Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

czwartek, 6 marca 2014

Nie zabieraj dzieci do kosciola! Oraz bananowe ciacho :)

Bylismy wczoraj w kosciele na posypaniu popiolem. Wiecie, z moim mezem nie ma mowy, zeby odpuscic sobie te "przyjemnosc" chyba, ze jest sie obloznie chorym. :) Znajac wytrzymalosc naszych dzieci na koscielne rytualy, poszlismy jednak tylko na nabozenstwo pokutne, nie na cala msze. Zazwyczaj jadac do kosciola biore ze soba spory zapas chrupek, bo Bi i Nik tylko zujac nadmuchana kukurydze sa w stanie w miare spokojnie przetrzymac msze.

Ale wczoraj podczas pospiesznej zmiany pieluchy Nikowi, dopilnowaniu, zeby Bi skorzystala z toalety, ubieraniu im kurtek, butow i czapek (a czemu ja kurcze jeszcze w samych gaciach???), rzucilam do M. "cholera, jeszcze musze spakowac chrupki!", a on stwierdzil, ze to tylko pol godzinki, jakos wytrzymaja. Hmm... Machnelam reka, ale potem plulam sobie w brode, ze nie posluchalam mojej matczynej intuicji... ;)

Najpierw zbiesil sie Nik. Bez powodu i w ciagu doslownie 3 sekund, ze slodkiego, drepczacego po lawce chlopczyka, usmiechajacego sie do ludzi za nami, zmienil sie w ryczacego coraz glosniej Potwora (czyli wrocil moj prawdziwy syn ;)), wyginajacego sie, przeginajacego, ktorego za cholere nie moglam uspokoic, bo nie mialam pojecia o co mu chodzi. Na kolankach zle, na podlodze niedobrze, na lawke nie, miedzy lawkami nie bedzie chodzil, tylko darcie, darcie, darcie... :/ W koncu wyciagnelam bron najwiekszego kalibru, czyli iPhona z kieszeni. To uspokoilo go na reszte ceremoni. :)

Bi dla odmiany wytrzymala cala mini-msze, za to dala popis na sam koniec. Szlysmy sobie w ogonku ludzi za M. z Nikiem i staralam ja przygotowac na sypanie popiolem. Wiecie, moje starsze dziecko jest troche "dzikie", wiec podejrzewalam, ze moze byc z tym problem. Teraz mysle, ze moglam jej nic nie mowic, moze element zaskoczenia lepiej by zadzialal. :) Bo, kiedy juz-juz dochodzilysmy do ksiedza, mloda zobaczyla jak dotyka on czola M. i Kokusia. Natychmiast zakryla sobie czolo raczkami. Ale na tym nie skonczyla. Ksiadz dotknal mojego czola, po czym wyciagnal reke w jej strone, a ta rozdarla sie na calutki kosciol: "NIEEE!!! JA NIEEE, JA NIE CHCE!!!!". I rozbeczala sie. Jest jeszcze na tyle mala, ze jej wrzaski wywolaly tylko ogolna wesolosc, wlaczajac w to ksiedza. Wracajac do naszej lawki, przez cala nawe odprowadzaly mnie rozbawione spojrzenia ludzi, ktorzy pewnie zastanawiali sie, ktore dziecko odstawilo taki cyrk. Stwierdzilismy potem z M., ze ksiadz schrzanil cos przy jej chrzcie i diabla nie wygonil jak trzeba. ;)


A teraz pora na przepis na "banana bread". Po komentarzach widze, ze nie wyrazalam sie dosc jasno, bo bananow potrzeba do niego jednak wiecej niz 1. :) Ja mialam jednego, przejrzalego, ale musialam dodac kilka swiezych. :)
Przepis znalazlam jakis czas temu w internecie, ale troche go modyfikowalam, bo np. daje wiecej jajek. Nie znosze amerykanskich ciast, bo wlasnie strasznie oszczedzaja na jajkach i w rezultacie ciasto wychodzi gabczaste i jak dla mnie bez smaku. Ale dosc gadania, oto przepis:

Skladniki:
3-4 dojrzale, ugniecione  banany (nie radze dawac za duzo. Kiedys M. dal 6 bo stwiedzil, ze im wiecej tym lepiej i ciasto wyszlo zakalcowate. Ja uzywam tluczka do ziemniakow i nie ugniatam bananow na kompletna miazge, tylko zostawiam male grudki)
1/3 szklanki rozpuszczonego masla lub margaryny
1 szklanka cukru
1 jajko (ja daje 3-4)
1 lyzeczka ekstraktu z wanilii
1 lyzeczka sody
szczypta soli
1.5 szklanki maki (z racji dodania kilku dodatkowych jaj, maki tez daje troche wiecej, okolo niecalych 2 szklanek)

Przygotowanie:
Do ugniecionych bananow dodac rozpuszczone maslo, wymieszac. Dodac cukier, jajka i wanilie. Dosypac sode i posypac sola. Wymieszac. Na koniec dodac make i dobrze wymieszac. Przelac do formy o wymiarach 10 x 20 cm. Piec 1 godzine w temp 175 stopni C.

Proste jak barszcz! Smacznego! ;)

23 komentarze:

  1. haha, dzięki Waszym dzieciom msza przynajmniej była ciekawsza dla pozostałych wiernych ;-) wiesz, ja trochę nie rozumiem zabierania małych dzieci do kościoła, bo przecież i tak nic z tego nie rozumieją, to całkiem normalne, że się nudzą, w dodatku nie wiem jak u Was, ale w kościołach często jest zimno i jeszcze ludzie a to kaszlą, a to chuchają... Sama to przeszłam z moimi rodzicielami i gdy tylko ich władza absolutna się skończyła, skończył się również mój związek z kościołem. Przepis na ciasto bananowe zapisany :-) a ja mam bardzo fajny przepis na marchewkowe z rozsądną ilością oleju, mogę się podzielić :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli rozsądna ilość to nie jest 1,5szklanki, to ja jestem chętna :) Po chrzcie Lilki obiecałam sobie, że w kościele pojawimy się dopiero z okazji komunii Elizy. Nie wiem dla kogo te chrzciny były gorszą traumą- dla Niej, dla mnie, czy dla pozostałych, przypadkowych uczestników tamtej mszy. Tego co Ona tam urządziła nie da się opisać. Ksiądz, jak już udzielił Jej sakramentu, a ja wyszłam z Nią na dwór, to podobno odetchnął i się uspokoił. I mimo, że Go nie lubię, to absolutnie Mu się nie dziwię.
      Marcin właśnie zbiera się do sklepu po produkty na bananowy chlebek :)

      Usuń
    2. Lahana - poprosze o przepis! Od jakiegos czasu poszukuje prostego przepisu na wlasnie marchewkowe ciasto! :)
      Mojemu mezowi bardzo zalezy na tym, zeby wychowac nasze dzieci w duchu katolickim. Ja sama nie jestem szczegolnie wierzaca, ale nie widze w tym wiekszej szkody dla nich, wiec nie oponuje. :) Bi jest juz w stanie wytrzymac cala msze, siedzac mi grzecznie na kolanach. Byle nikt obcy jej nie zagadywal, a tym bardziej nie dotykal. ;) Z Nikiem roznie to bywa bo jest jeszcze malutki. Czasem jest nadzwyczaj spokojny, a czasem wychodze po mszy cala upocona i przysiegam, ze wiecej nie zabiore go do kosciola. ;) A chodzimy do malutkiego kosciolka, gdzie jest niewiele osob na mszy, wiec nie martwie sie az tak bardzo o rozsiewane zarazki.
      Martus: chyba jeszcze nie opisywalas na blogu przygod ze chrzcinami panny Lili? Albo mnie cos ominelo...
      Daj znac jak wyszlo ciacho! ;)

      Usuń
    3. Miałam opisać, i chyba to zrobię, chociaż wiesz- TRAUMA :) A co do ciasta to czekam aż banany zmienią kolor :) Na razie nadaje się jeden, ale poczekam cierpliwie, myślę, że koło środy reszta też nabierze plamek :) No i za środą przemawia fakt, że Marcin wróci wtedy z Warszawy, bo inaczej jak znam życie ciasto zjadłabym sama :) A tak kalorie rozłożą się na dwoje. Ale masz fajnie- M. chociaż ciasto zrobi. Mój Marcin rzuca hasło- zjadłbym coś słodkiego do kawy :)

      Usuń
    4. Dziewczyny, podaję przepis na marchewkowe. Od razu uprzedzam nieskromnie, że jest fenomenalne i gwarantuję pełną konsumpcję do 48h ;-) Oto on:
      1 szkl mąki
      0,5 szkl cukru
      1 łyżeczka sody oczyszczonej
      3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
      3 łyżeczki cynamonu
      1 łyżeczka zmielonych goździków (opcjonalnie)
      0,5 łyżeczki gałki muszkatołowej (też opcjonalnie)
      szczypta soli
      0,5 szkl oleju
      2 roztrzepane jajka
      4 starte marchewki
      dużo posiekanych orzechów, rodzynek, żurawiny

      W jednym naczyniu wymieszać wszystkie suche składniki (oprócz bakalii), w drugim roztrzepać olej z jajami. Połączyć wszystkie składniki, można mieszać łychą, można też miksować. Dodać marchewkę i bakalie - wymieszać. Piec w temp. 180stopni przez ok. 45min. I teraz wersja de lux ;-) gdy ciasto ostygnie za pomocą nici/noża podzielić je na dwie warstwy (jak biszkopt) i przełożyć kremem składającym się z serka typu philadelphia wymieszanym z cukrem pudrem (im więcej kremu tym lepiej ofkors ;-) Jeżeli zdecydujecie się na krem radzę zostawić ciasto na ok. 5h w lodówce, żeby się przegryzło - to naprawdę ważne, bo krem smakuje zupełnie inaczej po tym czasie, czytaj LEPIEJ. Smacznego!

      Usuń
    5. Moj M. tez woli jak to JA cos upieke, ale nie narzekam, bo jemu tez sie dosc czesto zdarza. ;)
      Lahana, mi juz slinka cieknie jak czytam przepis. Ale wyprobowac bede go mogla dopiero gdzies w weekend bo nie mam wszystkich skladnikow, a nie chce mi sie jechac na zakupy. ;)

      Usuń
    6. :-) ciasto Cię nie zawiedzie - zaręczam. Zapomniałam dopisać, że ciasto ładnie wygląda, gdy zostawi się trochę kremu do posmarowania wierzchu, udekoruje orzechami (wtedy ładnie przyklejają się do kremu) i oprószy cynamonem :-)

      Usuń
    7. Dziś bananowy chlebek, a w tygodniu marchewkowe :) Muszę przemycać dzieciom warzywa i owoce w końcu :)

      Usuń
  2. Jak dobrze ze : 1. Moje dzieci już duże 2. Chodzę do kościoła od wielkiego dzwonu czyli na ogół na Wielkanoc i na pasterke :)
    Ciasto będziemy testować w weekend , dzięki za przepis :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alez prosze bardzo! :)
      Tak wlasnie chodzilo sie do kosciola w moim domu rodzinnym. Niestety moj malzonek zostal wychowany w duchu znacznie bardziej katolickim. :)

      Usuń
  3. To u nas odwrotnie, bo Tusia była najpierw na mszy z babcią i była tak grzeczna, że babcia sprawdzała, czy przypadkiem nie zasnęła, a potem jeszcze z nami wieczorem i dumnie szła w kolejce po "popiel".

    a przepis zapisany i przy najbliższej okazji będzie próbowany :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bi ogolnie na mszy jest bardzo grzeczna. Siedzi na kolanach I tylko czasem sie troche powierci. Problem zaczyna sie kiedy ktos obcy musi sie do niej zblizyc, a juz nie daj Boze dotknac - tak jak na srodowej mszy. :)
      A Nik jest po prostu maly, Bi w jego wieku tez urzadzala takie akcje. Wyrosnie z tego. :)

      Usuń
  4. Hehe, cieszę się, że takie uroczystości na omijają i będą omijać, bo nie wyobrażam sobie chłopaków w niosącym echo kościele :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, nie jest zle. My chodzimy do malutkiego kosciolka z niewielka iloscia parafian. Jest calkiem sporo malych dzieci, ale zazwyczaj wrzeszcza tylko niemowlaki, ktore sa pewnie glodne albo spiace (przynajmniej moje o to wrzeszczaly).

      Usuń
  5. wpisuję na moją listę łatwych ciast :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpisz koniecznie, bo to najszybszy przepis jaki znam! Idealny jak ktos wpadnie niespodziewanie z wizyta.

      Usuń
  6. a ja nie brałam naszej na popielec, co prawda chodzimy co niedzielę, ale wtedy jest jednak mniej ludzi, a więc nie ma takiego zaduchu. Mi samej było ciężko wytrzymać w takim ścisku, a co dopiero dziecku, więc odpuściłam, jeszcze zdąży się "przysypać" popiołem :)
    A ciasto wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogger cos swiruje. Moj komentarz znikl, ale nie zdziwie sie jak sie tu pozniej tajemniczo pojawi. ;)
      A pisalam, ze bylismy tylko na nabozenstwie pokutnym i bylo bardzo malo ludzi. :)

      Usuń
    2. u nas niestety nie ma tego osobno i wtedy jest niesamowicie dużoooo ludzi, dlatego odpuściłam, ale jestem ciekawa jak to wygląda u Was ;)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. No cudowna przeciez! Tylko isc z nimi "do ludzi"! ;)

      Usuń
  8. Jak znów przejrzeją banany, spróbuję. Mój przepis mnie nie satysfakcjonuje, więc chętnie wypróbuję ten sprawdzony przez Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprobuj, bo jest naprawde prosciutki! Nie jest to moze moje ulubione ciacho, ale chyba jedno z najczescej pieczonych, bo praktycznie co tydzien zostaje mi przynajmniej jeden obrzydliwy, brazowy banan. :)

      Usuń