Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

środa, 1 czerwca 2016

O goracym dlugim weekendzie, warzywniku, kwiatkach oraz zyciu intymnym zuczkow :)

Witam w czerwcu! Przed nami, trzy najwspanialsze miesiace w roku! Nawet jesli czasem marudze, ze pot mi po doopie splywa, to jednak lato jest zdecydowanie moja ulubiona pora roku!

Dodatkowo, za niecale 3 tygodnie, w koncu oba Potworki beda jezdzic do Pani Marysi, co oznacza, ze nie bede musiala robic dwoch koleczek po miescie, w przeciwnych kierunkach dwa razy dziennie. Moja podroz do pracy i z powrotem, bedzie mi zajmowac 25 minutek zamiast 50! :)

Dlugo czekalismy na nasza majowke, a jak juz przyszla, to oczywiscie smignela tak, ze ledwie ja zauwazylismy. ;) I chociaz mozna narzekac na jej dlugosc (co to jest ten jeden dodatkowy dzien?), to jedno jest pewne: pogoda dopisala! Az za bardzo, w sumie. W sobote, nasz termometr pokazal 36 stopni! A wisi w cieniu... Do tego 75% wilgotnosci powietrza i mamy saune. Spodziewalam sie burz, ale zadna sie nie pokazala. Tylko w poniedzialkowy poranek lalo az milo, ale okolo poludnia sie przejasnilo. A parowa zostala. Smiejemy sie, ze Matka Natura przygotowuje nas na klimat Florydy. ;) No i przynajmniej podlewac nie musialam. ;)

Niestety, wszelkie plany wybrania sie nad wode, czy nawet nadmuchania baseniku kolo domu, daly w leb, poniewaz Nik, jakos tak w zeszlym tygodniu, zaczal smarkac oraz kaszlec. Teraz juz praktycznie mu przeszlo i zaczynam sie zastanawiac czy to nie alergia na cos, co pylilo sobie akurat przez kilka dni. Jak narazie bowiem (odpukac!) nikt poza Nikiem nie dorobil sie objawow przeziebienia... Co prawda w poniedzialek swedziala mnie warga jak na opryszczke, ale koniec koncow pecherzyki sie nie pojawily, wiec nie wiem co to za licho...

W kazdym razie wolalam nie ryzykowac przejscia nikowego przeziebienia w zapalenie gardla lub czegos gorszego. Bi probowala nas wyciagnac na farme, ale przy pond 30 stopniach i praktycznym braku cienia na miejscu, spasowalismy, ku wielkiemu niezadowoleniu Potwora Starszego. A wyjscie latem do jakiegos klimatyzowanego miejsca, to niemal swietokradztwo. ;) Utknelismy wiec w domu... Z powodu kaszlu Nika, odpadlo nawet wyjscie na lody. A szkoda, bo pogoda wrecz zapraszala... :(

Za to w koncu poczynilismy widoczny postep w pracach ogrodowo - doniczkowych. W zasadzie czesc kwiatkow posadzilam juz w srodku zeszlego tygodnia. W weekend konczylam.




Narazie wszystko jeszcze malenkie i skromnie to wyglada, ale juz za kilka tygodni, kwiaty wypelnia donice i bedzie piknie! :D

Za to, dla rownowagi, rododendrony sa akurat w pelnym rozkwicie i zachwycaja:


Zrobily sie juz troche zbyt wielkie i wygladaja dosc niechlujnie. Jak jednak mam je przyciac, no jak?! Skoro wiem, ze wtedy znow przez 2-3 lata praktycznie nie beda mialy kwiatow?!

W sobote rano zaliczylismy szybka wycieczke do dwoch sklepow ogrodniczych, a potem czekalam juz tylko na popoludnie, zeby warzywnik przestal prazyc sie w sloncu i zabralam sie do roboty. Efekt? To, co mialo byc posadzone, zostalo posadzone. To co mialo byc zasiane, zostalo posiane. Z pomoca Potworkow zreszta. Czyli, ja robilam rowek, a oni wsadzali nasionka. Pieczolowicie, po jednym. ;) Zdjecia nie mam, bowiem Nik, kiedy konczyly mu sie nasiona, urzadzal marsze po warzywniku, do ktorego normalnie ma wstep wzbroniony. W efekcie jedna z sadzonek ogorkow, zostala podeptana. Zamiast leciec wiec po aparat, musialam miec gagatka na oku. ;)


Tu tez nadal lyso i skromnie, ale spokojnie... Dajmy roslinkom czas. Troche pracy i uwagi, a gwarantuje, ze nie zawioda. ;)

Zaszalalam w tym roku z ogorkami i posadzilam az 16 sadzonek! W zeszlym roku wkurzalam sie, ze z 4 krzaczkow uzyskiwalam ogorkow tylko na jeden sloik malosolnych naraz. W tym roku licze na przynajmniej kilka slojow kiszonych! ;)

Przezylam potem kilka godzin grozy, bo mimo ze sadzilam warzywa juz w cieniu, to gleba byla wciaz wrecz goraca, powietrze cieple i wszystko przywiedlo. Najgorzej wygladaly cukinie, ktore doslownie rozplaszczyly sie na ziemi... Podlalam cale to dobrodziejstwo, ale podnosilo sie baaardzo powoli. Obawialam sie, ze moga tego nie przetrwac, ale juz nastepnego dnia sterczaly sobie radosnie. Aby po kolejnym upalnym dniu, znow oklapnac... :)
Teraz zostalo juz tylko pielic, podlewac oraz czekac na zbiory. :D A, no i jeszcze przerwac to, co wykielkuje z nasion... :)

Poza tym, niejako z "musu", poprzesadzalam kilka kwiatkow. Dlaczego z "musu"? Za sprawa M., oczywiscie. Moj malzonek, jak juz rzuci sie w wir roboty, to leci i nie patrzy. Czasem ma przeblyski i spyta czy to-to zielone, to chwast czy kwiat. Ale najczesciej najpierw rwie, a potem pyta. ;) I tak, wczoraj, zaczal rozsypywac kore na rabatkach i natknal sie na samosiejki mojej Echinacei. Mialam juz dla tych maluchow plan, ale chcialam poczekac az jeszcze troche podrosna i sie wzmocnia. A teraz juz nie poczekam. :/ Dobrze, ze bylam obok, bo M. ze slowami "Ale tu chwastow, przeciez to trzeba regularnie wyrywac... O, np. TO, to pozyteczne czy chwast?!". I pokazuje mi wyrwana  z korzeniami (na szczescie) samosiejke!!! Malo tam nie zemdlalam! Tak traktowac moje kwiatki!!! W kazdym razie, chlopa pogonilam, a sama chcac, nie chcac, wykopalam ostroznie reszte mlodych Echinacei. Niestety, mialy pecha ukorzenic sie we wlokninie, ktora rok czy dwa lata temu, kladlismy pod kore. Troche wiec im polamalam korzenie i nie wiem czy sie odbija...

Przesadzilam je w miejsce docelowe, czyli obok naszej skrzynki na listy. Juz od jakiegos czasu mialam w planie "upiekszyc" ta skrzynke, bo troche kolo niej lyso...


Poki co nie wyglada to zachecajaco (i slonce pada tak, ze malo co widac :D), ale mam nadzieje, ze przez lato roslinki sie rozrosna i juz w przyszlym roku, bedzie to wygladac przyzwoicie. Niestety, ale z kwiatami wielorocznymi trzeba troche poczekac na rezultaty...

Przesadzilam wiec Echinacee, obok (myslac juz o wiosnie) wkopalam otrzymane w prezencie cebulki tulipanow oraz hiacyntow, po czym pomaszerowalam do innej rabatki, gdzie niespodziewanie, wsrod Funkii, wyrosl sobie calkiem dorodny Spider(man)wort. :D Wykopalam go (przy okazji z kilkoma ukorzenionymi liscmi Hosty) i posadzilam rowniez obok skrzynki. Niechcacy wykopala mi sie jeszcze jedna, nieplanowana sadzoneczka Funkii, ktora znalazla nowe miejsce pod plotkiem. Kolo skrzynki zas, mam jeszcze nadzieje posadzic inna (tym razem "dorosla") Echinacee, lub spokrewniona z nia Black-eyed Susan (nie mam pojecia jak to sie zwie po polsku). To sa bardzo mocne rosliny, dobrze rosna w kazdej glebie i choc lubia slonce, dobrze radza sobie tez i w cieniu. Miejsce kolo skrzynki jest bowiem dosc hazardowe dla roslinek. Teraz, z braku drzew z przodu, prazy sie w sloncu, a zima narazone jest na sol oraz chemikalia sypane na droge. Dlatego wybralam na to miejsce najmocniejsza, znana mi zielenine. :D Martwie sie tylko o ta mala Hoste (bo one wola cien), ale moze, schowana za Spiderwort'em, jakos sobie poradzi...

Jedna skrzynke z kwiatkami, postawilam tez na frontowych schodkach. Chcialam dodac tam nieco koloru. Przy okazji, wszystkie trzy kwiatki, zostaly wybrane przez Bi, ktora tez co wieczor lapie za konewke i dzielnie pomaga w podlewaniu.


Ogrod nabiera wiec pomalu barw. Niestety, okazuje sie, ze oprocz sadzenia oraz pielenia, wymaga tez pryskania, czego unikam jak diabel wody swieconej. No, ale czasem sie nie da. Po pierwsze, kolo szopki, a zaraz obok malutkiego Klematisa, wyroslo sobie poison ivy. Aaaaaa!!! Popryskalam i z satysfakcja obserwuje jak pomalu pada, chociaz zajmie to kilka dni. Oprocz tego, moje lilie z przodu, juz tradycyjnie, staly sie pozywka dla czerwonych zukow. Nawet zdjecia dziadom porobilam! ;)


 Jak widac zuczki sa malutkie (4-5 mm) i calkiem ladne - takie czerwoniutkie. Niestety sa tez potwornie zarloczne! Zzeraja liscie, paczki i kwiaty, a najgorsze, ze jest ich cala masa! Popryskalam lilie w sobote, ale w niedziele rano spadl deszcz. Kiedy po poludniu sprawdzilam, kwiaty prawie ruszaly sie na czerwono! :O A zuczki, jesli akurat nie przezuwaja moich lilii, zajmuja sie produkcja kolejnych zuczkow, zas larwy rowniez zywia sie liliami!


Popryskalam wiec towarzystwo koleiny raz. Teraz, przez kilka dni deszcz ma nas omijac, mam wiec nadzieje, ze wszystkie zuczki, w kazdym stadium zyciowym, kopna w kalendarz. ;)

Kolejna plaga sa mszyce! Nigdy nie mialam z nimi wiekszego problem, a tu w tym roku pojawilo sie ich zatrzesienie. Najpierw na jednym gatunku kwiatow (nie pamietam jak sie nazywaja). Co tam, kwiatki pryskam i sie nie przejmuje. Mszyce wytluklam. Ale skubane pojawily sie na moich pomidorach oraz paprykach! Tu juz mialam dylemat. Po to bowiem sadze wlasne warzywa, zeby wiedziec, ze nie sa sztucznie nawozone ani pryskane. Masz wiec babo placek, bo co mam zrobic z mszycami?! Trudno, popryskalam. Narazie krzaczki nie kwitna i zanim pojawia sie pierwsze zbiory, uplynie jeszcze wiele tygodni. Mam nadzieje, ze do tego czasu po mszycach sladu nie bedzie, a srodek chemiczny sie rozlozy...


Teraz z innej beczki. Dzis dzien dziecka. Tutaj sie go co prawda nie obchodzi, ale ja lubie ta nasza tradycje, postanowilam wiec cosik Potworkom sprezentowac. Padlo na "skoczki". Glownie jako przeciwwaga mezowskiego pomyslu, zeby kupic dzieciom auta napedzane akumulatorkiem. Ogolnie nie bylabym przeciwna takim zabawkom, gdyby nie dwie rzeczy. Po pierwsze, nie ufam, ze Potworki nie zaczna wjezdzac jedno w drugie, a to grozi powaznym wypadkiem. Po drugie zas, nie podoba mi sie zabawka, w ktorej dziecko tylko siedzi i ewentualnie kreci kierownica. Potworki maja cale poklady niespozytej energii. Niech lepiej sie jej gdzies pozbeda. Jeszcze w zyciu sie nasiedza za kolkiem.
Postawilam wiec na zabawke, ktora wymusi na nich ruch. ;) A ze Dzien Dziecka wypadal w srode, postanowilam wreczyc im upominki wczesniej, zeby mialy okazje poszalec na nich podczas dlugiego weekendu.

Koniki zrobily furore... u Bi. ;) Nik niestety pod pewnymi wzgledami, jest leniuchem. Nie chce mu sie pedalowac na rowerku. I teraz nie chce mu sie odbijac. Ogolnie, oprocz biegania, nie lubi pracowac nogami. A ja myslalam, ze zachece go do wyrobienia miesni w dolnych konczynach... Coz, moze sie jeszcze przekona...
Bi za to nie tylko skacze konikiem po ogrodzie, ale tez traktuje go jako przeszkode do przeskakiwania. Albo uzywa obu konikow do przewieszenia kija od miotly I skacze przez draga. ;)
Mimo umiarkowanego entuzjazmu Kokusia, z zabawki jestem bardzo zadowolona, chociaz zaskoczyl mnie jej rozmiar. Te "skoczki" sa strasznie male! Na stronie internetowej bylo napisane, ze przeznaczone sa dla dzieci do 7 lat. Hmmm... Dopiero kiedy je nadmuchalam, stwierdzilam, ze 7-letnia dziewczynka ze zdjecia, wyglada na koniku na mniejsza niz Bi. Moje dziecko jest wysokie, ale nie az tak. ;) Tani chwyt reklamowy po prostu. I choc Bi uwielbia swojego skoczka, ja patrze z niepokojem, czy zabawka nie rozejdzie sie pod jej ciezarem, gdzies na szwach. :)




A przy okazji Dnia Dziecka, do Bi oraz Nika (chociaz nie wiem czy kiedykolwiek to przeczytaja):

DZIEKUJE ZA KAZDY USMIECH I USCISK MALYCH RAMIONEK. DZIEKUJE ZA KAZDE "KOCHAM CIE". ZA WSPOLNY TANIEC DO "KACZUSZEK". NAWET ZA TUPANIE NOGAMI, CORANNE KLOTNIE, KLOCKI ROZWALONE PO POKOJU I BLOTO ROZNIESIONE PO CALYM DOMU. DZIEKUJE, BO TO OZNACZA, ZE JESTESCIE. BEZ WAS NIC NIE MIALOBY SENSU! KOCHAM WAS. MAMA


(Szczescia dwa)

A moje trzcie, czworonozne i wlochate "dziecko", dorwalo wczoraj w ogrodzie weza. Czy raczej wezyka. ;) Takie malenstwo (waz, nie Maya), moze 40 cm, a zwijalo sie i atakowalo, jak nie przymiezajac, zmija! :D Najpierw probowalam Maye odgonic, ale nie dawala za wygrana. Poniewaz wezyki te nie sa jadowite, odpuscilam i mielismy z Potworkami ubaw po pachy. Ani Maya, ani waz, nie odpuszczali. Wezyk, atakowal, Maya odskakiwala, ale za sekunde znow pchala sie do stworzenia z pyskiem. Jakby tak dziabnal ja w nos, bylby skowyt na cale osiedle! :D W koncu jednak wezowi udalo sie wpelznac pod belke ogradzajaca moj warzywnik i tak skonczyla sie "zabawa". ;)

A jesli juz mowa o dzieciach, to nie tylko moje opanowaly nasz ogrod.


Wkrotce bedziemy mieli np. nowe pokolenie Rudzikow, ktore tradycyjnie zalozyly gniazdo w naszej tui. :)

23 komentarze:

  1. 36 stopni, no wiesz! U nas 12 i pada... Niezly ogrodnik z tego Twojego M. -usmialam sie z tych Waszych ''chwastow'' :D Weze w ogrodzie- ale macie klimat, nie ma co! A my za pod dachem mamy w tym roku szpaki i to po obu stronach;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas kroluja rudziki oraz wroble. Gniazda na kazdym drzewie i krzewie! :)
      Niestety, wezy jest tu zatrzesienie. Najczestsze sa malutkie i niegrozne, ale mamy tez grzechotnika oraz (chyba) zmije (w kazdym razie cos jadowitego). Raptem 2 tyg temu, w wiadomosciach mowili, ze ta "zmija" ukasila w pobliskim miescie psa i nie dalo sie go odratowac. :(
      O, wraz z M. jestesmy swietnymi ogrodnikami. Ja mam wiedze, on zapal i sile. Swietnie sie dopelniamy, tylko musze go mocno pilnowac. ;)

      Usuń
  2. A ja sie pochwale,ze w Irlandii od soboty ponad 22'C,wiec jest cieplo I przyjemnie I ma byc tak az do poniedzialku :) Rzeczywiscie ten skoczek jakis taki maly,ale najwazniejsze,ze Bi przypadl do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwazniejsze! I Nik w koncu sie przekonal. Teraz scigaja sie po domu udajac cowboy'i! :D
      22? Brrr... zimno! ;)

      Usuń
  3. Agatko, post w całości przeczytam później, póki co życzę Potworkom wszystkiego NAJ NAJ NAJ z okazji Ich święta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoznione, ale wzajemnie dla Elizki i Lilci! :)

      Usuń
  4. Ja prace ogródkowo-warzywnikowe mam już za sobą na szczęscie - chociaż pielenie i podlewanie cały czas uskuteczniam. Mnie również martwią cukinie, ponieważ dostały białych plam na liściach i nie wiem czy to przez upał i nagłe ochłodzenie czy to jakaś zaraza - znowu. Niestety u mnie bez oprysku mało co jest, bo jak nie mszyce to szara pleśń, to żuczki podobne do Twoich i tak wiecznie coś moje roślinki podgryza. W tym roku na szczęście mało jest ślimaków :) U nas też prawdziwe lato, chociaż wczoraj popołudniu się rozpadao i zamiast po pracy/przedszkolu posiedzieć na podwórku siedzieliśmy w domu, ale jako że był Dzień Dziecka i dzieci moje zgarnęły różne prezenty to nie było marudów :) Skoczka mam takiego jak Ty i też jestem z niego bardzo zadowolona, wagą się nie martw - moje dziewczyny razem na nim skaczą (siedzą jedna za drugą - ledwie się mieszczą ale co tam) i żyje :) Jedyna jego wada to była taka, że jak go dostarczyli to całą noc musiał się wietrzyć na podwórku bo zapach gumy był przytłaczający. Pozdrowionnka dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzisz! Nasze bylo troche czuc guma, ale dalo sie wytrzymac. Moze dzieki temu, ze nadmuchalam je wieczorem i cala noc czekaly na dzieciaki w piwnicy. :)
      No niestety, u mnie w ogrodzie to samo - ciagle cos! :/ Moje lilie pryskalam juz 3 razy, a czerwone zuki ciagle wracaja... :( Funkie cos zzera i wyglada mi to na robote slimakow... Warzywa na szczescie jakos sie trzymaja, ale za to warzywnik pomalu zaczyna produkowac chwasty... Zaczyna sie era pielenia. Robota zawsze sie znajdzie. ;)

      Usuń
  5. Agata, cala geba ogrodniczka :) Kurcze ja nawet nazw twych kwiatkow nie znam... a kto bedzie o to wszystko dbal gdy pojedziecie na urlop- szkoda by rosliny padly przy tych upalach, ktorych swoja droga zazdroszcze!
    Potworki tradycyjnie wymiataja, a jacy pomocnicy ;)))Super, ze mozecie tak duzo wspolnie robic- to rowniez element dziecinstwa :)
    Usciski za ocean z Niemcowa przesylam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez nazwy niektorych zapomnialam! :D
      Domem oraz psem, podczas naszego urlopu, zajma sie ciotka M. ze swoim "panem". Mam nadzieje, ze zlituja sie i chociaz warzywa czasem podleja. Jak nie, to mam nadzieje, ze przez tydzien nic nie padnie. ;)
      Probuje wlasnie zaszczepic Potworkom milosc do roslin, kwiatow, ziemi... Bi zdaje sie lapac bakcyla, ale Nik narazie nie jest zbyt chetny. Sadzenie nasion to byla pierwsza aktywnosc, w ktorej zechcial wziac udzial. ;)

      Usuń
  6. Agatko, cudowny jest Wasz ogród. Po prostu jak z marzeń. Potworki mają szczęście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje Kasiu. Chcialabym, zeby byl "jak z marzen". Tak naprawde to jest niekonczacy sie projekt. Nadal brakuje roslin tu czy tam i chwasty maja urodzaj. A na gotowych rabatkach tez ciagle pielenie, przycinanie, dosadzanie, bo co roku cos padnie... ;) Nie wiem, czy kiedys spojrze na ogrod i stwierdze, ze nic mu nie brakuje...

      Usuń
  7. Własne rudziki - to jest coś. Na pewno będą dobrze się czuły w tak pięknym ogrodzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te cholery, to oprocz wrobli najpospolitsze tutaj ptaki. Wszedzie im dobrze! ;) Ale jajka maja sliczne, trzeba im przyznac. :)

      Usuń
  8. Ja co roku sobie obiecuję, że zajmę się kwiatkami i co roku potem zarasta :P Wstyd się przyznać, ale od kwietnia trzymam kwiatki w małych doniczkach w pokoju!!! bo mi się nie chce zasadzić. Ale skoro już weszłam i sobie przypomniałam to ide teraz:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie lapie zapal z poczatkiem wiosny. Potem, w miare uplywu lata, maleje i maleje i okolo wrzesnia zazwyczaj przestaje pielic i czekam na jesien, zeby wszystko juz zapadlo w zimowy sen. :D

      Usuń
  9. To serio gniazdo rudzików?I takie boskie niebieskie jaja? Łał, zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio, serio! Jajeczka maja przesliczne, to fakt! :)

      Usuń
  10. Podziwiam z tym ogrodem, naprawdę...Ja to pewnie tylko troszkę trawy bym miała :P

    A co do koników, to zazwyczaj tak jest, że rzeczywistość i reklama to dwie różne rzeczy. Dlatego ja w miarę możliwości staram się zobaczyć na żywo jak coś wygląda, a później zamawiam przez internet, jeżeli wychodzi taniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zazwyczaj staram sie robic to samo, ale tym razem zamawialam na ostatnia chwile, no i sie nacielam. Na szczescie dzieciom maly rozmiar nie przeszkadza. ;)

      Ja kiedys tez myslalam, ze kwiatki, warzywa, to nie dla mnie. Dopiero wraz z kupnem domu obudzil sie we mnie ogrodnik. :)

      Usuń
  11. Ależ piękne kwiatki, dużo zieleni i w tle jaki uroczy domek... Zazdroszczę :-)
    Fajne dzieciaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje! :) Domek uroczo malenki. Nasza chatynka. :D

      Usuń
  12. Ależ piękne kwiatki, dużo zieleni i w tle jaki uroczy domek... Zazdroszczę :-)
    Fajne dzieciaki!

    OdpowiedzUsuń