Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

wtorek, 28 maja 2013

Po-weekendowo

I to dlugo-weekendowo! No dobra, nie ma sie czym podniecac, bo okazalo sie, ze weekend byl taki sobie... :)

Wczoraj obchodzilismy Memorial Day, wiec byl dzien wolny od pracy. Memorial Day to swieto na czesc zolnierzy poleglych we wszystkich dzialaniach wojennych, w ktorych Stany sie udzielaly. A ze lubia wsciubiac nochala w nie swoje sprawy, wiec i poleglych jest sporo. :) Brzmi powaznie, ale tak naprawde dla przecietnego mieszkanca, imigranta czy nie, Memorial Day kojarzy sie glownie z kolorowymi paradami organizowanymi przez niemal kazde wieksze miasto i miasteczko, a takze z rodzinnymi spotkaniami, piknikami i grillami.

Mi tez sie tak przyjemnie kojarzy i czekalam na ten dlugi weekend z niecierpliwoscia. Tymczasem Matka Natura postanowila byc zlosliwa i po lecie, ktore mielismy w zeszlym tygodniu (30 stopni, yeah!), zaserwowala nam wiosne i to wczesna. W sobote na zmiane lalo i mzylo, a temperatura doszla zaledwie do 10 stopni. W niedziele niby bylo cieplej bo okolo 18 stopni, a po poludniu nawet wyjrzalo slonko, ale co z tego, skoro pizdzilo jak w Kieleckiem, a przy tym wicher byl lodowaty jak na Syberii. Dopiero wczoraj wrocilo lato, slonko i 25 stopni. Niestety moj malzonek postanowil wykorzystac brak deszczu do zmiany klockow hamulcowych w moim aucie. Jestem mu za to wdzieczna, bo sama musialabym zostawic fortune u mechanika. Ale, ale! Okazalo sie, ze tarcze rowniez potrzebuja zmiany, a to juz wyzsza szkola  jazdy. Oczywiscie M. jak to M., nie przyzna sie, ze nie umie czegos zrobic, tylko zabral sie do roboty. Hmm... Okazalo sie, ze nie ma potrzebnych kluczy. Pojechal kupic. Kupil - nie takie jak trzeba. Pojechal ponownie. Znow nie takie! Dopiero za trzecim razem kupil wlasciwe, ale okazalo sie, ze sruba byla tak zardzewiala, ze i tak nie mogl jej odkrecic! Podsumowujac, po niemal 4 godzinach, wydaniu prawie 200 dolcow na niepotrzebne klucze, ubabraniu sie po lokcie, przeklinaniu na cala ulice i rzucaniu narzedziami po podjezdzie oraz wyzywaniu mojego autka od starych gruchotow (!), M. stwierdzil, ze musi sie odstresowac. :) Zabralismy wiec male potwory na plac zabaw. Podczas kiedy ja ganialam za potworem starszym, a potwor mlodszy spal, M. obejrzal na telefonie filmik YouTube jak zmienic tarcze. I co sie okazalo??? Tarczy sie nie odkreca, tylko wybija od tylu! Po powrocie do domu, zajelo M. raptem godzine, zeby wszystko pozmieniac i poskladac do kupy! :)

A z innych wiadomosci, to zaczelam dalej poszerzac diete Nika. Zgadzam sie z niektorymi poradami, zeby zaczynac rozszerzanie diety dziecka od warzyw, bo kiedy maluch posmakuje slodkie owoce, to warzyw juz nie ruszy. W ruch ruszyla wiec marchewka, z ktora mialam pozytywne doswiadczenia z czasow Bi. Hmm... Jesli myslalam, ze Nik sie krzywil i mial odruch wymiotny na kaszke, to teraz dopiero przekonalam sie co to jest krzywienie i odruch wymiotny! ;) Taaak, marchewka stanowczo mu nie podpasowala. Pomeczylam go nia jednak przez 3 dni, zeby upewnic sie, ze nie ma alergii. Nie ma, marchew zaliczona, dzis kolej na ziemniaczka. :)
Przy okazji. Pisalam juz chyba kiedys, ze nie kupujemy z M. sloiczkow. Mimo, ze sa wygodne, zachwalane, niby bez konserwantow i dodatkow, ja jednak im nie ufam. Wydaje mi sie bardzo podejrzane, ze wiekszosc dzieci zajada sie sloiczkami, natomiast jak mama zmieli im warzywa, to nie chca ich ruszyc. A przeciez teoretycznie to to samo. Ale do sedna. Nie chcialam na poczatek gotowac wielkiego gara marchewki, tylko 3-4. Okazalo sie wiec, ze nasz mikser (taki malutki, specjalny do przygotowywania obiadkow dla niemowlat) nie chcial jej zmielic, bylo jej zwyczajnie za malo. Urzadzilam sobie wiec powrot do przeszlosci. Mianowicie zwyczajnie przetarlam ja przez sitko, oczywiscie psiaczac caly czas na strate czasu. :) Stwierdzam, ze za czasow naszych matek kobieta posiadajaca potomstwo rzeczywiscie nie mogla pracowac zawodowo, bo zwyczajnie nie miala na to czasu. No chyba, ze miala babcie pod reka. Mialam 6 lat, kiedy urodzila sie moja siostra, wiec co nieco pamietam. A pamietam pieluchy ciagle suszace sie na sznurkach w lazience. Pamietam pralke "Franie", chodzaca co wieczor, a potem charakterystyczny zapach pieluch gotowanych w wielkim kotle na kuchence. Pamietam stosy pieluch do prasowania i jak pomagalam potem rodzicom skladac te pieluchy. Dla mnie byla to swietna zabawa, a dla nich zapewne nieoceniona pomoc. Pamietam tez mame wlasnie przecierajaca obiadki dla malej siostry. :) Nie wiem jak nasze matki i babki to wszystko robily. :)

Co poza tym? Akcja "nocnik" ruszyla (prawie) pelna para. Dywany pozwijane, dziecko chodzi w majtach. Mielismy juz nawet pierwsze sukcesy w postaci dwukrotnego siku i jednej kupy do kibelka. Niestety Bi nie trawi nocnika. Jest on dla niej dodatkowym krzeselkiem i tyle. Na probe posadzenia ja na nim w celu zalatwienia potrzeby, reaguje histeria. Poddalismy sie wiec i zakupilismy nakladke na sedes. Sadzamy Bi na kibelku srednio co godzine, w nadziei, ze cos zrobi, bo narazie kompletnie nie wola. Na 3 wymienione wyzej sukcesy przypadla niezliczona ilosc zlanych majtek i nawet jedna kupa w gaciach, fuj! No coz, to dopiero poczatki, licze, ze z czasem bedzie coraz lepiej. Jedyny problem to taki, ze wieczorem, bedac sama z dziecmi, moge miec problem z wysadzaniem Bi, szczegolnie, ze Nik jest juz zmeczony, marudzi i domaga sie ciaglej uwagi i noszenia. Dlatego liczylam, ze Bi polubi nocnik, bo na niego moglaby sama siadac. Na kibelek, nawet po stolku, troche ma wysoko...

16 komentarzy:

  1. Pieluchowa akcja! Coś tam o tym wiem :PP
    Ja też uważam, że słoiczki są podejrzane. U nas się ich nie daje (dzieciaki od początku, czyli od czasu gdy im już można- jedzą to co rodzice, tylko bez przypraw i miksowane.) :)
    Ale wygoda jest, co racja, to racja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gotowanie samemu tez nie jest takie zle. Jak juz sprobuje wszystkie mozliwe warzywka, to zaczne Nikowi gotowac zupki, miksowac je i zamrazac. W ten sposob bede gotowac dla niego wlasciwie raz w tygodniu, a w miedzy czasie dawac mu do sprobowania coraz to nowszych rzeczy. :)

      Usuń
  2. Ja niestety podaje słoiczki, ale nie względu na moją wygodę, tylko na to, że nie mam dostępu do sprawdzonych warzyw, a pora roku kiedy zaczęłam małej rozszerzać dietę była powiedzmy niesprzyjająca do serwowania Jej zwiędłej pietruchy... Łudzę się, że jednak jak już będę miała świeże warzywka to je polubi...
    No u nas z podaniem warzyw przed owocami sprawdziło się w stu procentach, do tego stopnia, że jabłko zostało przyjęte ze skrzywioną miną :) a jeszcze słodsza morelka powitana odruchem wymiotnym...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, pamietam jaka rozczarowana bylam, kiedy podalam w koncu Bi wlasnorecznie zrobiony mus jablkowy. To ja sie naobieralam jabluszek, nakroilam w plasterki, upieklam, zmiksowalam... A ona wszystko wyplula! I jeszcze dlugo, dlugo jablek nie znosila! Na szczescie mus jablkowy sama zezarlam I to z rozkosza. :)
      Staram sie kupowac warzywa z ekologicznych upraw, ale jak nie moge dostac to tez nie panikuje i biore zwykle. :)

      Usuń
  3. Pamiętam jak uczyłam Antka sikać do nocnika, wszystko wkoło było zasikane, a majtki wisiały na każdym rogu ;) Ale się w końcu nauczył:)
    Ja też nie dawałam słoiczków chłopakom. Też im nie ufam. Moja P.Basia (opiekunka) kiedyś sama mi kazała jeść to "gówno" ze słoików a dzieciakowi zwykłą zupke ugotować ;) Ona taka jajcara jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezla ta Pani Basia! Nie wiem czy osmielilabym sie powiedziec cos takiego badz co badz pracodawcy! ;)
      Uch, mam nadzieje, ze Bi nauczy sie w miare szybko, bo nie nadazam ze scieraniem szczochow! :)

      Usuń
  4. A Mi tam lubi wszystko i je warzywa po owocah i domowe po słoiczkach i dziecięce po dorosłym (doprawionym), niezniechęcalna jest. Jak masz za mało czegoś w miserze, to dolej odrobinę wody (dla dzieca mineralnej), wtedy mieli nawet jedną małą marchewkę, bo woda ją spowrotem kieruje do ostrzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dolewam wlasnego odciagnietego mleka, ale i tak czasem jest za malo. Ale to nic, przetarlam przez sitko i jest ok. :)
      Zazdroszcze! Twoja Mi to po prostu dziecko idealne! Ciekawa jestem jak to bedzie z Nikiem, bo Bi od poczatku byla niejadkiem i na wszystko krecila nosem. :)

      Usuń
  5. u nas deszcz i 11 stopni więc chyba zrozumiesz, że zazdroszczę tych 18...
    ja zaczęłam z eM od słoiczków, ale teraz już głównie sama przygotowuję obiadki i owocki i staram się coraz słabiej mielić, żeby uczył się żuć i gryźć i wytępiłam w nim ten odruch wymiotny na każdy większy kawałek (a miał taki :-)
    powodzenia z nocniczkiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez z czasem bede mielic coraz slabiej, ale narazie to sa poczatki, wiec wszystko musi miec konsystencje musu. :)
      U nas przez nastepne dni ma byc ponad 30 stopni. ;)

      Usuń
  6. Czyli pogada nie tylko u nas złośliwa ;)
    My też nadal walczymy i nadal bilans jest na korzyść zalanych gaci, a Basia ma już 2 lata i 5 miesięcy... choć ona też nie chce używać nocnika, co mnie akurat cieszy. Robi na kibelek, jak się uda nam trafić z czasem, bo tak to może siedzieć i medytować, a potem robić w majty bez zażenowania. Nie woła nadal. Dopiero, jak poczuje, że siedzi/stoi w kałuży. Ale powodzenia, każdy przecież kiedyś załapuje, o co chodzi, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazde dziecko kiedys w koncu zaczyna wolac, ale czemu do jasnej ciasnej jednym dzieciom zajmuje to 2 tygodnie, a innym 2 lata??? ;)
      Bi tez wola dopiero po fakcie, a wtedy stoi cala w szoku, nie wiedzac co sie wlasciwie stalo... ;)

      Usuń
  7. Ehh... kłopoty z samochodzikiem... coś o tym wiem... w zasadzie lepiej go oddać w męskie ręce niż przepłacać u mechanika.a dla faceta jaka to satysfakcja kiedy robi tyle podejść i w końcu osiągnie zamierzony cel :)
    Patrząc na datę... byłam w Stanach w Memorial Day,ale nie pamiętam niczego charakterystycznego :)
    U mnie póki co lekarze mówią, żebym z rozszerzaniem diety czekała... ale też póki co mam zamiar robić przeciery, zupki i papki. Zobaczymy co mi z tego wyjdzie. Kiedyś próbowałam tych słoiczkowych i mam wrażenie, że jeśli zrobi się samemu to to chociaż ma jakiś smak (nie mam na myśli żadnych przypraw itd), ale nawet jeśli słoiczkowe są pozbawione tych wszystkich śmieci to robione na pewno lepsze.
    Oj tak... pralka Frania :)
    A o nocniczku chętnie poczytałam.. wiem co mnie czeka haha
    Powodzonka Bi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi pediarta juz przy Bi mowila, ze moge zaczac rozszerzac diete w wieku 4 miesiecy, ale moge tez spokojnie poczekac az skonczy 6. Jednak wprowadzanie nowych rzeczy, przynajmniej na poczatku zajmuje sporo czasu, zanim czlowiek sprawdzi czy maluch nie ma na nic alergii, a ja chce w miare szybko przestac w pracy pompowac, wiec zaczelam wczesniej. :)

      Usuń
  8. Fajne masz wspomnienia :) Nie mam rodzeństwa, a Franię i suszące się pieluchy znam tylko z opowiadań.
    Jeśli chodzi o przyznawanie się do błędów to faceci mają z tym problem, a co dopiero z powiedzeniem, że czego nie umie! Ale i tak sobie poradził :) I gratuluję!
    Dziękuję za odwiedziny :)
    Pozdrawiam słonecznie z centrum :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwiedzam regularnie, tylko ostatnio mam niewiele czasu i zaniedbuje strasznie komentowanie! :)

      Usuń