Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

wtorek, 7 sierpnia 2012

Koniec!

Narazie tylko karmienia piersia. I niestety tylko na okolo 4 miesiecy (co??? To juz tak niedlugo???!!!), ale dobra i taka przerwa! :)
Czyli, podsumujmy: karmilam przez 15 miesiecy i 3 dni. Calkiem niezle! Ale drugi maluch niech nie liczy na tyle szczescia, skoncze jak tylko wybije mu 12 miesiaczkow! Bi miala szczescie, ze wypadl nam ten wyjazd do Polski, inaczej tez juz dawno powiedzialaby permanentne pa-pa cyckowi. :) Ano wlasnie, mialam karmic ja jeszcze raz dziennie do powrotu z urlopu. Niestety, od okolo 2 tygodni cycoliny bola mnie tak, ze myslalam, ze zwariuje! Jakby ktos mi szpilki wbijal, auc! W sumie dziwne, ze zlapalo mnie to teraz, a nie na poczatku ciazy... Coz, zlapalo kiedy zlapalo, grunt, ze karmienie stalo sie mordega i postanowilam z tym skonczyc! Wiec wczoraj odbylo sie pierwsze oficjalne usypianie bez cyca.
I w sumie jestem zadowolona. Posadzilam sobie juz opatulona w spiworek Bi na kolanach, poczytalysmy ksiazeczki, a potem przytulilam ja i zaczelam kolysac, spiewajac (no dobra, falszujac, ale Bi sie nie poznala) kolysanki. Na poczatku patrzyla troche zdziwiona, ale nawet nie probowala podnosic mi bluzki w poszukiwaniu przekaski. :) A przy kolysankach powieki zaczely jej opadac i szybciutko zasnela. Dala sie tez bez problemu odlozyc do lozeczka. A potem matka popelnila blad. Mianowicie chcialam poprawic spiworek, ktory zawinal jej sie kolo stop. Pociagnelam za niego tylko lekko, ale wystarczylo, zeby ja obudzic... :( No i sie zaczela zabawa: ja jej pokazuje podusie i mowie, zeby sie polozyla, ona kladzie sie, ale co chwila podnosi na raczkach i patrzy na mnie. Ja znow klepie poduszke i mowie, ze czas spac... Ona kladzie sie, a za 5 sekund znow podnosi. I tak to chwilke trwalo. W koncu stwierdzilam, ze nie bede tu stala nad nia do us....ej smierci i wyszlam z pokoju. Jak mozna sie bylo spodziewac, dziecko podnioslo protest. Ale trwal on moze 2-3 minutki i byl raczej taki bez przekonania, wiec do przezycia. I tak to sie odbylo, pierwsze koty za ploty! :)

Poza tym wkurzylam sie wczoraj, ale juz na sama siebie. Dostalam odpowiedz od promotora, do ktorego napisalam w niedziele, ze nanioslam wiekszosc poprawek na prace, ale z niektorymi potrzebuje jego pomocy. Niestety, do 24 sierpnia jest na urlopie, a ja wtedy bede juz w Polsce. No i zla jestem, bo chcialam skonczyc poprawki do wyjazdu, zeby po powrocie poddac prace juz tylko zabiegom "kosmetycznym". A tu dupa! Dostalam po tylku za wlasne lenistwo, bo liste poprawek dostalam w polowie czerwca i zajelo mi 1.5 miesiaca zeby je naniesc. A nie byly to jakies gigantyczne bledy, glownie literowki. I moglam sie spodziewac, ze skoro moj promotor mial w lipcu zajecia, to sierpien wezmie sobie wolny. Mam za swoje. Teraz po powrocie z Polski bede latac jak ze sraczka, zeby to wszystko pokonczyc, a i moj promotor bedzie mial mniej czasu na sprawdzanie, bo zaczna sie juz regularne zajecia na uniwerku... Cala ja, wszystko na ostatnia chwile!

A dzis rano, 9 godzina, siedze w pracy, cisza, szefa jeszcze niet, wiec czytam sobie spokojnie blogi, a tu jak nie ryknie, jak nie zacznie blyskac! Alarm pozarowy! :) Wszyscy pedem wypadli przed budynek i stali tam rozwazajac rozne mozliwosci zwiazane z podpaleniem budynku i docinajac sobie pytaniami co to sie popalalo cichcem w toalecie. :) Niestety, w tym momencie pojawil sie szef, wszedl do srodka, po czym wrocil i oznajmil, ze mozna wracac do pracy. Okazalo sie, ze mamy ekipe budowlana na tylach i albo robotnicy palili papierosy, albo jakies pyly dolecialy do czujnika i to spowodowalo alarm. Ech... A tak fajnie bylo zrobic sobie przerwe, wczesny ranek, sloneczko, ciepelko ale wyjatkowo bez wilgoci... A tu kaza wracac... Ale najlepsze miny mieli ci, ktorzy akurat podjechali do pracy. Na widok calej naszej gromady stojacej na parkingu przecierali najpierw zaspane oczka, a potem szyby w autach. Szkoda, ze nie pomyslelismy, zeby pstryknac im zdjecie! :)

6 komentarzy:

  1. jesteś niezwykle pracowitą kobietą, skąd czerpiesz na to wszystko siłę? Poważnie pytam. Nie znam nikogo, kto by sobie z tym wszystkim, o czym piszesz, poradził.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Klarko, zarumienilam sie! :) I to niestety ze wstydu, bo ja do pracowitych absolutnie nie naleze i to jest problem. Prace powinnam byla skonczyc okolo 5 lat temu, ale akurat wtedy poznalam mojego obecnego meza i tak jakos sie to potoczylo, ze prosze, koncze dopiero teraz!

      Usuń
  2. Kiedyś każdy musi zostać odstawiony od cyca. Dobrze, że odbyło się to bezboleśnie w przypadku Bi ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, uniwersalna prawda! ;) I cale szczescie, ze mloda przyjela to tak spokojnie, az jestem w szoku bo ona zwykle reaguje dosc gwaltownie na wszelkie zmiany. :)

      Usuń
  3. Ja karmiłam swoje dzieci po 12 m-cy. Tylko ze córka jakoś odstawiła się sama a z małym były kłopoty, bo on ssał w nocy po kilka razy nawet jako roczniak. Oczywiście chodziłam nieprzytomna do pracy i nie miałam siły dłuzej tego ciągnąć. Więc sprawę przejął mój M. Spał z nim 2 tygodnie i przestawiał go najpierw na mleko z butelki a potem na wodę. Nie było mu łatwo ale jakoś się udało. Dziwi mnie że Bi pozwala Ci się uśpić i nie gmera Ci w dekoldzie. Zuch dziewczynka!

    Ja pracę magisterską i podyplomową również wspominam jako wiecznie przedłuzający się koszmar. Magisterkę przeciągałam rok :-). Też niby dlatego ze urodziłam córkę ale tak naprawdę to nie mogłam albo nie chciało mi się jakoś z tym tematem pozbierać. Po magisterce zrobiłam wielkie ognisko koło domu i spaliłam szystkie skrypty i notatki i solennie przysięgłam sobie że to koniec nauki w moim życiu. To było w czerwcu. A w październiku poszłam na podyplomówkę... :-))) . Człowiek sam siebie nie zna... Ale generalnie to Ci współczuję nauki. Już jak jesteśmy matkami, zonami i prowadzimy gospodarstwa domowe to naprawdę mało czasu zostaje na naukę czy pisanie prac. A chęci to chyba jeszcze mniej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama sie dziwie, ze Bi zaakceptowala brak cyca jak cos nowego, ale do przyjecia. :)
      Ja skonczylam studia w Polsce, a potem wyjechalam za granice, gdzie okazalo sie, ze dyplom z Uniwerku Warszawskiego czy Jagiellonskiego, jest owszem, rozpoznawany i akceptowany. Ale z Uniw. Gdanskiego juz nie. :) Mialam szczescie, ze trafilam do firmy, gdzie oprocz mnie pracowaly jeszcze osoby z Rosji, Turcji i Chin. I nawet jeszcze jedna Polka. Wiec mialam droge przetarta. Ale i tak postanowilam zrobic dyplom i tutaj. Tyle, ze wszystkie przedmioty zaliczylam 5 lat temu, a w tym czasie poznalam M., zaczelismy planowac slub, potem kupowalismy dom, urzadzalismy sie, potem staralismy sie o dziecko, itd. I nie mialam jakos glowy do pisania. A czas lecial i 5 lat minelo niewiadomo kiedy... A teraz musze sie obronic do grudnia, inaczej bede musiala wziac dodatkowe przedmioty. Wiec ogarnela mnie z lekka panika. :)

      Usuń