Mamy za soba spotkania organizacyjne. W sumie oblecenie podstawowki oraz przedszkola, zajelo nam okolo 2 godzin, ale po powrocie do domu czulam sie, jakbym przebiegla maraton... ;)
(Czy musze pisac, ze Nik probowal zwedzic niebieskiego balona? :D)
Zachowanie Bi podlamalo mnie i zaalarmowalo. Weszlismy do jej klasy, przedstawilismy sie pani i po chwili wszystkie dzieci zostaly zaproszone do koleczka na dywanie. A moja cora myk! Przylgnela do mojej reki i uderzyla w placz. Za nic nie chciala usiasc obok dzieci! :/ Cale szczescie, ze w tym momencie weszla jedna z jej kolezanek z przedszkola ze swoja mama i tylko to przekonalo ja, zeby pojsc do koleczka. Nauczycielka przeczytala dzieciakom krotka ksiazeczke o pierwszym dniu w zerowce i nauczyla smiesznego wierszyka, gdzie kazde dziecko musialo po kolei brac do reki papierowe ciasteczko i powtorzyc kilka slow. Tu juz Bi sie rozruszala i powtorzyla swoja kwestie niemal bezblednie.
W klasie, oprocz tamtej kolezanki, jest jeszcze dwoch chlopcow z jej grupy przedszkolnej, mam wiec nadzieje, ze byl to tylko chwilowy kryzys i w poniedzialek obedzie sie juz bez placzu. Zobaczymy...
A jak moje wrazenia, jako rodzica?
Nauczycielka wydaje sie fajna. Energiczna, wzglednie mloda, ale posiada 24 lata doswiadczenia, wiec mysle, ze jest juz dobrze po 40stce. Nie wiem czy na spotkaniu zapoznawczym byly wszystkie dzieci, ale jesli tak, to jest ich niewiele, bo okolo 12. Podoba mi sie taka mala klasa...
Za to, jesli chodzi o organizacje, to tradycyjnie maja balagan. Powinnam chyba sie przyzwyczaic. ;) Powiadomilam nauczycielke, ze mimo iz Bi jest zapisana na swietlice, to w poniedzialek i wtorek w przyszlym tygodniu, bedzie odwieziona i odebrana przeze mnie od razu po lekcjach. Coz... Pani G. oznajmila, ze nie wystarczy powiadomic jej, musze rowniez zglosic to do sekretariatu... Poczlapalam wiec do biura, do ktorego, przy gromadzie nowych rodzicow z lista pytan, nie bylo wcale latwo sie przebic. A tam pani zdziwiona, odpowiada, ze przy zmianach w odbiorze/odprowadzaniu dziecka, trzeba zostawic pisemna notke nauczycielce. To wszystko.
Musze sie nauczyc, ze w tej szkole nic nie bedzie jasne ani proste. :D
Najwiekszym rozczarowaniem okazala sie zas wlasnie "swietlica". Spytalam sekretarke, gdzie sie ona znajduje, zeby pokazac ja zawczasu Bi i przygotowac, ze to tam bede ja rano zostawiac i stamtad ja odbierac. Hmmm... Okazuje sie, ze swietlica jako taka nie istnieje. :( Dzieci rano zostaja w stolowce szkolnej i tam tez sa odprowadzane po lekcjach. Tragedia! Dzis nie mialam na to czasu, ale musze pogadac z tymi ludzmi i spytac co te dzieci w tej stolowce wlasciwie robia?! Na stronie szkoly, pisza o opiece pozalekcyjnej, jako o calym programie, zajeciach, pomocy w odrabianiu lekcji... Jak oni zamierzaja to zorganizowac w pomieszczeniu, ktore spelnia jeszcze funkcje stolowki oraz sali konferencyjnej?! Kurna, nie podoba mi sie to. Ani troche. :/
Z tego wszystkiego, znow zapomnialam zapytac o te nieszczesne obiady... ;)
Aha, przejechalismy sie tez school bus'em i dla dzieciakow byl to zdecydowanie gwozdz programu. Szczegolnie Nik mial radoche, pokrzykiwal, popiskiwal wesolo, oczywiscie komentujac wszystko, co widzi. ;)
Potem przyszedl czas na przedszkole. Tutaj juz osobiscie mocno sie wynudzilam, bo znam panie, znam system oraz zasady. One zreszta znaja i nas. Nie mogly sie nadziwic jak Nik przez lato urosl (ja, widzaca go na codzien, nie zauwazam roznicy), przywitaly Bi przytulasami. Milo bylo, tylko M. ukradkiem ziewal. ;)
Nik byl bardzo dumny ze swojej szafki, obejrzal lazienke, a pozniej wsiakl w klocki i tyle bylo z zainteresowania nowym miejscem. Zobaczymy jak to bedzie w poniedzialek. ;)
Tutaj tez jest tylko kilkanascioro dzieci i to az na 4 panie... A w grupie conajmniej czworo dzieci z bylej grupy Bi, wiec bedzie sporo znajomych twarzy. :)
Tak to bylo dzisiaj. Powiedzialabym, ze pierwsze koty za ploty, ale mysle, ze to dopiero w poniedzialek. ;) A raczej we wtorek. Dopiero po pierwszym dniu, kiedy Potworki zostana w placowkach same, bede mogla powiedziec cos konkretnego o tym, jak to zniosly. ;)
A poki co, milego weekendu! :)
No i super! Pierwsze koty za płoty!! Jak Nik wsiąkł w klocki, to super! Będzie później pretekst "klocki były pamiętasz?";) hihi
OdpowiedzUsuńAle reakcji Bi się nie spodziewałam. Myślałam, że obeznana bo przecież w przedszkolu zostawała.. Ale jeśli ma kogoś znajomego, to już połowa sukcesu!;)
Dobrego weekendu! W Pl podobno ostatni letni weekend :(
Ja tez spodziewalam sie, ze Bi jednak latwiej to wszystko przyjmie... :(
UsuńA Nikowi ani klocki, ani nic innego nie pomaga. Tylko czas to cos zaradzi. :/
Trzymam kciukasy, zeby wszystko poszlo gladko:-)
OdpowiedzUsuńMoja corka tez od poniedzialku rusza do przedszkola, tak ze znam ten stresik.
GOSIA
Ciekawa jestem, Agato, jak Wam poszlo.
UsuńMoja corcia, tez Agatka :-) zostala chetnie, chociaz bylam przygotowana na koniecznisc zostania z nia (przez 3 dni mamy taka mozliwosc). Teraz wyczekuje jak na szpilkach do 13-tej, zeby po nia jechac I mam bol brzucha, jak przed egzaminami w szkole :-D
Jednak te.matki- wariatki to niereformowalne sa...
Haha, dokladnie, matki - wariatki! Chociaz ze mnie w tym roku widze, troche mniejsza wariatka. Rok temu bardziej przezywalam, ale to pewnie dlatego, ze w tym roku minal juz pierwszy, przedszkolny szok. ;)
UsuńDacie sobie radę! Najtrudniejsze są pierwsze dni, ale zaciśniecie zęby i przejdziecie przez to :*
OdpowiedzUsuńAno, przejdziemy. Co do tego, nie mam watpliwosci. Wolalabym tylko, zeby Potworki przechodzily to troche lzej. :D
UsuńSuper bylo by jesli bylaby taka mala klasa. U Nas 25 dzieci, w tym nauczycielka kolo 50tki I podobno bardzo surowa. Zobaczymy...
OdpowiedzUsuńPowodzenia! A ta swietlica to jakis zart...
Dokladnie! Zupelnie sie tego nie spodziewalam. :(
UsuńU Starszaka klasa dosc spora, ale jesli nauczycielka z doswiadczeniem i surowa, to powinna dzieciaki ogarnac. ;)
Cztery panie na kilkanaścioro dzieci - nieźle. U nas to niespotykane. Od niedawna jest chyba ograniczenie w przedszkolu do 25 czy 26, ale i tak się to obchodzi.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Bi i Nika. Niech w miarę bezboleśnie wejdą w rok szkolny.
Ech, bezbolesnie sie nie da. Nie z ich osobowosciami. ;)
UsuńSama bylam rok temu w szoku, ze tyle tych pan jest. ;) Moja mama jest przedszkolanka w Polsce, ma najmlodsza grupe i na dwadziescioro kilkoro dzieci, ma tylko "nianie" do pomocy...
O rany, ależ Potworki wyrosły... Bi na pewno niedługo się rozbuja w przedszkolu :) Trzymam za Was kciuki!
OdpowiedzUsuńO Bi jestem raczej spokojna. Juz widze, ze pomalu jest coraz lepiej. Z Nikiem bedzie "wesolo" jeszcze jakis czas... :/
UsuńDuże masz już te dzieciaki! :)
OdpowiedzUsuńKciuki trzymam, będzie na pewno wszystko się dobrze układało!
Ej, no cos Ty, przeciez to moje malenstwa! :D
UsuńW koncu sie ulozy... Potrzeba nam tylko troche (sporo?) czasu...
Aż poczułam ulgę, że takie zmagania przedszkolno-szkolne jeszcze mnie nie dotyczą... W Polsce też ze wszystkim jest sporo biurokracji, głównie z powodu zamieszania spowodowanego 5-latkami, bo rodzice już sami nie wiedzą, co jest dla dzieci lepsze: czy pójście do zerówki jako 5-latek, chodzenie dwa razy do zerówki, czy może tylko raz, czy tradycyjnie jak kiedyś... Gdy słucham koleżanek, to włos mi się jeży na głowie i śni mi się po nocach, że wprowadzono obowiązek szkolny dla trzylatków i Jerzyk musi iść do szkoły... Brr.
OdpowiedzUsuńU Bi i Nika będzie wszystko dobrze, na szczęście to nie ich debiut, chodzili już do przedszkola, więc się oswoją szybko :) To naturalne, że Bi do Ciebie przylgnęła, w pierwszej chwili poczuła się obco w nowej grupie, ale po kilku dniach pozna wszystkich :)
Niestety, dla Nika to JEST debiut. Dotychczas zostawal z niania, ktora opiekuje sie kilkorgiem dzieci, ale mimo wszystko jest ich tylko 5-6, w prywatnym domu i wszystko jest takie wlasnie... domowe. :)
UsuńTeraz Nik chodzi juz do oficjalnej "placowki", wiec to dla niego ogromny szok. Bi rzeczywiscie debiutowala juz rok temu i widac roznice w jej zachowaniu oraz szybkosci adaptacji, chociaz i tak mocno przezywa ta zmiane... W koncu to nowa, duza szkola, nowa pani, nowe dzieci...