Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

czwartek, 17 września 2015

Post mial byc inny, ale bedzie taki :) + piatkowy dopisek

Mam kilka pozaczynanych postow w "roboczych". Kolega z biura mnie dzisiaj "porzucil", wiec korzystajac z tego, ze nikt nie zaglada mi przez ramie, zeby popatrzec co to ja takiego robie kiedy powinnam pracowac, planowalam wybrac ktorys z nich, doszlifowac i opublikowac. Ale nie zrobie tego, bo musze Wam o czyms napisac.

Ekhem...

Dzisiaj, po niemal pelnych 3 tygodniach w przedszkolu, Bi w koncu zostala rano bez placzu. Nie powiem, zeby byla jakos szczegolnie radosna czy usmiechnieta, ale przynajmniej obylo sie bez wrzasku i kopania. ;)

Juz od kilku dni panie zeznawaly, ze Starsza czuje sie w przedszkolu coraz lepiej i pewniej, ale sadzac po jej porannym zachowaniu, mialam watpliwosci. Moje rozmowy z nauczycielkami daly jednak taki efekt, ze zaczely cos robic w kierunku lepszej adaptacji mojego dziecka. Mam wrazenie, ze w czasie poprzednich 2 tygodni, zostawialy ja samej sobie i pozwolily plakac do woli... :( We wtorek, w koncu jedna z pan (a musicie wiedziec, ze jest ich 3-4 na grupe) usiadla rano z Bi i zajela ja jakims indywidualnym projektem. Wczoraj zas wszystkie dzieci, ktore przychodza okolo 7, zostaly zaladowane do wagonika i pojechaly na objazd po szkole. Bi tak sie to spodobalo, ze caly wieczor opowiadala jak bylo fajnie! ;)
Nie wiem czy to efekt wczorajszej "przygody", czy po prostu konczy sie okres adaptacji, ale dzis Bi dala mi buziaka, po czym po prostu podeszla do okna, zeby pomachac mi jeszcze na pozegnanie kiedy wyjde z budynku.

Dumna matka puscila smsa do ojca, ktory jednak szybko ostudzil jej zapal, odpisujac, ze uwierzy jak minie tydzien, a Bi nadal nie bedzie ryczec. Tyle ma wiary we wlasne dziecko. ;)

Na bank czeka mnie dzisiaj jazda po lizaka. ;) Juz wczoraj, kiedy panie powiedzialy, ze Bi plakala tylko kilka minut, ja - durna, zamiast ugryzc sie w jezyk, pochwalilam dziecko, ktore szybko to wykorzystalo pytajac czy dostanie nagrode. Juz-juz mialam odpowiedziec, ze nagroda jest za zero placzu, ale przypomnialam sobie o osiolku i marchewce na kijku, wiec chcac - nie chcac, pojechalam po lizaka... Dzis, kiedy Bi nie plakala przy pozegnaniu w ogole, tym bardziej sie nie wywine. :D

No. To tyle chcialam Wam napisac. :D

Skoro jednak juz zaczelam, to dopisze, ze mamy dziwnego psa. To, ze nie szczeka, juz pisalam. To, ze lasi sie do wszystkich, nawet obcych, tez pisalam. Taki nam sie niesamowicie przyjacielski i chyba niezbyt rozgarniety, a juz napewno nie-czujny egzemplarz trafil. Co nie zmienia faktu, ze uwielbiam ta kudlata morde. ;)
W kazdym razie kilka dni temu robilam zapiekanke. Konkretnie to akurat kroilam warstwe kalafiora. A ta siedzi mi przy nogach, merda ogonem i sie oblizuje. Zastanawiam sie o co jej chodzi? No bo przeciez nie o ten kalafior?! Moje watpliwosci sa szybko rozwiane, kiedy kawalek rzeczonego kalafiora wyslizguje mi sie z reki i spada na ziemie, a Maya rzuca sie piorunem i pozera go w ulamku sekundy! Wczoraj zas Bi wysypala niechcacy garsc winogron i zanim je wyzbierala z podlogi, Maya rowniez sie niezle pozywila. Mam nadzieje, ze nie bedzie miala zadnych sensacji zoladkowych po takiej uczcie... ;)

Wiesci z frontu chorobowego: bez zmian. Chyba zlapalismy jakiegos wirusa - mutanta! Nikowi zaraz stuknie miesiac jak jest przeziebiony! Bi smarcze prawie 3 tygodnie, ja niemal 2. Nawet M. w koncu chwycilo. To tyle z mitu, ze katar trwa tydzien... :/ Co dziadostwo troche odpusci, juz oddycham z ulga, ze najgorsze za nami, to znow przybiera na sile! Bi od dwoch dni strasznie cieknie z nosa, mnie dzis bola zatoki nosowe i to tak, ze pol policzka pulsuje, a bol promieniuje nawet na zeba, ktorego kiedys mialam leczonego kanalowo, wiec teoretycznie czuc go nie powinnam... :/ M. w nocy tak kaszlal, ze poszedl (sam, ja go nie wyganialam!) spac do drugiego pokoju. Niestety nawet z tamtad udalo mu sie obudzic chyrkaniem syna, ktory z kolei zaczal swoja runde kaszlu i pojekiwania... A pomiedzy tym stereo ja, probujaca zlapac troche snu przy wlasnym przytkanym nosie. Zaliczywszy oczywiscie uprzednio pobudke na "wysiusianie" corki. Ktora po powrocie do lozka, rowniez zaczela pokaslywac...

Krolestwo za przespana w calosci noc!!!

Tymczasem jutro piatek. Nie wiem czy cos jeszcze napisze przed weekendem, a w sobote i niedziele oczywiscie jest to sprawa mocno watpliwa. Tak wlasciwie to nie jestem pewna kiedy znow sie odezwe. W poniedzialek i wtorek mamy w pracy audyt (a wlasciwie 2, po jednym na kazdy dzien), wiec moze byc ciezko. Jeden bede osobiscie prowadzic, wiec cokolwiek innego odpada, ale w drugi zaloze sie, ze tez zostane wkrecona. Zawsze jestem. :/ W srode znow jest zydowskie swieto, przedszkole zamkniete, wiec biore dzien wolny (nawet milo bedzie odpoczac po dwoch dniach inspekcji) zeby zajac sie Bi, ale mam kilka spraw do zalatwienia. Nie jestem wiec pewna czy bede miala mozliwosc wyklikania posta...

Do napisania kiedys tam, wobec tego! :D

PS. Zartuje. Odezwe sie najpozniej w nastepny czwartek. A moze nawet trafi mi sie chwilka czasu, zeby skonczyc ktorys z tych roboczych postow, o ktorych wspomnialam na poczatku. ;) No i napewno (moze?) w miedzy czasie zdolam pokomentowac u Was. Trzymcie sie wiec! ;)


Dopisane w piatek rano:

Ha! Dzisiaj Bi rowniez zostala bez placzu! Juz w samochodzie oswiadczyla, ze da mi buzi, przytuli, przybije piatke i pojdzie do okna pomachac. Przytakiwalam grzecznie, w myslach majac sceptyczne: "Zobaczymy, zobaczymy...". Panna mnie jednak nie zawiodla! Ale, ale! Przed nami spora proba - weekend (dobrze, ze chociaz nie-dlugi, jak dwa poprzednie)! Jak w poniedzialek pozegnanie bedzie rownie lekkie, wtedy naprawde uwierze, ze Bi sie zaadaptowala!

I zbankrutuje w koncu przez lizaki... Zachcialo sie matce przekupstwa... :D

34 komentarze:

  1. Brawo Bi! A tata? No cóż- Oni zawsze podchodzą do wszystkiego inaczej. Taka wycieczka wagonikiem po szkole to musi być super sprawa. Kochana, ja już w żaden katar tygodniowy, czy też siedmiodniowy nie wierzę.
    Taaaa, psy i ich dziwne upodobania kulinarne :) Misiek uwielbia... oscypki i jogurt naturalny :)
    Nie zapomnij o nas i czekamy na kolejny post.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, Maya uwielbia ser - zaloze sie, ze oscypki tez by jej podeszly. A kubeczki po jogurtach wylizuje do czysta bez wzgledu na smak. :D

      Po ostatnich kilku tygodniach moglabym z powodzeniem stwierdzic, ze katar leczony czy nie, trwa miesiac! :(

      Usuń
  2. Ja mialam kiedyś suczkę którą jadla prawie wszystkie owoce, ale owoce to nic ona lubila kiszone ogórki:-) i nic jej po tym nie bylo.
    Dzielna Bi! Na szczęście moje zostaja z usmiechem:-) a wychodza z placzem, ta starsza zawsze placze ze za krotko :-o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego, zeby Bi plakala przy wyjsciu z przedszkola, to raczej nie doczekam. Ale wystarczy mi, ze nie urzadza juz akcji przy pozegnaniu. ;)

      Maya podejrzewam, ze zezarlaby wiekszosc tego, co sie jej poda, ale nie zamierzam eksperymentowac. ;) Juz pare razy mialam przykra okazje sie przekonac, ze ona ma baaardzo slaby zoladek... :/

      Usuń
  3. Hihi... nie ma co .. Maya lubi dobrze zjesc ;)
    Brawa dla Bi,z tygodnia na tydzien bedzie coraz latwiej.
    Udanego weekendu I duzo zdrowka zycze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj lubi. Zeby jeszcze jej zoladek to tolerowal. :)

      Mam nadzieje, ze teraz juz bedzie z gorki. Nastepny kryzys moze byc po dluzszej nieobecnosci...

      Usuń
  4. Bi się przyzwyczaić i w końcu będzie zostawać w p-kolu z uśmiechem zobaczysz. A lizak się należy w nagrodę jak najbardziej! 😊 Miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bi juz (odpukac) zostaje za kazdym razem z usmiechem. Niestety, za kazdym razem domaga sie lizaka. Bede musiala ja stopniowo odzwyczajac... ;)

      Usuń
  5. Brawo dla córci! Gdy moja rozpoczęła przedszkole, to byłam z nią dzień w dzień przez dwa tygodnie, bo płakała... Panie średnio się tym przejmowały, żeby nie powiedzieć wcale:) a na pewno były zadowolone, że znalazła się dodatkowa osoba do pilnowania:))) Dopiero jak udało nam się zmienić przedszkole, to zauważyliśmy ogromną zmianę na plus. Panie super zaangażowane i pełne pasji do tego co robią! Aż żal było je opuszczać:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj tez widze, ze panie srednio sie przejmuja placzacymi dziecmi. Poplacze i przestanie, to jest chyba ich tok myslenia... A jest ich tyle, ze spokojnie znalazlaby sie jedna, ktora przygarnelaby placzacego maluszka, zajela sie nim przez moment indywidualnie, itd. Ale nie, za ciezko im. :( Tez przeszla mi przez mysl zmiana placowki, ale wyglada na to, ze Bi juz przywykla, a poza tym w gre wchodzi tylko ten rok szkolny. Na wakacje Bi wroci do dawnej opiekunki, a od nast. wrzesnia zaczyna zerowke. Jakos przetrwamy. :)

      Usuń
  6. Brawo! Trzymam kciuki za kolejne dni!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdrówka i współczuje tego wirusa.
    A dla Bi gratulacje. W końcu i teraz życzę Wam aby było już tylko lepiej. Kurcze u nas raptem jedna przedszkolanka i pomocnica na 23 dzieci także 3-4 panie to powinny tam full wypas obskoczyć te dzieci i kawkę wypić na spokojnie.
    Co do psów to podobno większość lubi warzywa. Daj jej ogórka, albo pomidorka. To zdrowe spokojnie. Pies jest wszystkożerny jak człowiek i świnka więc nic mu się nie stanie od kawałka kalafiora.
    Czekam na kolejna notkę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mai to strach cos dawac, bo ona jest chetna, ale jej zoladek juz mniej, o czym mielismy sie okazje dosc bolesnie przekonac. :D

      Pan w przedszkolu jest zatrzesienie, ale im dluzej obserwuje organizacje, tym lepiej zaczynam pojmowac dlaczego jest ich tam az tyle. Co nie zmienia faktu, ze przewracam oczami na taki system, bo wystarczyloby troche re-organizacji i dwie panie spokojnie by sobie poradzily. Ale co kraj to obyczaj...

      Wirus trafil nam sie jakis, kurna, niezniszczalny. Nie pamietam czy kiedykolwiek wczesniej chorowalismy bity miesiac. Ale jak widac i to jest mozliwe... :/

      Usuń
  8. Piękne wieści z frontu przedszkolnego, brawo i oby już tak zostało. Kiepsko, że te Panie wcześniej nic z tym nie robiły aby ukrócić Wam cierpień, ale najważniejsze, że raczej to już za Wami.
    Haha, super pies i jaki ekonomiczny ;) Pamietam z czasów wczesnej podstawówki, w osiedlowym takim z duszą warzywniaku właściciele mieli sukę, nazywała się Lessi, można domyślić się dlaczego :) I ona też jadła warzywa i owoce chętnie, podchodziła sobie do tych skrzynek w sklepie i wyjmowała a to marchewkę, a to orzeszka, a to coś tam , autentycznie, było to normalne dla nas wszystkich :)

    Zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, Maya az tak dobrze nie ma, bo chociaz cierpliwie waruje w kuchni kiedy ktos cos gotuje, to rzadko dostaje jakas przekaske. Na poczatku dawalismy jej praktycznie wszystko, ale szybko okazalo sie, ze ma bardzo slaby zoladek. Po kilku akcjach predziutko nauczylismy sie dawac jej sama psia karme, Szkoda nam jej, ale sprzatanie psiej biegunki to raczej srednia atrakcja. ;)

      Mam nadzieje, ze kryzys przedszkolny juz na dobre za nami! :)

      Usuń
  9. To brawo dla Bi :)
    Masz psa wegetarianina?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekujemy!

      E, nie, mysle, ze gdyby miala wybor, to Maya zjadlaby raczej schabowego niz kalafiorka. :)

      Usuń
  10. Bawo Bi!
    Powiem ci,ze wizja placzliwych porankow najbardziej mnie przeraza w przedszkolu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te poranne placze to stres dla dziecka, a dla rodzica tortura. :( Ale moze u Was nie bedzie tak zle? Z blogosfery wynika, ze Bi jest raczej ewenementem. Wiekszosc dzieci zaakceptowalo przedszkole bez problemu, tylko moje urzadzalo cyrki...

      Usuń
  11. Będzie z dnia na dzień lepiej :) Mój pies zjadł kiedyś całą paczkę ciastek kruchych z cukrem i zagryzł je połową kostki masła, nic mu nie było :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza Maya niestety ma czesto rewolucje po czyms co wydawaloby sie psu nie powinno zaszkodzic. :(

      Usuń
  12. Mam nadzieję, że te dwa spokojne poranki rokują na kolejne i Bi z przyjemnością będzie zostawał w przedszkolu. 3-4 panie na grupę (jak liczną?) to sporo. Tym bardziej powinny pomóc dzieciom, którym trudniej rozstać się z rodzicami.
    My wreszcie uporaliśmy się z katarem. I też nie trwał tygodnia. Dłużej. Mam nadzieję, że i Wam odpuści.
    Zdrówka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zalamana, bo naprawde zlapalismy wirusa - mutanta... Ja sie ledwie podkurowalam, dzien pozniej wrocil mi bol gardla, a 2 dni pozniej katar... :/ Nik pokasluje juz miesiac, a dzis znow podejrzanie kicha. Ja chyba pojde w las i zaczne wrzeszczec z frustracji... :(

      Jak narazie (odpukac) Bi juz tydzien zostaje w przedszkolu bez placzu. Oby tak dalej... Pan jest okolo 4 na standardowa grupe gdzies 20 dzieciakow. Pamietam, ze moja mama miala 25 dzieci i tylko jedna pania do pomocy i musiala sobie poradzic... Zaczynam jednak rozumiec po co tych pan jest tu az tyle. To jednak opisze juz w osobnym poscie dotyczacym przedszkola. :)

      Usuń
  13. Kochana, winogrona i rodzynki są dla psów bardzo niebezpieczne, pewnie przy jednym razie nic się nie dzieje, ale wolę Ci napisać, żebyście nie traktowali ich jako przekąski dla suni :P

    Sancz jest wszystkożerny, aczkolwiek rodzynka się nie chwyci, mądra bestia :)

    Brawo Bi, mówiłam Ci że to dzielna dziewczyna i szybko miną dąsy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem wiem, o tych winogronach i swiadomie bym ich Mai nie podala, ale kurcze wysypaly sie dziecku i zanim je wyzbieralam durny siersciuch ze 3 zezarl. :/

      Maya chcialaby byc wszystkozerna, ale niestety latwo dostaje biegunki. Chociaz po winogronach akurat nic jej nie bylo. :D

      Ufff... Na szczescie Bi juz (mam nadzieje) przedszkole zaakceptowala... Z perspektywy czasu stwierdzam, ze niecale 3 tyg. to niezly wynik, ale ciagnal mi sie ten czas jak guma z gaci...

      Usuń
  14. Ooo super wieści!!! Bardzo się cieszę z postępu Bi :) swoją drogą niech szlag trafi te całe panie jeśli naprawdę pozwalały dotąd Bi płakać w samotności :-> hehhe, wiesz, te psie upodobania nie dziwią mnie od kiedy odkryłam, że pies moich rodziców jest... fanem popcornu, a jego poprzednik orzechów włoskich, które sam sobie rozlupywal :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, psy to dziwne stworzenia... ;)

      Dowodow nie mam, ale to dziwne, ze jak w koncu zaczelam dokladniej panie wypytywac, to nagle jedna znalazla czas, zeby rano zajac sie chwile Bi i jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki, dwa dni pozniej dziecko przestalo plakac. :/

      Usuń
  15. mój kot zjadł mi ładowarkę do IP podpiętą do prądu i dalej żyje , mój pies także i mają sie dobrze :D wpadnij na mojego bloga http://laciowsky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wpadne, wpadne... :)

      Mialam znajomego, ktorego pies rozgryzl kabel od lodowki (oczywiscie podlaczonej do pradu) i tez wyszedl z tego bez uszczerbku. :D

      Usuń
  16. U nas bez zmian na przedszkolnym froncie...smuteczek i "ja nie chcę do przedszkola"...
    też obalam mit, że katar leczony czy nie trwa tydzień....
    U nas zaczał się 1 września i trwa, i trwa i ma się coraz "lepiej"...kuźwa mać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie, kuzwa mac! Ja czulam sie zdrowa calutkie 2 (slownie: dwa) dni! Nik pokasluje miesiac, a karat wraca mu sie srednio co kilka dni. Bi bez zmian jest "przytkana". Szlag mnie juz trafia, bo jest dopiero wrzesien, to co bedzie dalej? :/

      Usuń
  17. Odpowiedzi
    1. Akurat komentarz zamiescilas kiedy bylam w trakcie klepania nowego posta. :D

      Usuń