Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

piątek, 29 sierpnia 2014

Jak sie bawia Potwory II

Patrzac na te moje dwa Smrodki, ciesze sie, bardzo sie ciesze, ze od poczatku wiedzielismy, ze chcemy przynajmniej dwojke. Drugie "przydarzylo sie" troche wczesniej niz zakladalam i pragnelam, ale z perspektywy czasu ciesze sie, ze stalo sie tak a nie inaczej. Pierwszy rok po urodzeniu Nika, a raczej pierwsze kilka miesiecy to, nie bede klamac, byl koszmar. Niesmialo napomkne, ze drugi byl juz troooche lepszy. Za okolo 3 miesiace zacznie sie trzeci rok odkad jestem podwojna mama i stwierdzam, ze zaczyna byc wrecz swietnie! Przynajmniej jesli chodzi o opieke nad dziecmi, bo z kolei stosunki z mezowskim i finanse (to chyba idzie w parze...) sie popieprzyly... Czy to nie ironia? Przez ponad trzy lata mowilismy sobie, ze dziecko/dzieci podrosna, M. wroci do pracy na dzien, wieczorami bedziemy razem jak przystalo na rodzine i oboje odetchniemy. W ogole mial byc cud, miod i orzeszki... A kiedy nadszedl ten wiekopomny czas, to owszem, M. pracuje na dzien, owszem, jestesmy razem popoludniu. Ale ten cud, miod i orzeszki gdzies sie pogubily...

Ale to mial byc post o dzieciach...

Nie ukrywam, ze roznica miedzy niemal 3.5-latka, a niespelna dwulatkiem nadal jest spora. Ale nie jest to juz taka ogromna przepasc, jak jeszcze rok temu, kiedy mialam w domu niemowle i ponad 2-letnie dziecko. Roznice sie zacieraja, Niko dogania Bi zarowno fizycznie jak i intelektualnie. Fizycznie wlasciwie sa na niemal identycznym poziomie. Kokus nie biega tak szybko i nie skacze rownie sprawnie jak siostra, nie jest tez az tak rozwiniety manualnie, ale poza tym to juz jest dla niej odpowiednim partnerem do szalenstw. :) Intelektualnie jeszcze mu troche oczywiscie brakuje, ale dla Bi liczy sie, ze rozumie i czasem nawet wykonuje jej polecenia. Ciekawe co bedzie kiedy Niko rozgada sie na dobre i zacznie stawiac wlasne warunki? ;)

Co wiec Potworki wymyslily ostatnio?

Po pierwsze, Niko cwiczyl bycie mlodym gentlemanem i usluznie asekurowal siostre w czasie skokow z "wysokosci".



Po drugie, troche deszczu + kaluze, nawet miniaturowe = zabawa na przynajmniej pol godziny.



A jesli pogoda zbuntuje sie juz kompletnie, zawsze mozna sie wyzyc artystycznie w domowym zaciszu.



Dziekuje Opatrznosci, ze przy okazji ktorys Swiat, zdublowaly nam sie z dziadkiem prezenty i Bi otrzymala dwa identyczne znikopisy. Teraz sa jak znalazl i nie ma klotni oraz wyrywania, bo ja chciala(e)m duzy/maly/niebieski/czerwony...

Od czasu pamietnej wycieczki do zoo, renesans przezywa wozek. I to nie nasz porzadny "jogger", tylko zwykla, mala i niezbyt wygodna parasolka. Dzieciaki woza sie nawzajem, a najwieksza frajde ma Bi, ktora w wozku nie siedziala od czasu wyjazdu do Polski dwa lata temu... :)



Zabawa z dziadkiem w piaskownicy to tez hit.



Poprosilam Bi, zeby pokazala jak fajnie jest bawic sie piachem i dostalam urocza minke:



Najbardziej mnie smieszy, ze wlosy moich dzieci maja niemal taki sam odcien jak bialy, plazowy piasek. :)

Dziadek chcial zrobic wnuczce frajde i posadzil ja sobie na barana:



Na zdjeciu wyglada jakby Bi sie smiala, ale tak naprawde to kwiczala z przerazenia, zeby natychmiast opuscil ja na ziemie. :)

Niko za to niewzruszenie siedzial sobie na glowie taty i jeszcze machal nonszalancko nozka:



Poniewaz Bi wiecznie ma problem z roznoszaca ja doslownie energia, wprowadzilam ja w nieco uproszczone tajniki gry w klasy.




Pisalam juz chyba, ze na poczatku tygodnia wrocilo do nas lato, czyli temperatury okolo 30-32 stopni. Co prawda juz wczoraj ucieklo skad przyszlo (pewnie na Antarktyde lub inny "cieply" kontynent), ale wspomnienia tych kilku dni pozostaly. I zdjecia. Dzieki za nowoczesna technologie! Co prawda byl to srodek tygodnia i normalnie chodzilam do pracy a Bi i Niko do opiekunki, ale wieczorami temperatura spadala bardzo powoli i opornie, wiec pozwolilam dzieciom do woli bawic sie woda. Poczatkowo Potworki dorwaly slynna czerwona miske i chlapaly jak oszalale. Po jakims czasie przestalo to jednak Bi wystarczac i postanowila sie w tej misce zamoczyc. Byla niepocieszona, ze da rade w niej najwyzej usiasc i to bardzo przykurczona. Nie oplacalo sie na 3 wieczory dmuchac basenu i napelniac go woda, ale wpadlam na inny pomysl. Wyciagnelam z piwnicy stara wanienke, ktora okazala sie strzalem w dziesiatke! :)

No i tu zatrzymalam sie na chwilke, bo mialam dylemat... Poniewaz pisalam jak zwykle na raty, zdazylam przeczytac posta Marty. Nie ukrywam, ze dal mi do myslenia... Sama czasem sie zastanawialam nad bezpieczenstwem zdjec moich dzieci w internecie. Zazwyczaj jednak szybko wzruszalam ramionami, bo tak jak Marcie, wydawalo mi sie, ze czytaja mnie glownie inne kobiety zainteresowane tematem macierzynstwa, domu, itd. Najwiekszym niebezpieczenstwem, o ktorym myslalam, to takie ze 1) ktos z rodziny lub znajomych moze rozpoznac moje dzieci, a ja wole pozostac anonimowa, lub 2) ktos ukradnie zdjecia i wykorzysta je jako wlasne. O zbokach przegladajacych zdjecia dzieci i sliniacych sie (i nie tylko) na widok malej dziewczynki/chlopca, nawet nie myslalam. Najwyrazniej jestem naiwna... Koniec koncow, postanowilam, ze zamieszcze te zdjecia, ale troche je wpierw "ocenzuruje". A na przyszlosc musze sie zastanowic nad ograniczeniem fotek, a juz napewno nad dokladniejszym ich selekcjonowaniem...



Nigdy bym nie przypuszczala, ze przymala niemowleca wanienka moze sprawic tyle radosci. Co Bi za akrobacje w niej wyczyniala, to sie w glowie nie miesci! :)



Niko poczatkowo wolal pozostac przy czerwonej misce i cieszyc sie woda "od zewnatrz".



Ale nastepnego dnia znienacka postanowil rowniez sie "wykapac". W bluzeczce i pampersie...



A dzis matka ma wyrzuty sumienia, ze pozwolila dzieciom na ta odrobinke szalenstwa. Mam za swoje! Upal oraz zimna woda to zdradliwe polaczenie. Wczoraj Niko podejrzanie czesto kichal, a dzis juz cieknie mu z kinola jak z kranu... Nocke tez mielismy nieciekawa, bo zapchany nos nie pozwalal mu na spokojny sen... W ruch poszla masc majerankowa (ktora wreszcie udalo mi sie sprowadzic z Polski, ten specyfik jest tutaj nie do dostania!), masci z olejkami eterycznymi i lekarstwo na przeziebienie...

Cholera... Za kilka godzin rozpoczynamy dlugi weekend... Ostatni w sezonie letnim! W niedziele i poniedzialek ma znow byc upalnie i mialam nadzieje, ze uda nam sie ostatni raz skoczyc na plaze... Ale z cieknacym, nikowym nosem to chyba ryzykowne... Kurczaki... Coz, moze uda mi sie zrealizowac "awaryjny" plan, czyli odkladane cale lato mycie okien oraz bialego (bialego??? Raczej zielono-szarego) plotka z przodu domu... Co za porywajaca alternatywa dla slonego wiatru, cieplego piasku i wody... :/

25 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Pogoda jest cudowna, taka jaka lubie, czyli upal, upal i jeszcze raz upal! Ale jeszcze tylko do piatku I przyjdzie ochlodzenie. :(

      Usuń
  2. Woda, kałuże - chyba większość dzieci uwielbia ;) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak. Ja nie pamietam, bo mnie nie pozwalano na takie szalenstwa. :)

      Usuń
  3. Dla mnie chyba tez najtrudniejszym okresem byl okres poczatkowy I podobnie jak u Was - roznica wieku sie zaciera I jest coraz latwiej... te pierwsze trzy zdjecia mnie rozczulily ;) Slodziaszki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba dla wszystkich rodzicow dzieci z mala roznica wieku poczatki sa najgorsze. Z czasem robi sie coraz lepiej. Nie moge sie doczekac kiedy moje dzieci beda rano same sobie wstawac, wlaczac bajki, a ja bede mogla dospac do 7-8. :)

      Usuń
  4. Rewelacyjne zdjęcia. U mnie różnica wieku trochę większa ale zobaczymy jak to będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle, ze kontakt dzieci zalezy tez od ich charakterow. Miedzy mna a siostra bylo 6 lat, a zawsze swietnie sie dogadywalysmy. Przyznaje jednak, ze kiedy bylysmy male, "znizalam" zabawy do poziomu mlodszej siostry, a nie kazde starsze dziecko chce to robic. To zalezy od osobowosci. Inne dzieciaki moga sie zloscic i buntowac na koniecznosc zabawiania takiego szkraba...

      Usuń
  5. Ale u Ciebie klimatycznie :) koniec lata, ciepłe wieczory, zabawy z wodą... rozmarzyłam się :) Fajnie się bawią Twoje Potworki :) Super, że siebie mają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, jesli jestes posiadaczka stalowych nerwow, ktore pomoga Ci przetrwac pierwszy rok, to polecam mala roznice wieku u dzieci. :) Poczatki sa stra-szne, dziwie sie ze nie skonczylo sie u mnie jakims zalamaniem naerwowym (albo dzieciobojstwem, bo ja stalowych nerwow nie posiadam z cala pewnoscia), ale w pewnym momencie zaczyna sie robic fajnie. I ja wlasnie z zaskoczeniem odkrywam, ze moje dzieci czasem bawia sie RAZEM! ;) Teraz tylko musimy popracowac nad tym, zeby "razem" oznaczalo rowniez "zgodnie", przez dluzej niz 2 minutki. :)

      Usuń
  6. Oh, nie cierpię okresu niemowlęcego! Serio! Najfajniejsze dzieci to takie dwu, trzyletnie i starsze :)
    A trzyletnie to już w ogóle szał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie! Niemowlaki sa strasznie meczace, a dzieci powyzej 5-letnie juz potrafia cwaniakowac i pyskowac. Trzy-czterolatki sa najlepsze! :)

      Usuń
  7. No to i ja się wypowiem- mama mająca dzieci z dość sporą różnicą wieku- owszem, jest to wygodne, ale tylko przez pewien czas i tylko dla rodzica. Kiedy ma się w domu drugie dziecko- noworodka, a to starsze jest na tyle duże, że umie się sobą zająć, ubrać, zrobić kanapkę, to się ma wrażenie, że lepiej być nie może. W duchu gratulujesz sobie, jaki to miałaś świetny pomysł z taką różnicą wieku... A potem to "małe" rośnie i... I dupa. Bo owszem- "małe" łazi za starszą siostrą, ale ta z kolei ma swoje "dorosłe" już sprawy i nie kręci Jej zabawa z maluchem. Oczywiście, czasem się razem pobawią, ale... Rzadko tak same z siebie, częściej kiedy poproszę Elizę, ale to na pewno nie są takie zabawy jak u Was- na tym samym poziomie. I w takich sytuacjach jest mi naprawdę żal, że Im to odebrałam... Bo ja pamiętam moje zabawy z bratem... To było coś! A dzieli nas rok bez dwóch tygodni :)

    Lila średnio lubi "na barana"... A takie połączenie- upał plus zimna woda to u Elizy kończyło się kiedyś anginą. Lila za to zasmarkana bez włażenia do wody i ciągnie się to już od tygodnia :(

    Co do tych zdjęć w sieci... No ciężki temat. Wkurzam się, bo na swoim blogu chciałabym się czuć jak u siebie, a nie zastanawiać się kto te zdjęcia ogląda...
    A wiesz, że ja rodzinie i znajomym też o blogu nie mówiłam? :) W razie czego zawsze mogę wylać swoje żale :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się skoncentrowałam na dzieciach, że nie wspomniałam o relacjach z mężem... Wiem Agatko, dokładnie wiem o czym piszesz. U nas też- zamiast coraz lepiej, jest "coraz dalej od siebie"... Nie, nie ciągnie żadnego z nas do nowych przygód z kimś innym, ale mam wrażenie, że już tak bardzo wrośliśmy w to rodzicielstwo, że już nikim innym dla siebie nie jesteśmy poza mamą/tatą Elizy, Lilki. Cały czas się pocieszam, bo w końcu jakby nie było- kocham mojego męża, że mimo wszystko Lilka jeszcze jest mała, że może trzeba nam więcej czasu itd...

      Usuń
    2. Kurcze, z ta roznica wieku to chyba najwiecej zalezy od osobowosci dzieci, szczegolnie tego starszego. Jak wspominalam wyzej, ja jestem starsza od siostry o 6 lat, a mimo to zazwyczaj sama z siebie lubilam sie z nia bawic i dostosowywalam zabawy "pod nia". Po prostu byla ze mnie taka "kwoka", ktora chetnie brala pod skrzydla maluchy, bo i dziecmi znajomych czy wujostwa tez sie chetnie zajmowalam... Za to miedzy dziewczynami, ktorymi sie opiekowalam byly niecale 2 lata i w dziecinstwie praly sie az milo, strasza ciagle mlodszej uciekala i koniecznie chciala miec swoja grupe kolezanek i kolegow, gdzie siostra nie bedzie miala wstepu. :)

      Ja nikomu o blogu nie mowilam, nawet mezowi, bo wiem, ze on jest stasznym przeciwnikiem portali spolecznosciowych i ogolnego exhibicjonizmu w sieci. :) Teraz przynajmniej moge na niego bezkarnie zrzedzic. Gdyby czytal mojego bloga, pewnie regularnie konczyloby sie na cichych dniach. ;)
      Ze zdjeciami sama nie wiem co myslec i robic... Z jednej strony chcialabym moc Wam pokazac co wyprawiaja moje Potworki, a z drugiej nie chce zeby trafily one do jakiejs pedofilskiej bazy danych... Narazie zmniejszam je na tyle zeby ciezko bylo je ogladac w normalnej wielkosci, oraz usuwam je po kilku dniach.
      Stosunki z mezem doprowadzaja mnie do k**wicy! Nadal pamietam jak bylo kiedys, przed dziecmi i chcialabym kontynuowac chociaz namiastke. Dla chcacego nic trudnego, ale niestety do tanga trzeba dwojga, a u nas chce tylko ja. Wraz z narodzinami Bi, mojemu mezowi system przestawil sie z "maz/partner", na "ojciec" i to przez duze "O". On zwyczajnie nie czuje potrzeby, zeby wyjsc gdzies tylko ze mna, odpoczac od dzieci chociaz na moment. A jak narzekam, ze pojechalabym tu czy tam, slysze ze jeszcze kilka lat i pojedziemy cala rodzina. A mi nie o to chodzi! :/

      Usuń
  8. No, co do zdjęć cię nie pocieszę. Ja zaczęłam ograniczać wrzucanie po tym, jak z prywatnego konta na FB wyciekły fotki z mojego slubu, a konkretnie bramy ślubnej, którą chłopaki zrobiły z jajem. Już nawet nie śledzę, gdzie to zdjęcie było, przeszło demotywatory, było na jakimś ruskim blogu, cieszę się tylko, że stoję na nim tyłem, a mojego męza nie widać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, kolejna historia ku "przestrodze"... :(

      Usuń
  9. Ale super foteczki, aż się miło ogląda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje! Tylko wlasnie z tymi fotkami problem, ze niewiadomo kto je moze dorwac... :/

      Usuń
  10. Z tymi zdjęciami na blogu ...kurcze ja się nigdy nad tym nie zastanawiałam. Ale wiem, że gdyby inaczej potoczyły się moje losy zdjęcie mojego upragnionego Dziecka na pewno byłoby na blogu. I to pewnie nie jedno !
    A tu zagrożenia na każdym kroku...Przerażające !
    Co nie zmienia faktu, że z przyjemnością ogladam Potworki .
    Gęba cieszy mi się od ucha do ucha ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie, rozsadek podpowiada, zeby zdjec nie zamieszczac, albo tylko takie gdzie dzieci prawie nie widac... Ale z drugiej strony ciezko sie powstrzymac. I mowiac szczerze, jako czytelnik tez wole blogi, na ktorych zamieszczane sa zdjecia, niz takie z samym tekstem. Fotki dodaja blogowi nieco zycia i autentycznosci...

      Usuń
  11. Jeju, jaki mały dżentelmen :) aż serce rośnie.
    A tak po cichu to Ci zazdroszczę, że masz dwójkę takich urwisów. Tego, że mimo iż potrafią się kłócić i masz czasami dość wszystkiego, to Oni mają siebie no i już fajnie razem się bawią.
    Początki były mega ciężkie, ale teraz już po tym co piszesz robi się fajnie i zaczynasz doceniać tę małą różnicę wieku między nimi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolina, dokladnie tak! Jeszcze sa malutcy wiec te zabawy sa dosc nieudolne i zazwyczaj koncza sie krzykiem i placzem. :) No i Bi uparcie nie chce sie niczym dzielic, a Niko zamiast sie jej "odgryzc" to wrzeszczy. Ale to juz obiecujacy poczatek. :)

      Usuń
  12. Za rok nikt nie rozpozna kto jest u was starszy Bi czy Nik :) Super te twoje blondaski wyglądają :) Antek z Julkiem też już powoli się ładnie razem bawią, chodzą za rączkę i Antek namawia Małego na głupoty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Bi tez jest pierwsza, zeby naklaniac Nika do wdrapywania sie na stol albo skakania po kanapie jak po trampolinie! Albo, kiedy czegos jej zabronie, pochyla sie i konspiracyjnie szepcze mu na ucho "chodz Kokus, zrobimy..." i popycha go zeby to ON np. odkrecil wode w wezu... Narazie Mlodszy jest za maly zeby skutecznie wykonac polecenia siostry, ale az strach sie bac co bedzie za rok-dwa. :)

      Usuń