Od wczoraj Bi oficjalnie zaczela wakacje. Rano odwiozlam ja do opiekunki, aka “babci”. Traumy nie bylo, zostala bez problemu, cieszac sie na nowe zabawki oraz nowa-stara kolezanke, bowiem do niani wrocila na wakacje rowniez inna, dawna podopieczna, z ktora byly niegdys nierozlaczne. Ja zas ciesze sie, ze mala Ella mowi wylacznie po angielsku. Martwilo mnie bowiem troche, czy Bi przez lato nie zapomni zbytnio “nowego” jezyka. Teraz jestem spokojna. Jesli bedzie chciala dogadac sie z Ella, bedzie musiala uzywac angielskiego. ;)
Oby tylko radosc Bi, po kilku dniach nie zmienila sie w znudzenie. W przedszkolu jednak duzo sie dzieje, wiecej dzieciakow, ciagle jakies atrakcje i dodatkowe zajecia… A u Pani Marysi cichutko, spokojnie… Na tyle, na ile to mozliwe przy dwoch 5-latkach, dwojce 3-latkow, 2-latku oraz dwojce niemowlat. Tak, taki przekroj wiekowy ma obecnie nasza niania! Na szczescie nie codziennie i tylko przez kilka godzin. ;) Szczerze ta kobiete podziwiam, ja bym chyba zwariowala. :D
Niby wszystko wiec w porzadku, a mi jest smutno i czuje
sie (juz na zapas), zestresowana… Wakacje oznaczaja bowiem, ze juz za chwile,
nieodwolanie przyjdzie kolejny etap, a raczej etapy: zerowka dla Bi,
przedszkole dla Nika… Juz widze te 3-tygodniowe ryki. Obojga… :( Co do tego, ze
Nik bedzie wyc, nie mam najmniejszej watpliwosci. Co do Bi, to nadal tli sie we
mnie plomyk nadziei, ze pojdzie z fochem, ale bez placzu. Po feralnym spotkaniu
zapisowym bowiem, kiedy to Bi poplakala sie, kiedy panie zabieraly dzieci do
klasy, Starsza uparcie odmawia pojscia do zerowki… Przy wczesniejszych
spotkaniach szla z entuzjazmem i usmiechem, a tu jak sie wystraszyla, tak jej
zostalo… :/
Staram sie nie myslec na zapas, skupic sie zamiast tego
na radosci z lata oraz oczekiwaniu na urlop. Jestem jednak juz kilka lat na tym swiecie, a przy tym odzywa sie wrodzony pesymizm i wiem, ze urlop przyjdzie i minie
jakby go nie bylo, a lato smignie ekspresowo i znow bedzie poczatek roku
szkolnego…
W czwartek, w przedszkolu Bi odbyla sie imprezka z okazji
zakonczenia roku (mimo, ze oficjalny ostatni dzien byl wczoraj). Niemal sila, ale zaciagnelam na nie rowniez M., wybralismy sie wiec
cala rodzina. ;) Mowiac szczerze, zalowalam, ze nie mam z kim zostawic Nika,
mlody bowiem wynudzil sie niczym mops. Podczas wystepow i rozdawania dyplomow, lazil miedzy rzedami, zarzucal nogi na
oparcie krzesla przed nim i jeeeczaaal…
Jadac, zupelnie nie wiedzialam czego sie spodziewac
(nauczycielka napisala tylko, ze dzieci beda mialy dla rodzicow male
przedstawienie), poza obowiazkowa pizza, ale koniec koncow bylam zachwycona! Co
prawda dzieci nie zostaly ubrane w togi oraz profesorskie czapeczki, jak
widzialam na wielu filmach, ale w pofarbowane koszulki, ale jakos to
przelknelam. ;) W kazdym razie zaspiewaly dla rodzicow 2 piosenki z
choreografia. Zaluje, ze caly tydzien spedzilam w biegu, planujac ostatnie
szczegoly prezentow dla nauczycielek, dopracowujac detale, do tego doszla ta
impreza, gdzie tez musialam wyjsc wczesniej z pracy, w biegu odebrac dzieciaki,
popedzic do domu odswiezyc sie i przebrac, popedzic meza, ktory ciagle
przebakiwal, ze wolalby pogrzebac przy aucie, itd. Z tego wszystkiego, nawet
nie pomyslalam zeby wziac aparat fotograficzny, a moj telefon niestety nie dal
rady… Przedstawienie odbylo sie w audytorium szkoly, przy ktorej miesci sie
przedszkole. Sala byla ciemnawa, ale scena mocno oswietlona. W rezultacie, dla
srajfona bylo za ciemno zeby ustawic porzadnie ostrosc, ale swiatlo ze sceny mu
sie odbijalo i nie wlaczal lampy blyskowej. Co za szajs... :/ WSZYSTKIE zdjecia mam zamazane. :(
Nagralam tez kilka krotkich filmikow, ale nie mam pojecia jak je wrzucic na
bloga (tak, ja i technologia nie idziemy w parze)…
W kazdym razie dzieciaki swietnie sie spisaly. Tylko
jeden chlopiec stal z boku sfoszony i nie bardzo mial ochote tanczyc (jesli
mozna to nazwac tancem – glownie machali rekami :D). Musze tez z duma napisac,
ze Bi byla jedna z lepiej skoordynowanych. Znala slowa, pamietala ruchy, nie
gubila rytmu… Zupelnie nie po matce… ;) A jeszcze przed przedstawieniem
myslalam, ze bedzie krucho. Wszyscy bowiem, rodzice, dzieci, dziadkowie,
rodzenstwo i kto tam jeszcze przyszedl, zebrali sie na poczatku w klasie. Po
chwili panie daly gosciom sygnal, zeby poszli zajac miejsca w audytorium, a dzieci
przebiora sie i za chwile wyjda na scene. Na te slowa Bi, myk i przylgnela do
mnie z buzia w podkowke. Ups… Chwilke zajelo mi oraz jednej z pan, zeby
przekonac ja, ze zaraz po wystepie
dolaczy do mamy. W koncu obiecalam, ze zajme jej miejsce obok siebie, musialam
dac obowiazkowo piec buziakow i jakos pozwolila mi wyjsc. Ale, po takim malo
obiecujacym poczatku, przygotowana bylam, ze na widok mnie na widowni, Bi
zbiegnie ze sceny i tyle bedzie z jej wystepu. ;) Nic takiego jednak sie nie
stalo. Wrecz przeciwnie, kiedy mnie zobaczyla, usmiechnela sie szeroko,
pomachala i zadowolona zajela swoje miejsce na scenie. To dziecko zrobi kiedys
kariere w teatrzyku szkolnym. ;)
(Bi to pierwsza od lewej, oczywiscie najjasniejsza "plama" :D)
Odpowiedz Bi? Ona chce zostac jezdzcem konnym! A ja myslalam juz, ze fascynacja
konmi jej przeszla… ;) Nastepnie obejrzelismy DVD ze zdjeciami z przedszkola z
minionego roku (ale sie wzruszylam! Zapomnialam juz jakie to byly maluchy we
wrzesniu!) i przyszedl czas na pizze! Tutaj, w koncu rozchmurzyl sie Nik, wielki
wielbiciel tejze. :D Bi najpierw krecila nosem, ale w koncu tez sobie pojadla.
;) A potem szybko ucieklismy do domu, bo czekalo mnie jeszcze podlewanie
ogrodka oraz zasadzenie kwiatkow w doniczki dla nauczycielek. ;)
Napisze Wam, ze chociaz przedstawieniem bylam zachwycona i
na przyjeciu tez sie dosc dobrze bawilam, to takie imprezy jednak nie sa dla
mnie! ;) Za latwo sie wzruszam. Nawet nie zlicze ile razy mialam kluche w
gardle. Tak naprawde, az do tego pozegnania, nie zdawalam sobie sprawy jak
bardzo zzylam sie ze znajomymi twarzami rodzicow oraz nauczycielek. Teraz
zdalam sobie sprawe, ze ¾ grupy Bi przechodzi do zerowki (czesto do roznych
szkol, a dzieci idace do tej samej szkoly co Bi, beda rozrzucone po 4 klasach),
a w dodatku dowiedzialam sie, ze polowa nauczycielek od wrzesnia przenosi sie
do innego przedszkola (nie wiem czy to ich decyzja czy wydzialu edukacji).
Zrobilo mi sie strasznie przykro, bo myslalam, ze od nastepnego roku powierze
Nika w znajome rece, ktorym zdazylam juz zaufac, a tu klops. Oswajanie zacznie
sie od nowa, zarowno dla syna, jak i matki. :/
I chyba to wszystko wplywa na moje kiepskie samopoczucie.
Zle znosze zmiany, a w dodatku juz mentalnie przygotowuje sie na stresujacy
wrzesien. Mimo, ze kocham lato, a ono dopiero sie zaczyna, chetnie bym je przespala razem z wrzesniem i obudzila sie juz w pazdzierniku. A wlasciwie to najchetniej siadlabym sobie i poplakala. Wiem,
pomyslicie: stuknieta! ;)
Zeby zmienic nieco temat, napisze ze od okolo
tygodnia mamy LATO. Oficjalne moze od wczoraj, ale pogodowe trwa juz kilka dni.
Jest pieknie, na sloncu goraco, okolo 30 stopni, ale z orzezwiajacym wiaterkiem.
Ranki i wieczory sa wrecz chlodne. Mam gesia skorke, kiedy podczas wieczornego
podlewania, wiatr nawiewa na mnie nieco lodowatych kropelek wody z weza. Nie musielismy
jeszcze podlaczac klimy. I jest sucho! Nie, nie chodzi mi o deszcz (chociaz ten tez nas omija), tylko o wilgotnosc
powietrza, ktora wynosi przyjemne 50 procent. Ten raj ma sie jednak
skonczyc w ciagu nastepnych 2-3 dni. Wilgotnosc powierza ma podskoczyc, ale
temperatury zostac bez zmian, wiec znow na sloncu nie mozna bedzie wytrzymac, a
nawet w cienu pot bedzie ciurkal po skroni oraz doopie. ;)
Poza tym, wczoraj obchodzilismy tutaj Dzien Ojca. Znow
mozna bylo polegac na kreatywnosci pan z przedszkola i M. otrzymal od Bi takie
cos:
Jak widac, jest to wieszaczek na klucze z napisem “trzymasz klucze do mojego serca”. Hmm… Mnie sie wydaje, ze tata jest raczej sklonny trzymac dubeltowke na potencjalnych wielbicieli… Ale moze to ma sens? Wszyscy chetni na blizsze poznanie Bi, musza sie najpierw wkupic w laske tatusia… :D
Jak widac, jest to wieszaczek na klucze z napisem “trzymasz klucze do mojego serca”. Hmm… Mnie sie wydaje, ze tata jest raczej sklonny trzymac dubeltowke na potencjalnych wielbicieli… Ale moze to ma sens? Wszyscy chetni na blizsze poznanie Bi, musza sie najpierw wkupic w laske tatusia… :D
Wczoraj rowniez wybralismy sie na pierwsze w tym sezonie
lody. Tacy juz bowiem z nas przewrazliwieni rodzice, ze fundujemy dzieciakom
podobne atrakcje tylko wtedy, kiedy mamy 200% pewnosci, ze sa zdrowi. A i tak
potrafimy sie pomylic, ale o tym za chwile… W kazdym razie Potworki potrzebuja
wiecej cwiczenia w jedzeniu topniejacych smakolykow, bowiem upackali sie niczym
swinki. Cale brody, policzki, sukienka Bi, bluzka oraz spodnie Nika… Wszystko
pokryte czekoladowo – malinowymi plamami. :)
(Dzieciom oczywiscie to nie przeszkadzalo wcale a wcale :D)
A wieczorem, juz po polozeniu Potworkow spac, u Nika
uaktywnil sie wirus, ktory zatrzymal Bi w domu w zeszla srode. Przynajmniej
wydaje sie, ze to TO. Klasyk. Polozysz do lozka zdrowe dziecko, a za godzine
budzi sie chore. ;) Kiedy bylo po 21, a Nik nadal wiercil sie i stekal w lozku,
bardzo sie nie przejelam, bo w dzien zaliczyl dluga drzemke. Kiedy jednak
zrobila sie 22:30, a Mlodszy nadal postekiwal i wzdychal, postanowilam
sprawdzic co sie dzieje. Glowa ciepla, ale za to reszta cialka az goraca!
Jeszcze przez sekunde mialam nadzieje, ze moze to od wysokiej temperatury w
domu, ale szybko postukalam sie w lepetyne, ze wtedy bylby spocony. Termometr w
ruch i wyszlo rowniutkie 38 kresek, wiec nie dramat, ale jednak goraczka. I
zadnych innych objawow. Dzis rano zas juz temperatura w normie, a dziecko, mimo
niedospania, wesole i pelne energii. Mam wiec nadzieje, ze to wirus
przywleczony przez Bi, ktory trzyma niecale 24 godziny. Teraz trzymam kciuki
zeby bylo to cos, co chwyta wylacznie maloletnich, a doroslych sie nie ima. Nie
mam ochoty na chorowanie, a w dodatku wiadomo, ze czlowiek “stary” o wiele gorzej
znosi nawet glupi stan podgoraczkowy. ;)
A na koniec bonusik ogrodowy. Z przodu (a raczej z boku, ale po "przedniej" stronie plotka :D) domu rosnie piekny, stary dab. I to jaki!!!
Nie widac tego na zdjeciu, ale Potwory krazyly wokol, probujac wykombinowac jakby tu sie na to drzewsko wspiac. ;) Widzicie ten masywny pien?! Potrzebnych byloby z szesciu takich Kokusiow, zeby go objac naokolo. ;) Nie wiem ile ten dab moze miec lat, ale z 100 pewnie ma. Jest poki co silny i zdrowy i mam nadzieje, ze dlugo jeszcze takim pozostanie. Uwielbiam drzewa (zapewne dlatego, ze to nie ja co jesien mecze sie z dmuchaniem lisci z trawnika :D), a deby, ten symbole sily oraz roslego wzrostu, naprawde cos w sobie maja. :)
Super :D Dobrych wakacji Wam życzę i żeby się po powrocie do szkoły/przedszkola wszystko poukładało :) Będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńA nianię też podziwiam, jeszcze swoje dzieci w takiej liczbie bym ogarnęła, ale czyjeś? No way :)
Ja nie wiem czy ogarnelabym taka swoja wlasna gromadke, wiec tym bardziej odczuwam szacunek... ;)
UsuńMy mamy jutro zakonczenie przedszkola I juz jestem pewna, ze bede sie wzruszac co sekundke. Zazdroszcze pogody. U Nas powrot do deszczu I 17'c.
OdpowiedzUsuńA pesymistka to I ja jestem... :-/
Ja akurat jestem na Florydzie, gdzie temperatury dochodza do 40 stopni. Jak wroce na moja polnoc, w te 25 stopni, to chyba bede chodzic w polarze. ;)
UsuńJa też miałam kulę w gardle jak Podopieczna kończyła przedszkole..A dopiero co do niego szła! U nas od jutra mają być upały. Ciekawe czy się to sprawdzi :)
OdpowiedzUsuńW Polsce czytam, ze jest typowe lato w "kratke". ;) U nas bylo podobno (bo odpowiadam z urlopu) w tym tygodniu dzien w dzien 30 stopni.
Usuńgdy przeczytalam Twoj wpis uswiadomilam sobie, ze moje dorosle dzieci rowniez koncza jakies etapy i ja matka przyjmuje je z ulga i wzruszenie zostawiajac w latach przedszkolnych, ciesze sie, ze to juz po....
OdpowiedzUsuńMoze u Ciebie tez tak bedzie ;)
Czasami jestem juz zmeczona...wiem, ze moje troski zmienia sie na inne problemy...
trzymam kciuki za wakacje i start w nowe zycie Potworkow!
Ewciu, fajnie jest poczytac jak odczuwa takie zmiany mama juz-duzych Pisklakow. ;) Pewnie masz racje, ze z czasem zamiast wzruszenia, bede odczuwac ulge. Szczegolnie jesli w gre beda wchodzily egzaminy decydujace o dalszej przyszlosci Potworkow. Wtedy kazdy zdany, kazda wywalczona ocena, to bedzie ulga, ze przeszli i ida dalej. Narazie, przedszkole, podstawowka to etapy gdzie niewiele zalezy od nich. Ot, po prostu musza przechodzic do nastepnego, a rodzicom pozostaje beztroskie wzruszenie, ze rosna tak szybko. ;)
UsuńTrzymam kciuki za Bi i Nikusia <3 będzie dobrze <3
OdpowiedzUsuńWszystkie kciuki milo widziane. ;)
UsuńDo poczatku roku szkolnego jeszcze sporo zostalo, moze pojdzie do zerowki z usmiechem na ustach, zobaczysz:) A w najgorszym razie bedzie miala ciezki poczatek a jak zobaczy,ze w szkole jest jednak fajnie to juz pojdzie z gorki. My od wrzesnia tez zaczynamy zerowke tylko u nas juz duzo wczesniej. Bo Agatka jest niewiele starsza od Nikusia przeciez...
OdpowiedzUsuńA tatus z dubeltowka to klasyk- moj tez tak ma. A juz niedlugo zaczna sie krecic kolo naszej Zosi chlopacy. Oj, bedzie sie dzialo !
Oj tak, Zosia to juz panna! ;) Moj M. ma jeszcze czas, zeby oswoic sie z mysla, ze jego coreczka kiedys przyprowadzi "adoratora". :)
UsuńBi jakos ostatnio (odpukac) przestala reagowac placzem na wspomnienie o zerowce. Oby juz tak zostalo. Nie mniej, jestem pewna, ze poczatek roku bedzie nieciekawy. A z Nikiem to na bank bedzie sie "dzialo". ;)
Ja też sie ciągle wzruszam na tych przedstawieniach :) Na zkończeniu roku przedszkolnego też się wruszyłam, ale czym to nie wiem bo nic nie było - sam widok mojego dziecka z mikrofonem na środku sceny jakoś tak na mnie działa ;)
OdpowiedzUsuńJa sobie niekiedy z dwójką rady dać nie mogę, a 7!! i to z takim rozstrzale wiekowym??? Psychatryk po dwóch godzinach :D
Ha ha, dokladanie! Tez nieraz mam ochote Potworki przywiazac do drzewa w lesie za domem! ;) Z siodemka bym oszalala!
UsuńNa mnie dziala tak juz widok moich dzieci w obcym dla mnie srodowisku. Jakos sciska mnie w gardle na widok, ze oni (no, narazie Bi) maja juz swoje wlasne zycie poza domem, znaja dobrze osoby, ktore dla mnie sa niemal obce i sie tam odnajduja.
Takie piękne drzewa macie koło domu>? Cudowny!
OdpowiedzUsuńPiękne przedstawienie, ja tez się pewnie w piątek popłaczę :D
Dolacz do grona matek - wariatek! :D
UsuńMamy mnostwo drzew, ale niektore sa wlasnie wyjatkowe, bo pewnie przynajmniej stuletnie. Oprocz debu mamy tez kilka starych, rozlozystych klonow. Piekne sa, szczegolnie kolorowe jesienia! :)
Ja tez nie lubię zmian , stad rozumiem Twoje " szczęście " z powodu nadchodzących zmian . Czas rzeczywiście szybko biegnie i ani sie obejrzymy a po wakacjach zostaną tylko wspomnienia . Dlatego tez mysle , że mimo wszystko warto się cieszyć chwilą . Szkoda wakacji na zamartwianie się tym co bedzie po nich . Co by nie miało być - tak czy inaczej trzeba bedzie to przeżyć .
OdpowiedzUsuńA tymczasem ciesz sie chwilą . I nadchodzącym URLOPEM :-)
Urlopem wlasnie sie ciesze, chociaz dobiega juz konca. :(
UsuńMasz racje, nie warto zamartwiac sie na zapas. Tylko... Ja nie potrafie inaczej. ;) Jako urodzonej pesymistce, zawsze w glowie ukladaja mi sie te najgorsze scenariusze. :)
Widzę że zakończenie roku podobne jak u nas Dzień Rodziców. To właśnie JEST dla takich jak my, myślisz że po co oni robią te nostalgiczne wzruszające prezentacje, jak nie dla satysfakcji z zepsucia naszego wizerunku przez rozmazany makijaż i spuchniętą czerwoną twarz? :P U nas tym razem ryczała większość mam. A wrześniem się w wakacje nie przejmuj, bo dzieci mają to do siebie że potrafią nas zaskakiwać, a do tego momentu jeszcze dobre dwa miesiące, może dorosną... tak czy inaczej, ciesz się obecnym spokojem!!
OdpowiedzUsuńNik to nie dorosnie napewno... Na mysl o tym jaki szok przezyje, az mnie sciska w dolku. Bo to jest bardzo, bardzo wrazliwe dziecko... Teraz na urlopie bylo to wyraznie widac, kiedy budzac sie w nocy i krzyczac przez sen, przezywal kazde nowe doswiadczenie. :(
UsuńCo do Bi to zobaczymy... Chwilowo cieszy sie "wolnoscia" u opiekunki, ale czasem wspomina przedszkole. Moze szybko znow wpadnie w szkolna rutyne...
Oooo,ja też wpadam w taką melancholię na myśl o tym jak czas gna. Ale Agata, wyluzuj, będzie na pewno lepiej niż przypuszczasz. Na razie ciesz się latem, Potworki na dadzą radę:)
OdpowiedzUsuńOj, kochana, gdyby okazalo sie, ze bedzie lepiej, to z ulgi sie chyba poplacze... Poki co moze jeszcze byc gorzej... ;)
UsuńPewnie, ze dadza rade. Ja tez. Ale pozamartwiac sie troszke musze, nie bylabym inaczej soba. ;)