Nawet reszta przygotowan minela bez wiekszej nerwowki. Jakos tak wszystko udalo sie rozplanowac, ze gotowalam bez spiny i stresu. W piatek upieklam sernik, w sobote posprzatalam lazienke, machnelam dwie salatki, kutie oraz makowiec, a M. usmazyl rybke w panierce.
No dobra, w ktoryms momencie musialam wyciagnac zachomikowane figurki do malowania. Potworki popuscily wodze fantazji artystycznej i w ten sposob Szopke mamy... mocno nietypowa. :D
Szczegolnie aniol - pierwszy od lewej, wyglada dosc koszmarnie, szczegolnie ze zaraz tego samego dnia dzieci stracily go z szafki i odlamaly mu skrzydla :D
W sobotni wieczor spedzilam tez dobra godzine, pakujac prezenty. Coz, mistrzem owijania w papier pudelek roznej wielkosci i ksztaltow, to ja nie jestem. Co sie dalo wrzucilam do torebek i juz. ;)
Na niedziele zostal juz tylko barszcz oraz odgruzowanie reszty chalupy. Za pierwszy wzial sie M., drugie niestety przypadlo w udziale mnie. Potem juz sie tylko wykapac i "upieknic". Szkoda, ze moje wlosy, kiedy sa krotkie, czy podkrecone czy nie, stercza we wszystkie strony tak samo. :D
Wieczerza wigilijna byla tak wesola, jak tylko mogla byc w naszym ograniczonym gronie. Przelamalismy sie oplatkiem, wcisnelismy w Potworki troche barszczu (Nik chleptal czysty, bez uszek :D) oraz rybki, a w tym czasie dzieciarnia juz ledwie siedziala na krzeslach, dopytujac kiedy przyjdzie Mikolaj. Jak tylko wszyscy pojedli, zebralam wiec talerze i wyprowadzilam maluchy przed dom, wypatrywac Mikolaja. Ktory to (niespodzianka, niespodzianka), jak zwykle wpadl tylnym wejsciem, zostawil prezenty pod choinka i uciekl zanim Potworki zdazyly wbiec z powrotem do domu. :D
Potem nastapil szal, ktory zapewne byl obecny i w Waszych domach. ;) Moje dzieci byly w tym roku najwyrazniej wyjatkowo grzeczne (ciekawe, ze ja pamietam cos zgola odwrotnego), bo nie pamietam Wigilii kiedy sie az tak oblowily. ;)
Bi ulozyla wszystkie swoje prezenty w uporzadkowany stosik :)
Bi dostala swoj wymarzony kemper Barbie, na widok ktorego wydala serie podekscytowanych okrzykow:
Wielkie to okropecznie ;)
Zas Nik upatrzona smieciare, chociaz wieksze wrazenie zrobil na nim pociag na baterie, jezdzacy po torach. :)
Chlopiec i jego pociag :)
Oprocz tego, kolekcja zabawek powiekszyla sie o zestaw Little Pet Shop, urzadzenie do nawijania koralikow na wlosy, znikopis oraz chodzacego i miauczacego kotka. ;) Nie moglo sie tez obyc bez upominkow ksiazkowych. ;)
Moje dwie najukochansze ksiazki z dziecinstwa. Ciesze sie, ze teraz poznaja je Potworki :)
No i prezenty, z ktorych matka cieszy sie chyba najmniej - tablety. Tak, tak, chrzestny Potworkow postanowil ich uszczesliwic i sprezentowal im po tablecie. Wraz z dziecio-odpornymi obudowami, ktore okazaly sie nieocenione, bowiem juz nastepnego dnia, tablet Nika wyladowal na ziemi. ;)
W kazdym razie, poki co nie zamierzam Potworkom wgrywac zadnych gier, wiec jedynym co moga na tabletach robic, to ogladac bajki na YouTube oraz robic zdjecia. Co zreszta robia z wielka pasja i obfotografowali juz chyba wszystko w naszym domu. :) A ja czekam az tablety im sie znudza. Nie podoba mi sie dziwny wplyw, jaki maja na Potworki. Juz wspominalam, ze kiedy wlacze bajki w tv, dzieciaki ogladaja gora godzine, po czym leca do innych zabaw. Natomiast w tablety wpatruja sie niczym zahipnotyzowane.
Pierwszego dnia mniej ich pilnowalam i dopiero po jakims czasie dotarlo do mnie, ze minelo 1.5 godziny, a w domu jakby nie bylo dzieci i co gorsza, kiedy oznajmilam, ze koniec ogladania, nastapil ostry protest! Nooo, tego bylo juz za wiele. Nie dosc, ze siedza z nosem w ekranie, to z niezdrowo wygietymi szyjami... Od tamtego momentu, Potworki moga bawic sie tabletami tylko rano i wieczorem po pol godziny. I na szczescie jakos to akceptuja. ;)
Goscie w Wigilie zwineli sie duzo wczesniej niz zwykle, bo ciotka M. miala kontuzjowana noge. Puchlo jej kolano, a wieczorem opuchlizna zeszla niespodziewanie na kostke, noga zaczela bolec i wraz ze swoim partnerem juz o 21 pojechali do domu. Zaraz za nimi uciekl moj tata i zostalismy sami. Calkiem jednak fajnie to wyszlo, bo pozwolilismy Potworkom jeszcze chwile pobawic sie nowymi zabawkami, a my w tym czasie sprzatnelismy stol i wstawilam zmywarke. Po polozeniu Potworkow spac, mozna bylo wyciagnac sie wygodnie na kanapie i odetchnac po swiatecznym zgielku. :)
Matka Natura rowniez dala nam prezent i po ponurej, szarej i pochmurnej Wigilii, poranek w I Dzien Swiat przywital nas sniezyca.
Snieeeeg!!! :D
Potworki oszalaly ze szczescia, a i my - dorosli, cieszylismy sie z bialych widokow. Co to w koncu za Boze Narodzenie bez sniegu? ;) Po poludniu szybko sie rozpogodzilo, za to scisnal mroz, dzieki czemu snieg trzyma do dzis, jest pieknie, bialo i naprawde swiatecznie. W poniedzialek po poludniu bylo jeszcze w miare przyjemnie i wypuscilam Potworki na snieg:
Znowu zjezdzanie na mini goreczce ;)
Od wtorku, temperatury zrobily sie arktyczne i utknelismy w domu. Mamy wiec prawdziwie swiateczny czas, w domku, z leniuchowaniem, zabawa i ogladaniem bajek. Oraz lodowka pelna zarcia. ;)
Tutaj Swieta to tylko jeden dzien, wiec juz od wtorku spedzamy czas po prostu rodzinnie. To znaczy, mamy z M. maly projekt nad ktorym pracujemy, a ktory wymaga troche zalatwiania (i ciagania ze soba Potworkow) oraz duza dawke stresu, ale pochwale sie jak beda efekty (albo nie, jak ich nie bedzie :D). Narazie za wczesnie, zeby rozwijac temat. ;)
W czwartek M. pogonil do pracy, ale nie powiem zeby sobie specjalnie krzywdowal. Zreszta ja sama mialam juz ochote zabrac Potworki i wyrwac sie z domu na chwilke, gdziekolwiek, ale zanim pomyslalam, pozwolilam mezowi wziac moj samochod. Plulam sobie potem w brode, ale jego auta jeszcze nigdy nie prowadzilam i nie zamierzam, chyba ze bede do tego absolutnie zmuszona. ;)
Z domu wyruszylismy na chwile tylko we wtorek, zeby zalatwic wspomniana wyzej sprawe, a poza tym kisilismy sie w naszej chatce, wiec bylam juz tak zdesperowana zeby gdzies sie wyrwac, ze w czwartek wieczorem, kiedy M. oddal mi w koncu moja wozidupke, popedzilam do kolezanki. Normalnie o godzinie 18, kiedy jest juz ciemno i przy temperaturach -10, nie chce mi sie nigdzie ruszac, ale wczoraj az mnie swierzbilo. I pojechalismy i fajnie bylo, chociaz M. zostal w domu.
Troche glupio mi przed znajomymi, bo to juz chyba trzeci raz pod rzad kiedy M. nie pojechal ze mna ich odwiedzic, tym razem mial jednak mial wymowke do przyjecia. ;) Zostal w domu, bo ktos mial podjechac kupic jeden ze starych fotelikow samochodowych Potworkow. Stracilismy bowiem nadzieje, ze bedziemy miec jeszcze trzeciego malucha i w ramach sprzatania burdelu w piwnicy, wystawilismy na sprzedaz te dzieciece akcesoria, ktore nam jeszcze zostaly. A troche ich jest: wozek, kolyska, bujak, kojec oraz 2 foteliki somochodowe. :O Ubranek kilkanascie workow, ale te po prostu oddam do zbiorki koscielnej. Te najladniejsze z dziewczecych oddalam siostrze, reszta na sprzedaz sie nie nadaje. Niech skorzystaja potrzebujacy...
I wlasciwie to wszystko, co sie dzieje. Mam nadzieje, ze ferie swiateczne mijaja Wam rownie leniwie i spokojnie, co nam. :)
A tymczasem:
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NOWYM ROKU 2018!!!
Do przeczytania w styczniu! :*