Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

piątek, 10 czerwca 2016

Nikowe 3 i pol

Martwilam sie, ze bede mniej pisac, a tu prosze! Pisze wiecej! To juz trzeci post w tym tygodniu! Troche to jednak zasluga wartych zapisania tematow. Kiedy sie skoncza, roznie to moze byc. ;)


Dopiero co przyzwyczailam sie do mysli, ze mam w domu trzylatka, a tu prosze, 6 miesiecy sobie smignelo i Kokusiowi stuknelo kolejne polrocze. Czas wiec sklecic kolejne podsumowanie.

Charakter nadal bez zmian. Nik to urodzony malkontent. Doprowadza nas tym doslownie do bialej goraczki, bo nie da sie spokojnie sluchac ciaglych jekow oraz placzu. A niestety, nie wyglada, zeby mialo to Nikowi w najblizszym czasie przejsc… Zaczyna sie od jekow o coranne kakao, nastepnie o ubranie, zamkniecie psa lub otworzenie drzwi (o dwa ostatnie mamy ciagla rywalizacje miedzy dzieciakami, na zasadzie “kto pierwszy?!”)… Tydzien temu, idac ze mna do przedszkola po Bi, Nik dojrzal dziewczynke niosaca rozowego misia. Z miejsca rozryczal sie, ze on tez chce takiego, ze mam mu go kupic i koniec. I nie myslcie, ze to chwilowe. Od tamtego czasu, co jakis czas przypomina mu sie o tym cholernym misku i zaczyna jeczenie oraz wrzaski! Kilka dni temu poszedl jeszcze krok dalej. Kiedy odbieralam go od opiekunki, zapytal czy kupilam mu jakas zabawke. Na moje tlumaczenie, ze bylam w pracy, a nie w sklepie, uderzyl w bek, ze on chce, zebym mu cos kupila! I wyl mi tak cala droge do przedszkola! Musze tu zaznaczyc, ze niezmiernie rzadko kupujemy dzieciakom zabawki bez okazji. W zasadzie wiekszosc kolorowego plastiku, walajacego sie po domu, Potworki dostaly od znajomych czy krewnych. Nie mozna wiec tlumaczyc, ze Nik przyzwyczajony do dobrego, buntuje sie, kiedy tego nie dostanie. Wrecz przeciwnie, ostatnio mam wrazenie, ze on podswiadomie szuka pretekstu, zeby sie podasac. Powyzsze, to tylko 2 malenkie przyklady, ale wierzcie mi, tak jest wlasciwie ciagle, z krotkimi przerwami. Nik potrafi strzelic focha i tupnac noga, kiedy mowimy, ze jedziemy na plac zabaw. On nie chce i nie bedzie sie bawic! Oczywiscie, kiedy odpowiemy, ze w takim razie nie jedziemy, natychmiast nastepuje zwrot o 180 stopni i ryk, ze on jednak chce. Zdarza sie nawet, ze z rana oznajmia, ze nie bedzie pil ukochanego kakao! Na nasze stwierdzenie, ze nie to nie, rzecz jasna wlacza syrene… Jest jednak na tyle uparty, ze czesto kilkanascie minut mija, zanim przyzna, ze wyje, bo jednak chce kakao.

I tak w kolko, o wszystko, byle sobie pomarudzic…

Jedyne co stwierdzam, kiedy obserwuje Kokusia ostatnio, to to, ze buzuje w nim tyle emocji, ze on sam nie wie czego chce i jak sobie z tym poradzic. Co tam bunt dwulatka! To bylo tylko delikatne odkrycie, ze jest sie jednostka odrebna od rodzica i mozna miec odmienne zdanie. Trzylatek to duzo wyzsza szkola jazdy! Teraz dopiero zaczyna ksztaltowac sie wlasciwy charakter! Podwaja sie upor, pojawia chec rywalizacji. W przypadku Nika, mam wrazenie tez, ze on po prostu jest za bystry. Pochlania i przetwarza tyle informacji, w takim tempie, ze podejrzewam, ze zwoje mu sie zwyczajnie przegrzewaja, ze tak to ujme. ;) Do tego dochodzi bowiem rozwoj fizyczny, motoryka duza i mala, koordynacjia, itd. Za wiele po prostu na jednego trzylatka. Gdzies musi odreagowac, a oprocz dzikiego biegania po ogrodzie, zostaja emocje. Stad to przeskakiwanie z radosci w foch i tendencja do jeczenia. Licze, ze kiedys wyrosnie… ;)

Zreszta, to nie do konca domena Nika. Niedawno powiedzialam mezowi, ze nasze dzieci po prostu nie potrafia mowic normalnym tonem. Nawet kiedy chca pic, przychodza z takim jeczaco –  placzliwym zawodzeniem: “Niiiieeee maaaam juuuz woooooodyyyyy!!!!”. Kurna, to nie mozna po prostu spytac: “Mamo, mozesz nalac mi piciu?”. Przyznaje, ze kiedy mam gorszy dzien, burcze, ze naleje im wody, jak poprosza normalnym tonem… ;)

A jesli juz mowa o burczeniu, to Nik “warczy” na ludzi… Wlasciwie “mruczy” byloby trafniejszym okresleniem, ale mruczenie kojarzy mi sie pozytywnie (jak u kotka), wiec nie pasuje. Kiedy ktos obcy powie cos do Kokusia, albo na placu zabaw minie go inne dziecko i osmieli sie na niego spojrzec, Mlodszy marszczy brwi, zaciska buzie z zawzietoscia i wydaje z siebie gardlowe “grrrrr”. M. oraz ja, zrywamy boki ze smiechu (warczy tez na czlonkow rodziny), ale podejrzewam, ze ludzie moga pomyslec, ze cos z nim nie teges. Coz, niektore dzieci wystawiaja jezyki, a moje “warczy”… :D


Moze o osobliwym charakterku mego drugorodnego, juz wystarczy. ;)

Nik nadal spi w pieluchomajtkach. A te, po nocy moglyby posluzyc za bron dalekiego razenia, bo zbiera sie tam chyba dobrych kilka litrow. :) Na drzemki tez nie ryzykuje i zakladam mu pampersa, chociaz tu akurat Nik zaczal sie ostatnio mocno buntowac. Przyznaje, ze dosc czesto po drzemce pieluchy sa suche (M. stwierdzil, ze szkoda wyrzucic i powinnismy je wykorzystac na nastepny raz :D), ale ze narazie Nik nie jest w tym konsekwentny, wole nie ryzykowac. :)

Kilka miesiecy temu, zaczelismy Kokusiowi myc zeby pasta z fluorem. Niestety, Mlodszy nie jest tak ambitnym typem jak siostra. W nosie ma, ze to pasta dla duzych dzieci. Zazwyczaj ryczy, ze on chce “swoja” (czyli niemowleca). Zostal nam zapas “dzidziusiowej” pasty, wiec staramy sie stosowac obie naprzemiennie, chociaz nasze uszy na tym cierpia, a sciany lazienki az sie trzesa od wrzaskow… Poza tym, Nik nie potrafi porzadnie wyplukac buzi. W zasadzie to nabiera wode i natychmiast ja wypluwa. Nie mowiac juz o tym, ze nadal zdarza mu sie z rozpedu polknac paste… :/ Czasem az trudno uwierzyc, jak pod pewnymi wzgledami rozni sie od siostry w tym samym wieku…

Postepy w samodzielnosci nadal robi bardzo mizerne. Nauczyl sie w koncu podciagac majty oraz spodnie po sikaniu. Zawsze to do przodu, chociaz zazwyczaj guma w gaciach jest cala zrolowana, a spodnie przekrecone. A on tak chodzi, jak gdyby nigdy nic! Jesli sama nie zauwaze, spedzi tak kilka godzin!

Ostatnio dosc czesto, zamiast na nocnik, Nik woli siadac na nakladke na toalecie, ale tu rowniez brak mu poki co, konsekwencji…

Aha! Majtki oraz spodnie nauczyl sie zakladac! Od poczatku, nie tylko po obnizeniu przed posiedzeniem na nocniku. Niestety, nadal woli, zeby go wyreczac. Ogolnie, mimo, ze zwykle oznajmia, ze jest juz duzym “chlopcykiem”, jesli trzeba sie ubrac badz nakarmic, nagle dowiaduje sie, ze “Ja jestem jesce malutki i nie potlafie”. ;)

Nik nadal sepleni. Brzmi to slodko i dziecieco i jeszcze bardziej utrwala obraz malego, rozkosznego dzidziusia, ktorym Mlodszy pomalu przestaje byc. Czasem przechodzi mi przez glowe mysl, ze moze powinien juz mowic wyrazniej, ale pamietam, ze Bi tez miala tragiczna wymowe, az nagle, w ciagu kilku miesiecy, zaczela mowic poprawnie. Mam nadzieje, ze z Nikiem bedzie podobnie…

Rysunki Nika nabieraja precyzji. To znaczy, nadal nie widac na nich niczego konkretnego, ale nie sa juz kolorowymi zlepkami bazgrolow. Teraz sa to skomplikowane linie oraz zygzaki, a Nik opisuje je jako “mape”. ;) Ciekawostka jest, ze Bi tez zaczynala od rysowania “map”. Skad im sie to bierze? Czyzby rosli mi mlodzi odkrywcy, tudziez geodeci? :D

W koncu zainteresowal sie puzzlami! Nie ma do tego takiego zaciecia jak siostra, brak mu koncentracji i szybko sie zniecheca, kiedy mu nie idzie. Licze jednak, ze w koncu zlapie bakcyla. Narazie ciesze sie, ze chociaz czasem sam, z wlasnej woli, do tego zasiada. Czternascie elementow to jednak jego maksimum i to mocno wymeczone. :D Coz, chociaz tyle. To swietne cwiczenie dla malej mozgownicy oraz raczek. Przy tym ladnie wycisza, a to tez dobrze Nikowi robi… ;)

Nadal najwieksza fascynacja sa pojazdy. Najlepsza aktualnie zabawka jest duza, podworkowa ciezarowka. Bi kopie dolki, a Nik zwozi na “pace” kamyki oraz wode i wlewa to do nich, tworzac blotniste kaluze. Co ciekawe, z przejeciem opowiedzial mi, ze to woda dla potworow, ktore w nocy wyjda z lasu i ja wypija. Hmmm… Moje dzieci opowiadaja sobie podobne historie, a potem ja sie dziwie, ze pod wieczor boja sie same pojsc do lazienki… :/

Pamietam (I mam filmiki na dowod), ze Bi w wieku Nika jezdzila juz pieknie na rowerze z bocznymi kolkami. Niestety, Nik nie potrafi skoordynowac naprzemiennego ruchu nog. Ogolnie, to nawet nie chce mu sie probowac. Nie moze tez skapowac jak cisnac pedaly do przodu. Naciska, one sie oczywiscie cofaja I rower staje. ;) Ale za to namietnie gania za pilka. Zwazywszy, ze ma dziadka – pilkarza, to chyba odzywaja sie geny przodkow. Ani M., ani tymbardziej ja, nie mamy zaciecia do pilki noznej. A Nik potrafi 20 minut biegac po ogrodzie, kopiac i goniac pilke! I nie potrzebuje do tego drugiego gracza. Ewentualnie zasmiewa sie, kiedy Maya dogania pilke i usiluje zlapac ja zebami. Kiedys bedzie ryk, jak w koncu jej sie uda i przebije dziure. ;)

Bilans bedzie mial dopiero po 4 urodzinach, w grudniu, ale zmierzylam go w domu, przy naszej miarce. Wyszlo mi 102 cm. Musze jednak nadmienic, ze Bi, zmierzona w domu ma 115.5 cm, natomiast u lekarza wyszlo 114. Mozliwe, ze nasza miarka mierzy okolo 1.5 cm za wysoko. Wobec tego Nik moze miec 100.5 cm. W kazdym razie przekroczyl magiczny metr wzrostu. ;)

Wagi niestety nie posiadam, wiec nie wiem ile wazy. Na “oko” jest w sam raz. Nie jest pulchny, ale do chudzielcow tez nie nalezy. ;)

Na koniec, zamiast Waszej ulubionej serii, kilka ostatnich, kokusiowych tekstow i tekscikow. ;)

***

Popijam kawe na tarasie, z daleka obserwujac zabawe dzieci. Jestem wiec swiadkiem, jak Nik robi siostrze na przekor I przekomarza sie, az ta nie zdzierza I ucieka jak najdalej. Dlatego, kiedy Nik, sfoszony, przychodzi z placzem, ze “Bibi nie chce sie ze mna baaawiiic…”, zamiast pozalowac, mityguje go, ze trzeba bylo sie z siostra nie draznic. Nik obrazony wchodzi do domu, a ja slysze przez otwarte drzwi ryki:

"Bibi mnie nie lubi i mama tez mnie nie lubi!!!! YYYYYYYYY!!!!!"
Chwila ciszy.
Nik: "Cy ktos mnie jesce luuubi???!!! YYYYYYY!!!!"

Na to juz nie wytrzymalam ze smiechu i zawolalam, ze matka “jesce” go lubi. ;)

***

Przy Niku trzeba byc naprawde ostroznym co i kiedy sie mowi. Jest bowiem pewne, ze predzej czy pozniej to powtorzy i nie zawsze bedzie to ladne i grzeczne slownictwo… ;)

Nik (pokazuje na zadrapanie na ramieniu): "Mucha mnie uglyzla!"
Tata: "Mucha? Jaka mucha?"
Nik: "Jakas sie wpieldzielila do domu!"

***

Nik (wkurzony): "Kulde, no!"

***

Nik: "A co spidery jedza na sniadanie?" [od spider - pajak]
Matka: "Mysle, ze muchy."
Nik: "Tak jak zaby?"
Matka: "Tak"
Po przetrawieniu zdania wypowiedzianego przez syna, zaskoczona:
"A skad ty wiesz, co jedza zaby?"
Nik (z duma): "Bo ja jestem juz duzy i wiem wsystko o zabach."

***

Taki wlasnie jest 3.5 – letni Kokusio. Zaryczany, czesto nieznosny, ale tez rozgadany, bystry i rozsmieszajacy nas do lez. :)

21 komentarzy:

  1. Kochany ten twoj lobuziak!
    Z tego seplenienia czasem sie wyrasta, czasem nie. Moj Piotr na przyklad ciagle sepleni i pewnie mu juz tak zostanie. Nie mielismy jednak jakos opcji logopedy ( i pytanie czy wogole sa angielscy logopedzi ??? ) ,zreszta slychac to tylko kiedy mowi po polsku.
    A dzieci rozwijaja sie tak roznie szczegolnie chlopcy i dziewczynki- jakby ich porownac. U nas kazdy z calej czworki to zupelnie inne historie i inne osiagniecia wiekowe jesli wiesz co mam na mysli ;)
    Pozdrawiam i udnego weekendu zycze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj są specjaliści od "speech therapy", ale nie wiem czym dokładnie sie zajmują, bo po angielsku trudno jest seplenić. Polski jest trudniejszym, twardym językiem i Nik, tak jak Twój synek, mówiąc po angielsku, nie wymawia jedynie "r". A to akurat jest normalne w jego wieku.

      Usuń
  2. Czas zdecydowanie zbyt szybko pędzi!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rośnie Wam mały człowieczek z charakterem . I z niezłymi tekstami :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To juz drugi! Ja nie wiem po kim oni maja takie charakterki! ;)

      Usuń
  4. Czytając wpis uśmiech nie schodził mi z twarzy, choć wiem po sobie, że te jęczenie potrafi nieźle dać w kość. Charakterny Chłopak z Nika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, potrafi... Najgorsze są wrzaski, ale jęki tez potrafią doprowadzić do białej gorączki!

      Usuń
  5. Charakterek ma ten Wasz Synuś!:D fajnie, że częściej piszesz!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez sie cieszę, tylko ze znów robią mi sie zaległości w komentarzach! :)

      Usuń
  6. :) dzieci fundują Ci niezła różnorodność:) choć czytajac przez cały się podsmiewywalam, współczuję tego jeczenia. Laura od czasu do czasu też funduje nam takie dni (np dziś.....) i mam ochotę wyć z rozpaczy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jęki są nie do zniesienia na dłuższa metę... O ile wrzaski od razu powodują skok ciśnienia, o tyle jedzenie pomału, pomalutku wgryza sie w mózg i nagle łapiesz sie na rwaniu włosów z głowy i błaganiu o chwile spokoju. :D

      Usuń
    2. Jeczenie miało być, nie jedzenie. Głupia korekta. :)

      Usuń
  7. Z sepleniem to moze sobie podac reke z moim Mlodszym.
    A jesli chodzi o paste to moze kupcie mu bez fluoru ( ktory jest szkodliwy na zeby)? W healthshopach sa odpowiedniki past dla dzieci od wyboru do koloru. Moi teraz maja paste : mandarynkowa.
    Moze to go przekona do porzucenia tej niemowlecej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narazie seplenienie aż tak mnie nie martwi, bo Bi w tym wieku tez tak mowila i zupełnie nagle z tego wyrosła. Liczę, ze z Nikiem bedzie tak samo. ;)
      Pastę chyba wole z fluorem. Po przejściach z Bi i dentysta, wolałabym nie przerabiać tego z kolejnym dzieckiem. ;)

      Usuń
  8. Agata, cudownie, ze piszesz!!!
    Nikus opisany na 100% - madralinski :)
    Tak wlasnie jest, ze kazde dziecko jest inne- czasami zachodze w glowe i pytam :"po kim ona/ on taki jest- nie po mnie!!"
    Nasz Mlody mowil bardzo slabo, pozno i niezrozumiale- po logopedzie i chyba wraz z rozwojem wyrosl- czasami cos tam mi "zasyczy" ale ogolnie ok- takze Kokus ma jeszcze czas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez uspokajam sie, ze Nik powinien z seplenienia wyrosnąć. :)
      Ja to "po kim on/ona ma taki charakterek?" powtarzam przynajmniej raz dziennie. ;)
      A Kokus tak - mała mądrala! ;)

      Usuń
  9. Chcę takiego Kokusia kiedyś no <3 nawet z tymi fochami :PP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całego serducha życzę Ci wiec takiego rezolutnego, małego pyskacza! ;)

      Usuń
  10. Słodziak jest :) Mimo, że mnie też to wkurza i nie raz nie dwa muszę interweniować to powiem Ci, że dobrze że się kłócą, że sprzeczają, bo to rozwija relacje. Chciałabym żeby kiedyś kiedyś moje dziewczyny były ze soba związane fajną więzią, żeby wiedziały że w razie czego mogą na siebie liczyć.
    Ehh rozczuliłam się tak mnie ten Twój Kokusiowy post podsumowawczy zemocjonował ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tez te ciagle wojny i wojenki doprowadzają niemal do obłędu, ale wiem, ze to naturalne i dla nich dobre. I dla własnej więzi i dla relacji międzyludzkich. Oni juz w domu uczą sie walki o swoje oraz kompromisów, dzielenia sie, czekania na swoją kolej, itd. :)

      Usuń