Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

piątek, 15 czerwca 2012

Na dobry poczatek


No to teraz bedzie wlasciwy post zapoznawczy. :)

Skad taki malo optymistyczny tytul i adres bloga? “I co teraz bedzie” to byla moja pierwsza mysl, kiedy poraz drugi ujrzalam dwie kreski na tescie ciazowym. :) Przyznaje bez bicia, ze przez pierwsze kilka dni nie bylam zbyt szczesliwa na mysl o ponownym macierzynstwie, ale o tym kiedy indziej. Najwazniejsze, ze teraz sie z ta mysla oswoilam i nie moge sie doczekac, zeby dowiedziec sie czy bedzie chlopczyk czy kolejna panna. A czemu nie kolorowo? A czy zycie jest takie wesole i beztroskie? Chyba tylko w dziecinstwie. :) Tak jak w moim opisie, mam tendencje do “czarnowidztwa” i zamartwiania sie. Typowy skorpion i juz, chociaz oprocz tego malo mam ze swoim zodiakiem wspolnego.

Dlaczego zdecydowalam sie pisac bloga? Dlugo, oj dlugo sie do tego przymierzalam, zastanawialam czy rzeczywiscie chce, czy bede miec czas na regularne pisanie? Koniec koncow stwierdzilam, ze nawet jesli bede pisac raz na pare miesiecy to moja sprawa i moj blog. A powodow do pisania mam kilka. Zdradze je, nie przejmujac sie chierarchia waznosci. :)

Po pierwsze, duzo mniejszych i wiekszych wydarzen z pierwszego roku zycia mojej corki umknelo mi i zaginelo w niepamieci. Mam co prawda album, w ktorym opisywalam jej rozwoj z miesiaca na miesiac, ale do kazdego tematu byla tam zostawiona doslownie linijka-dwie na notatki. To co ja tam moglam zmiescic? Ot, zdawkowe, suche informacje. I to wszystko. A ze potrafie byc gadula kiedy trafie na interesujacy mnie temat, wiec czulam wieczny niedosyt. Poza tym mala Bi robi sie pomalutku coraz smieszniejsza i “kumatsza” i chcialabym opisywac jej wybryki “ku pamieci”. No i jest jeszcze malenstwo, ktore nosze pod sercem. Mam nadzieje, ze na blogu bede miala wiecej miejsca na opisywanie jego/jej rozwoju. Poza tym, gdyby zabraklo mnie przedwczesnie, mam nadzieje, ze dzieki blogowi moje dzieci beda kiedys mialy wglad na to jaka osoba byla ich matka.

Po drugie, kiedys, dawno temu pisalam pamietnik i bardzo lubilam przelewac swoje mysli na papier. Nie bylo to nic specjalnego, bardziej dziennik niz prawdziwy pamietnik od serca, ale dla mnie byl niezwykle wazny. Niestety, w malutkim, 3-pokojowym mieszkanku nie mialam mozliwosci ukrycia go i pewnego dnia wpadl w lapy mojej mamy. Zreszta, o mej rodzicielce zapewne sporo bedzie jeszcze na tym blogu, bo ma typowa toksyczna osobowosc i czasem mam wrazenie, ze celem jej egzystencji jest doprowadzenie mnie do apopleksji. W kazdym razie, mama nie szanuje cudzej prywatnosci, ani nie odznacza sie dyskrecja, wiec przeczytala moj pamietnik od deski do deski. I zeby jeszcze zachowala tresc dla siebie, ale gdzie tam! Bylo tam troche narzekania na nia. I zrobila mi o to karczemna awanture. Glownym argumentem bylo, ze “ktos to kiedys przeczyta i co sobie o niej pomysli?” Na nic moje tlumaczenia, ze pisze dla siebie i nie mam zamiaru nikomu swoich wypocin pokazywac. Pamietnik probowalam ukrywac jeszcze w kilku miejscach, ale matka za kazym razem go znajdowala i za kazdym razem dostawalam lanie, wiec w koncu porzucilam pisanie. Ale przez dlugi czas bardzo mi tego brakowalo. Blog zamierzam utrzymac w tajemnicy nawet przed mezem, przynajmniej narazie, wiec moze nikt nie opieprzy mnie za tresc, chyba ze jakies trole. ;)

A po trzecie i ostatnie, chcialabym, zeby ten blog stal sie dla mnie swoista auto-terapia. Wiem, ze w ciagu ostatnich miesiecy stalam sie koncertowa wrecz zlosnica i byle co wyprowadza mnie z rownowagi. Moja cierpliwosc i poczucie humoru ulecialy gdzies wraz z narodzinami corki i choc dlugo na mala czekalam, to teraz czesto mam wrazenie, ze to cale macierzynstwo mnie przerasta. Potrzebuje miejsca, zeby spisac wszystkie miotajace mna uczucia i poukladac w sobie mysli, tak na spokojnie. Zanim moja cholerycznosc odbije sie zanadto na moim dziecku, albo zanim ktoregos dnia spakuje walizke i zostawie meza z calym tym balaganem zwanym dziecmi. Czy jestem wyrodna matka? Mozliwe, chociaz podejrzewam, ze wiekszosc matek ma dni, kiedy maja ochote uciec na koniec swiata. Mnie po prostu zdarza sie to czesciej. :)

I to chyba na tyle. Wstep przydlugawy, ale wspomnialam wczesniej, ze potrafie byc gadula. :)

5 komentarzy:

  1. No to witamy na blogowisku i milego pisania (a nam - czytania)

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę, żeby blog pomógł Ci w autoterapii, bo to faktycznie dobry sposób na porządkowanie emocji, myśli, wspomnień. Bardzo się cieszę, że teraz i ja Ciebie mogę czytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj prawda! Każda mama potrzebuje 'wentyla" I nieważne , czy ma jedno, dwoje, czy ..czworo dzieci;)powodzenia!

    OdpowiedzUsuń