Ciagle, ciagle, codziennie... Ucze sie macierzynstwa. Ucze sie tej nowej, innej milosci.
Przy Bi ucze sie przede wszystkim cierpliwosci. Jest uparta jak osiol, jest nieznosna, ale jest tez bardzo, bardzo wrazliwa. W mig wyczuwa moj nastroj i niestety czesto jej sie on udziela. Stad kiedy ja mam gorszy dzien, Bi rowniez ma wiecej napadow zlosci i histerii. Wiec ucze sie tej skomplikowanej mieszanki dyscypliny, cierpliwosci i milosci z duza dawka czulosci...
Bi jest tez moim kroliczkiem doswiadczalnym. Jest w koncu moim pierwszym dzieckiem i to na niej ucze sie byc matka. Zanim sie urodzila nie mialam pojecia jak wyglada opieka nad noworodkiem, jak uspokoic niemowle, zabawic male dziecko. Wszystkiego uczylam sie metoda prob i bledow. Poradniki okazaly sie bezuzyteczne. Nauka macierzynstwa nigdy sie nie konczy. Inne potrzeby ma niemowle, inne male dziecko, jeszcze inne szkolniak, nastolatek i dorosly mlody czlowiek, ktory moze byc wyzszy i lepiej wyksztalcony, ale zawsze pozostaje twoja pociecha. Juz zawsze bede matka i czeka mnie cale zycie nauki, ale te "studia" przyniosa mi wiecej szczescia i satysfakcji niz jakikolwiek dyplom.
A Nik? Przy Niku ucze sie, ze macierzynstwo moze tez byc radoscia. Ze nie zawsze jest to "droga przez meke", walka o jedna spokojna chwile, bez noszenia do omdlenia rak i nog, niekonczacego sie zabawiania i spiewania do utraty glosu. Nik uczy mnie, ze mozna wziac swoje dziecko na rece tylko dlatego, ze ma sie ochote je przytulic. I ze mozna spedzic godzine przygladajac sie niemowleciu uczacemu sie, ze ma raczki i nozki. A takze tego, ze mozna utonac w jednym, bezzebnym usmiechu od ucha do ucha...
Tego ucza mnie moje dzieci i kazdego dnia ciesze sie, ze dane jest mi tej nauki dostapic.
PS. Jestem po ciezkiej nocy, kiedy w moje maluchy jakis demon wstapil i budzily sie jedno przez drugie, wiec musialam sobie tym tekstem przypomniec, ze kocham je nad zycie. :)
Wiesz, a ciekawe jakie by było trzecie dziecko co? ;) Pozdrawiam cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńHaha, nie jestem pewna, czy chce sie przekonywac, choc M. od czasu do czasu napomyka o trzecim... :)
UsuńNo pewnie, że masz rację, że macierzyństwa cały czas się uczymy. Ty już przy drugim wiesz więcej co i jak :)
OdpowiedzUsuńA co do cierpliwości to mi przy Tusi czasami jej bardzo brakuje... oj muszę nad tym pracować, bo Ona naprawdę potrafi świętego wyprowadzić z równowagi :D
Taki wiek niestety, to samo przerabiam z Bi. Jak mam dobry humor, to smieje sie z jej wybrykow, ale jak jestem zmeczona albo cos mi dokucza, to czasem mialabym ochote ja rozszarpac...
UsuńPiękny i wzruszający post.
OdpowiedzUsuńDzieci potrafią dać w kość, ale czym by było życie bez nich?
Takie nudne, puste i szare...
No wlasnie, nie da sie bez nich zyc, ale z nimi zycie to ciagla walka o porzadek, spokoj i dyscypline. :)
UsuńI po nieprzespanej nocy takie piękne słowa w stronę dzieci. To właśnie jest prawdziwa, bezwarunkowa miłość, której nic nie jest w stanie powstrzymać. Pięknie to napisałaś. Jako początkująca "studentka dzieci" czekam na doświadczenia, bo póki co jestem ubogo w nie wyposażona ;-( Nie zawsze jest kolorowo, ale najważniejsze, że dzieci są kochane, wtedy reszta się nie liczy.
OdpowiedzUsuńSzybko sie "nauczysz". Chociaz najgorsze, ze przy pierwszym dziecku ta nauka nigdy sie nie konczy, caly czas wyskakuje cos nowego. Dopiero przy Niku czasem mam przeblyski, ze "to juz bylo, przerobilam to z Bi, dam rade", chociaz czesto zdarzaja sie tez niespodzianki...
UsuńPost dojrzałej mamy :) Piękny i wzruszający. Może Ty się po prostu rozkręcasz i czas na dalsze pociechy, bo z każdą jest łatwiej ;)
OdpowiedzUsuńHaha, moze mi odbija, bo ostatnio coraz czesciej nachodzi mnie mysl, ze moze, kiedys... Bo strasznie chcialabym jeszcze jedna coreczke... :)
UsuńAle poki co musze nacieszyc sie moja dwojka.