15 miesieczna
Bi wspina sie bez problemu (niestety) na nizsze meble w domu, czyli lozko
rodzicow, fotel w swoim pokoju i stolik w salonie. Ostatnio zadziera noge tak
wysoko, ze matka ze zgroza stwierdzila, ze wkrotce zacznie sie wspinanie na
dosc wysokie kanapy w salonie, ktore mialy pozostac dla dziecka wyzwaniem
jeszcze na jakis czas… I ze trzeba obnizyc maksymalnie lozeczko, bo Bi juz
niemal zarzuca noge na barierke.
Idac sladami
wspinania, ostatnio zaczela kumac, ze na zjezdzalnie wchodzi sie od tylu.
Dotychczas probowala wspinac sie ta sama droga co zjezdzac, co zawsze konczylo
sie upadkiem. Na szczescie nasze slizgawki sa niskie, palstikowe i
przystosowane dla maluchow. Jedna ma z tylu male schodki i Bi swietnie sobie z
nimi radzi (ale i tak woli byc podsadzona przez mame), druga natomiast ma otwor
przez ktory dziecko musi wspiac sie na platforme i z tym Bi nadal ma problem,
glownie dlatego, ze jest tam malo miejsca na podniesienie nogi.
Ostatnio
zaczela rozrozniac brzuszek i pepek. Za kazdym razem sprawdza tez czy mama i tata
je posiadaja. :) Na mamy patrzy z lekkim zaskoczeniem, z racji tego, ze
wywalilo go juz na zewnatrz razem z brzuchem. ;)
Pokazuje na
pieluche kiedy zrobi siusiu albo kupe. Moze to pierwszy krok do
pokazania, ze CHCE jej sie do lazienki??? :) Poza tym pielucha po nocy
zazwyczaj jest sucha, to tez dobry znak.
Kiedy jest
glodna usiluje wspiac sie na swoje krzeselko. Jest to chyba pierwsza
sygnalizacja podstawowych potrzeb, miejmy nadzieje, ze wkrotce pojawi sie ich
wiecej.
Kiedy mama
lub tata mowia, ze trzeba zdjac/ubrac butki, przynosi je i siada grzecznie na
ziemi w oczekiwaniu na obsluge. :)
Coraz lepiej
idzie jej otwieranie buzi do mycia zabkow. Dotychczas zaciskala natychmiast
wargi na szczoteczce usilujac zlizac paste, ostatnio trzyma ja otwarta przez
kilka sekund. No coz, zawsze to postep. :)
Niektore
zabawy Bi zaczynaja przypominac rzeczywiscie “zabawe”. Na przyklad wklada misie
do wagonika i wozi je po domu albo kladzie maskotki na slonia na biegunach i je
buja. Opanowala tez calkiem niezle laczenie klockow. Dotychczas zabawa klockami
polegala na wyscigach: czy mama szybciej ulozy, czy Bi szybciej rozwali
konstrukcje. Teraz Bi pomaga w ukladaniu. Zeby za chwile rozrzucic klocki po
calym pokoju oczywiscie… :)
Robi sie z
niej lobuziak. Biega po domu z dzikim wrzaskiem, usiluje skakac po kanapie
(narazie przypomina to raczej bieganie i padanie z piskiem na poduszki), siada i
skacze po psie. Nie wspominajac, ze usiluje stawac mu na lapki i ogon, za co
jest natychmiast karcona.
Nadal nie
mowi, tzn. nie po ludzku, bo potrafi nasladowac odglosy pieska, kotka, konia i
tygrysa. :)
Niestety
nadal jest raczej marudna, ciagle domaga sie noszenia, albo w najlepszym
wypadku ciagnie rodzicow za rece, nie pojdzie po prostu gdzies sama, domaga sie
nieustannie naszej bliskosci. Trudno jest przy niej cos zrobic, bo wpycha sie
miedzy nogi rodzica a np. szafke kuchenna i rozdzierajaco wyje, wymuszajac
wziecie na rece. I nie da sie tego przeczekac, probowalam, darla sie bite pol
godziny, a moja adrenalina rosla… Ogolnie Bi wykazuje dziwna tendencje, ze
kiedy rodzic robi cos aktywnie, np. wyciera kurze lub podlewa grzadki, to Bi
chetnie (i cicho!) sie przyglada, natomiast niech no tylko mama czy tata
przyjmie pozycje stacjonarna, np. przy kuchence lub zlewie, Bi podnosi wrzask.
Ktos zna wytlumaczenie i rade na to??? :)
Nie zmienil
sie rowniez jej stosunek do kapieli, jesli juz to sie pogorszyl. Ostatnio Bi zaczyna
drzec sie jeszcze przed wlozeniem do wanny i usiluje zwiac z lazienki. W
rezultacie kapiele weszly calkowicie w zakres obowiazkow taty, mama tylko
asystuje bo nie ma sily utrzymac wierzgajacego dziecia i jeszcze umyc go w tym
samym czasie.
Jedzenie
rowniez jest ciaglym problemem. Bi upodobala sobie dania slodkie i teraz z
apetytem zjada wylacznie chlebek z dzemem, racuchy z jablkami, nalesniki z
serem, itp. O herbatnikach i biszkoptach nie wspomne (szkola tatusia)… Na
szczescie lubi tez jogurty i wrecz uwielbia owoce, wiec chociaz w tych
ostatnich dostaje jakies witaminy. Co ciekawe przepada rowniez za ogorkami kiszonymi
i malosolnymi i… bobem! ;)
Wreszcie
daje rodzicom odetchnac nieco w srodku dnia i zrobic cos pozytecznego. Dzieki
zlobkowi udalo sie przesunac drzemke na 11:30 – 12:00 i przedluzyc ja do 2-2.5
godzin.
Na koniec
wiesci zabkowe. Mamy ich “juz” szesc: 4 u gory, 2 na dole. I narazie nic nie
zapowiada nastepnych.
Moja wnuczka jest prawie w tym samym wieku i zachowuje się podobnie.Jedynie z kąpielą jest spokój. Trzeba przeczekać bo co innego pozostaje? Serdeczności.
OdpowiedzUsuńAno, pewnie nie pozostaje nic innego. :) Pewnie jak Bi troche podrosnie to bedzie lepiej bawic sie w wannie, pewnie zaczna sie proby plywania i nurkowania, wtedy bedzie chetniejsza do kapieli. Ale to dopiero za pare lat. :)
Usuń