Kojarzacy sie (koniecznie!) z jesiennymi liscmi, mieniacymi sie w sloncu czerwienia i czystym zlotem... Ze stopami szeleszczacymi wesolo w tych, ktore juz opadly z drzew...
Ach jaka przyjemna wizja, prawda? ;) Ale dzis bedzie czesciowo o tej bardziej przyziemnej stronie bujnego listowia...
Jak wiecie, mieszkam w domu. Domu stojacym na dzialce otoczonej z niemal kazdej strony dorodnymi drzewami, glownie lisciastymi. No wlasnie. Kiedy przychodzi jesien wszystkie, na komende Matki Natury, zaczynaja zrzucac to piekne, kolorowe listowie. A przecietny wlasciciel posesji, rwie sobie wlosy z glowy oraz zadaje pytanie, co robic z ta dobrocia inwentarza...
Co robic z tyloma liscmi? Przyznaje, ze czasem M. i ja, mamy po prostu ochote siasc i zaplakac z frustracji i bezsilnosci, albo (to bardziej moj malzonek) chwycic w lapki pile motorowa i zrobic "porzadek" z upierdliwymi drzewskami... ;) Najczesciej jednak tylko wzdychamy, przewracamy oczami, po czym zabieramy sie do roboty... Nooo, bardziej M., bo ja zazwyczaj w tym czasie sprawuje piecze nad Potworami, ktore panicznie boja sie dmuchawy. ;)
Nie jestem pewna jak odbywa sie to w Polsce, ale tutaj wiekszosc (bo nie wszystkie) miast i miasteczek organizuje jesienia zbiorke lisci. Za darmo. Wlasciciele posesji musza tylko w okreslone dni wydmuchac liscie na obrzeze drogi. To u nas, bo np. w sasiednim miasteczku, gdzie mieszka moj tato, trzeba te liscie uprzednio popakowac w (koniecznie papierowe!) torby. Pracownicy miasta przejezdzaja potem i albo zbieraja je recznie na naczepy, albo jezdza czyms co przypomina gigantyczny odkurzacz i wciagaja liscie do srodka wielka rura. Widok - bezcenny! ;)
Mieszkancy, ktorzy maja pecha rezydowac w miastach, gdzie zbiorki lisci sie nie organizuje, musza je popakowac w papierowe torby i zawiezc do okreslonego punktu, gdzie za oplata (rozboj w bialy dzien!) moga liscie wywalic. Ewentualnie radza sobie tak jak my. ;) U nas co prawda zbiorka lisci jest, ale poniewaz w tej chwili posesje mamy z trzech stron ogrodzona, ciezko jest wszystkie je wydmuchac na przod domu, do ulicy. Co wiec robi M.? Wydmuchuje je pomiedzy drzewa z tylu dzialki, oczywiscie! ;)
Z powodu ograniczen pogodowo - czasowych oraz tego, ze kiedy wracamy do domu jest teraz praktycznie zupelnie ciemno, takie zdmuchiwanie odbywa sie baaardzo stopniowo... A wlasciwie jakies 2 tygodnie temu stanelo w miejscu... Co zaowocowalo frajda, ktora pobila na glowe nawet niesmiertelny plac zabaw! Zreszta, same popatrzcie.
Co mozna zrobic z taaaka kupa lisci???
Mozna np. cierpliwie przez nie przebiegac, co chwila zaliczajac glebe.
Mozna nimi obrzucic siebie oraz matke. :)
Mozna wygodnie posiedziec we wlasnorecznie wygrzebanym grajdolku.
Mozna postac i popozowac do zdjecia udajac urocza, jesienna Mala Dame. ;)
Kiedy sie czlowiek zmeczy dzikimi harcami, moze tez odpoczac.
A za to zdjecie powinnam otrzymac medal amatora fotografii czy cus. Te swiatlo, to ujecie, no cudo, moim skromniutkim zdaniem! ;)
I na koniec - zadna zabawa nie bylaby oczywiscie kompletna, bez wiernego siersciucha. Moje trzecie "dziecko" ochoczo dolaczylo do biegania oraz tarzania sie w lisciach. Z rowna pasja Mya zakopala tam tez kilka swoich ukochanych kijkow i teraz ciagle ryje nosem w listowiu, poszukujac zagubionych skarbow. ;)
A my - M. i ja, patrzymy na te, udeptana teraz i mokra kupe z niemalym przerazeniem... W ten weekend ma byc w koncu sucho oraz slonecznie i mam nadzieje, ze liscie w koncu znikna wsrod drzew na dobre... :)
Milego weekendosa dla Was!
Jakie szczęśliwe :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Taka gratka zdarza sie tylko raz w roku! ;)
UsuńRowniez pozdrawiam!
Już ostatnio zastanawiałam się co Wy z tym cholerstwem robicie jak Was zasypie :D
OdpowiedzUsuńJak to mowia: robimy co sie da. :)
UsuńNie jest zle, dobrze, ze miasto czesc zabiera, ale u nas plot przeszkadza, wiec na ulice wywalamy tylko to co opada z przodu. No i trzeba zdazyc przed dniem zbiorki, co tez nie zawsze jest takie proste. Na szczescie mamy ten lasek z tylu, wiec cala reszte M. tam po prostu wydmuchuje. ;)
A ja nie mam drzew :( To znaczy dorodnych
OdpowiedzUsuńOooo... Ale jak masz "niedorodne", to za jakies 10 lat doczekasz sie tych pokaznych! ;)
UsuńJa nie mogę ile Wy macie liści! Prawie jak w lesie lub parku.
OdpowiedzUsuńWlasny park. :) Takie uroki wielkich drzew na okolo domu. W sumie nie polecam, strasznie duzo z tym pie*rzenia. ;)
UsuńWOW!!! Morze lisci:) szeleszcza? pachna? a moze ognisko bys rozpalila :) oj jakby kopcilo- prawdziwy zapach jesieni :)
OdpowiedzUsuńSzeleszcza - tak, pachna - nie bardzo. :) Ognisko bylo, ale z galezi. Lisci palilismy troche latem i przekonalismy sie, ze to kiepski pomysl. Bardzo szybko sie przypalaja, staja cieniutkie jak pergamin i takie lekkie, ze wyfruwaja do gory, zanim sie calkowicie spala. A potem oczywiscie opadaja, takie czarne, okopcone. Caly trawnik mielismy nimi zasmiecony i plulismy sobie w brody! ;)
UsuńJejciu, ile lisci!!!!!! Szok... a zdjecia... swietne! Wszyscy zadowoleni - wlacznie z pieskiem ;)
OdpowiedzUsuńMaya chyba miala najwiecej frajdy. :) Teraz nawet dzieciom juz sie ta kupa lisci znudzila, a ona dalej tam sie tarza i ryje nosem. :)
Usuńnie zazdroszczę, masz ich naprawdę dużo. U nas się grabi i zbiera do worów jeśli ktos nie ma kompostownika, ja grabię tylko od strony jezdni a ogród mam dziki i ekologiczny więc nie grabię, niech sobie żyją robale i inne stworzenia, jeże i takie tam;))
OdpowiedzUsuńdzieciory i psina śliczne!
My mamy z przodu i z tylu trawniki, wiec niestety liscie trzeba grabic albo zdmuchiwac, inaczej trawa zginie. Ja sama moze i bym machnela reka, ale wiosna i latem dzieciaki potrzebuja miejsca do biegania. A zbieranie takiej "pozimowej" warstwy niezebranych lisci, to juz jest praca dla Herkulesa. ;) Musielismy ja odwalic kiedy sie tu wprowadzilismy na wiosne, bo dom stal pusty od niemal roku i nikt lisci nie zbieral. Po tym powiedzielismy sobie: nigdy wiecej. :)
UsuńNo ładnie ja też chcę do takiej kupy liści :)
OdpowiedzUsuńJa zatracilam juz gdzies ta dziecieca radosc, bo zasmiewalam sie i pstrykalam fotki, ale wcale nie korcilo mnie, zeby wziac udzial w zabawie. :)
UsuńO mamo, jaka kupa liści!!! Superowo! Sama bym się w nich potarzala :) dla dzieciaków fajna zabawa, dla rodziców niekoniecznie :)
OdpowiedzUsuńWszystkie zdjęcia mi się podobają, ale masz rację - to z Kokusiem ma w sobie jakąś taką jesienną nostalgię.
Ja tam tylko widzialam wilgoc i brud. :) Ale dla dzieciakow frajda niesamowita, az nie moge sie doczekac jak beda szalaly na sniegu. :)
UsuńEh, jako osoba nie mająca domu i ogrodu, patrzę na te liście i zabawy dzieciaków z rozrzewnieniem :) Ale... osobiście chyba jednak nie chciałabym się z nimi zmagać- to znaczy z liśćmi.
OdpowiedzUsuńPs. Dla mnie wszystkie zdjęcia są świetne.
Dzieki! Zdjecia robione telefonem (nie chcialo mi sie leciec do domu po aparat), wiec wiekszosc niezbyt ostra. :)
UsuńA na Waszej dzialce nie ma drzew? Ale za to mieszkacie kolo lasu, tam dziewczyny moga szalec w lisciach do woli! I nie trzeba ich garbic! ;)
A ja mieszkam w bloku i baaardzo Ci tych liści zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńDla dzieciakow to rzeczywiscie frajda niesamowita. Dla nas - doroslych troche mniej, kiedy trzeba je wszystkie uprzatnac. :)
UsuńAleeeee liści!!! I co za zabawa! :) Za rok też tak robię z Młodym! :)
OdpowiedzUsuńRadoche bedzie mial niesamowita! Lusia zreszta tez! :)
Usuń