Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

piątek, 13 lipca 2012

13stego w piatek...

Zaczelam piatek 13stego od zbierania psich wymiocin z podlogi w kuchni i umycia tejze podlogi… :( Nie wiem co ta kundlica znow zezarla ale wczoraj wieczorem wcinala trawe bite 2 godziny bez przerwy, wiec oczywiscie w nocy musiala czesc tej trawy zwrocic… Fuuuuj! Moze uszczknela troche zdechlego oposa, ktorego znalezlismy w ogrodzie przedwczoraj? Chociaz watpie, te stworzenia strasznie cuchna…
A jakies pol godziny pozniej, zastanawiajac sie co tak smierdzi w pokoju Bi, odkrylam, ze narobila w pieluche piekna, nocna kupke. ;)) Fajny poranek, prawda? :)

I stwierdzilam, ze czas opisac to co jeszcze pamietam z okresu ciazy z Bi, zanim babcia skleroza sobie wszystko zabierze. :) A wiec, prosze bardzo:
Ciaza z Bi to bylo dla mnie 9 miesiecy stresu. Nie zewnetrznego, wrecz przeciwnie, w domu lezalam do gory brzuchem, maz we wszystkim mnie wyreczal i jeszcze dogadzal. Pierwsze 3 miesiace niemal cale przespalam, oprocz godzin spedzanych w pracy oczywiscie. A przez ostatnie 4 puchly mi nogi, pod koniec juz koszmarnie, wiec tez spedzilam je na siedzeniu na kanapie z nogami na stole. W pracy tez mialam stolek pod biurkiem i chodzilam w kapciach bo w buty wciskalam giry tylko na sile. :) Jedynie na spacery dawalam sie namowic, najpierw zeby miec w ogole sily na porod, bo balam sie, ze jak tak zastygne w tym nicnierobieniu to potem skonczy sie na cesarce. A pod koniec ciazy to na spacery juz sama ciagnelam M. jak maniaczka, bo chcialam sobie wywolac porod. A gdzie tam, przenosilam Bi o tydzien, skonczylo sie na wywolaniu, ale w szpitalu. :)

W pracy tez wiesc o mojej ciazy przyjeto ze spokojem, szef byl wrecz przejety i caly czas powtarzal, ze mam sie oszczedzac, nie wchodzic do laboratorium jesli nie musze, a jesli bym sie zle czula to mam isc do domu wczesniej i o nic sie nie martwic. :) Dlaczego sie tak przejal? Pracuje w malutkiej firmie, wtedy mielismy zaledwie 15 pracownikow. I chociaz wszyscy jestesmy w podobnym wieku, czyli okolo 30-stki i wiekszosc z nas to byly dziewczyny, to oprocz mnie w tym czasie byly u nas tylko 2 osoby posiadajace rodziny, a byli to mezczyzni. Wiec, od zalozenia firmy 12 lat temu, bylam pierwsza pracownica w ciazy. :) Troche bylo to niewygodne, bo nie mielismy zadnych przepisow regulujacych urlop macierzynski. Musialam zdac sie na przepisy stanowe, a te dawaly tylko 6 tygodni. Na szczescie, na 3 miesiace przed moim planowanym rozwiazaniem kupila nas wielka korporacja i w ten sposob dostalam 3 miesiace macierzynskiego. Wiem, w porownaniu z Polska to niewiele, ale ja i tak sie cieszylam. :)
Wiec skad stres? Klania sie moja panikarska natura. Czekalam na ta ciaze ponad 3 lata, wiec caly czas wydawalo mi sie, ze to tylko sen, ze zaraz poronie i marzenie o rodzinie prysnie jak banka mydlana. Wbrew moim obawom, Bi rosla sobie spokojnie i wszystkie badania wychodzily perfekcyjnie. Moj lekarz tylko dwa razy mnie wystraszyl. Raz, gdzies w 7 miesiacu, pomiar brzucha wyszedl mu maly (wiem, zachodni kraj a oni tu czasem metody maja jak za Krola Cwieka) i wyslal mnie na usg, ze by sprawdzic czy dziecko rosnie jak trzeba. Tu, nawet panie w gabinecie zdziwily sie, bo “taka szczupla osoba nigdy nie bedzie miala niewiadomo jak wielkiego brzuchola”, ale usg zrobily i wszystko bylo w porzadku. Drugi raz sama sobie napedzilam stracha bo cisnienie skoczylo mi do 146 na costam. Oczywiscie lekarz zaczal podejrzewac zatrucie ciazowe i skonczylo sie na 24-godzinnym siusianiu do wielgachnej butli, ktora ku uciesze meza musialam trzymac w naszej domowej lodowce. :) Oczywiscie okazalo sie, ze zatrucia ciazowego nie mialam, a cisnienie juz nigdy tak nie skoczylo. W ogole, ciaze mialam idealna. Siostra mi zazdroscila, bo nawet specjalnie nie mialam nudnosci. Owszem, mdlilo mnie czesto i o roznych porach dnia, szczegolnie podczas jazdy autem, ale nigdy na tyle, zebym leciala do toalety. W polowie ciazy zaczela mnie meczyc paskudna zgaga i zostala ze mna do konca, ale ratowalam sie migdalami. Srodek zasugerowany przez tesciowa i kazdemu go polecam, dziala o wiele lepiej niz mleko! I mimo doskonalego samopoczucia (no dobra, pod koniec nie bylo juz tak rozowo), ja ciagle gdzies w glebi oczekiwalam jakiegos wypadku, skurczy, krwawienia itp. Potem, kiedy osiagnelam juz etap, ze mala mogla sie bezpiecznie urodzic, naczytalam sie o plodach obumierajacych w brzuchach i panicznie balam sie, ze mnie to spotka. Troche sie opanowalam, kiedy na moje pytanie o to, lekarz spojrzal sie na mnie dosc dziwnie. Chyba jednak mam zadatki na paranoiczke. O ciazy powiedzialam rodzicom i siostrze chyba dopiero w 6 tygodniu i zrobilam awanture M., ktory swoim rodzicom wypaplal juz nazajutrz po pozytywnym tescie (a to byl  moze 3 tydzien!). Reszcie rodziny i znajomym, a takze w pracy powiedzialam chyba dopiero pod koniec 5 miesiaca. :) Potem nie chcialam nic kupowac dla dziecka az do prawie 7 miesiaca. Wtedy juz nie mialam wyjscia bo kolezanki zorganizowaly mi “baby shower”, a siostra przyslala wielka paczke ciuszkow po swojej corce. A i tak strasznie sie denerwowalam, ze tak wczesnie. Pokoik urzadzilismy dopiero pod koniec 8 miesiaca i to tylko dlatego, ze M. na to nalegal, chcial (zreszta slusznie), zeby farba wywietrzala i zeby nie musial potem na szybkiego skrecac mebli jak bede w szpitalu. Pozniej jakis idiota (juz teraz nie pamietam kto) powiedzial, ze nie powinno sie kupowac wozka dla dziecka przed porodem, zeby nie zapeszyc. Oczywiscie poinformowal mnie o tym na wiesc, ze wlasnie go kupilismy! Tak sie wystraszylam, ze choc M. pukal sie w czolo, to ulegl kaprysowi ciezarnej i wozek zostal w bagazniku auta az do przyjazdu Bi ze szpitala. :)

A wspomnienia z porodowki zostawie sobie na inny post, bo to tez dluzsza historia.

7 komentarzy:

  1. Przy pierwszej ciąży taka panika to normalka. Tez miałam podobnie.Przesądów bałam się jak ognia a było tego na kopy.Jeszcze teraz wiele matek zakłada niemowlętom na rączkę czerwoną kokardkę czy sznureczek.Tak na wszelki wypadek. Serdeczności Agato.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ze druga ciaze przechodze znacznie spokojniej. Teraz czuje wiekszy strach na mysl o poradzeniu sobie z dwojka maluchow niz sama ciaza...

      Usuń
  2. Przy czwartej tez się bałam -a że jestem za stara, a że na początku za duży stres, a naczytałam się w internecie o chorobach....ech, kobietom w ciąży powinna się zabierać internet;)Na szczęście w przesądy nie wierzę, chociaż ten lęk mnie ominął(pierwsze ciuszki zaczęłam zbierać jak się tylko dowiedziałam o Grzesiu:))
    Piesiu zdrów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piesiu? Jasne! Od czasu do czasu ma takie napady i zawsze szybko dochodzi do siebie. :)
      A co do internetu i ciazarnych to jestem podobnego zdania. Serfujac po necie mozna sie niezle wystraszyc. Nagle okazuje sie, ze kazda, najmniejsza dolegliwosc to poczatek powaznych komplikacji. :)

      Usuń
  3. Cudnie Ci się zaczął ten piątek trzynastego- chyba wymiociny pieska gorsze od kupki Bi :-)))
    My wszystkie się chyba w ciąży boimy o wszystko. Moje dwie ciąże przebiegały bez kłopotów ale myśli o tym czy dziecko będzie zdrowe towarzyszyły mi przez cały czas. Bardzo nie lubiłam tych momentów, w których ginekolog gapił się w ekran usg, robił mądre miny i przez jakiś czas nic nie mówił tylko bacznie obserwował- umierałam wtedy ze strachu :-).
    Koszmarnie macie tam z tym macierzyńskim. Po drugiej ciąży też będziesz miała tylko trzy miesiące?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, po drugiej ciazy to samo, tylko 3 miesiace. :(
      Ta ciaze przechodze znacznie spokojniej. Teraz bardziej niz przesady martwia mnie rzeczy czysto logistyczne, jak kto zajmie sie Bi jak zaczne rodzic? I jak do cholery poradzic sobie z niespelna dwulatkiem i niemowlakiem? :)

      Usuń
  4. No ja też w ciąży z Elizą miałam okropne lęki i paranoje, nie wiem jak udało mi się przeżyć te 9miesięcy i nie zwariować... Z Lilą trochę wyluzowałam, ale nie do końca :)

    OdpowiedzUsuń