Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Bilans weekendu i szkodniki

Mam nowego wroga numer jeden. A wlasciwie wrogow, bo jest ich kilkoro. Wrogowie sa szaro-brazowi, puchaci, z wielkimi brazowymi slepkami i bialymi ogonkami. No sama slodycz po prostu. Dopoki nie wleza ci do warzywnika. Bo moi wrogowie to dzikie kroliki. :) Wlasciwie to kroliki mialam w ogrodzie odkad sie tu wprowadzilismy (do kupy z cala reszta zwierzynca), ale zawsze kicaly sobie kulturalnie przy lasku, skubiac trawke i wzbudzaly nasz zachwyt i instynkty lowieckie w psie. Nigdy, przez 3 lata, nie widzialam ich w ogrodku warzywnym. Az do wczoraj. Spedzilam pol dnia wypatrujac malych szkodnikow, a potem lecac przez ogrod na wyscigi z nasza suczka, co by wyploszyc paskudy. Chyba jednak nie jestem zbyt przerazajaca, bo owszem, kroliki uciekaly i tylko biale ogonki migaly wsrod trawy, ale akcje powtarzalam srednio co godzine i zawsze wracaly. Az pozalowalam, ze nie mam w domu dubeltowki ani nie umiem strzelac, jakby im troche srutu swisnelo kolo ogona, to moze zwialyby na dobre. Co dziwne, nie wiem co one w tym warzywniku robia, bo nie widze, zeby cos bylo pogryzione. A raczej jest, ale tu winnymi sa raczej slimaki (kolejny wrog, ktorego zwalczam rownie zawziecie co bezskutecznie). Moze dopiero sie rozgladaja za czyms apetycznym… Poza tym COS cholera zezarlo nam wszystkie brzoskwinie z drzewka! Jeszcze tydzien temu byly srednicy 2-3 cm i cieszylam sie na mysl o wlasnym dzemiku brzoskwiniowym, a tu dupa. Ale co je zjadlo to nie mam pojecia. Wiewiorki, wiewiorki ziemne (chipmunks)? Oposow, szopow i skunksow nie winie bo za duze i za ciezkie, nie wspielyby sie po najcienszych galazkach. Mogly tez to byc sarny. Co prawda nie widzialam u siebie w ogrodzie saren ani ich odchodow (przepraszam za te malo apetyczne okreslenie), ale na szlaku za naszym domem widzialam odciski raciczek, wiec sa paskudy. I potencjalnie demoluja moj ogrod. W zeszlym roku obgryzly metodycznie, po lodyzki, wszystkie listki salaty i host. Naprawde, kocham mieszkac przy lasku, ale ciezko jest utrzymac cokolwiek w ogrodzie.

A poza tym weekend byl: eeech… Pogoda byla fajna a my w ogole z niej nie pokorzystalismy. Bylo goraco, ale bez wilgoci, takie polskie lato, tutaj rzadkosc. Ale co z tego. W sobote Bi zrobila pobudke o 5:30 rano i snulismy sie we trojke caly ranek, Bi jojczala niedospana (a kto jej, cholera, kazal wstawac o takiej nieboskiej porze???), a my warczelismy na siebie i na nia. O 10:30 wreszcie dziecko padlo, a ja z nia. Tyle, ze mloda spala 1.5 godz, a ja ponad dwie. :) Spalo sie fajnie, ale stracilam pol soboty. A potem zakupy w jednym sklepie, drugim, wizyta u dziadka i dzien sie skonczyl. A w niedziele? Sobote zmarnowalam, wiec w niedziele nie bylo zmiluj sie, trzeba bylo troche ogarnac domek. Latem ciagle kursuje sie ogrod-dom, dom-ogrod i nawet ja wpadajac po cos do chalupy nie zawsze zrzucam moje ogrodowe klapki. Do tego dochodza jeszcze psie klaki i w rezultacie podlogi brudza sie straszliwie, a skarpetki Bi sa doslownie czarne pod spodem. Nie ma rady, mycie podlog raz w tygodniu to jest i tak naciagane minimum. I tu maz strzelil mi wczoraj niespodziewanie focha, bo zebym mogla spokojnie odkurzyc i przeleciec podlogi mopem, M. musial zajac sie Bi przez godzinke. No kurcze, laske mi robi! Bo sprzatanie to taka przyjemnosc, po prostu nie moge sie doczekac, zeby zlapac za odkurzacz! Strasznie sie biedaczek umeczyl siedzac na lezaczku, podczas kiedy Bi znalazla sobie zajecie w przestawianiu krzesel i przerzucaniu naszych butow z jednego konca tarasu na drugi. Ech ci faceci. Chodzil potem nabzdyczony jak indor przez 2 godziny. Bo on jak cos robi to jak Bi spi. No super. Gotowac i dlubac przy aucie rzeczywiscie wtedy sie da, nawet trawe skosic od biedy mozna, ale odkurzac juz nie bardzo. A najlepiej, ze to on pod koniec tygodnia wiecznie sie krzywi, ze “ale mamy syf”. Nic tylko zdziele go kiedys mopem, koniecznie mokrym. Moze nauczy sie trzymac swoje humory na wodzy. W koncu to mnie teraz hormony szaleja, nie jemu. :)
Poza tym musielismy kupic Bi nowy kubek-niekapek i to w tempie ekspresowym. Stary mial miekka, silikonowa koncowke i sluzyl nam ponad 2 miesiace. Niestety, Bi nagle zorientowala sie do czego sluza zeby. Koncowka zostala przegryziona, co zauwazylismy w ostatniej chwili, bo juz dyndala sie doslownie na wlosku. Wymienilam ja, ale z nowa Bi poradzila sobie w tydzien. :) Tym sposobem dziecko dalo nam znac, ze doroslo do normalnego niekapka. Tu koncowka tez jest silikonowa, ale wydaje sie znacznie solidniejsza, przynajmniej taka mam nadzieje. I jeszcze jeden bonus. Stary kubek nie mial zabezpieczenia i Bi szybko zalapala, ze jak nacisnie koncowke, to plyn sie wylewa. W rezultacie musielismy ciagle jej pilnowac bo jak dorwala kubek a nie chcialo jej sie pic to zaczynala zabawe w “robimy kaluze i taplamy sie”, na podlodze, stole, dywanie, gdzie popadlo. Nowy kubeczek ma blokade i nic z niego nie kapie. Bi probowala pobawic sie nim jak starym, zobaczyla, ze nie dziala i kubek zostal rzucony przez pol pokoju, jako sprzet nieprzydatny. A matka i ojciec pogratulowali sobie zakupu. :)

12 komentarzy:

  1. U nas kubek niekapek trzeba była przerobić na kapek, bo za wolno leciało. Basia nie miała nigdy butelki ze smokiem i nie podobało jej się, że tak wolno i z wysiłkiem się pije, więc trzeba było wyjąć zaworek. U nas kubków to już było z pięć, bo czy sylikon czy plastik zęby sobie z nim poradzą w końcu. Też jest zabawa w rozlewanie i mam czasem wrażenie, że ona to robi złośliwie, żebym ja musiała znowu myć podłogę!
    Ej, Wy chyba w raju mieszkacie! Tyle dzikich zwierząt. Ja rozumiem, że w szkodę lezą, ale jaka frajda z drugiej strony...
    Ja mojemu mężowi daję wybór, np. zmywasz teraz podłogę czy bawisz się z Basią? sprzątasz po obiedzie czy karmisz dziecko? Wtedy on docenia, że zajmowanie się dzieckiem to sama przyjemność ;)
    Eh, dom ma plusy i minusy, ja nasze czterdzieści metrów przelecę odkurzaczem i mopem codziennie w 10 minut ;), ale i tak zazdroszczę, szczególnie tych królików-paskudników! Miałabym ich dość, co? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, w raju to nie, przy lasku i to nawet niespecjalnie wielkim. A zwierzatka pewnie bardziej docenie kiedy Bi bedzie na tyle duza, zeby je rozpoznawac. Bedzie frajda z siedzenia na tarasie i wypatrywania stworzonek. :)
      Wiesz, krolikom to dopiero w tym roku cos odbilo i zaczely wlazic do warzywnika. Za to wiewiorek i chipmunkow mialabys po dziurki, gwarantuje. Buszuja ich cale stada, a ulubione zajecie to wykopywanie cebulek kwiatow! Na 10 zasadzonych przeze mnie tulipanow, wykielkuja moze 4...
      No wlasnie, co te dzieci maja z rozlewaniem! Nie mozna spokojnie napic sie i odstawic kubka? Bi przyzwyczaila sie do butelki jak wrocilam do pracy, wiec z niekapkiem nie ma na szczescie problemu.

      Usuń
    2. Aż mi się "Brygada RR" przypomniała ;)

      Usuń
    3. Wow, no Ty to masz pamiec do tych wszystkich bajek! Rzeczywiscie byla brygada RR i nawet ja ogladalam, chociaz to juz bardziej pokolenie mojej siorki. :)

      Usuń
  2. Podziwiam Twoje zamiłowanie do ogródka. Ja z kwiatów, warzyw i owoców mam tylko szczypiorek w doniczce na oknie kuchennym :-) i NIC więcej. A mieszkam w domu! Nie cierpię grzebać się w ziemi i zapominam o podlewaniu. Ale marzy mi się taki ogródek jak Ty masz- tylko bez tej zwierzyny :-)i jak moje dzieci podrosną a ja będę starszą panią na emeryturze to będę zapraszała swoje dzieci i ich rodziny na świeże warzywka i owoce.... Twoja Bi jest tak łudząco podobna w zachowaniu do mojego synka,że zaczęłam się zastanawiać czy czasem nie są spokrewnieni... :-) . Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, moze jakas ukryta dalsza rodzina???
      Ja zamilowanie do ogrodnictwa odkrylam w sobie dopiero jak kupilismy wlasny dom. Wczesniej mialam mozliwosc na dzialce rodzicow ale mi sie nie chcialo. :) I u mnie to jakos przeskoczylo pokolenie. Obie babcie mialy piekne ogrody, ale dla moich rodzicow ogrodnictwo to byla strata czasu, na dzialce posiali trawe i tyle. A we mnie obudzil sie ogrodnik. Co ciekawe, pamietam o podlewaniu ogrodu, za to moje domowe kwiatki wiecznie ledwo zyja, bo przypominam sobie o nich srednio raz na 2-3 tygodnie. :)

      Usuń
  3. Oj, coś mi się wydaje, że tej wojny z królikami nie wygrasz.
    W Milano też jest ich cała masa i raz nawet zamknęli przez nie lotnisko.
    Są wszędzie po prostu. Ale są milusie;-)))))
    Oraz się ciesz, że córcia w ogóle korzysta z niekapków. Mój syn się wypiął i żądał kubka dla dorosłych. Dobrze chociaż, że na plastikowy się zgodził. No i możesz sobie wyobrazić jak wyglądało najbliższe otoczenie synka, gdy poczuł pragnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, wyobrazam sobie. Po prostu ciagla powodz w domu. :)
      Kroliki w ogrodzie mi nie przeszkadzaja, byle trzymaly sie z dala od warzyw! ;) I tutaj tez jest ich wszedzie pelno. Moj tata mieszka w srodku miasteczka i ma je w ogrodzie. Wlasciwie to wiekszosc mojego "zoo" mozna okreslic jako milusia (no moze oprocz skunksow). Niestety wszystkie jak jeden maz wlaza w szkode. Przydaloby sie wiecej drapieznikow. Sokoly cos tam czasem upoluja, podobnie sowy, w okolicy sa tez kojoty, ale moje podworko omijaja niestety (albo i stety) z daleka. Jest tez kuna, ale ta woli chyba drob sasiada. :)

      Usuń
  4. Ale króliczki są przecież takie rozkoszne i sarenki też, no ja nie wiem o co tobie chodzi? ;-) Gdybym miała ogródek to bym pewnie zbankrutowała na nasiona i sadzonki, bo mielibyśmy darmową stołówkę dla wszelkiego stworzenia ;-)

    Małżonkiem się nie przejmuj. Te chłopy to wszystkie tak chyba mają. Też się ostatnio spięliśmy o sprzątanie w domu, bo jak ja tak mogę nie latać od rana do wieczora ze ścierką i mopem? Mimo że odkurzam i myję podłogę CODZIENNIE, wyobrażasz sobie? A ten przychodzi i zrzędzi że syf w domu. Nosz, syfu chyba na oczy nie widział! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, na szczescie M. nie jest az takim pedantem. :) Zreszta czego sie spodziewa jak mamy psa i male dziecko a sprzatamy raz w tygodniu?
      Jezuniu, odkurzasz i myjesz podlogi codziennie??? Nie no, ja po 8 godzinach w pracy mam zlewke na wyglad podlog, najwyzej kurze zetre i zmywarke wstawie. :)
      U mnie warzywa najczesciej docieraja w miare nienaruszone do zbiorow. Ale jak widac brzoskwinie juz nie. I o truskawki tez zawsze jest walka miedzy nami i zwierzyna. :) Najgorsze sa slimaki, bo zzeraja wlasnie delikatne listki sadzonek. Ale potem jak juz roslinka urosnie to jej nie ruszaja. Oprocz salaty. Tej juz nie sadze bo nie ma sensu, to tylko karma dla slimoli. :)

      Usuń
  5. Witaj Agato.I u mnie po raz pierwszy zające weszły do ogrodu a od lat to się nie zdarzało.Sarenki wcinały czereśnie i w końcu postanowiliśmy postawić ogrodzenie.Najgorsza będzie inwazja ślimaków ale i na to są metody chociaż dranie się nie poddają.
    Kubek-niekapek ma moja wnuczka Gaja. Nie była z tego zadowolona bo miał małe otworki i bardzo się wysilała, żeby z niego skorzystać. Dostała zwykły i wiesz pewnie jak to się skończyło.
    Sprzątam podobnie jak ty raz w tygodniu za wyjątkiem okresu w którym Lejka(piesek) linieje bo wtedy kudełki fruwają w powietrzu i są Wszędzie.Mąż od czasu do czasu zaprzyjaźnia się z odkurzaczem ale to raczej szorstka przyjaźń.Faceci tak mają. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha, moj malzonek tez od czasu do czasu lapie za odkurzacz, ale z mina cierpietnika!
    A mojej malej dluuugo jeszcze nie dam zwyklego kubka. Widze co sie dzieje przy kubeczku z dziubkiem. :)
    A na slimaki, w pracy polecaja mi, zeby powkopywac w ziemie obciete puszki z resztka piwa. Podobno strasznie do niego ciagna, a potem opijaja sie i tona. Kto wie, moze sprobuje, chociaz moj tata bedzie pewnie zbulwersowany na takie marnotrawstwo dobrego trunku. ;)

    OdpowiedzUsuń