Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

wtorek, 8 grudnia 2015

Wszyscy pisza o Mikolajkach, pisze i ja!

Ale nie tylko.

Bo najpierw o egzaminie.

Po zdziwieniu Martusi W. wnioskuje, ze nie pisalam o nim na blogu? ;) Bardzo mozliwe, bo chociaz zglosilam sie do podejscia do niego gdzies w marcu, to potem skrupulatnie spychalam go w najdalsze czeluscie pamieci. Az do polowy pazdziernika, kiedy spychac sie juz nie dalo, bo trzeba bylo sie uczyc. ;)
Egzamin zdawalam, zeby uzyskac tytul certyfikowanego audytora. Tym sie wlasnie zajmuje, nie wiem, pisalam kiedys? Jestem audytorem w laboratorium, w ktorym pracuje.

No i...? Zapytacie...

No i nie wiem nic na 100%, bo wyniki za okolo 10 dni (chociaz kolega, ktory zdawal go 2 lata temu mowi, ze przeciagnelo sie do 3-4 tygodni...), ale podejrzewam, ze doopa bedzie... Wstyd jak cholera... Nie oblalam zadnego egzaminu od pierwszego roku studiow...
Egzamin byl 5-godzinny, ze 150 pytaniami, z ktorych ostatnie 25 nalezaly do dokumentacji z autentycznych audytow. Mozna bylo miec ze soba notatki. Wydaje sie, ze bajka, co? Ja tez tak myslalam... Piec godzin na 150 pytan i jeszcze mozna zajrzec do ksiazki? Luuuzik! Tiaaa... Egzamin okazal sie trudny jak jasna cholera. Wiekszosc pytan opisywala jakis przypadek i konczyla sie mniej wiecej "W tej sytuacji, doswiadczony auditor powinien zrobic..." i tu nastepowaly 4 mozliwe odpowiedzi, z ktorych dwie wydawaly sie rownie poprawne, a trzecia calkiem prawdopodobna... :/ Ksiazka tu nie pomoze, trzeba bylo zgadywac, ktora jest NAJpoprawniejsza...

Moim najwiekszym wrogiem okazal sie jednak czas. Egzamin pisalam w ogromnej sali konferencyjnej pobliskiego uniwerku. Zegar byl na jej drugim koncu i chocbym nie wiem jak sie marszczyla i przesuwala okulary, godzine bardziej zgadywalam niz widzialam. Komorki nie mozna bylo miec przy sobie, a zegarka na reke nie posiadam. W rezultacie odpowiadalam na pytania w swoim, wydawalo mi sie szybkim tempie, co jakis czas usilujac sprawdzic cos w ksiazce. Ksiazka ma niemal 800 stron, wiec znalezc w niej cokolwiek, nawet jesli zna sie mniej wiecej rozdzial, zakrawa na cud. Popelnilam klasyczny blad, spedzajac zbyt duzo czasu grzebiac w ksiedze, zamiast trzaskac odpowiedzi. W rezultacie, kiedy prowadzacy zapowiedzial, ze zostalo pol godziny, ja mialam jeszcze prawie 40 pytan, w tym te 25, na ktore trzeba bylo odpowiedziec bazujac na dokumentacji, ktora z kolei trzeba bylo przeczytac. Po lebkach, bo po lebkach, ale bez tego odpowiedzi sie nie znalazlo. Ostatnie 30 min. bylo wiec wyscigiem z czasem. Tak sie spieszylam, ze jedno pytanie pominelam! Dobrze ze prowadzacy sprawdzal karty odpowiedzi, zauwazyl i dal mi te kilka dodatkowych minut na wpisanie odpowiedzi...

Nastawiona jestem wiec malo optymistycznie i bardzo sie uciesze jesli otrzymanie wynikow przeciagnie sie do 3 tygodni albo dluzej. Przynajmniej nie popsuja mi humoru na Swieta. :/

Jak zdam, to sie pochwale na blogu. Jak zapadnie na ten temat cisza, to juz bedziecie wiedzialy, jaki otrzymalam wynik. ;)

Teraz cos przyjemniejszego, czyli Potworkowe Mikolajki! Tegoroczne obfitowaly w atrakcje, bowiem zbiegly sie w czasie z przyjeciem bozonarodzeniowym dla dzieci, organizowanym przez nasz kosciol.

Poniewaz M. nie potrafi trzymac jezyka za zebami, Bi juz od kilku dni dopytywala sie kiedy przychodzi ten Mikolaj? W sobote wieczor poszla spac bez szemrania i oswiadczyla, ze chce szybko zasnac, bo wtedy wczesniej przyjdzie ranek i prezenty. W przeciwienstwie do brata, ktory tematu Mikolaja jeszcze do konca nie ogarnia i wymyslal, kombinowal, marudzil oraz wrzeszczal ze zlosci i nawet grozba, ze dostanie rozge, nie pomogla. ;)

W kazdym razie przyszedl niedzielny poranek i Bi zaczela poszukiwania prezentow. Musze przyznac, ze mama (ekhem... Mikolaj!) miala w tym roku nie lada zagroske, co podarowac Potworkom. Kilka dni pozniej nastepuja bowiem urodziny Mlodszego, za chwile Swieta, dzieciarnia i tak sie oblowi. Dodatkowo, toniemy doslownie w morzu zabawek, wiec chcialam ich uniknac choc w ten jeden dzien. Chcialam jednak dac im cos, z czego beda jednak mieli frajde. Padlo na kartonowy domek, o taki:



Dzieciaki uwielbiaja, kiedy robimy im namiot z koca narzuconego na krzesla, a Bi dodatkowo uwielbia kolorowac, wiec wiedzialam, ze prezent bedzie trafiony.
Starszyzna natychmiast zabrala sie do pracy, zaczynajac od kominow:



Mlodszyzna najpierw cos tam przebakiwala, ze gdzie sa prezenty (hmm... a domek to co?!), ale w koncu i Nik zlapal za flamaster (najpierw musialam przekonac Bi, ze zarowno domek jak i flamastry sa wspolne i ze wypadaloby sie podzielic z bratem... Skonczylo sie awantura... Te dzieci... Bez komentarza...) i wykrzesal z siebie odrobine tworczego entuzjazmu.



Ogolnie, jesli ktoras z Was myslala nad podobnym prezentem, to polecam! Fajna sprawa. Nasz domek okazal sie bardzo trwaly i w dodatku mozna go skladac. Ostrzegam tylko co do rozmiaru. Nasz okazal sie ogromny i zajal pol salonu. Zaluje, ze kupujac nie zlapalam za miarke i nie sprawdzilam najpierw jaki bedzie duzy. Lepszy bylby nieco mniejszy model. ;) Nie przejmuje sie jednak az tak strasznie, bo wiem, ze kiedy tylko Potwory okaza znudzenie nowa "zabawka", wyniesie sie ja na dwor i zwyczajnie sfajczy w ognisku. ;)

Po poludniu zas wyruszylismy na przyjecie. Tu musze przyznac, ze albo klania sie roznica wieku, albo plci, albo to wplyw przedszkola, bo Bi skorzystala z kazdej zabawy. Wystala w kolejce po kolibra z balonikow. Dala sobie pomalowac buzie. Udekorowala wlasnorecznie ciastko.



Zaplotla naszyjnik z cukierkow. Przygotowala kartke swiateczna.



A Nik? Nik nie chcial skorzystac z zadnej zabawy, za to zazyczyl sobie miecz z balona. Prosba spelniona.



Jak sie okazalo kiepski byl to pomysl. Reszte czasu "przed-Mikolajowego", Nik spedzil usilujac stracic tym mieczem bombki z choinki. Chlopaczysko! :D Nie pomagaly upomnienia, proby zajecia go czymkolwiek innym, w koncu grozby. Az sie boje co bedzie z nasza choika, ktora juz stoi w rogu pokoju, ale ktorej jeszcze nie udekorowalismy... ;)

W koncu Mikolaj zlitowal sie i wszedl do sali. I tu pokazuje sie zupelnie inne oblicze Kokusia. Akurat stalam z nim przy wejsciu, wiec bylam jedna z pierwszych osob, ktore zauwazyly goscia w czerwonym kubraku. Pokazalam go Nikowi, a on... Podbiegl i sie do faceta przytulil! :D Po czym polecial za reszta dzieci, ktore szybko otoczyly go koleczkiem.


A Bi? Ta akurat zajeta byla nawlekaniem zelkow na cukierkowy sznurek i strzelila focha, kiedy jej przerwalam, zeby oznajmic, ze przyszedl najwazniejszy gosc. :D W koncu jednak skonczyla i laskawie dolaczyla do Nika na dywanie. Ten zas najpierw wykrzyknal na caly glos "To moja Bibusia!!!", po czym... zaczal ja dzgac po glowie mieczem, ktory nadal trzymal w lapce. ;)



Kiedy siostra go ofuknela, zaczal nim tracac jakiegos chlopczyka z przodu. ;)



W koncu musialam wkroczyc, przecisnac sie zygzakiem miedzy dzieciarnia i zabrac mu to cholerne narzedzie tortur. :)
Tym razem oboje z Bi sami podeszli po prezenty. Nie bylo kurczowego trzymania sie maminej reki. Nawet foty dali sobie strzelic, chociaz bez entuzjazmu. ;)






Tym razem prezenty trafione, bo Bi dostala co prawda lalke, ale Arielke z Malej Syrenki, w stylu Barbie. A ze jedna Barbie juz ma i traktuje ja jako mame dla mniejszych laleczek, wiec ucieszyla sie, ze dostala kolejna. Nik za to mial farta, bo dostal auto i figurke z moze nie ukochanego (nadal nic nie przebije Tomka), ale lubianego Paw Patrol. Przynajmniej w tym roku nie bylo ryku, ze chce ciezarowe, uff... :D

I tak minely nam Mikolajki. Przyjecie odbylo sie w samiutkim srodku dnia, wiec sila rzeczy Potwory nie uciely sobie drzemki. Tych 10 minut w samochodzie nie ma nawet co liczyc... To, plus fakt, ze na przyjeciu byly tylko ciastka, ciasteczka, krakersy i slodki sok, sprawily, ze juz o 18 dzieciaki ryczaly, krzyczaly, tupaly nogami i ogolnie byly nie do zniesienia. Nadmiar wrazen Nik odreagowywal nawet w nocy, kiedy budzil sie co godzine z wrzaskiem i gadal cos o Mikolaju. Biedne te maluchy, dorosly nawet nie zdaje sobie sprawy jak one wszystko przezywaja... :D Za to nastepnego ranka rozczulil mnie kiedy wzial pod pache maskotke  - renifera (rowniez otrzymanego na przyjeciu) i oswiadczyl:

"Wezmem go do babci, bo ja go kocham, bo to moj psyjaciel i bede go chlonil i tsymal o tak, pod paszka".

Takie to ostatnio nieznosne, nieusluchane i tupiace o byle co odnozami, a takie potrafi byc slodkie i kochane. ;)

Wraz z egzaminem, odhaczylam najmniej przyjemny dzien grudnia. Myslalam, ze po sobocie wpadne z hukiem w radosna atmosfere swiateczna, a tu doopa... Moze to przewidywany wynik wspomnianego egzaminu, moze okres, moze zmeczenie PMSem, ktory w tym miesiacu wyjatkowo dal popalic (serio, dawno nie zatrzymalam tyle wody. Rece mi spuchly tak, ze pierscionek zareczynowy obtarl mi serdeczny palec), moze fakt, ze w nastepnym tygodniu mamy audyt, ktory bede musiala poprowadzic bo jest z klientem, nad ktorego projektami zazwyczaj pracuje... A moze po prostu za duzo mam na glowie. Moja grudniowa lista do zalatwienia wyglada bowiem tak:

kolaz ze zdjeciami do przedszkola na czwartek
kupic zabawke i pizamke na zbiorke charytatywna, rowniez w przedszkolu, na piatek
urodziny Nika w weekend
bilans 3-latka w poniedzialek
audyt w srode
lekarz we wtorek (to bede musiala przeniesc, bo dzien przed audytem nie bede mogla urwac sie za bardzo z pracy)
umowic sie do pediatry na wymagane w tutejszych przedszkolach szczepienie przeciw grypie z Bi
zadzwonic do weta w sprawie odebrania tabletek na robaki dla Mai na kolejne polrocze
zapakowac paczke dla mamy i rodziny siostry do Polski

Oprocz tego mam tylko czesc prezentow swiatecznych dla Potworkow (a raczej zastanawiam sie czy jest sens kupowac cos wiecej), dla reszty, wlaczajac w to meza, nie mam nic. Czas tez pomalu pomyslec nad swiatecznym menu, porobic listy zakupow, itd. Chcialabym tez popiec z dziecmi pierniczki, porobic wlasnoreczne dekoracje na choinke, tylko kiedy? :/

A potem maz kwasno komentuje, ze zapomnialam ugotowac ryz do gulaszu... Mi zas ciagle po glowie krazy wszystko co musze zalatwic i co chwila zerkam w kalendarz zeby sprawdzic czy o niczym nie zapomnialam... :/

Coraz mniej mi sie ten grudzien podoba. Zamiast czuc spokoj i radosc, ja odczuwam tylko zabieganie oraz panike. :(

Dobra, uciekam zanim rozrzedze sie Wam tu na dobre. ;) Odezwe sie pewnie w okolicach czwartku, kiedy moj syn (jak to dumnie brzmi!) skonczy 3 lata!

35 komentarzy:

  1. Agatko, ja tez juz panikuje, bo zostalo 16 dni do Wigilii, a ja jak nie w pracy to w domu probuje ogarniac wszystko. Choinki jeszcze nie mamy, kilka prezentow do kupienia, trzeba pomyslec co bedziemy jedli itp.

    Trzymam kciuki, ze jednak udalo ci sie zdac egzamin !!! Nigdy nie wiadomo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, jednak mi sie udalo! ;)

      Z Wigilia tez panikowalam, a potem okazalo sie, ze jednak ze wszystkim jakos sie wyrobilam. Mam nadzieje, ze Ty tez! :)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki za wynik egzaminu. I spokojnie do świąt jeszcze trochę czasu, zdazysz że wszystkim :)

    Jak to dobrze,,że mój Junior nie ma juz od dawna drzemki w dzień i nie ma tego problemu, że musi postać, bo będzie niewyspany i nie w humorze. Dzięki bogu u nas nie ma z tego powodu histerii i tupania nogami. Podziwiam twoją cierpliwośc :)

    Wszystkiego najlepszego dla Nika!! Sto lat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pospać miało być ;) Aha i domek super! Junior miał taki, ale mniejszy, ale już mu się znudzil i poszedł do śmieci..

      Usuń
    2. No wlasnie my grubo przesadzilismy z rozmiarem. ;) A dzieciaki w sumie juz sie w nim nie bawia. :/ Na szczescie Bi nadal pomalu i cierpliwie go koloruje, wiec narazie stoi i zawala dzieciecy pokoik. :D

      A wiesz, mnie drzemka Potworkow jest w sumie na reke. ;) Pewnie, ze koliduje czesto z planami na srodek dnia, ale za to ten 2-godzinny oddech w srodku dnia od malych marud, jest bezcenny. ;)

      Usuń
  4. Ale ten domek jest fantastyczny! Ciekawa jestem, czy u nas można takie dostać. Chociaż, aż się zaśmiałam czytając to co napisałaś- u nas byłoby podobnie- dzielenie się nie jest mocną stroną moich dziewczyn. Dziś Eliza zrobiła awanturę o... kredki, których naprawdę mamy tysiące. Okazuje się jednak, o czym nie wiedziałam, że są kredki Elizy i reszta kredek :)

    Po cichu mam nadzieję, że jednak będzie dobrze z tym egzaminem. Oby, oby!

    Ja w tym roku niestety w ogóle nie czuję Świąt. Nic a nic. Za dużo mam na głowie, i jakoś ta w ogóle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta, można: ) były w lidlu niedawno,może jeszcze znajdziesz: ) Ale na allegro jest na pewno: )

      Usuń
    2. O, wielkie dzięki Asiu! Jak te moje diablice zasłużą, to Im sprawię :)

      Agatko! A czy to jest ta sama impreza na której rok temu mały Kokuś Wam się prawie zgubił? Tak mi coś zaświtało teraz :)

      Usuń
    3. Boszzzz, jakie te dzieciaki sa do siebie podobne! My mamy chyba 4 opakowania mazakow i tez zawsze jest o nie wojna, bo "Te sa moje!", "Nie, bo moje!". Wszystkie opakowania sa identyczne, zeby nie bylo... ;)

      Ja tez nie czulam Swiat... Do konca liczylam, ze nastroj jednak przyjdzie. I sie rozczarowalam... ;)

      Usuń
  5. Wow! masakryczny ten egzamin! wrr.. Samej by mi sie nie podobało;) a domek świetny! chętnie bym podarowała taki Podopiecznej, lubi rysować, kolorowac:) Ja również swiat nie czuję, pochorowałam się i kompletnie nie mam sił na przygotowania świąteczne (dekoracja mieszkania, pierniczki).

    Nik ma 3latka...wow! alez to zlecialo!
    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masakryczny, dokladnie! Najlepsze, ze nie moglam znalezc o nim zadnej konkretnej informacji. Chyba specjalnie nie chca ludzi straszyc. ;) Dopiero 5 dni przed data egzaminu dostalam maila ze wszystkimi szczegolami i spanikowalam. Ale bylo juz za pozno... :D

      Nooo, Swieta w tym roku jakies takie bezjajowe byly. :/

      Mowie Ci, dla mnie Nik zawsze bedzie dzidziorkiem, a tu juz chlopczyk, bystry i wygadany...

      Usuń
  6. Ojej...straszny ten egzamin. Trzymam kciuki by jednak się udało. A tak nawiasem mówiąc, człowiek kończąc studia cieszy się, że wszystkie egzaminy za nim, że koniec z tym stresem ipt. a tu proszę, w pracy wielki powrót do przeszłości :S

    Domek jest genialny. Naprawdę świetny miałaś pomysł. Mam nadzieję, że kiedyś znajdę coś podobnego dla Laury. Mikołajki jednak udane. Spotkanie z Mikołajem, dzieci, prezenty, to musiało być ogromne przeżycie dla Potworków :) A Kokuś..hehehe, jednak chłopiec to chłopiec :D

    Grudzień ma to już chyba do siebie, że leci jak szalony i jakiś krótszy się wydaje od pozostałych miesięcy. Może przełóż sobie to co możesz na styczeń?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Straszny, to prawda. Ale przezylam i nawet zdalam! ;)
      Dokladnie, po skonczeniu drugiej magisterki 3 lata temu, przysieglam sobie, ze nigdy wiecej zadnej nauki, testow, itd. A tu kolejny i to z wlasnej woli! :D

      Domek jest fajny, tylko nasz jednak wybralismy duzo za duzy. ;) Ale poki co Bi jeszcze go koloruje, wiec stoi.

      Grudzien smignal mi jakby go nie bylo. :/ Niestety, wszystko z listy musialo byc zrobione w tym miesiacu. A doszly i kolejne sprawy. Nawet dzis spedzilam pol godziny na telefonie (dzieki Bogu za bajki w telewizji!), a udalo mi sie zalatwic tylko polowe... :/

      Usuń
  7. Ja też jakoś klimatu nie mogę załapać. Sporo jeszcze przede mną a czas ucieka. Za egzamin trzymam kciuki, może jednak będzie dobrze: ) a to szaleństwo z prezentami w grudniu też uważam za przesade. Po co te Mikołajki? Gwiazdka spokójnie by wystarczyła. A te dzieciaki takie już duże!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cos w tym roku jakas epidemia "nie czucia" Swiat. ;)

      Ja Mikolajki zawsze bardzo lubilam, a trzymamy ta tradycje glownie dlatego, ze jest taka nasza - polska. ;) Tylko, ze u nas mamy jeszcze urodziny Mlodszego, potem zaraz Gwiazdka i grudzien to jedno, wielkie rozpuszczanie dzieciakow. ;)

      Usuń
  8. Długa ta lista grudniowa, a chyba nie bardzo da się ją skrócić. DO tego ten wieczny niedoczas. Mam nadzieję, że jednak znajdziesz spokój. Może bliżej Świąt.
    Ten egzamin to za przeproszeniem niezła kobyła. Mam jednak nadzieję, że będzie dobrze. Trzymam kciuki.
    A domek rewelacyjny. Sama bym sobie pokolorowała.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dokladnie, ja koloruje razem z Bi! ;)

      Tak jak piszesz Mamatu, nie ma czego wywalic z tej listy. W koncu audyt zostal przelozony na styczen, bo w pracy mielismy epidemie grypy zoladkowej. :/ Ale na jego miejsce doszly mi dwie inne sprawy. :(

      Usuń
  9. A Mila odmówiła zajrzenia pod poduszkę, gdzie matka ukryła własnoręcznie uszyty prezent :) Taka bestia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, Milcia jest jeszcze malutka. Widze po Niku, ze on tez jeszcze nie pamieta i nie do konca ogarnia. Bi to co innego, ona czeka, dni odlicza i cieszy sie ze wszystkich grudniowych atrakcji cala soba! :D

      Usuń
  10. Ja o dziwo już pokupowałam prezenty - jak nigdy przed czasem :) Sprzątanie odkładam z każdym tygodniem na za tydzień, więc chyba do Świat mi zejdzie :D Menu mam zaplanowane, nawet sobie urlop zaplanowałam o!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w koncu prezenty zamawialam 2 tyg. przed Swietami i chociaz wybieralam na szybkiego, chyba wszyscy byli zadowoleni. :)

      Porzadki swiateczne ogarnelam mocno na "odwal-odpieprz", ale trudno, wolalam skupic sie na pichceniu. ;)

      Usuń
  11. Moja grudniowa lista też jest długaśna, ale biorę to na luz:))
    Życzę zdania egzaminu i wszystkiego co najlepsze dla synusia:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kurcze nie moglam wrzucic na luz, bo terminy gonily. Ale jakos wszystko z listy odfajkowalam, tylko audyt przeniesli na styczen, ale to juz niezalezne ode mnie. Szkoda, ze na jego miejsce doszly dwie inne sprawy. :/

      Usuń
  12. Dasz radę, bo kto jak nie Ty?? :) Ja panikuję, święta za pasem, a ja w szlachetnej paczce, wcale nie w domu. Więc jak co roku, świeta na pełnym biegu :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pracowalam do Wigilii, wiec tez w biegu, biegu, biegu... I gotowanie po nocy na dzien przed. Ale jakos ogarnelam. ;)

      Z egzaminem tez dalam rade, o cudzie! ;)

      Usuń
  13. Swietny pomysl z tym domkiem,widzialam takie wieki temu w Polsce i jakis czas temu u nas. ;) Ale nie kupowalam bo nasze dzieci raczej na bakier z kolorowaniem sa,a teraz sa juz za stare na takie zabawy zreszta.
    Trzymam kciuki za pomyslne wyniki egzaminu,moze nie jst tak zle jak myslisz? ;) A czy mozesz w razie czego poprawiac ,zdawac jeszcze raz ? Bo to juz tez byloby cos,mialabys szanse sie douczyc no i wiedzialabys juz jak ten egzamin wyglada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, poprawek w tym egzaminie nie przewiduja. Ale zdalam, wiec luzik. ;)

      No tak, ten domek to jednak zabawka dla mlodszych dzieci. Chociaz, myslalam, ze sklonie w ten sposob Nika do rysowania, bo on wlasnie jest z tym na bakier, a dobrze zeby czasem pocwiczyl ta raczke. Niestety, jego zapal trwal jeden dzien. ;)

      Usuń
  14. wow, ale super impra. My byłyśmy ubierać choinkę w przedszkolu i podobno moja Hanka taka cicha i grzeczna w nim. Tylko jak mamusia była pokazała różki :) i ledwo dalo się ja powstrzymać od biegania i wrzasków..ehh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a domek bombowy..ale u nas już nie ma miejsca..serio. nawet nowych poduszek z reniferami nie mam gdzie kłaść, hehe

      Usuń
    2. U nas troche wiecej miejsca, ale i tak mocno przesadzilismy z gabarytami tego domku. ;)

      To samo slysze od opiekunki o Niku. Ze niby taki posluszny, spokojny, wszystko je, itd. A ja sie zawsze pytam czy napewno mowimy o moim synu. :D

      Usuń
  15. ja nie chce myślec o liście na grudzień :D za parę dni urodziny Emisia i na tym się skupiam :D

    Za egzamin trzymam kciuki i wierzę, ze dobrze "zgadywałaś" :) Powodzenia :) I daj znac, tak czy siak :P

    Jak byłam mała to przyjaciółka miała taki domek, jej uwielbiałam! nie dosć że domek! to jeszcze można samemu pokolorować! czad :) szkoda, że u nas nie zająłby pół salonu,a całe mieszkanie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie ten domek wlasnie koloruje razem z Bi. :D Ale Nik po pierwszym dniu go olal. ;)

      Zdalam, zdalam. Nie wiem jakim cudem, ale zdalam. ;)

      Ten grudzien to jakis koszmar. Dobrze, ze sie juz konczy, oby poczatek roku byl spokojniejszy. ;)

      Usuń
  16. Wow ale super domek!!! Aż sama bym weszła do środka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlazlam, a owszem! Tyle, ze moje dzieci nalegaja, zeby zamykac wszystkie okienka i drzwi i straszna w nim duchota!

      Usuń