Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

piątek, 22 czerwca 2012

no i na co mi to bylo?


Za stara juz na to jestem. Na macierzynstwo. Wiem, troche za pozno juz na taka refleksje, szczegolnie, ze drugi maluch w drodze, ale naszla mnie wczoraj jak juz wreszcie polozylam Bi spac i w domu zapadla bloga cisza, przerywana tylko chrapaniem psa. Powinnam byla zostac matka jakies 15 lat temu. Pracowalam wtedy przez jakis czas jako opiekunka do dzieci. I mialam o niebo wiecej cierpliwosci! Nie pozabijalam moich podopiecznych, wrecz przeciwnie, do dzis mam kontakt z ich rodzina, a one same wyrosly na bardzo fajne, mlode kobietki. A teraz? Znow mnie wczoraj nerwy poniosly. Na sam koniec dnia… A mialam w sumie fajne popoludnie. Gorac i duchota jak cholera, wiec chlapanie w wodzie, moj tato (jedyny “tubylczy” dziadek) wpadl na chwilke, dzieki czemu moglam podlac zmeczony upalem warzywnik, podczas gdy on nosil wnuczke po ogrodzie… Usmialam sie tez, bo po chlapaniu w wodzie, pampers Bi urosl do niebotycznych rozmiarow, wiec go zdjelam, a poniewaz zaraz mialam ja kapac zostawilam ja na chwile na golasa. No i zlala mi sie na podloge w kuchni! :) Ale co tam, sama bylam sobie winna, wiec tylko sie smialam, odgonilam psa, ktory niewiadomo czemu uparl sie, zeby zlizywac siuski (fuj!), wytarlam kaluze i zabralam mala do kapieli. I sie zaczelo! Najpierw juz po 5 minutach mlodej znudzila sie kapiel i stwierdzila, ze ona wychodzi z wanny. A ze cholera potrafi teraz juz niezle noge zadrzec, wiec musialam ja z calej sily trzymac, a druga reka szybko konczyc mycie. Oczywiscie przy takim tempie, nalalam Bi wody do oczu, zaczela sie drzec, wspinac z wanny juz teraz po mnie, za cholere nie moglam jej choc na chwilke z powrotem posadzic. Wreszcie ja wyjelam, owinelam recznikiem i zaczynam wycierac, a ta mi zwiewa. Znow trzymanie na sile, Bi wije sie jak piskorz, wykreca na wszystkie strony, kopie… No koszmar po prostu! Wreszcie zasapana i spocona wzielam ja do pokoju i zaczelam ubierac w pizamke. A gdzie tam! Zazwyczaj nie ma problemu z przewijaniem i ubieraniem, owszem, wierci sie jak kazde dziecko, ale da sie ubrac bez problemu. A wczoraj nie wiem co w nia wstapilo! Wyrywala mi sie, przekrecala, zabierala rece, nie moglam nawet przelozyc jej nieszczesnego body przez glowe, nie mowiac juz o wlozeniu rak w rekawki. Caly czas chciala uciekac, oczywiscie wszystko przy akompaniamencie wycia od ktorego uszy wiedly. W koncu nie wytrzymalam. Usadzilam ja na tylku (przyznaje, ze z pewnym impetem) i machnelam reka po pampersie (czego i tak nie poczula) i wrzasnelam, ze ma do cholery usiasc na chwile. Mala rozdarla sie jeszcze glosniej, ale o dziwo juz nie probowala sie wyrywac. Moze sie wreszcie zmeczyla? A mi zrobilo sie przykro, ze ZNOWU stracilam cierpliwosc. I delikatnosc… I tak wlasnie naszla mnie mysl, ze za stara juz na to jestem. Powinnam byla miec dzieci kiedy jeszcze bylam mloda, sprawna i nierozpieszczona bezdzietnym zyciem… Kiedy moglam balowac cala noc, przespac sie 3 godziny i leciec na uczelnie i bylam zupelnie przytomna. A teraz wkrotce bede miala dwojke takich agentow i co ja z nimi zrobie? No co? Nic tylko spakowac sie i zwiewac na drugi koniec kraju…

Spotkalam mojego M. za pozno…

14 komentarzy:

  1. Jak sama stwierdziłaś trochę z późno na taką refleksję ;) Moja Bacha też miewa takie akcje i ja sobie wtedy tłumaczę, że tak samo, jak ja, ona ma prawo mieć humory, źle się czuć psychicznie, czegoś nie chcieć, a nie umie tego okazać inaczej, jak w ten właśnie sposób. One nie są celowo złośliwe, tylko my czasem trochę przemęczone i drażliwe. One też to na pewno odbierają. Jak się to powtórzy, daruj sobie krzyki i klapsy, policz do 10 albo wyjdź z pokoju. Najgorsze co możemy wtedy zrobić to dać się ponieść nerwom. Ja moją Baśkę w takich momentach zostawiam samą w łóżeczku i najczęściej uspokaja się momentalnie, a jak ma poważniejszy problem egzystencjalny, to niech się wyryczy. Albo stosuję metodę np. uspokajam mój głos i ruchy do ekstremum, choć wymaga to nie lada wysiłku, i próbuję ją podejść sposobem np. odwrócić jej uwagę czymś, wymyślić jakąś niby-zabawę z wkładaniem rączek w nogawki, jakąś rymowankę itp. Nie łam się, dasz sobie radę z dwójką, tylko rodzicielstwo wymaga od nas takiego samego wychowywania siebie jak i dzieci, ciężka praca i jeszcze nie raz nerwy puszczą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazwyczaj tak wlasnie staram sie robic. Odwracac uwage (co robi sie coraz trudniejsze bo mala bestia jest coraz cwansza), albo wychodze na chwile i licze... dlugo... az mi przejdzie. :) I mysle, ze trafilas w sedno, ze rodzicielstwo to tez wychowywanie samego siebie. Ucze sie pomalu samokontroli i chyba nawet robie postepy, ale czasem po prostu mam juz dosc i zanim zdaze pomyslec, zeby sie uspokoic, to juz sie dre. :)

      Usuń
    2. No i brawo, że się uczysz i że czujesz postęp, a że czasem się nie udaje... ważne, że widzisz, że coś jest nie tak, ale nie zwalaj tego na wiek. Jesteś fajną, młodą mamą. I powiem Ci, że szczęście, że z drugim tak wpadliście, bo dopiero by było narzekanie za kilka lat ;)

      Usuń
  2. ale jak byłaś opiekunką to jednak to była praca od do a reszta należała do rodziców. Mam nadzieję, że masz na tyle rozumu, by wiedzieć, że matka też człowiek i ma prawo się zmęczyć marudzącym maluchem. Twoja córeczka próbuje, gdzie jest granica i na ile jej pozwolisz, tak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez mam nadzieje, ze jakas resztka rozumu sie tam kolacze, Klarko. ;) Ano, probuje ten maly potworek, probuje, a ze uparta jest (po tatusiu), to latwej przeprawy miec z nia nie bede.
      Ja sie po prostu martwie, ze skoro juz teraz sa momenty gdzie brak mi cierpliwosci, to co jak juz bede tachac przed soba wielki brzuch, sapac jak lokomotywa i miec obolale, spuchniete nogi? I potem, z wrzeszczacym noworodkiem w domu? Wiem, to wszystko sa etapy i mina, tylko musze sie gdzies wyzalic, zeby sobie ulzyc, a blog jest do tego w sam raz. :)

      Usuń
  3. ej no!;))) jak to za stara,to co ja mam powiedzieć?hę? z doświadczenia wiem,że jak dziecko wije się i wrzeszczy,krzyk pogarsza sprawę.Ja zostawiam rozdarciucha na parę minutek i uwierz,wycisza się znacznie szybciej...ale z jednym masz rację,z dwójką maluszków jest o niebo trudniej niż z jednym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zes mnie pocieszyla Martusiu! ;) Ja Cie naprawde podziwiam, nie wiem jak Ty sobie radzisz z czworka! No dobra, Lubek juz sam sie soba zajmie, ale Tosio, Franio i Nelka sa jeszcze tacy mali!
      Wiesz, tez staram sie zostawiac mloda jak strzela takie numery, ale czasem zanim sobie powiem: STOP, WYJDZ, to sie zapominam i rozedre jape. :)

      Usuń
  4. No tak, macierzyństwo po dwudziestce to nie to samo co macierzyństwo po trzydziestce :-) . Wiem to niestety z własnego doświadczenia - 9 lat różnicy między moimi dziećmi. Czytając o Tobie i Bi miałam przed oczami siebie i mojego synusia :-). Któraś z dziewczyn napisała w komentarzach, ze najlepiej "olać" tak zachowujące się dziecko i to prawda- ja od pewnego czasu tak robię - nawet jak mi się mój synuś połozy na chodniku bo chce iść w inną stronę :-). Ależ te nasze dzieci cudowne! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi hi, jak spia, to rzeczywiscie cudowne. Wow, masz 9 lat roznicy miedzy dziecmi? Miedzy mna i siostra jest 6 i wydaje sie sporo. Ale kontakt zawsze mialysmy swietny, wiec roznica wieku o niczym nie swiadczy.
      Zazwyczaj rzeczywiscie staram sie ignorowac takie wybryki Bi, ale czasem sie zapomne i tak sie to konczy. :)

      Usuń
  5. Tyle czasu już się tutaj udzielasz, a ja dopiero teraz dostałam namiary? Do kąta koleżanko! I stać mi tam dopóki nie przemyślisz swojego zachowania ;-)
    Przez twoje zaniedbanie będę musiała teraz zarywać nocki i nadrabiać lekturę, a że młoda już nie jestem, to znowu wory pod oczami.
    I OMG! Gratuluję stanu błogosławionego po raz drugi, chociaż biorąc pod uwagę powyższy tekst nie wiem , czy powinnam w tej sprawie głos zabierać ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, ej, to raptem pare dni, prosze nie bic! :) Wiesz, chcialam zostawic Ci link pod nowym postem bo nie wiedzialam czy wracasz do starych i czekalam... I czekalam... :)
      Hihi, nie no, gratulacje sa jak najbardziej na miejscu. Dziekuje! W sumie to bardzo cieszymy sie z mezem, choc jednoczesnie jestesmy przerazeni jak poradzimy sobie z dwojka. Mamy tu tylko 1 dziadka, ktory do pomocy jest srednio skory, a babcie nie chca przyjezdzac. Wiec jestesmy zdani na samych siebie...

      Usuń
  6. Oj tam, oj tam ...córcia miała po prostu gorszy (albo lepszy) dzień. A Ty odwrotnie.
    Poza tym wydaje mi się, że to zupełnie co innego, opiekować się cudzymi dziećmi, gdyż wiadomo, że nadejdzie moment kiedy zamkniesz za sobą drzwi i co najwyżej możesz ciepło pomyśleć o podopiecznych. A przy swoich dzieciach wiadomo ...nie ma urlopu, nocnego wypoczynku, płatnego chorobowego i takich tam. Ale za to jakie premie są?! Jak się przyjdzie takie własne małe przytulić, albo żąda co by je ukochać?! Toż to więcej niż wszystko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem chyba obie mialysmy fatalny dzien. :) Ach, marze, zeby mozna bylo wziasc urlop od bycia mama. Chociaz tak na tydzien. :) A na te premie narazie nadal czekam. Bo moja mala, na prosbe "daj buzi", albo "ukochaj mame", usmiecha sie szelmowsko i zwiewa z piskiem az sie kurzy za tymi tlustymi nozkami. :)

      Usuń
    2. Oj, też mam tę myśl o urlopie i chyba mi się w końcu uda, bo przyjeżdża rodzina mojego męża na weekend, a że ja ich nie lubię, to wyjeżdżam do siostry. Dwa dni bez dziecka i dwa dni sprawdzianu dla męża... Ja nawet nie pracuję, więc non stop z nią jestem, a rodzina i znajomi daleko... to aż niezdrowe.

      Usuń