwa L. Pojawilo sie za to dwoje szkolniakow. Juz bowiem pisalam chyba, ze w Hameryce zerowka zalicza sie juz do edukacji szkolnej i zajecia ma zawsze w szkole, nigdy w przedszkolu, jak to czesto bywa w Polsce. Pocieszajace jest, ze oboje beda przynajmniej w tym samym miejscu, co znacznie ulatwi i przyspieszy odwozenie ich oraz przywozenie ze szkoly...

Nie ma tutaj uroczystego zakonczenia roku. Dzieci przychodza do szkoly i teoretycznie dzien przebiega jak codzien. "Teoretycznie", bo po pierwsze lekcje koncza sie wczesniej (o 13:15, zamiast normalnej 15:15), a po drugie caly zeszly tydzien, w szkole Bi to byla jedna, wielka zabawa. Nawet ona sama opowiadala z przejeciem, ze "nic sie nie uczymy mamusiu, nic a nic!" ;) Codziennie jakies atrakcje. Zaczelo sie juz od poprzedniego piatku. W ten dzien mieli ogolnoszkolne gry "sportowe". Nie byly to typowe zawody, bo nie bylo rywalizacji pomiedzy klasami. Ot, wspolna zabawa na swiezym powietrzu. Kazdy rocznik mial gry przypisane swojej grupie wiekowej i kazde dziecko mialo okazje wszystkiego sprobowac.

(Bi miala przyjsc w fioletowej bluzce. Niestety, jedyny jej t-shirt w tym kolorze, jest na 8 lat, wiec troche wisial. No coz... ;P)

(Jedna z "konkurencji" bylo wylanie sobie na glowe kubka wody. Zgadnijcie kto przyjal to wyzwanie z najwiekszym entuzjazmem? :D)

Kazdy uczen mial tez przyjsc ubrany w kolor przypisany swojemu rocznikowi. Zerowka byla fioletowa. :)

(Teczowa szkola)

W poniedzialek oraz wtorek, dzieci mialy "favorite game day". Mialy przyniesc swoje ulubione (nie elektroniczne!) gry, wymieniac sie rundkami z kolegami i uczyc nawzajem zasad. Sroda to byl "hat day", z ktorej to okazji musialam specjalnie jechac do sklepu, zeby kupic dziecku kapelusz. :) W czwartek za to mieli "pajama day", czyli znowu wszyscy przychodzili do szkoly w pizamach. ;) Piatek oraz poniedzialek to byly z kolei "beach towel and book days". Tu znowu musialam sprawic starszemu dziecku (oraz mlodszemu przy okazji, inaczej bylby ryk) recznik plazowy, bo my zawsze uzywalismy wspolnego, ogromnego koca... A na koniec, dzisiaj (wtorek) odbyla sie ogolnoszkolna "potancowka". ;)

Szczerze mowiac, mogliby zakonczyc rok szkolny tydzien wczesniej i bylby spokoj. ;) Niby wiem, ze nauczycielki musza przygotowac raporty, ale i tak raczej nie mialy czasu zrobic tego w czasie zajec. Ktos przeciez musial pilnowac tej calej, rozbawionej halastry. ;)

Niewazne jednak. Rok szkolny mamy oficjalnie za soba. Kolejny przelomowy w moim matczynym zyciu oraz zyciu Potworkow (M. takie "blahostki" raczej nie ruszaja). ;) Nie dosc, ze moja corka oficjalnie rozpoczela szkole, to jeszcze syn zaczal (i skonczyl, hehe) przedszkole. Ciekawe czy ja tak kazdy rok szkolny bede przezywac, czy mi szkola w koncu spowszednieje? ;)

Widzialam na niezawodnym Fejsie, ze wiele szkol (mimo, ze zerowka niby jest juz czescia szkoly podstawowej) organizuje uroczyste "Kindergarten graduation", traktujac ja jako swojego rodzaju wstep do oficjalnej edukacji. Nie w szkole Bi. A przynajmniej nie otwarcie. Dzieciaki mialy bowiem, na samym poczatku czerwca "Grandparents/ Special Friends Day". Tak sie zlozylo, ze na w/w uroczystosc poszlam ja (ktozby inny...), mimo ze babcia nie jestem. Dzieki temu uslyszalam na wlasne uszy jak nauczycielka oglasza, ze to spotkanie jest tak naprawde pozegnaniem zerowki. Jaki wiec jest sens w nazywaniu go czym innym??? Poza tym, w zwiazku z taka a nie inna nazwa, wiekszosc gosci stanowili dziadkowie, a mysle ze rodzice tez chetnie by przyszli...

(Oficjalnej ceremonii nie bylo, ale dyplom Mala Dama dostala)

Dodatkowo, wkurzyl mnie nasz osobisty dziadek, vel. moj tata! I maz przy okazji tez (w sensie, ze wkurzyl, a nie ze tata to moj maz :D).
Otoz, powiedzialam tacie o tym swoistym Dniu Dziadka i powiedzial, ze postara sie byc, musi tylko zobaczyc jak to bedzie u niego z praca. Do ostatniej chwili zwodzil, a koniec koncow, w dzien uroczystosci, kiedy zadzwonilam zeby mu przypomniec, oswiadczyl ze nie da rady! Akurwamacpierdolonachujbytozlamal! Nie dam rady opisac Wam jaka bylam wsciekla!!! I naprawde rozumiem, ze uroczystosc byla o durnej godzinie (13:45 - sam srodek dnia) i tata, z jego systemem pracy, musialby wziac caly dzien wolny. Ale kurcze, wiekszosc dziadkow oraz babc by go wziela nie patrzac na nic! Nie moj tata, o nie... Mamy go tutaj na miejscu jedynego, by sie kurna troche postaral! Wiem, ze kocha Potworki, ale jednoczesnie idzie po najmniejszej linii oporu! Jak trzeba choc troche sie wysilic czy poswiecic, to nie ma co na dziadka liczyc...
Dzieci rozdawaly gosciom obrazki z kwiatkami wykonanymi z odbic swoich raczek i zrobilo mi sie podwojnie przykro, kiedy zobaczylam, ze Bi na swoim napisala "Dla kochanego dziadka". Ku*wa... Oczywiscie po fakcie wygarnelam ojcu to i owo, ale watpie zeby dotarlo gdzie powinno. W koncu jego praca to swietosc. :/

A dlaczego wkurzyl mnie M.??? Ano dlatego, ze to ON mial isc na ta uroczystosc zamiast mnie! To byl dopiero moj drugi tydzien w nowej pracy i glupio bylo mi sie juz zwalniac, a M. przy swoich godzinach nie mogl byc co prawda na calej uroczystosci, ale wiekszosc by zaliczyl. Niestety, zadzwonili od niego z pracy, czy moglby przyjechac wczesniej, a on nie potrafil odmowic... :/ W ten sposob musialam przelknac uczucie skrepowania, ze dopiero co zaczelam nowa prace a juz sie urywam, poszlam do szefa, wyjasnilam sytuacje, przeprosilam i spytalam czy moge wyjsc wczesniej. Coz... Nie odpowiedzial, ze spoko, nie ma problemu, ale tez nie oponowal...
I ciesze sie, ze poszlam, bo do kazdego dziecka ktos przyszedl! Do wiekszosci oczywiscie dziadkowie, ale oprocz mnie byla tez dwojka rodzicow. A Bi na szczescie nie wydawala sie zbytnio rozczarowana. Przyzwyczaila sie juz chyba, ze na uroczystosci szkolne zawsze przychodzi mama. Nie wie jeszcze biedactwo, ze to dlatego, ze nikogo innego poza mna, one nie obchodza... :(

(Bi ze swoja wychowawczynia (po prawej) oraz jej asystentka)

Z pozegnaniem przedszkola na szczescie bylo znacznie mniej ceregieli. Co prawda Panie urzadzily uroczystosc rowniez o idiotycznej porze - 11 rano(!), ale tutaj wiedzialam, ze bede chocbym miala peknac! ;) Poza tym, pozegnanie wypadlo juz niemal miesiac po moim rozpoczeciu pracy, wiec az tak sie nie krepowalam. Wzielam pol dnia wolnego i cale szczescie, bo stawili sie wszyscy rodzice i to wiekszosc w komplecie mama + tata (nawet mi udalo sie zaciagnac do przedszkola M.! :D). Nie wychodzilismy ostatni, ale wygladalo ze wszyscy rodzice brali pozniej swoje pociechy do domu. My oczywiscie rowniez zabralismy Kokusia. :)

Ja, jak to ja, oczywiscie niemozliwie sie podczas uroczystosci wzruszylam. Dzieciaki zaspiewaly dwie piosenki z choreografia, jedna bardzo rzewna i oczy mi sie spocily. ;) Potem rozdanie dyplomow, poczestunek, pare zdan o pierdolach wymienione z innymi rodzicami, kilka pamiatkowych fotek i w droge. ;)
Nie odmowie sobie rowniez przyjemnosci pochwalenia synka, a co! :D Otoz tegoroczna grupa przedszkolna okazala sie gromada bardzo "dojrzala". ;) A konkretnie to wiekszosc stanowia 5 latki. Nauczycielka Nika mowila mi kiedys, ze na 18 dzieci tylko troje to 4-latki (rocznikowo) zostajace w przedszkolu na kolejny rok. Pozostala pietnastka idzie od wrzesnia do zerowki i wiekszosc ma juz skonczone 5 lat. Nik, wiekowo, jest wsrod swojej grupy mniej wiecej po srodku. Nie jest najmlodszy, ale sporo jest dzieci starszych od niego o pol roku i wiecej. I ten moj maluch byl jednym z zaledwie kilkorga dzieci, ktore wykonaly wystep bezblednie. Stanal na srodku, odspiewal i odmachal swoje, caly czas z usmiechem na buzi.

("Scena")

A z reszta dzieci roznie to bywalo, oj roznie! Jak to u przedszkolakow: kilkoro poruszalo raczkami w zupelnie zlym momencie, jedno usilowalo zajrzec za kurtyne, jeszcze jedno ciagle machalo i pokrzykiwalo do mamy, inne staly i dlubaly w nosie, albo zaczepialy kolegow. Jedna panienka stanela z tylu ze zwieszona glowa zla na caly swiat. ;) Bardzo bylam wiec dumna, ze Nik skupil sie na wystepie i choc potrafi byc troche niesmialy, tutaj zupelnie sie nie stropil. Nie krecil sie, nie wyglupial z kolegami, nie naburmuszyl i nie rozplakal. ;) Dodatkowo, mimo ze w domu odmawial zaspiewania piosenek przed wystepem i zastanawialam sie czy w ogole cos z nich pamieta, okazalo sie ze wszystko utrwalil sobie doskonale. Duma rozpierala mnie i tyle. ;)

(Panie skonstruowaly takie "ramki" do zdjec :D)

 (Dyplom musi byc)

(Na "scene", dzieci szly po czerwownym dywanie, kompletnym z odciskami dloni mlodych gwiazd)

Koniec roku szkolnego to rowniez czas swiadectw, czyli tutaj raportow.

Mlodszy Potworek raporcik dostal swietny, oczywiscie. ;) Na 30 zagadnien, w dwunastu wychowawczyni ocenila go na poziom L4 czyli najwyzszy. We wszystkich pozostalych, otrzymal L3. Dla przypomnienia, jako gotowe do zerowki ocenia sie dziecko, ktore w wiekszosci zagadnien otrzymuje note L3 lub wyzsza. Nik miesci sie w niej z palcem w... bucie. ;)
Dodatkowo, w ocenie opisowej, Pani zaznaczyla, ze w drugim semestrze Nik poczynil ogromne postepy. Rozpoznaje wszystkie litery (to akurat sama wiedzialam) oraz niektore ze "snap words", czyli proste slowa, ktore dziecko powinno rozpoznawac bez literowania. Pisze swoje imie (i pare innych, ale chyba Pani ucieklo :D). Jest bardzo dociekliwy, zadaje duzo pytan i pracuje samodzielnie nad rozwiazaniem zadan. Choc bywa niesmialy, jest bardzo przyjacielski, chetnie zawiera znajomosci i zawsze chetnie wspiera kolegow kiedy tego potrzebuja. Ogolnie jest modelowym przykladem ucznia.

Czy mozna chciec cos wiecej od 4-i-pol latka? ;)

Starszy Potworek rowniez radzi sobie calkiem niezle. We wszystkich zagadnieniach otrzymala note "M" (od meets), czyli opanowala material zerowki (oprocz muzyki oraz plastyki, za ktore otrzymala "E", czyli przewyzsza poziom swojego rocznika). Nawet to nieszczesne czytanie podciagnela na tyle, ze nie jest juz w dolnej granicy "widelek" dla zerowki, lecz posrodku. ;)
A co ciekawego napisala nauczycielka? Bi doskonale rozpoznaje oraz pisze "snap words", ale nadal ma problem z rozszyfrowywaniem nieznanych wyrazow. Piszac, bezblednie odgaduje spolgloski w wyrazach, ale z zapisaniem odpowiednich samoglosek wciaz ma problemy (ja tam jej sie nie dziwie, angielski pod tym wzgledem jest koszmarny...). Bi uwielbia pisac i bez problemu znajduje temat na krotka historyjke. Doskonale radzi sobie z zagadnieniami matematycznymi. Wykazuje sie zapalem do nauki. Lubi kolegow, ale czasami nie radzi sobie z emocjami i potrzebuje chwili wyciszenia zanim wroci do zajec w grupie.
Cala Bi. :)

To tyle o szkole...

Z troche wczesniejszych wydarzen, zaliczylismy kolejny kemping! Tym razem pogoda trafila nam sie idealna! Akurat nadeszla fala upalow i temperature mielismy po trzydziesci kilka stopni. Przy wilgotnoci powietrza okolo 80%... Moglabym ponarzekac, ze za goraco, ze za wilgotno, ale ja tam sie akurat rozkoszowalam ciepelkiem. :) Ogromnie zaluje, ze tym razem jechalismy tylko na weekend. A nawet krocej, bo w sobote mozna bylo "rozbijac oboz" dopiero o 15, a w niedziele juz okolo 16 zwijalismy manatki. Zdecydowanie czulam niedosyt, bo przy tak pieknej pogodzie, zostalabym chetnie na tydzien...
Ten kemping mielismy dosc blisko domu, bo okolo 2.5 godziny jazdy. I to bocznymi drozkami. Mijalismy malutenkie, amerykanskie miasteczka jak z filmow. Jedne byly sliczne i az mozna bylo zamarzyc o przeniesieniu sie na taka prowincje, a w innych psy doslownie doopami szczekaly i bylo bardziej straszno niz pieknie. ;) Za to widoki przyrody wrecz powalaly! Szkoda, ze tak to wszystko chlonelam, ze zapomnialam o pstryknieciu kilku fotek. ;) Nasz kemping byl na przedgorzach niewielkiego lancucha gorskiego i nawet M. stwierdzil, ze czuje sie, jakby jechal do Zakopanego. :)

Tym razem trafil nam sie kemping praktycznie w lesie. My co prawda bylismy na jego obrzezach, ale jak spojrzalam na wyznaczone miejsce i zobaczylam, ze M. ma wycofac przyczepka pomiedzy dwie spore sosny, zaczelam sie dosc nerwowo smiac. ;)


Jakos jednak wycofal i ani nie zarysowal kempera, ani nie skosil drzewa. ;) Wkrotce okazalo sie, ze miejscowka, ze wzgledu na Potworki, trafila nam sie idealna! Wystarczylo wyjsc zza drzew, przejsc przez ogromne boisko i znajdowal sie czlowiek na placu zabaw.

(Widzicie ta linie drzew daleko w tle? Zaraz za nimi miescilo sie nasze "obozowisko")

Kawalek w dol wokol jeziorka i dochodzilo sie do kapieliska. "Jeziorko" to tak naprawde stara kopalnia. Kiedy przestano wydobywac z niej zloza, usunieto pompy i pozwolono zeby zalaly ja podziemne zrodla. W rezultacie nie ma tam plazy. Przy samym brzegu tabliczka informuje, ze glebokosc wynosi juz 2.5 metra. Doslownie kawalek od brzegu zrobiona jest pomostowa "wyspa", na ktorej znajduje sie informacja, ze glebokosc tam wynosi juz 12 metrow! Na szczescie dla dzieci wyznaczone jest boczne, plyciutkie bajorko. Problem? Bajorko jest przeplywowe. Tworzy je woda wyplywajaca z glebokiego jeziora obok, a wyplywa ona malym wodospadem z drugiej strony. A ze woda w duzym jeziorze pochodzi z podziemnych zrodel, nie wiem czy kiedykolwiek robi sie ciepla. Dla mnie byla lodowata, ale Potworki twierdzily, ze wcale nie. ;) A ze w sloncu stuknelo 36 stopni, to nie mialam serca zabronic im kapieli...

(To chlapiace z tylu za Nikiem, to Bi :D)

Kemping nie byl duzy, ale podobno otaczalo go sporo szlakow do wedrowek. My, ze wzgledu na krotki wypad i wiek Potworkow, nie skorzystalismy, zreszta odstraszaly nas takie tabliczki:

(O tej tabliczce posrodku pisze...)

Juz przy wjezdzie, pracownicy kempingu ostrzegali, ze widziano niedzwiedzie na ich terenie i zeby nie zostawiac jedzenia ani smieci na zewnatrz. Kiedy wieczorem siedzielismy przy ognisku, co chwilka nerwowo zerkalam w krzaki. ;)

Kemping zaliczam wiec do bardzo udanych i modle sie zeby pogoda podczas nastepnego tez dopisala! Tym bardziej ze jedziemy na dluzej i sporo bardziej na polnoc. Bedziemy doslownie godzinke jazdy od Niagary i chcielibysmy sie tam wybrac. M. jeszcze nie widzial najslynniejszego wodospadu Hameryki! ;)

Poza tym, w miniona niedziele zaliczylismy tutejszy Dzien Ojca. Tak jak w przypadku Dnia Matki, tegoroczny wypadl raczej blado, szczegolnie, ze w przedszkolu dzieci laurki zrobily dopiero w poniedzialek, a wiec po swiecie. Mysle, ze Pani, zaaferowana uroczystoscia pozegnania, zapomniala. Ups... :) Koniec koncow, M. otrzymal jednak po laurce od kazdego z dzieci i... w sumie chyba nawet sie nie wzruszyl. Faceci to jednak inny gatunek... ;)

(Po lewej od Bi, po prawej od Kokusia)

Na koniec, wydarzenie, na ktore czekala zarowno Bi, jak i jej, zmeczona ciaglym "A kiedy, a kiedy, a kiedy, a kiedy????", matka...
Po ponad miesiacu kiwania wprzod i w tyl, wprzoood i w tyyyl, w koncu, w poniedzialek 19 czerwca, wypadl Bi pierwszy zab!

(Szczerbatek)

Ufff... Juz mialam wizje zglaszania sie do dentysty w celu usuniecia uparciucha (synkowi kolegi staly zab zaczal sie wyrzynac gdzies z tylu bo mleczak twardo siedzial i tak sie skonczylo), ale na szczescie sam wypadl. Bi oczywiscie oszalala ze szczescia i dopytywala czy przyjdzie do niej Zebowa Wrozka. Tu musze zaznaczyc, ze Starsza, przyjmujaca (poki co) osoby Mikolaja oraz Zajaczka Wielkanocnego bez cienia watpliwosci, nie jest zbyt pewna owej Wrozki. Caly dzien slyszalam "A czy Wrozka - Zebuszka jest real?" ;) Nie lubie klamac, ale rownoczesnie chcialabym zeby Potworki jak najdluzej wierzyly w basnie, czary oraz magie. To taka piekna czesc dziecinstwa... Odpowiadalam wiec, ze zobaczymy w nocy, czy przyleci. ;)

Musialam wiec robic za nieszczesna Wrozke i podlozyc Bi kasiorke za mleczaka.


Zreszta, jako matce, nawet mi to pasuje. Balam sie, ze Starsza zaraz tego zabka gdzies posieje, a tak, mam go bezpiecznie schowanego na pamiatke. ;)

I na tym czas zakonczyc tego tasiemca. I tak nie wiem czy ktokolwiek przez niego przebrnie na jednym posiedzeniu. ;)

A, no i jest piatek. Tempo pisania mam zaglebiste... ;)

28 komentarzy:

  1. Przeczytałamw szystko za jednym posiedzeniem :)
    Przede wszystkim gratuluję Bi i Nikowi, a Ciebie doskonale rozumiem, bo będę reagować tak samo jak przyjdzie czas. Bardzo dobrze, że nagadałas tacie, tak nie można robić. Dobrze, że Bi nie czuła się zawiedziona. Bardzo się cieszę, że jestescie zadowoleni z kempingu. Pogoda faktycznie Wam się udała, a w takim miejscu takie temperatury raczej nie przeszkadzają :)
    No i jeszcze gratuluję Bi utraty pierwszego ząbka. Dorasta Ci dziecko, nie ma co... ;) Tylko patrzeć jak chłopcy zaczną pukać do Waszych drzwi. M. musi już zaopatrzyć się w strzelbę, co by powystrzelać towarzystwo :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M. strzelbe juz ma, hehe. Co prawda tylko taka na srut, ale jako straszak sie nada. ;)
      Nagadac nagadalam, zeby to jeszcze gdzies trafilo. :(

      Usuń
  2. No rozczuliłaś mnie swoim apelem :D
    właśnie doczytałam odpowiedź :) Kochana, bo okazuje się, że takie zaproszenie ma swój jakiś limit działania, żeby po zaakceptowaniu zaproszenia mieć dostęp do bloga zamkniętego, trzeba sobie jego link gdzieś zapisac, najlepiej w liście blogów które czytasz i wtedy Ci nie zginie. Wysyłam adres do bloga na priw ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, nie wiem co sie stalo. Dostalam pierwsze zaproszenie, zaakceptowalam, weszlam, nawet zostawilam komentarz, ze jestem. A za kilka dni probuje wejsc i pokazuje mi, ze nie mam dostepu!
      Dzieki w kazdym razie za drugie zaproszenie! :)

      Usuń
  3. Ja podzieliłam czytanie na dwa razy ale tylko dlatego, że ktoś mi przeszkodzil w trakcie :)
    Zakonczenie jeszcze przed nami - moja Martyna jest sową w przedstawieniu i mnie przypadł ten "zaszczyt" uszycia jej stroju, ze mnie krawiec jak z kozla ogrodnik ale wyszło nawet fajnie - zobaczymy jak założy całośc ;) Też na pewno bedę ryczala jak bóbr, więc na ten dzien zrobię makijaż w pracy :D
    Super ten kemping, marzę o urlopie, a Wy tak co chwilkę gdzieś sobie wyskoczycie, super sprawa. No i możesz ochłonąć od swojej pracy :) Moj urlop od 1.07 ale mam wrażenie, że ten ostatni tydzień bedzie mi się dłużył niemiłosiernie, ale to tylko 5 dni więc luzik, jakoś się przeżyje :)
    U nas Młoda zgubiła dwa zęby już dość dawno temu i poki co cisza z kolejnymi.
    Wcale nie jest z Tobą tak źle, piszesz notki, blog nie umiera więc nie ma co panikować za wczasu :) Może kiedyś i komentarze ogarniesz :D :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze na szkolno - przedszkolnych uroczystosciach zaluje, ze na codzien nie nosze okularow przeciwslonecznych. Moglabym sie dobrze zaslonic. ;)
      Wlasnie to byl cel kupna naszej przyczepki - zeby pojechac gdzies wiecej niz raz do roku. Niestety, ma to minusy - trace jeden weekend na ogarniecie chalupy i ogrodu. I to widac niestety... Ale i tak jest fajnie! ;)
      Ciekawe jak to z Bi bedzie bo juz kilka razy slyszalam od znajomych, ze dziecku wypadly 2-3 zeby i potem nastepowala przerwa...

      Usuń
  4. z przerwą na powieszenie prania, ale przeczytałam. I muszęCi powiedzieć, że zazdroszczę Ci tych amerykańskich miasteczek, a najbardziej tych strasznych. Jako fanka Kinga, jestem w takich zakochana.
    U nas zakończenie roku było wczoraj i było połączone z dniem taty. a ja głupia nawet nie pomyślałam, by powiedzieć Kocurowi, by wziął wolne. swoją drogą dużo się w tej kwestii zmieniło przez lata. Na imprezie było wielu tatusiów, za moich czasów nie opłacało się robić, bo żaden tata nie zwolnił się z pracy z tak "błahego "powodu. więc to może po prostu to pokolenie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te straszne sa po prostu zaniedbane i brzydkie. Nie ma czego zazdroscic. Ale rozumiem, bo marzy mi sie kiedys objazd po Main i zobaczenie tych okolic, ktore inspiruja Kinga do pisania. ;)
      Pewnie pokolenie tez ma cos tu do rzeczy. Moj tata w zyciu nogi nie postawil na zadnej wywiadowce. ;) Ale M. to juz to "nowe" pokolenie, a mimo wszystko szkola dzieci moglaby dla niego nie istniec... :(

      Usuń
  5. Haha, fajnie sie czyta - jak zwykle!
    Usiadlam po obiedzie, zaczelam czytac, az zasnelam ;-)
    Obudzilam sie w fotelu... chyba po pol godzinie i skonczylam czytanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no ja wiedzialam, ze moje tasiemce moga byc nudne, ale zeby az tak??? ;)

      Usuń
  6. Moja pierwsza Podopieczna wczoraj skończyła pierwszą klasę. Dostałam zdjęcia.. Też łezka się w oku kręciła. Super, że wybraliście się na kemping. My dziś zrobiliśmy sobie wycieczkę do mini zoo (kózki😍) i do skansenu etnograficznego :) przynajmniej nie siedzieliśmy w domu :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze fajnie sie jest gdzies wyrwac, nawet na pare godzin. Na kilka dni to juz w ogole frajda. :)

      Usuń
  7. Nie, nie, nie!!!!! Miałam już pół komentarza napisane i.... Wrrrr! Cholerne laptopy :(

    Kochana, Twój Szczerbolek jest cudowny <3 My tez długo utrzymywaliśmy wersję o wróżce zębuszce :) Trochę magii dzieciom nie zaszkodzi!

    U nas Eliza miała zakończenie wczoraj. Niestety, nie byłam- sytuacja w pracy :( Wkurw, żal, wściekłość. Wszystko. Był Marcin, dobre i to, bo nawet dla 11latki to jednak ważne. Lila ma w czwartek, może uda mi się być, ale już się staram nie nastawiać.

    Agatko, mój ojciec przez tyle lat nigdy nie był na żadnym dniu dziadka ani u Elizy, ani u Lilki... Nie muszę Ci pisać co czułam, kiedy One do końca wierzyły, że przyjdzie?? Eliza teraz już wie, że ten dzień nie nadejdzie i bardziej jest zła na dziadka, niż Jej żal i chyba wolę właśnie to, niż ta zawiedziona u dziecka mina, to czekanie, nadzieja... Szkoda gadać.

    Świetnie, że rozkręciliście się z kempingami. Bardzo mi się ta opcja wyjazdów podoba! Niagara... Ach, czekam na fotki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi tez sie kempingi spodobaly. Taki reset we wlasnym, choc ciasnym, lokum w przyjemnych okolicznosciach przyrody. ;)

      To jest strasznie przykre jak niektorzy dziadkowie (i babcie) maja w doopie wnuki. :( I najgorsze jest wlasnie nie rozczarowanie rodzicow, bo oni wkurza sie, przelknal i pojda naprzod. Ale patrzenie na zawod dziecka, ktore czeka i ma nadzieje, to juz jest tortura. :(

      Kurcze, dobrze rozumiem Twoja wscieklosc z powodu niemoznosci uczestniczenia na zakonczeniu roku Elizy... Ja tez dwoje sie i troje, zeby byc na szkolnych uroczystosciach dzieciakow i jak nie moge to wyrzuty sumienia i zwykly zal mnie zzeraja od srodka... Dobrze, ze chociaz Marcin stanal na wysokosci zadania. Moj chlop ma wszystko co szkolne w glebokim powazaniu i jak idzie to doslownie z moim "kopem" na tylku. :/

      Usuń
  8. Przeczytałam na pół :) Wczoraj zaczęłam, ale było juz późno i zostawiłam sobie resztę na dziś :) Fajne te kempingi, my na razie piknikujemy w lesie w weekendy, ale też mega duzo emocji.
    A ja zaczęłąm wakacje! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moi rodzice wraz z wujostwem tez namietnie spedzali weekendy na lesnych parkingach zanim zakupili wlasne dzialki rekreacyjne. Sila rzeczy ja tez spedzilam tak polowe dziecinstwa i bardzo milo to wspominam, choc jak to dziecko, wolalam morze lub jezioro. ;)

      Usuń
  9. Oj dzieje się u was dzieje :)
    Widzę, że wasz dziadek to tak jak u nas teść. Dopóki dzieciaki przyjeżdżają to tak, ale jak już trzeba wziąć wolne w pracy i przyjechać do przedszkola, to każdy powód dobry, aby tego nie robić...
    Gratulujemy ząbka :) Kolejny etap w dorastaniu dziecka zaliczony, i nie wiadomo czy się cieszyć czy płakać :P
    U nas w przedszkolu panie z Oliwki grupy z Dniem Ojca nic nie zrobiły, inne grupy widziałam dawały laurki, jakieś obrazki z wierszykami, a nasza grupa nic. Dzieciaki więc w domu zrobiły swoje laurki, które dały Krzyśkowi, a on je wystawił na meblościance jak zwykle, aby się pochwalić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez cos tam zawsze dla M. szykowalam na Dzien Ojca zanim dzieci poszly do szkoly. Od zeszlego roku umywam rece. ;)

      Dokladnie Martus, z jednej strony czlowiek cieszy sie ze dzieci mu zdrowo rosna, a z drugiej pyta "dlaczego tak szybko, do cholery?!". :)

      Moj tata, musze mu to przyznac, zazwyczaj przyjezdza do nas. Tak po prostu jest latwiej, bo tutaj mamy zabawki i wszystkie pierdoly, a u niego nie ma nic i Potworki po 15 minutach sie nudza i biegaja po jego zabojczo stromych schodach... Ale, wlasnie, jak trzeba sie urwac z pracy zeby cos dla wnukow zrobic, to nie da rady i koniec. :/

      Usuń
  10. Czytam dalej, bo też musiałam podzielić jak wyżej inni widze, uf, myślałam, że to ja taka niegramotna jakas ;)

    Rozumiem Twoje rozrzewnienie doskonale, choć w naszym domu zostaje jeszcze jeden przedszkolaczek, to mi równiez bardzo smutno, ze dla Tymusia ten etap się kończy definitywnie. Tak jak dostaliśmy szansę w zeszłym roku, aby Mu jeszcze to dzieciństwo przedszkolne wydłużyć, tak w tym roku już nie ma opcji, szkoda, okres przedszkolny tak szybko jakoś nam przeleciał odnosze wrażenie :/

    Oj rozumiem to Twoje rozżalenie "Akurwamacpierdolonachujbytozlamal!", no dał dupy Twój Tato Dziadek.. przykre.

    Ja też się wzruszam ogromnie na występach moich Dzieci, a to kończące przedszkole, to już w ogóle mnie rozwaliło.
    Dumna i ja jestem z Kokusia, wiem, jak niektóre przedszkolaki z tych wiekowo młodszych potrafią się zaciąć na występach, albo zbagatelizować sprawę, taka sama duma mnie rozpiera, kiedy Tolcia triumfuje na scenie :)

    Gratuluję świetnych wyników Potworkowych !!

    No proszę, zwiedziliście nawet hamerykańskie zakopane ;)

    Dobrze, że dodałaś o której tabliczce wspominasz ;)

    Nam się jedynki górne kiwały pół roku! Byłam zdumiona, ale nasz dentysta nie kazał się tym przejmować, aż wypadły na sam występ na dzien matki i ojca ;D, a ja bałam się że wypadną na jasełka ;)

    U nas też Tymon wierzy we wróżkę zębuszkę, wiesz jak się musiałam nagimnastykować, aby nie zabić mu tego czaru dziecinstwa, jak raz wróżka zapomniała zabrać ząbka i zostawić upominku... ale udało się i to jest najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, usmialam sie z tej "zapominalskiej" wrozki! ;)
      Tez sie dziwie, ze Wasz dentysta tak dlugo czekal. Ale tutaj to chyba tez standard, wyjatkiem jest kiedy staly zab zaczyna wychodzic gdzies z boku.

      Wlasnie, bardzo bylam zaskoczona, ze Nik tak ladnie wystepowal. Kiedy wczesniej prosilam zeby mi zaspiewal piosenki na zakonczenie, to mowil ze sie wstydzi. Myslalam wtedy, ze oho! Jak on sie wstydzi mnie samej, to jak to bedzie przed calym tlumem? Okazalo sie jednak, ze w grupie juz sie nie wstydzil. :)

      No dziadek sie nie popisal, ale to w sumie zadna nowosc. Poraz pierwszy jednak chodzilo o Potworki, a nie nasze "dorosle" sprawy i przykro mi sie zrobilo...

      U nas etap przedszkolny skonczyl sie tak szybko, jak sie zaczal i myslalam, ze mnie to malo obejdzie. Tymczasem mi smutno. Gdyby minelo, tak jak u Was, kilka lat, dopiero bym ryczala! :D

      Usuń
  11. Mimo późnej pory i zmęczenia przeczytałam w całości :) Zazdroszczę kempingu! I zazdroszczę zwiedzania Ameryki, chyba kiedyś wspominałam, że to moje marzenie jeszcze z dzieciństwa, które jednak prawdopodobnie nieszybko się spełni, o ile kiedykolwiek w ogóle ;) Perspektywa spotkania niedźwiedzia jest przerażająca, ale mimo wszystko nieco mnie rozbawiło, bo mi się Miś Yogi przypomniał ;)
    Pozdrawiamy Was serdecznie i czekamy na kolejne wieści o amerykańskich podróżach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poklon podziwu! :)

      Z Ameryka jest ten problem, ze to sa ogromne odleglosci... My teraz pojechalismy 6 godzin na polnocny zachod. Wydawalo sie, ze taaaki kawal jedziemy, a patrzac na mape, to tylko malenki skraweczek kraju ujechalismy. :)

      Nie nie, ja za misie Yogi, mniejsze i wieksze, pieknie dziekuje! :D

      Usuń
  12. Czytalam rowniez etapami ;) musialabym chyba etapami odpowiadac :)
    a tak w skrocie, po pierwsze ciesze sie, ze piszesz- to znak , ze jednak masz tu swoje miejsce!
    Po drugie slodkie Pozworki!Wzruszam sie czytajac o Twym wzruszeniu..bo widze jak szybko maluchy dorastaja- Mlody wsobote skonczy 18!!! a ja gdy ogladam jego zdjecia, to az mam lzy w oczach.
    Wyjazdy superskie, nigdy nie bylam z wlasnym domkiem w podrozy ale kto wie...? moze kiedys dam sie przekonac? No i zwiedzanie, czyli wszystko na moja modle :)
    Czekam na kolejne relacje i zdjecia, nawet w odcinkach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mozesz odpowiadac etapami, nie ma problemu! ;)

      Mateczko, 18 powiadasz??? Jeju, szok! Jak zaczynalas pisac, to konczyl jakos 16 lat. Kiedy tez dwa lata zlecialy??? ;)

      My mamy podobne upodobania do Was. Jak urlop, to najlepiej polaczony z jakims zwiedzaniem. I niewazne, ze potem narzekam, ze fizycznie nie odpoczelam ani troche. ;)

      Usuń
  13. Po pierwsze gratuluję pracy!!! Super, że już ją masz:))
    Po drugie - tyle widzę podobieństw do moich Maluchów (ot choćby to, że też jesteśmy na etapie ruszającej się pierwszej jedynki!!!)
    Po trzecie - u nas wakacje rozpoczynają się dopiero 21.07 więc jeszcze kawał czasu!
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiscie kawal czasu jeszcze, ale z tego co ktos mi mowil, Wy macie mini-ferie co jakies 6 tygodni, tak? W takim razie nie jest zle. ;) My wracamy do szkoly w ostatni tydzien sierpnia i ferie mamy potem dopiero na Boze Narodzenie (nie licze kilku dlugich weekendow po drodze). :O
      Mamy dzieciaki w prawie identycznym wieku, wiec nic dziwnego, ze przezywamy to samo - ruszajace sie mleczaki, poczatek szkoly, itd. :)

      Usuń
  14. Melduję, że przebrnęłam! Ba, nadmienię nawet, że to już drugi post, który czytam dziś na Twoim blogu! :-)
    Kemping super sprawa, miejsce wygląda świetnie. Dzieciaki na pewno miały super zabawy.
    Dobrze, Matka, z tą Wróżką wykombinowałaś. Niech wierzą w Mikołaje, Zajce i inne stwory jak najdłużej. Ja też tak będę praktykować ze swoją pociechą :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, jestes Wielka! :D

      Oj tak, my tez lubimy kempingi, ale nie da sie ukryc, ze dla nas oprocz przyjemnosci to mnostwo pakowania, przygotowywania, planowania itd. A potem prania i sprzatania. ;) Ale dla Potworkow to frajda w najczystszej postaci! Az czasem zazdroszcze im tej beztroski. ;)

      Staram sie jak moge, bo czymze byloby dziecinstwo bez odrobiny magii i tajemnic? :)

      Usuń